Alwida A. Bajor

"Lokys" w niedźwiedziej oprawie

W końcu czerwca br. na scenie Litewskiego Teatru Opery i Baletu odbyła się światowa prapremiera "Lokysa" Prospera Mérimée, spektakl, do którego muzykę skomponował Bronius Kutavičius.

"Lokys" uwieńczył w Operze sezon teatralny. Czy w nowym, 2000 - 2001, rozpoczynającym się jesienią br. sezonie "Lokys" ujrzy światła rampy? Jakoby - tak. Jakoby - odbędzie się pokaz tylko dwóch spektakli...

Kompletne nieporozumienie

Letnie recenzje o "Lokysie" w prasie litewskiej skazują spektakl "na zapomnienie", a przy tejże okazji - pobudzają do wspomnień. Tęskliwych i wdzięcznych, wychylonych ku operze pt. "Drozd ptak zielony", do której muzykę napisał ten sam Bronius Kutavičius. Tam - "stylistyka stanowiła organiczną całość" (z wypowiedzi pani muzykolog Rűty Gaidamavičiűtë), tam - "spójność muzyczna, a w szczególności sceniczna tworzyła w spektaklu wspaniałą, potężną metaforę" (z wypowiedzi pana muzykologa Edmundasa Gedgaudasa). Tam... "Drozda ptaka zielonego" tworzył zgrany tandem w osobach: Bronius Kutavičius (kompozytor), Jonas Vaitkus (reżyser), Dalia Mataitienë (scenografia, kostiumy). Na "Drozda ptaka zielonego" publiczność chodziła 5 - 6 razy, a nawet więcej, by się tym spektaklem dostatecznie "nasycić". Natomiast na "Lokysa"... Profesjonalni śpiewacy operowi opuszczali to "dziwo" już po I akcie...

W założeniu twórców spektaklu (grona dostatecznie rozbudowanego), ten "Lokys" miał być "współczesny, zmodernizowany, nie tradycyjny". Jak rzekli - tak się stało. Z tą tylko różnicą, że powstał spektakl skrojony na miarę możliwości świetlicy powiatowej, rojno w nim bowiem od nieporozumień natury wszelkiego rodzaju, począwszy od libretta (Auđra Marija Sluckaitë - Jurađienë), reżyserii (Jonas Jurađas), scenografii (Mindaugas Navakas), choreografii (Anżelika Cholina), kostiumów (Sandra Straukaitë), a skończywszy na muzyce i skądinąd wybitnego, współczesnego kompozytora litewskiego, do tej pory samoistnego, autonomicznego, który nigdy nie tworzył "dla", a już z pewnością "pod" tworzywo literackie batutę reżysera.

Na modłę amerykańską

..."Wątpię, czy znajdzie się taki widz, który nie przeczytawszy noweli Prospera Mérimée, potrafi opowiedzieć, co się tu na scenie dzieje" (z wypowiedzi cytowanego wyżej muzykologa Edmundasa Gedgaudasa).

Ano - dzieje się... Postacią zdecydowanie wybijającą się, pierwszoplanową staje się nie Hrabia, ale Czarownica (według librecistki - nadomiar Jednooka) w wykonaniu znanej śpiewaczki ludowej Veroniki Povilionienë. Na planie drugim - fircykowaty (dlaczego?) lokaj Franciszek (ochrzczony tym imieniem przez autorkę libretta). Postacią trzecioplanową jest miotająca się po scenie Hrabina od 27 lat oszalała ze strachu, wygląda arcykomicznie. Z powodu stylu gry - w najgorszym wydaniu amatorskim. Statyczna postać Profesora (Vladimiras Prudnikovas) przystrojonego w kostium w kolorze niebieskim, całkowicie ginie na biało - czarnej szachownicy. Cała uwaga widza jest skupiona na zawieszonym wysoko ekranie (w kształcie niedźwiedziej skóry), na którym migają przeźrocza, a są to kolorowe obrazki, naiwnie ilustrujące bądź "symbolizujące" przebieg akcji (szczątki świetności dawnego dworu w postaci zastawy stołowej, grzyb trujący (scena z polowaniem), kielichy kwiatów (biały - czerwony - w momencie kiedy krew z postaci ma spłynąć, anatomia ludzkich wnętrzności (podobnych?.. do niedźwiedzich), motyle (krótkość ludzkiego życia) itd.

Hrabia Szemiot (Vytautas Juozapaitis), choć i zdwojony (dodano mu Sobowtóra - Mindaugasa Ţemaitisa) - schodzi w tym ?Lokysie? na plan ostatni.

Symbol goni symbol, tani efekt goni efekt, udziwnień mnóstwo, bez ładu, składu i artystycznego smaku. A wszystko to pod płaszczykiem "moderny" - w realizacji litewskich twórców, od dziesiątków lat zamieszkałych w Ameryce.

