Alwida A. Bajor

Za co Japończycy kochają Piłsudskiego?

Za to, że im ich szczep - Ajnu - ocalił dla potomności. To znaczy - wiedzę, pamięć o tym szczepie, którego praktycznie dziś nie ma, bo wymarł. Za to, że Piłsudski był człowiekiem nie tylko uczonym, ale przede wszystko - dobrym.

Chodzi tu oczywiście o Bronisława Piłsudskiego, starszego brata I Marszałka Polski, o którym przez pryzmat współczesnego kontekstu naukowego pisałam już na łamach ?NG?.

Kokoro - znaczy Dusza

Z czym przeciętnemu zjadaczowi chleba kojarzy się Japonia? Wachlarze, parawany, kimono, piękne statuetki, wyroby z porcelany, laki... Otóż to: twórców tych przedmiotów cechuje przede wszystkim hosomi, czyli - subtelność, kruchość uczuć. Japończycy w rzeczy, przedmiocie szukają wewnętrznego sensu, duszy. Żyje wówczas ten przedmiot, oddycha, czuje, ma on kokoro, czyli duszę. Ma także siori - czyli delikatnie wyrażone współczucie. Taki przedmiot, rzecz stają się człowiekowi już nie czymś, ale kimś - bardzo bliskim i kochanym. I - pięknym, czyli po japońsku ?mokoto? (piękno wewnętrzne).

Takiego rodzaju piękno ludzie z Krainy Kwitnącej Wiśni dostrzegli tam, gdzie dostrzec pragnęli, wędrując śladami Bronisława Piłsudskiego - jako dziecka i młodzieńca (Zułów, gdzie się urodził, brzegi pobliskiego jeziora Piorun, ulice, place Wilna, które przemierzał, domy w których mieszkał) oraz jako dojrzałego mężczyzny, po jego powrocie z zesłania (Kraków, Zakopane, wioski na Podhalu). Dostrzegli je filmowcy, dostrzegli naukowcy.

Zacznijmy od naukowców.

Profesor Koichi Inoue

Był pierwszym Japończykiem, który przed paroma laty przyjechał na Litwę, do Zułowa pod Podbrodziem, żeby , jak powiedział "pooddychać zułowskim powietrzem". Rzeczywiście - odpaliłam mu wtedy - czym pięknie tu się oddycha: kołchozowe obora, mnóstwo krów, "przyjemne" zapachy...

Ale są tu jeszcze wspaniałe stare drzewa, faliste łąki, rzeka Mera i to jezioro Piorun - one Bronisia (tak w zułowskim domu nazywano zdrobniale Bronisława Piłsudskiego) - przecież pamiętają. Są także resztki starego platera - tuż nad brzegiem Mery. Ruiny - także mają swoje piękno, trzeba tylko umieć dostrzec je, pokochać, nawiązać z nimi kontakt. I w ten sposób nawiąże się "żywy" kontakt z Bronisiem - kontynuował pan profesor.

Uśmiechnie się łagodnie...

"Wa" - przypomniało mi się. Tak jest, to - typowo po japońsku. Co to jest "wa"? Kojarzy się ono z pojęciem dobra i zła. Właściwie dla Japończyka takie pojęcia nie istnieją. Istnieje natomiast pojęcie piękna. Jeżeli człowiek potrafi w przedmiocie dostrzec piękno, które go do głębi poruszy, wstrząśnie uczuciem, jeżeli potrafi odpowiednio zareagować na uczucia innych - to znaczy, że jest on człowiekiem dobrym. Jeżeli tego nie potrafi - to znaczy, że jest on człowiekiem złym. Bowiem tylko poprzez doznanie takiego rodzaju uczuć można nawiązać międzyludzki kontakt. Takie nawiązanie kontaktu nazywa się "wa".

"Wa" - jest pierwszą pomocą w pokonaniu wszelkich między ludźmi nieporozumień, konfliktów."Wa" - pokonuje dysharmonię, egocentryzm, wyobcowanie, wrogość.

