Alina Dragunienë

Działalność oświatowa i wychowawcza
księdza prałata Józefa Obrembskiego ...


Kontynuując cykl publikacji, poświęconych pracom odradzającej się polskiej inteligencji wileńskiej, zamieszczamy w znacznym skrócie pracę magisterską, napisaną pod kierunkiem naukowym prof. dr hab. Teresy Wróblewskiej w 1999 r. i obronioną w Wyższej Szkole Pedagogicznej im. Jana Kochanowskiego w Kielcach, filia w Piotrkowie Trybunalskim.

Obecna publikacja stanowi początek cyklu artykułów, poświęconych życiu i działalności ks. prałata Józefa Obrembskiego - Ojca Duchowego Ziemi Wileńskiej.

1. Życiorys księdza prałata Józefa Obrembskiego

19 marca 1906 roku w Ziemi Łomżyńskiej, we wsi Skarzyn Nowy, gdzie ludzie uważali siebie za szlachtę zagonową, przyszedł na świat Józef Obrembski. Był on jednym z czterech synów Justyna Wincenta Obrembskiego i Anny z Kołaczkowskich. Ojciec od początku dbał o wykształcenie Józefa. Niedaleko był folwark, gdzie nauczycielka, kryjąc się przed żandarmami, uczyła miejscowe dzieci czytać i pisać. Wspomina ks. Józef Obrembski - pokazywała "jak przezywać polskie litery". To był właśnie początek nauki. W Gosterach ukończył szkołę podstawową, a w 1917 roku rozpoczął naukę gimnazjalną w Ostrowi Mazowieckiej. Miał szczególne zdolności do nauk ścisłych, lubił łacinę, język niemiecki. Były to lata powstania niepodległego państwa polskiego. W szkołach i na wyższych uczelniach panował duch patriotyzmu narodowego, którym nasiąkała ówczesna młodzież. Imponowali jej tacy wykładowcy jak ksiądz prefekt Śniegocki, dla których imię Ojczyzny było święte. Miłości do niej i wierności uczono się tam zawsze.

W 1925 roku J. Obrembski wyjechał do Wilna, a w 1926 roku zdał maturę jako eksternista i został przyjęty do Seminarium Duchownego w Wilnie. Przez dwa pierwsze lata studiował na wydziale filozoficznym. Zgłębiał psychologię, filozofię historyczną, logikę, historię sztuki, języki hebrajski i grecki. Przez następne lata uczył się teologii moralnej, historii Kościoła, Pisma Świętego Starego i Nowego Testamentu, prawa kanonicznego, socjologii i in. "Profesorowie byli uniwersyteccy, wychowawcy zaś z seminarium. Mieliśmy więc i wychowanie seminaryjne, i jednocześnie naukę na wydziale" - wspomina ks. prałat Józef Obrembski. Z wdzięcznością i szacunkiem wspomina ksiądz swych profesorów, którzy wykładali na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie, szczególnie profesora od sztuki kościelnej ks. Leona Puciatę, ks. profesora W. Nowickiego, znawcę języków hebrajskiego, greckiego, aramejskiego, ks. profesora Domińczaka, który wydał psychologię i kosmologię, wykładowcę historii Kościoła ks. Cz. Falkowskiego, który w ciągu dwóch kadencji był rektorem USB (potem został biskupem, spoczywa w Łomży), jak też ks. Ign. Świrskiego, ks. Al. Wojcickiego, ks. Żangałowicza, ks. M. Sopoćko i wielu innych.

Życie ówczesnej młodzieży akademickiej było urozmaicone i wesołe. Większe uroczystości kościelne odbywały się w Katedrze Wileńskiej, celebrowane przez arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego. USB miał swój kościół "uczelniany" - pod wezwaniem św. Jana, w którym stale zbierała się młodzież. Ks. prałat J. Obrembski wspomina uroczystości z okazji rozpoczęcia roku akademickiego. Wszyscy profesorowie występowali wówczas w specjalnych togach.