Spadają na scenę ścięte siwe włosy starej Hrabiny - po co? Piękna, próżna Julia nie jest tu wcale kokietką, ale świadomą swojej "misji" ofiarą - po co? W finale Hrabia strzela do syna - Hrabiego - Niedźwiedzia, wypaczając tym cały sens utworu Mérimée - po co? Tysiące pytajników można tu mnożyć, konia z rzędem temu, kto znajdzie na nie właściwą odpowiedź.

Niedźwiedź gwałciciel, tata drapieżnego syna

Jak w głowie Francuza zrodził się pomysł na tego 'Lokysa"? Bardzo zwykle. Chciał Prosper Mérimée jakoś czymś czytelnika zaskoczyć, zaszokować, zgorszyć (zwłaszcza purytańskie czytelniczki). Skutecznie to czynili przed nim (opowieści "z dreszczykiem"?) Hoffman i Poe - dlaczego więc Mérimée nie miałby spróbować?

A więc - zabawa, pastisz. O czym też sam Prosper Mérimée pisał w swoich listach do zaprzyjaźnionego pisarza rosyjskiego Iwana Turgieniewa pod datą 9 października 1868 roku: "Gdym był w Fontainebleau u wielkiej pani, o której Pan wie, czytało się powiastki straszliwe, fantastyczne i inne. Zobowiązałem się zdziałać jeszcze szkaradniejszą, to out - herod Herod i pochlebiam sobie, że wywiązałem się nie najgorzej, przynajmniej co do wyboru treści. Pewna dama spotyka niedźwiedzia, który ją gwałci. Ma dziecko, bardzo piękne, chłopca, trochę kosmatego, bardzo silnego, który się chowa dobrze, ale który zawsze jest nieco dziwaczny. Ów pan jest prawiczkiem, rozczytuje się w książkach metafizycznych i kocha się w małej zalotnicy, białej i różowej "kak kotionok u pieczki". Niezbyt sobie zdaje sprawę, jakie nim powodują uczucia: fizyczne sąż one czy platoniczne" Żeni się i pożera ją. Nie muszę Panu mówić, iż nie zna sprawcy swoich dni. Pomysł zostaje w cieniu, a bogobojne czytelniczki mogą nawet wierzyć, że niedźwiedzie dziwactwa pochodzą z "zapatrzenia". Najzabawniejsze, że przeżuwając tę śliczną powiastkę miałem w rękach gramatykę litewską. Stałem się nader mocnym w żmudzkim zomaitis, akcję umiejscowiłem na Litwie. Koloryt lokalny obfituje!!!

"Niedźwiedź i sprawa polska"

Do napisania noweli Prosper Mérimée przygotowywał się długo i bardzo skrupulatnie. W sprawie "Lokysa" zasięgał konsultacji także u Polaków: Karola Edmunda Chojeckiego, Aleksandra Przeździeckiego.

To Chojecki właśnie podsunął mu nazwisko bohatera "Lokysa" - hrabiego Michała Szemiota. O co niebawem, po ukazaniu się drukiem noweli, wybuchnie w Paryżu "sprawa". Na autora "Lokysa" obruszą się Polacy, a najbardziej urażony poczuje się Aleksander Przeździecki, że tym razem - w odniesieniu do nazwiska Szemiot - Prosper Mérimée nie raczył się z nim przekonsultować. Chodziło o to, że na emigracji przebywał w tym czasie we Francji powszechnie szanowany Franciszek Szemioth, urodzony na Żmudzi (przyjaciel Mickiewicza i Słowackiego) - posłużenie się jego nazwiskiem Polacy odczuli jako obrazę.

Zdenerwowany Mérimée pisze do Chojeckiego: "Oto list, który śle mi pan Przeździecki. Czy - nię Pana odpowiedzialnym za głupstwo, które mi zarzuca. Nieco jest, sądzę, z miłości ojczyzny w jego postępku, lecz jestem porządnie zły o wzięcie nazwiska Szemioth, które miałem za wygasłe od Jagiellona". I - w parę dni później do tegoż Chojeckiego: "Nie iżby mnie wiele wzruszały krytyki i nie iżbym przywiązywał duże znaczenie do osądu hrabiego Przeździeckiego. Co mi sprawiło przykrość, to to, że niedźwiedziem nazwałem człowieka być może bardzo miłego".

Ba, gdybyż to tylko zwykłym "niedźwiedziem"...

Franciszek Szemiot (Szemioth) - "człekoniedźwiedziem" nazwany...

Franciszek Szemioth (alins Szemiot, Szemieta) urodził się w 1803 r. na Żmudzi, w dobrach rodowych Dykteryszki, zmarł 23 stycznia 1882 r. w Dreźnie. Dykteryszki (w "Lokysie" przekształcone w Medintiltas) nieprzerwanie w ciągu paru stuleci były gniazdem rodzinnym Szemiotów herbu Łabędź.

