Eugenia Hołuj

Zapomniane "Łątki" dzisiejszego
teatru lalek "Miniatura" z Gdańska

Repatrianci zza Buga i Sanu przynieśli do okrojonej Polski swoją wschodnią kulturę, swoją śpiewną polską mowę, fantazję, chęć czynu i niespotykany upór. Przyjechali z Wilna, Grodna, Lwowa i z innych miast i wsi, które wyrokiem historii pozostały po tamtej stronie granicy.

Tam pozostała droga ich sercu ziemia, zabytki kultury i niezapomniane zakątki, ale przywieźli do nowej Polski pamięć i, choć odcięci od swoich korzeni, na nowej glebie zaszczepiali to, co zdążyli uratować przed dewastacją zaborcy.

Przykładem takiego przeflancowania swoich pomysłów na życie była rodzina Totwenów (matka z dwiema córkami). Zbudowały one w zdewastowanym poniemieckim gdańskim teatrze wojskowym -teatr lalkowy, który przetrwał wszystkie burze ustrojowe, jakie się przewaliły przez powojenną Polskę i niewzruszenie trwa on do dziś.

Swój ciągnie do swego. Kiedy dowiedziałam się o istnieniu teatru lalek, a właściwie kiedy zobaczyłam pierwsze przedstawienie - a był to rok 1950 - bez namysłu rzuciłam pracę w szkole i jak rozbitek z kaszubskiego kutra, przykleiłam się do teatru, do swoich. Pracowałam tam kilka lat i zaprzyjaźniłam się z rodziną Totwenów. Panie często opowiadały o Wilnie, w którym nigdy przedtem nie byłam, opowiadały o swojej wileńskiej rodzinie, o swoich wojennych perypetiach - chroniąc się przed wywózką gdzieś za Ural wybrały repatriację do Polski. Opowiadały też o ludziach, którzy nie wierząc pogłoskom, twardo wytrwali na swojej ziemi.

Pani Olga Totwen - córka generała w carskiej armii wyszła za mąż za polskiego adwokata. Mąż zmarł tuż przed wojną, zostawiając ją z dwiema córkami, Ewą i Ireną. Kiedy Wilno na skutek działań wojennych znalazło się pod okupacją sowiecką, rodzina Totwenów została bez dachu nad głową i bez żadnego materialnego zabezpieczenia. Trzeba było zarobić na życie. Ewa, która miała zdolności plastyczne zaczęła lepić z gliniastego chleba, który nie nadawał się do jedzenia, różne figurki. Podobały się. Potem zaczęła rzeźbić figurki w drewnie i stroić w różne szmatki i tak powstawał teatr lalkowy. Ale trzeba było wyjechać z Wilna. Los w postaci pociągu towarowego przywiózł całą rodzinę do Gdańska. Tu przy pomocy przyjaciela rodziny pana Jana Żejmo i innych repatriantów z Wilna, udało się zaadoptować barak po wojskowym teatrze niemieckim na teatrzyk lalkowy. W uzyskaniu pomieszczenia na teatrzyk pomogli wileńscy przyjaciele i piękne lalki wykonane przez młodziutką Ewę i Irenę. Oczywiście, były różne kłopoty, ale Ewa załatwiała wszystko w towarzystwie swoich pięknych lalek, które urzekały panów zza biurka.

Do teatru, który wówczas otrzymał nazwę "Łątki" (czyli: ważki) ściągali różni powojenni rozbitkowie z Wileńszczyzny. Znalazła w nim pracę Helena Niedźwiedzka, która do Gdańska trafiła z Wilna przez Kazachstan, Natalia Gołębska -scenograf i nauczycielka dykcji. Przez wiele lat, jako animatorka lalek pracowała tu Helena Przybyszewska - żona komendanta portu wojennego w Gdyni Zbigniewa Przybyszewskiego - skazanego i zamordowanego przez polskie władze powojenne.

Przez teatr przewinęło się też wielu młodych muzyków i plastyków. Teatr się rozwijał, zyskiwał uznanie.

Idylla jednak nie trwała długo. Znaleźli się zazdrośnicy i pseudodziałacze polityczni, którzy zapragnęli sławy i dyrektorowania w teatrze, oraz pieniędzy, które teatr zaczął zarabiać. Wprawdzie na pracy w teatrze znali się jak kura na pieprzu, ale do rządzenia teatrem wszyscy się pchali. Teatr zmienił nazwę. Rodzina Totwenów musiała swój dorobek oddać w ręce profanów, którzy zmarnowali piękne finezyjnie wykonane marionetki, zamieniając je na ordynarne kukły bez wyrazu. Piękne scenariusze bajek Andersena zamieniono na bajki pisarzy rosyjskich, a z czasem na rodzimych pochlebców reżimu. Zmieniały się tendencje, zmieniali dyrektorzy, ale teatr lalek (obecnie pod nazwą "Miniatura") założony przez wileńską rodzinę Totwenów trwa do dziś dając radość już trzeciemu pokoleniu młodych mieszkańców Gdańska, Gdyni i wielu miast Polski.

Na zdjęciach: 1 - Zespół teatru "Łątki" - rok 1951. 2 - Marionetki z teatru "Łątki" ze sztuki "Słowik" rzeźbione przez Ewę Totwen.

Oba zdjęcia pochodzą ze zbiorów prywatnych autorki.

NG 32 (468)