12 czerwca 1932 roku w kościele św. Jana (katedra po powodzi była wtedy czasowo nieczynna) otrzymało święcenia kapłańskie 20 kleryków. Wśród nich był Józef Obrembski, którego od razu po uroczystości zabrał do swojej parafii ksiądz dziekan Paweł Szepecki z Turgiel. Faktycznie nie była to dla młodego wikariusza parafia obca, gdyż jeszcze jako kleryk poznał te okolice i jej mieszkańców, zwłaszcza młodzież.

Ksiądz Józef Obrembski pracował w Turgielach osiemnaście lat: od 1932 do 1950 roku. Spełniał nie tylko obowiązki duszpasterskie, ale też wykonywał mnóstwo pracy parafialnej i społecznej. Był także organizatorem wielu poczynań. Uczestniczył w różnych organizacjach, nie tylko kościelnych, ale i gminnych. Do kolędowania w parafii miał dwa tysiące rodzin. Kolędowanie zaś było czynnością niezwykle trudną w owych czasach. Drogi do małych skupisk ludności wiejskiej były często nieprzejezdne, natomiast charakterystyczną cechą tych terenów jest wielkie rozproszenie gospodarstw chłopskich. W parafii powstało 12 szkół, więc tygodniowo musiał ksiądz odbywać 24 godziny lekcji. Biskup wyznaczył ks. J. Obrembskiego na inspektora w trzech parafiach, więc do jego obowiązków należały liczne inspekcje w szkołach. Był wybrany na prezesa w Lidze Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej, w Lidze Kolonialnej i w Towarzystwie Przeciwgruźlicznym. Uczestniczył w Organizacji Młodzieży Męskiej i Żeńskiej. Chcę także wymienić dla uzupełnienia obrazu zajęć księdza jego podstawowe obowiązki: odprawianie nabożeństw i mszy św. w kościele, niesienie pomocy sakramentalnej chorym i umierającym, udzielanie chrztów, wypełnianie obrządków w związku ze ślubami i pogrzebami parafian i in. Ks. Józef Obrembski jako młody wikariusz załatwiał również wszystkie sprawy dekanalne.

Będąc w Turgielach ks. J. Obrembski zaprzyjaźnił się z generałem Lucjanem Żeligowskim, który po przewrocie majowym (1920 r.) otrzymał działkę ziemi w Turgielach, w pobliżu kościoła. ?2 - 3 września 1939 roku - wspomina ks. prałat J. Obrembski - generał L. Żeligowski oddał mi w opiekę całą swoją gospodarkę, dwie siostry i szwagra Litwina. Wyjechał sam do Wilna, gdzie był chyba z tydzień, a potem, przez Jugosławię, zdaje się, pojechał do Paryża. Z Paryża napisał do mnie: chyba to nie będzie politycznym przestępstwem, jeżeli zapytam się, jak moje siostry żyją??. Te słowa generała świadczą o niebezpieczeństwie zbliżającego się na Wileńszczyznę ucisku faszystowskiego i stalinowskiego.

Obecnie generał L. Żeligowski spoczywa na Powązkach w Warszawie. Natomiast jedna z sióstr L. Żeligowskiego - Ernestyna jest pochowana koło kaplicy na cmentarzu w Turgielach. Druga - Maria wyszła za mąż za Litwina Petrasa Kaziunasa, którego jako "wroga narodu" wywieziono do sowieckich łagrów. Ks. prałat J. Obrembski zachował o generale niezwykle serdeczne wspomnienia jako o człowieku, który imponował mu nie tylko mądrością, lecz także wrażliwością na nędzę i nieszczęścia innych. Postać generała L. Żeligowskiego jest dotychczas pamiętana przez ludność Wileńszczyzny. Jej ocena jest nieco kontrowersyjna wśród ludności narodowości litewskiej.

Ksiądz często gościł w swoim domu profesora, prezydenta RP Ignacego Mościckiego oraz innych znanych profesorów i generałów. Od 1932 roku ks. Józef Obrembski zawsze miał przy sobie starszych kapłanów. Wspomina ich jako znakomite osobowości, które promieniowały w ich kazaniach, sposobie bycia i uczynkach. Z niezwykłym szacunkiem wspomina ks. Pawła Szepeckiego, ks. Leonarda Radziewicza, ks. Bolesława Janowicza i ks. Jerzego Januszewicza.

