Ryszard Maciejkianiec.

Mącenie w głowach

W roku 1994, kiedy w związku ze zmianą ustawodawstwa zmuszeni byliśmy dokonać również zmian w Statucie Związku oraz powołać organizację polityczną AWPL, przyjęliśmy rezolucję, nawołującą do połączenia polskich organizacji społecznych w zjednoczenie.

Zresztą przewidywała to nowa Ustawa o organizacjach społecznych. W minionych latach nie doszło do zjednoczenia z tej prostej przyczyny, iż A. Błaszkiewicz, Z. Siemienowicz, A. Płokszto i inni natychmiast powołali konkurencyjny Kongres Polaków na Litwie, a to by oznaczało, że Związek i Kongres zaczęłyby wokół siebie tworzyć zjednoczenia, dzieląc sztucznie nasze społeczeństwo na dwa przeciwstawne obozy. Mając na myśli nasze wspólne dobro nie nalegaliśmy więc na realizacji naszego pomysłu.

Zaczęliśmy więc nie głośno, bez wielkich słów integrować nasze środowisko w inny sposób - nie wokół poszczególnych organizacji czy osób, a wokół wspólnej idei i wspólnego dzieła - budowy Domu Polskiego w Wilnie i w innych miejscowościach, wokół regularnie odbywających się imprez i spotkań, wokół naszego tygodnika. I było to za minione pięć lat naprawdę skuteczne i widoczne. Serce się cieszyło z coraz bardziej życzliwej współpracy i współdziałania, ze wspólnych pomysłów zagospodarowania i organizowania życia we wspólnym Domu, z przyszłych planów pracy teatru i różnych zespołów dla polskiego społeczeństwa, plastyków nad wychowaniem i przygotowaniem młodzieży itd., itp.

Niestety, 3 kwietnia br. W. Tomaszewski i J. Sienkiewicz od dłuższego czasu szukający powodu do osłabienia zaufania do Związku, jakie zdobył on niegłośną pracą, gdy zostało ponad miesiąc do zaplanowanego oddania Domu do użytku, ruszyli zgranie z "zawieszaniem", "zdejmowaniem", przejmowaniem siłą i zwoływaniem zjazdu, mimo społecznie zaakceptowanych publicznie zgłoszonych propozycji na VII zjeździe Związku i w trakcie wmurowywania kamienia węgielnego, iż kolejny zjazd odbędzie się po zakończeniu budowy już w nowym Domu Polskim w Wilnie.

Na domiar wszystkiego podali wiadomość do "Gazety Wyborczej", do TV itp. - aby cały świat źle sądził o Polakach wileńskich. Chociaż faktycznie cały ten rwetes był dziełem rąk tylko trzech osób - niedoszłego radzieckiego konsula wykreowanego na lidera Polaków na Litwie, byłego koordynatora radzieckich służb specjalnych oraz małojca, wsławionego w bojach w barze "Pod dębem".

Więc czy nie powinno to być nazwane po imieniu - wyjątkowo złośliwe szkodnictwo społeczne?

Gdyby nie oni, dziś już w Domu Polskim w Wilnie moglibyśmy się spotykać, realizować swoje pomysły i zamiary, cieszyć się ze wspólnego wielkiego dzieła...

J. Sienkiewicz, Z. Balcewicz, A. Płokszto, Z. Siemienowicz i niektórzy inni widząc ciągle słabnące poparcie społeczne oraz, że operacja bezprawnego przewrotu się nie powiodła, postanowili wysunąć kolejną inicjatywę mącenia w głowach, proponując tworzenie natychmiastowego (czyt. przedwyborczego) zjednoczenia pod nazwą Forum, bojąc się iż ostatecznie utracą kontrolę nad całością. To właśnie ci, którzy przez wiele lat polski ruch społeczny rozbijali.

Czyż nie A. Płokszto i Z. Siemienowiczowi zawdzięcza nasze społeczeństwo 5% próg wyborczy czy nawet w znacznym stopniu "Wielkie Wilno", kiedy to we wrześniu 1994 roku po przejęciu na wskazanie władzy w sejmowej Frakcji Związku Polaków na Litwie wyciszyli i wyhamowali na ponad dwa lata jej działalność, za co pierwszy w kolejnych wyborach znalazł się wysoko na liście LDPP, a Z. Siemienowicz - lekarz, będąc posłem i prezesem frakcji mógł posłowanie łączyć z handlem ...spirytusem, zalewając kraje bałtyckie tysiącami ton tej trucizny. Dziś, jak twierdzi, wraca do polityki. Do jakiej?

Narzucana opinia, że jeżeli zostanie powołana jedna wspólna organizacja, z Polakami na Litwie będą się bardziej liczyć - nie wytrzymuje krytyki. Komu dziś i której stronie - litewskiej czy polskiej - nie są znane nasze potrzeby i postulaty? Mimo kilkuletniej działalności Litewsko - Polskiego Zgromadzenia Poselskiego i mimo wielokrotnych propozycji Związku nie odbyło się tak naprawdę żadne robocze spotkanie z przedstawicielami polskiego społeczeństwa na Litwie, aby dokonać przeglądu i ustalić priorytety na dziś i dalszą przyszłość.

Co stoi na przeszkodzie, aby rozpocząć realizację zapisów Litewsko - Polskiego Traktatu, pod którymi stoją przecież podpisy dwóch głów państw, chociażby tego najprostszego - o pisowni imion i nazwisk, stanowiącego przyrodzone prawo i osobistą własność człowieka i nie mającego nic wspólnego ze stopniem naszej integracji?

Nie łudźmy się - dziś wyraźny jest brak dobrej woli politycznej, aby nie tylko nasze postulaty, ale i ustalenia traktatowe nas dotyczące były realizowane.

Walczyć na wszystkie fronty nie damy rady, a na drobne propagandowe potyczki i zwycięstwa szkoda zmarnowanego wysiłku społecznego. Koncentrujmy i jednoczmy więc siły do budowania naszej wewnętrznej mocy poprzez umacnianie naszych rodzinnych i nieformalnych społecznych więzi, poprzez głęboką znajomość naszej tradycji, historii i kultury, poprzez naukę i oświecenie, poprzez stanowczość w obronie swoich praw połączoną z mądrą argumentacją, poprzez ofiarną i odpowiedzialną pracę społeczną, poprzez gospodarczy rozwój naszych małych ojczyzn, poprzez wyzbywanie się lęków i nieuzasadnionego poczucia drugorzędności, poprzez wzajemną współpracę, pomoc i promocję.

Pracujmy więc iłączmy się dla sprawy, wokół idei i dzieła, a nie wokół mini grupy działaczy, którzy po raz kolejny chcieliby nadużywać zaufania społecznego. Bo szkoda czasu.

NG 32 (468)