Bronisław Piłsudski był bardzo dobrym, delikatnym, uczuciowym człowiekiem. W ludziach dotkniętych biedą, zapracowanych, analfabetach dostrzegał piękno wewnętrzne, umiał nawiązać z nimi "wa"...

Przejdźmy do konkretów.

Profesor Koichi Inoue jest wieloletnim znakomitym badaczem działalności naukowej Bronisława Piłsudskiego, w szczególności jeżeli chodzi o Ajnów. Przemierzył "za Bronisiem" tysiące kilometrów, pracował w archiwach rosyjskich, gdzie w niedawnych jeszcze czasach napotykał na mnóstwo trudności, nazwisko Piłsudski działało na sowieckich czynowników jak przysłowiowa czerwona płachta na byka. Pracował też w Polsce. Wreszcie - w Litwie. Plonem jego poszukiwań w Bibliotece Litewskiej Akademii Nauk była wydana w ubiegłym, 1999 r. praca w postaci książki pt. "Dear Father" ("Drogi Ojcze"). Jest to zbiór listów Bronisława Piłsudskiego do ojca pisanych po tym, kiedy został on skazany na zesłanie na wyspę Sachalin. Są to listy pisane w Twierdzy Pietropawłowskiej, następne - w drodze na miejsce zesłania, ze statku na Morzu Śródziemnym, wreszcie - z samej wyspy Sachalin.

Profesor Koichi Inoue zbiór ten wydał w Japonii, w Supporo. Listy te składają się na I tom zbioru. Pierwszy, ale nie ostatni. Profesor Koichi Inoue znowu wybiera się na Litwę.

Pani profesor Kyoko Murasaki

Od dziesiątków lat zajmuje się językiem Ajnów na Sachalinie i badaniami prac Bronisława Piłsudskiego. Organizatorka naukowych wypraw międzynarodowych na Sachalin i Hokkaido. Ostatnich Ajnów znalazła na Hokkaido. Ostatnia Ajnuska, z którą pani profesor pracowała, zmarła w 1994 roku.

Prof. Kyoko Murasaki niezwykle wysoko ceni badania prowadzone przez Bronisława Piłsudskiego. W roku ubiegłym, w ramach III Międzynarodowej Konferencji Naukowej poświęconej życiu i dziedzictwu naukowemu Bronisława Piłsudskiego, która się odbyła w Krakowie i Zakopanem, przemierzyła także podhalański szlak "Króla Ajnów" - Bronisława Piłsudskiego.

Kazunori Miauchi

Operator filmowy, producent. Doskonały mistrz swego zawodu. Jest głównym "motorem" filmu o Bronisławie Piłsudskim dla japońskiej TV. W roku ubiegłym nakręcił sekwencje związane z Bronisławem Piłsudskim w Krakowie. Obecnie, w czerwcu 2000 r. - razem z resztą ekipy japońskiej pracował na Litwie: w Zułowie, nad jeziorem Piorun, w Wilnie. Piękne ujęcia robił z Góry Zamkowej, z Popław, dzielnicy Subocz, z dziedzińców Uniwersytetu, cmentarzu Rossa, z brzegów Wilii i Wilenki, z ulic - Zygmuntowskiej, Trockiej, Dominikańskiej... Zafascynował go kościół pw. Ducha Świętego i jego wnętrze.

Pogodny, uśmiechnięty, zakochany w swojej stałej przyjaciółce - kamerze filmowej. Dobrze wysportowany, szalenie zwinny, odporny na chłód i upał.

"Wa" - nawiązuje z przedmiotami i ludźmi od dziesiątków lat, właściwie - od pieluch.

Tomoko Futiwara

Jest znaną i uznaną w Japonii reżyserką filmu dokumentalnego. Jej pasja: ludzie wybitni, ciekawi, osobowości twórcze, ich życie, działalność, losy. Tomoko Futiwara jest laureatką zaszczytnych nagród - za filmy o swoich bohaterach. Film o Bronisławie Piłsudskim, jego wnuku w prostej linii Kazuyasu Kimurze, o dorobku naukowym Piłsudskiego pani Tomoko Futiwara realizuje dla Programu NHKTV japońskiej telewizji.