Ksiądz dziekan Paweł Szepecki, który przez dłuższy czas budował kościół w Turgielach, zmarł w sierpniu 1939 roku.

Ksiądz Leonard Radziewicz z Szumska był posłem do Dumy carskiej, przebywał kilka lat w Turgielach, gdzie umarł nagle.

Ksiądz Bolesław Janowicz był pomocnikiem biskupa Cieplaka, z którym jeździł na misje do Syberii, wyszukiwał tam Polaków. Niósł im posługę kapłańską.

Przez trzy lata (1935 - 1938) ukrywał się późniejszy biskup ks. Ignacy Świrski, w tym samym czasie do Turgiel przybył ks. Jerzy (Jurgis) Januszewicz.

W maju 1939 roku duchowieństwo i inteligencja miejscowa zaczęły przeczuwać zbliżające się starcie dwóch potęg: sowieckiej i faszystowskiej. Zgodnie z zarządzeniem biskupów ks. J. Obrembski odprawiał codziennie Mszę św. za Ojczyznę, zaś po nabożeństwach majowych lud śpiewał "Boże coś Polskę". To budziło ducha patriotyzmu i świadomość narodową miejscowej ludności.

W 1938 - 1939 roku radio z Mińska regularnie nadawało programy propagandy sowieckiej po polsku. Miały one na celu wychowanie niechęci i buntu ludności miejscowej przeciwko nauczycielom, władzom gminnym i powiatowym. Władza sowiecka sypała obietnicami i porównywała trudne życie obecne do raju jaki jest tam, gdzie są sowieci. "Kiedy na święto państwowe, 3 maja czy 11 listopada 1938 - 1939 r., mówiłem o Ojczyźnie, to ten i ów sarkał: ?Jak ksiądz tę Polskę tak chwali, to mnie jak nożem pod żebro!" - tak tych ludzi już otumanili? - mówi w wywiadzie ks. pr. J. Obrembski.

Kiedy w 1939 roku pierwszy raz przyszli bolszewicy, ksiądz nie wyjechał z Turgiel. Został na swej placówce do końca. Może też dlatego, że parafianie patrzyli co ksiądz zrobi: pojedzie czy nie? Ludność wiejska nie chciała też opuścić swoich domów i gospodarstw. Czuła się silnie związana ze swoją ziemią ojczystą. Zadaniem księdza było przetrwanie wraz ze swymi parafianami najtrudniejszych czasów okupacji faszystowskiej i bolszewickiej. Ksiądz w swoich wspomnieniach mówi o ludziach, którzy byli wytrwali i nie zmienili swoich poglądów, jak też o tych, którzy współpracowali z okupantami. Tłumaczy zachowanie tych ostatnich jako wynik ogólnej paniki i strachu przed prześladowaniami władz.

Opierając się na wspomnieniach ks. J. Obrembskiego, można wyciągnąć wnioski, że lata 1939 - 1940 były bardzo trudne. Były one bowiem sprawdzianem wiary i sprawdzianem świadomości narodowej wszystkich parafian. W tych latach przybyła do Turgiel władza litewska wraz ze swoimi wojskami i urzędami. Litwini byli przez ludność miejscową traktowani jak bracia - katolicy w odróżnieniu od prawosławnych bolszewików. Jednak szansa wspólnej walki przeciwko bolszewikom i faszystom nie została wykorzystana. Urzędy litewskie zaczęły natychmiast zmieniać nazwiska miejscowych Polaków, wpisywać często wbrew woli narodowość litewską do dowodów osobistych, rozpoczęły się też inne szykany i poniżenia godności Polaków ze strony przyjezdnych władz. Ksiądz wspomina wypadki obcinania dzieciom z mundurków szkolnych guzików z orzełkami, wyzwiska i awantury w kościołach. Z opowiadań księdza i parafian wynika, że świadomość językowa i narodowa wśród ludności była wyłącznie polska. Ks. J. Obrembski nie chowa w swoim sercu żadnej niechęci do Litwinów, cytuje jedynie słowa A. Mickiewicza: "Jeśli chcecie poszerzyć granice waszego państwa, poszerzcie granice serca waszego". To jest piękna cecha charakteru księdza, który zawsze uważał, że więcej można zdobyć sercem, dobrocią niż przemocą.