Losy Franciszka (w "Lokysie" - Michała Szemiota) są bardziej ciekawe i barwne. Był studentem Uniwersytetu Wileńskiego, filaretem, w latach przedpowstaniowych - urzędnikiem kancelarii ministra sekretarza stanu Królestwa Polskiego w Petersburgu. Tam - spotykał się z Adamem Mickiewiczem, należał do "wesołego a rozumnego towarzystwa", do którego też przylgnął autor 'Dziadów".

Później na bitewnych polach Litwy (powstanie!) Franciszek Szemioth zasłynie jako dzielny dowódca oddziału jazdy i piechoty na Żmudzi, na którego czele dokona brawurowego (i tragicznego zarazem) ataku na garnizon moskiewski w Szawlach (nocą z 7 na 8 lipca 1831 r.)

15 września 1831 r. Franciszek Szemioth otrzymał najwyższe odznaczenie bojowe - Złoty Krzyż Virtuti Militari.

Później, w 1833 roku Franciszek Szemioth pod dowództwem generała Henryka Dembińskiego wyruszy do Egiptu. Egipt w tym czasie przygotowywał się do wojny z Turcją. U boku Turcji stała Rosja. Polacy - stanęli po stronie Egiptu, jednak rychło się przekonali o bezowocności tej wyprawy. Major Franciszek Szemioth jeszcze raz porwie się do boju (pod dowództwem generała Wojciecha Chrzanowskiego) - tym razem będzie walczył w bitwie pod Nowarą (marzec 1848 r.), przegranej niestety. Przebieg tej bitwy opisze Zygmunt Krasiński.

Krasiński, Mickiewicz, Słowacki - w kręgu tych trzech Wieszczów znajdzie się nasz "lokys" - Franciszek Szemioth. Są to już lata paryskie.

Franciszkowi Szemiothowi wiodło się dobrze, często finansowo wspierał Mickiewicza, opłacił częściowo druk francuskiej edycji "Ksiąg narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego". Po śmierci Adama Mickiewicza Franciszek Szemioth należał do Komitetu zbierającego fundusze dla osieroconych dzieci poety. Maria z Przeździeckich Walewska (córka Karola), znajoma z Prosperem Mérimée - "akademikiem - jak go nazywa nieco pogardliwie - osoba o znacznej kulturze literackiej, poświęciła Franciszkowi Szemiothowi mnóstwo słów serdecznych w swoich pamiętnikach (''Polacy w Paryżu''), w osobnym rozdziałku pt. "Druh Mickiewicza":

'''(...) Pan Franciszek Szemioth należał do rzędu tych ludzi, których nie tylko szanować trzeba, ale których nie można nie lubić. Barczysty i wysokiego wzrostu podobny był do dębu litewskiego, stanowiącego ochronę w czasie burzy. Włos srebrzysty nadawał wyraźnym rysom dziwnie miłą miękkość. Ciemne oczy miały spojrzenie łagodne, ale pełne zarazem intensywnej siły". (...)

Tak "się widział" Franciszek Szemioth Polakom, przebywającym w Paryżu na emigracji. Nie należało się zatem dziwić, iż już w tym samym dniu - 15 września 1869 roku, w którym w "Revue des Deux Mondes" ukazał się pierwodruk "Lokysa'' Mérimée - w środowisku tym wybuchnie prawdziwy skandal.

"Lokys" - zaczynem rodowej legendy

"Lokys'' był ostatnią nowelą Mérimée wydaną za życia. Po śmierci pisarza utwór ten zrobi zawrotną karierę: będzie tłumaczony na wiele języków, w tym (niejednokrotnie) na polski, adoptowany dla filmu... Ponadto, ''Lokys" stanie się zaczynem rodowej legendy.

W roku 1939 potomek Franciszka Szemiotha z całą powagą, dobrą wiarą i nieledwie przechwałką pisał do wydawcy "Lokysa": "Ojca mego wychował jego stryj, brat Franciszka Szemiotha, i opowiadał wiele szczegółów z życia tego brata (...). Przypominam sobie, że ojciec mi mówił, iż wuj Franciszek Szemioth znał Mériméego i że musiał mu opowiadać naszą rodzinną legendę (...)."

Anno Domini 2000, a jednak - "Z dreszczykiem"...

Na francuskiej litografii z 1832 roku widnieje "François Zemioth", czyli Franciszek Szemioth - rasowy, szczupły, piękny mężczyzna o przenikliwym spojrzeniu. Na scenie Litewskiej Opery Narodowej w Anno Domini 2000 - prapremiera "Lokysa". Widzimy głównego bohatera, hrabiego Michała Szemiota w wykonaniu Vytautasa Juozapaitisa - kubek w kubek podobnego do Franciszka Szemiotha z tamtej, XIX - wiecznej francuskiej litografii. Autor "Lokysa" zza grobu zaciera z uciechy ręce: Pani Metafizyka pięknie się kłania...

NG 30 (465)