Ciepły, serdeczny kontakt z pejzażem zułowskim, wileńskim, krakowskim, tatrzańskim, z ludźmi na różnych półkulach globu pani reżyser nawiązuje "wa": wystarczy jej tylko spojrzeć na rzecz, czy człowieka - by ta rzecz, człowiek odpłacili jej wzajemnym dobrym uczuciem. I na tym chyba polega sekret jej mistrzowskiej pracy.

Noriko Futino

Młoda operatorka dźwięku, stale - ze sprzętem na szczupłych ramionach. Ma nie tylko doskonale wyostrzony słuch, ale i wzrok. Jak i większość ludzi z Krainy Kwitnącej Wiśni - umie dostrzec duszę nawet w najdrobniejszej rzeczy. Kocha przestrzeń, szybujące w niej ptaki. Bo u Noriko "wszystko musi latać, fruwać". Listek muśnięty powiewem wiatru spadł z drzewa? No to trzeba go podnieść z ziemi i podrzucić "do nieba" - niechaj fruwa! Wymuszony ("busik" się zepsuł) bezczynny postój w malackiej restauracyjce: no to się robi latawce z serwetek papierowych - niechaj sobie latają! "Wa"!

Yoshiko Yoshino

Jest koordynatorką do spraw japońsko - polskich. Doskonale mówi i pisze po polsku. Przedsiębiorcza, energiczna, aktywna. W takiego rodzaju działaniach raczej zatraca się, zaciera "wa". A przecież - nie... Pani Yoshiko pamięta nie tylko o wielkich, poważnych rzeczach. Również - o tych miłych, drobnych, "ciepłych", będących pomostem w stosunkach między ludźmi. Dostałam od niej prezent w postaci lekkiej jak puch, delikatnej (liliowa w zajączki) małej serwetki. Ale - w jakim opakowaniu! Niby zwykła, miękka koperta - spięta "żywym" zielonym listkiem i szpilkami sosnowymi w kolorze biało - czerwonym.

"Masse bummej" - to oznacza: "cywilizacja szpilki sosny". Tak często Japończycy generalizują swe życie, tak określają samych siebie jako ludzi potrafiących cieszyć się z najmniejszej nawet rzeczy, chociażby - ze szpilki sosny... "Wa"! (Gdybyśmy chociaż w setnej części naukę tych "szpilek" od nich przejęli! Niestety, niestety, kochamy inne "szpilki"...)

"Na co tylko byś spojrzał - kwiatem jest..."

Masowa kultura, zachodnie prądy, "modne" wiatry bezpardonowo wdzierają się na wyspy Krainy Kwitnącej Wiśni.

Tych ludzi, których dziś przedstawiłam, nie dotkną żadne "modne", zachodnie fale, kierunki... Ale jeden "biały człowiek" - dotknie ich i poruszy do głębi. To - Bronisław Piłsudski. To z jego powodu przyjechali tego lata do Zułowa, o którym my mówimy: "brzydko tam, okropnie", a oni: "kwiaty kwitną, coś w niebie się świeci..."

"Na co byś tylko spojrzał - kwiatem jest, pąkiem. O czym byś tylko pomyślał - księżycem. Ten, dla kogo rzecz nie jest kwiatem ani pąkiem, a uczucia nie są życiem - ten jest człowiekiem dzikim! W czyim sercu nie ma kwitnienia - ten zwierzem jest! Wypędź z siebie tego dzikiego, przegoń zwierza, idź ze Wszechświatem - a wrócisz do niego... Staniesz się człowiekiem" - tak mówi jeden z japońskich poetów. Tak mówi (jeszcze - na szczęście!) większość ludzi z coraz bliższego nam Orientu.

Na zdjęciach: prof. Koichi Inoue; koordynatorka do spraw japońsko-polskich Yoshiko Yoshino, wnuk Bronisława Piłsudskiego Kazuyasu Kimura i reż. filmu Tomoko Futiwara przed kościołem w Powiewiórce; Noriko Futino - operatorka dźwięku.

Fot. Alwida A. Bajor

NG 29 (456)