W Turgielach ks. J. Obrembski przetrwał wojnę i lata powojenne. Były to trudne lata prześladowań ze strony władzy sowieckiej. W życiu osobistym księdza był to czas żałoby po śmierci ojca. Nie miał możliwości odwiedzenia samotnej matki aż do 1956 roku.

Od 1950 roku został skierowany do Mejszagoły przez ks. biskupa . Poltarokasa. Była to nowa placówka ks. J. Obrembskiego, która otwiera inny okres działalności w jego życiu. W Mejszagole współpracował z ks. prałatem Leonem Żebrowskim, ks. Józefem Szołkowskim, ks. prałatem Lucjanem Chaleckim, ks. profesorem Stefanem Gulbinowiczem, ks. doktorem Sylwestrem Małachowskim i ks. Zenobim Bondarowiczem.

Są to niezwykle ważne osobowości, które w największym skrócie chciałabym tu scharakteryzować. Daje to bowiem rozeznanie w horyzontach myślowych księdza oraz świadczy o jego działalności.

Ksiądz Leon Żebrowski był prałatem Kurii Wileńskiej i senatorem Rzeczypospolitej. Słynął jako wybitny kaznodzieja, człowiek bez reszty oddany Kościołowi. Przetrwanie lat powojennych było dla niego szczególnie trudne, więc pomoc młodszego ks. J. Obrembskiego była dla niego nieoceniona.

Ksiądz Lucjan Chalecki był prałatem Kapituły Wileńskiej i Kanclerzem Jerzego Matulewicza. Trzeba zaś wiedzieć, że ks. Jerzy Matulewicz (1871 - 1927) jest od roku 1980 wyniesiony na ołtarze i czczony w całym Kościele katolickim. Rodzina zaś ks. Lucjana Chaleckiego była bogata w tradycje staropolskie, jego ród miał korzenie w XIV w., pochodził zaś z Halicza.

Ks. J. Obrembski obcował z najlepszymi przedstawicielami inteligencji Polski międzywojennej, których tak mało pozostało po wywózkach do Rosji i repatriacji do Polski.

Ks. J. Obrembski pomagał księdzu greckokatolickiemu Zenobiemu Bandrowiczowi w ciągu długich 15 lat. Był on szczególnie prześladowany przez władzę sowiecką, natomiast wtrącony do więzienia na 20 lat nie zmienił swoich przekonań i nie wyrzekł się liturgii grekokatolickiej. Kościół grekokatolicki został formalnie zlikwidowany i siłą włączony do rosyjskiego Kościoła prawosławnego. Opieka nad takim księdzem wymagała od ks. J. Obrembskiego wielkiej odwagi osobistej i poświęcenia interesów własnego bezpieczeństwa.

Taka jego działalność sprowadzała na siebie niezadowolenie i szykany ze strony władz sowieckich. Na przykład w 1957 roku nie otrzymał pozwolenia na wyjazd do Polski na pogrzeb matki.

Dziś ksiądz prałat Józef Obrembski ma już 92 lata. Jest jednym z najstarszych polskich kapłanów na Wileńszczyźnie, jest żywą historią tego kraju, do reszty oddany Bogu i ludziom. Nadal mieszka w Mejszagole, w swym domku, który nazywa "pałacykiem", gdzie chętnie przyjmuje odwiedzających go gości z całego świata.

2. Praca księdza z młodzieżą w ramach posługi
duszpasterskiej w parafii

Parafia turgielska, gdzie pracował w latach 1932 - 1950 ks. Józef Obrembski, była jedną z największych na Wileńszczyźnie. Liczyła blisko 2 tys. domów, do których ksiądz jeździł po kolędzie. Ludność była prawie w stu procentach polska. W parafii było 10 szkół, gdzie pracowało 20 nauczycieli. Religii nauczali pedagodzy po otrzymaniu misji kanonicznej. Sam ks. Józef Obrembski miał 24 godziny zajęć tygodniowo w szkole w Turgielach. Były to lata szczególnie dla księdza owocne, jeśli chodzi o działalność duszpasterską i społeczną.Wiejską ludność Wileńszczyzny chciał ksiądz podnieść na wyższy poziom rozwoju mentalnego i polepszyć poziom życia na wsi. Ksiądz wspomina, że mimo zacofania była to ludność bardzo patriotyczna, a młodzież zawsze chętna do współpracy.

Aktywnie działał ksiądz we wszystkich zrzeszeniach młodzieżowych, był prezesem lub wiceprezesem wielu organizacji. Prowadził pracę oświatową wśród nauczycieli, przy kościele organizował kółka - Żywego Różańca, Eucharystyczne, Franciszkanów i inne.

Tuż po wojnie, w roku 1948 władze radzieckie zabroniły nauczania religii w szkołach. Zabroniono też grupowej katechizacji dzieci przed I Komunią Św.

"Trzeba było prowadzić lekcje religii dla dzieci przygotowujących się do pierwszych sakramentów świętych - wspomina ksiądz - czułem ten święty obowiązek kapłański, więc nauczałem dzieci podczas Mszy św., a potem przedłużałem naukę w czasie Drogi Krzyżowej". Tak omijał ks. J. Obrembski zakazy nauczania religii.

Cenne są wspomnienia parafian i księdza, że już na pierwszej takiej lekcji kazał ksiądz zrobić dzieciom krzyżyki i potem każde dziecko z tym krzyżykiem przychodziło do kościoła. Natomiast w dniu I Komunii Św. przy wyznaniu wiary oraz przy odnawianiu obietnic Chrztu Św. wszystkie dzieci podnosiły swoje krzyżyki do góry. Kościół był pełen krzyży, a dzieci w tym czasie głośno wyznawały swoją wiarę. Po uroczystej Mszy św. każde dziecko otrzymywało obrazek na pamiątkę.

Obrazy z życia powojennego są niezwykłe na tle ogólnego strachu ludności przed sankcjami władzy sowieckiej. Odwaga, z jaką działał ksiądz, przemawiała w szczególny sposób do wszystkich dzieci. Młodzież zmuszana była do wstąpienia w szeregi organizacji pionierskich i komsomolskich, a jednak nie bała się przyjść do kościoła. Był to wpływ postawy ich nauczyciela - księdza Józefa Obrembskiego. Parafianie wielokrotnie ostrzegali księdza przed niebezpieczeństwem czyhającym na niego za tego rodzaju pracę.

Rola, jaką spełnia kapłan wśród wiernych, została ukazana w "Dekrecie o posłudze i życiu kapłanów" przyjętym na Soborze Watykańskim II. Życie ks. J. Obrembskiego było odzwierciedleniem tego dokumentu jeszcze na 20 lat przed jego powstaniem.

?Prezbiterzy, wzięci z ludzi i postawieni na ludzi w tych sprawach, które wiodą do Boga, aby ofiarowali dary i ofiary za grzechy, żyją z innymi ludźmi jako z braćmi.(...). Nie mogliby być sługami Chrystusa, gdyby nie byli świadkami i szafarzami innego życia niż ziemskie; lecz nie potrafiliby też służyć ludziom, gdyby pozostali obcymi w stosunku do ich życia i warunków. Sama ich posługa domaga się w szczególny sposób, by nie upodabniać się do tego świata; równocześnie jednak wymaga, by na tym świecie żyli wśród ludzi i jako dobrzy pasterze znali swe owce i starali się doprowadzić także te, które nie są z ich "owczarni", by i one usłyszały głos Chrystusa i aby nastała jedna owczarnia i jeden Pasterz. W osiągnięciu tego bardzo pomogą im zalety, które słusznie cieszą się uznaniem w społeczności ludzkiej, jak dobroć serca, szczerość, siła i stałość ducha, ustawiczna troska o sprawiedliwość, ogłada towarzyska i inne, o których wspomina Apostoł Paweł mówiąc: "miejcie na myśli wszystko to, co jest prawdziwe, co czyste, co sprawiedliwe, co święte, co miłe, co chlubne, co dotyczy cnoty lub chwalebnych obyczajów" (Flp 4, 8)

Ksiądz Józef Obrembski, jak i każdy inny człowiek wiedział, że w każdej chwili może być wywieziony na Syberię i chociaż nie jeden raz był kontrolowany przez miejscowe władze - prowadził swoją pracę nadal.

Parafianka, pani Władysława Szyłobryt wspomina: "Ks. prałat J. Obrembski dla mnie był nie tylko księdzem. On był Przyjacielem dzieci, młodzieży, osób starszych. Umiał każdego wysłuchać, pomóc w biedzie, zajrzeć do serduszka każdego parafianina, umiał znaleźć w dziecku człowieka przyszłości i opiekował się nim. Dla mnie ks. prałat Józef Obrembski - to wzór pasterza, księdza, osobowości, człowieka o wielkiej miłości do ludzi i oddania się ludziom."

Ks. Józef Obrembski troszczył się, aby dzieci, szczególnie z rodzin wielodzietnych, uczęszczały do szkoły, aby mogły zdobyć potrzebną wiedzę. Jedyną przeszkodą była ówczesna teza, głosząca, że religia jest sprzeczna z nauką. Przez całe lata nauki w szkołach i na wyższych uczelniach dzieci i młodzież były przepojone tą tezą. Ateista A. Hereesz pisał: "Religia (...) jest jedynie mocnym wędzidłem dla mas, najpotworniejszym zagrożeniem dla nieletnich, wysokim parawanem przeszkadzającym ludowi jasno patrzeć na to, co się dzieje na ziemi, zmuszając go do zwracania oczu ku niebu".

Mimo wszelkich starań władz, ksiądz potrafił przyciągnąć młodzież do kościoła. Robił specjalne nabożeństwa oddzielnie dla chłopców i dla dziewcząt, katechizował dzieci w mniejszych grupach.

Bardzo ważnym obowiązkiem księdza było kolędowanie, kiedy to musiał odwiedzić dom każdego parafianina. Ks. prałat J. Obrembski wspomina: "Wsiadałem w sanki (a wtedy zimy były jeszcze śnieżne) i jechałem od wsi do wsi. Przy każdej niemal stawiano wystrojone jedliną bramy, spotykano pieśnią. Nie było to tylko odwiedzanie poszczególnych rodzin, bo w tym uczestniczyła cała wieś. W każdej chacie, do której wchodziłem, odbywało się najpierw nauczanie religijne dla wszystkich, a dopiero potem rozmawiałem z rodziną. Kończyło się również podsumowaniem - w obecności samych mężczyzn, samych niewiast i znów wszystkich razem, a potem zabawa".

Szczególnie dużą uwagę ksiądz zwracał na utrzymanie czystości w domach parafian. Zawsze zachęcał, aby jedni drugim pomagali, aby nie wstydzili się przyjąć potrzebną pomoc. Pamiętał zawsze i przypominał ludziom o chorobach, które powstają z braku higieny. "Przy kościele dzięki księdzu było zorganizowane Towarzystwo Przeciwgruźliczne - wspomina była parafianka, pani Franciszka Sawicka. - Miałam wtedy 16 lat. W czasie wojny członkowie naszej organizacji opiekowali się rannymi z partyzantki polskiej i oddziałów Armii Krajowej".

Władze radzieckie różnymi sposobami próbowały zniszczyć kulturę religijną. To zaś było u ludzi największym skarbem. Prócz tego, że zabroniono nauczania religii i katechizacji dzieci i młodzieży, kazano też pracować w niedzielę i święta. Rynek, który był w centrum miasteczka, był czynny tylko w niedziele. Jednak nie było tak łatwo wyrwać z ludzkich serc mocno zakorzenionej wiary. Ludzie szli w niedzielę modlić się, zachowywali tradycje kościelne w swoich rodzinach.

Sobór Watykański II głosił: "Do kapłanów zatem, jako wychowawców w wierze, należy troszczyć się osobiście lub przez innych, by każdy z wiernych został doprowadzony w Duchu Świętym do rozwoju swego własnego powołania zgodnie z Ewangelią, do szczerej i czynnej miłości oraz wolności, którą nas Chrystus wyzwolił".

Ksiądz Józef Obrembski zawsze podkreślał, że bardzo ważne jest, aby w systemie totalitarnym każdy był osobą, ponieważ "wychowanie nowego człowieka" pozrywało więzi rodzinne, rodowe, zniszczyło środowiskowe wspólnoty. "Niech może po wsiach - wspomina ksiądz - były to czasem tylko zabawy młodzieży - z jednej, z kilku wsi. Ale przecież w tych wspólnych zabawach rodziły się też inne, poważniejsze rzeczy - zaufanie do swojego, gotowość niesienia mu w potrzebie pomocy, szacunek, wreszcie nieodtrącanie nikogo. Z tych dobrych cech w gronie mniejszym wyrastały życzliwość i szacunek do całego otoczenia, do obcych. Może ktoś powie, że to takie sobie wioskowe obyczaje, a to jest przecież tą prawdziwą kulturą!"

Ksiądz prałat Józef Obrembski stał się symbolem dla Kościoła na Wileńszczyźnie, przykładem dla księży rozpoczynających pracę duszpasterską.

3. Działalność oświatowa i wychowawcza
księdza prałata Józefa Obrembskiego

Przed naświetleniem pracy wychowawczej ks. Józefa Obrembskiego, trzeba zaznaczyć, jaką rolę pełniła ideologia w systemie radzieckim.

Częścią składową tej ideologii był ateizm i walka z religią. Wiadomo, że w imię totalitaryzmu zmuszano ludzi do działań niezgodnych z ich najgłębszymi przekonaniami. Niezwykle aktualne to było w pierwszych latach po wojnie, w latach stalinizmu. Częścią polityki Partii Komunistycznej i kierowanego przez nią państwa, stało się wyeliminowanie z życia społecznego "reliktu przeszłości", czyli religii. Do wykonania tego zadania zaangażowany został cały aparat represyjny i propagandowy (gazety, radio, ateistyczne prelekcje), ale nie ograniczano się tylko do tych metod. Kładziono nacisk na "wychowanie radzieckiego człowieka". Partia uzyskała monopol w dziedzinie oświatowo -wychowawczej. W szkole wyjaśniano dzieciom "antynaukową" i "reakcyjną" rolę religii, szkoła także zajmowała się organizacją czasu wolnego uczniów poprzez przymusową przynależność do ideologicznych organizacji młodzieżowych: pionierów i komsomolców. Rodzice stopniowo tracili wpływ na swe dzieci - w szkole wpajano im wartości całkowicie sprzeczne z tymi, jakie obowiązywały w rodzinie, wśród przyjaciół, w kościele. Od najwcześniejszych lat dziecko uczyło się podporządkowywać swe osobiste potrzeby na rzecz kolektywu, zbiorowości, grup.

?Wartość wolności i w sposób konieczny związana z nią wartość indywidualnej niepowtarzalności i oryginalności jednostki, potrzebującej wolnego poznawania prawdy, wolności sumienia, wolności myśli, wolności politycznej - wszystko to zostało zdecydowanie odrzucone przez komunistów radzieckich. Stworzywszy państwo totalitarne, dążyli oni do sprowadzenia całego życia człowieka do "misji" służenia kolektywowi. Wartość absolutna jednostki w jej swoistości indywidualnej została zdecydowanie zanegowana?.

Młodzież, która otrzymała wychowanie jeszcze w niepodległej Litwie przed wojną lub na tajnych kompletach podczas okupacji, tuż po wojnie została poddana totalnej indoktrynacji. Często nie zgadzała się przyjmować narzucanych siłą prawd sowieckiej ideologii. Szukała ucieczki od rozdwojenia własnej osobowości w kontaktach z autorytetem, któremu mogła zaufać. Często byli to nauczyciele z przedwojennych szkół, którzy nie bali się prawdy, nie narzucali obcego im i ich wychowankom światopoglądu. Ale w miarę umacniania się systemu totalitarnego i ostrych sankcji karnych (wywózki, zmuszenie do wyjazdu do Polski) liczba tych nauczycieli malała. Na wsi zostawał właściwie jedyny autorytet - ksiądz. Był on nie tylko autorytetem moralnym w tych trudnych czasach, ale także doradcą, powiernikiem, po prostu osobą, z którą można było porozmawiać bez obawy, że jutro Organy Bezpieczeństwa otrzymają raport na temat treści prowadzonej rozmowy. W czasach, gdy istniał cały system donosicielstwa i nie można było być pewnym, czy od lat znany sąsiad nie złoży donosu, ten aspekt bezpiecznej wymiany zdań był bardzo ważny.

Na tym tle można lepiej zrozumieć rolę księdza Józefa Obrembskiego, jaką pełnił wśród młodzieży. Prawie nie mógł uczynić nic - nawet służenie dzieci do Mszy św. według radzieckiego ustawodawstwa uważane było za przestępstwo. Ksiądz nie mógł oficjalnie prowadzić katechezy, czy innych zajęć z dziećmi. A młodzi potrzebowali - dla normalnego rozwoju duchowego oparcia w kimś, kto nie bałby się komunistycznej władzy i nie udawałby, że na serio traktuje ateistyczną propagandę. Ks. Józef Obrembski rozumiał to ogromne zapotrzebowanie na "normalność" życia, normalność kontaktów z ludźmi, z młodzieżą. Nie musiał wymyślać nowych sposobów dotarcia do młodzieży, pozyskania jej dla sprawy Kościoła. Wystarczyło, że nie bał się z nią obcować, robił spotkania w swoim domu, śpiewał razem. Często były śpiewane piosenki patriotyczne, przepełnione tęsknotą do Polski, jakże teraz dalekiej i nierealnej. Nie opuścił ksiądz swoich parafian, był z nimi w te najtrudniejsze lata.

Z powyższych rozważań wynika, że ks. J. Obrembski stanął na wysokości swego zadania, wypełnił najlepiej jak umiał swoją misję wśród turgielskich parafian.

Wymienię tu w skrócie największe dokonania księdza, które opisuję w tej pracy. Prawdziwego bowiem wpływu osobowości ks. prałata J. Obrembskiego niemożliwie przekazać w tym opisie, lecz trzeba uwzględnić losy i życiorysy tysięcy parafian, księży, zakonników, po prostu nieznanych nikomu ludzi, którym ks. J. Obrembski pomógł.

W czasie wojny i latach powojennych ksiądz Józef Obrembski pomagał żołnierzom Armii Krajowej, ukrywał ich i pełnił wśród nich posługę kapłańską.

W czasie wojny ukrywał też Żydów. O tej jego działalności pisze A. Dawidowicz w artykule "Shoah Żydów Wileńskich".

W 1947 roku sowieci wyrzucili księży z parafii, gdzie nie było posterunków milicji. Wtedy ks. J. Obrembski pełnił posługę kapłańską wśród ludności Turgiel, a także Kamionki, Taboryszek, Onżadowa (obecnie Białoruś), Rukojń, Miednik i Małych Solecznik.

Do czasu wprowadzenia zakazu nauczania religii w szkołach (1948 r.) pracował jako nauczyciel - katecheta, później prowadził ukryte katechezy w kościele.

Ksiądz Józef Obrembski był prezesem Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej, Ligi Kolonialnej. Był także prezesem w Towarzystwie Przeciwgruźlicznym i na temat zachowania zdrowia i poprawienia warunków higieny prowadził prelekcje. Był odpowiedzialny za Akcję Katolicką w całym dekanacie. Był prezesem Organizacji Młodzieży Męskiej i Żeńskiej.

Osobowość ks. prałata J. Obrembskiego jest niezwykła, pociąga swoim urokiem i zachwyca każdego, kto z tym wielebnym kapłanem kiedykolwiek w życiu miał osobisty kontakt.

Na zdjęciach: Ksiądz Józef Obrembsk AD 2000 1951 r. Turgiele. Ksiądz Józef Obrembski (stojący pośrodku) wraz z organistą Tomaszem Zembrzyckim (po prawej), i ks. dziekanem Bronisławem Jeleńskim (po lewej) oraz Siostrami Dominikankami i parafiankami; rok święceń kapłańskich - 1932, ksiądz Józef Obrembski z ks. Leonem Ławcewiczem.

NG 32 (468)