Alwida Antonina Bajor

Nasz znad Wilenki Mistrz Twardowski

Z ostatniego pobytu w Wilnie, w 1999 roku: ''Wędrowałem więc do tych moich kościołów, by tam oddawać się rozmyślaniom o tym, co przeminęło, a co moim zdaniem, jeszcze żyło i trwało. Przeszłość wydawała się tak bliska, niemal w zasięgu ręki. Kiedy przymykałem oczy, słyszałem dźwięki organów i żarliwe śpiewy; ze ścian, o które się opierałem, dobiegały do mych uszu ciche westchnienia i modły zanoszone tu w ciągu stuleci. Słyszałem też jakby cichą skargę - Dlaczego nas opuściliście, dlaczego nie pamiętacie o nas"

Zamyślony i przejęty podążałem na przedmieścia ku pagórkom je okalającym i długo spoglądałem na panoramę "miłego" miasta.

"Wileńscy Polacy walczący o swoje podstawowe prawa, wciąż nie mają należytego wsparcia ze strony Warszawy. Zdumiewające, że różni nasi narodowcy i patrioci mający pewne wpływy w sejmie i senacie, jakoś dziwnie milkną, gdy na tapecie pojawia się kwestia stosunków polsko - litewskich. Rozgoryczenie wśród naszych wilniuków jest ogromne! Nie tego spodziewano się po władzach odrodzonej Rzeczypospolitej. No cóż, znowu trzeba będzie czekać i walczyć o swoje...".

Jest to fragment z ostatnich stronic świeżo wydanej - Anno Domini 2000 książki p.t. "Było, nie minęło" wybitnego współczesnego kompozytora polskiego Romualda Twardowskiego. Książka (a są to wspomnienia Autora) ukazała się nakładem warszawskiego Wydawnictwa Pani Twardowska z okazji jubileuszu 70 - lecia urodzin Romualda Twardowskiego. Wilno, w którym przyszedł na świat, zostało tu opisane w sposób niezwykle żywy, barwny, przejmujący. "Miłe miasto" - pulsuje żywym życiem od pierwszej po ostatnią kartki powieści.

Wspomnienia Romualda Twardowskiego znad brzegów Wilii i Wilenki wybiegają w szeroki świat. Szeroki i wąski zarazem, którym często rządzą dziwne przypadki.... "Autor z właściwą sobie swadą i zadziwiającą bystrością prowadzi czytelnika przez urocze zakątki Europy i Afryki, przeplatając narrację opisem zmagań twórczych, spotkań z ciekawymi ludźmi (relacja ze spotkania z księciem Jusupowem, zabójcą Rasputina) i dygresjami na temat naszego życia muzycznego. Frapująca lektura!" - czytamy w nocie wydawniczej.

Skąpany w barwach i dźwiękach Wilna

Urodził się w 1930 roku niemal na samym brzegu Wilii w szpitalu św. Jakuba. Był pierworodnym synem państwa Pauliny i Stanisława Twardowskich. Nazwali go Romualdem. W rok później przyszła na świat jego siostra Zosia. Mieszkali w Wilnie przy ulicy Metropolitarnej 1 (obecnie Rusu) w pobliżu brzegów Wilenki. Na ich podwórku roiło się od dzieci. "Byli wśród nich Melka i Zbyszek Łosinowie mieszkający w pobliżu, Mietka i Heńka Stachuciowie, Romek Frymus i jego siostra. Brakowało jedynie Henryka Czyża i Witka Borkowskiego, późniejszego choreografa, mieszkających dalej, bo w okolicach ulicy Połockiej (...)".

Podwórko to obfitowało w najprzeróżniejsze emocje. "W głównym dwupiętrowym budynku wychodzącym na ulicę mieściła się na wysokim parterze Drukarnia Archidiecezjalna (jakie tam były maszyny!), nad nią znajdowały się biura Centrali Chrześcijańskich Związków Zawodowych, a na drugim piętrze mieszkali lokatorzy, wśród nich pani Frankowska - krawcowa, pani Tecia - niezbyt stara panna, uosobienie pobożności i wszelkich cnót oraz Michasia - chrzestna mojej siostry. Do głównego budynku przylegała szeroka brama, a za nią z prawej strony widniała piętrowa oficyna, którą poza nami zajmowała Frymusowa, kobieta szalona, typ awanturnicy, żona wiecznie nieobecnego dyrektora Lasów Państwowych. Pod nią na samym końcu mieszkał emerytowany major Rakiej prowadzący tu Biuro do Walki z Żebractwem. Do dziś pamiętam galerię niesamowitych postaci odwiedzających ten urząd. Nie wiem, jaki rodzaj walki staczał dzielny major ze swymi podopiecznymi, w każdym razie klientów mu nie ubywało, a raczej przybywało do momentu, kiedy to, bodajże w 1939 roku, sławetne biuro zostało zamknięte, a do lokalu wprowadził się pełen fantazji, z wąsikiem "a la Menjou - pan Jankowski, artysta - stolarz".

Tu Romuald Twardowski spędził dzieciństwo i wczesną młodość. W 1950 r. przeniósł się na ulicę Zawalną. W czasie okupacji uczył się gry na skrzypcach, a po wojnie - na fortepianie i organach. W latach 1946 - 1957 pełnił obowiązki organisty w wileńskich kościołach, w tym także w uniwersyteckim kościele p. w. św. Jana, gdzie w XIX w. grał Stanisław Moniuszko.

Z Wilna - w inny świat

Po ukończeniu Wileńskiego Konserwatorium, w 1957 roku Romuald Twardowski razem z matką przyjechał do Polski. Tu szczęśliwym zrządzeniem losu udało mu się kontynuować studia kompozytorskie u prof. Woytowicza w warszawskiej Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej. Po wygraniu konkursu w 1961 roku, Twardowski wyjechał do Paryża na dalsze studia u słynnej Nadii Boulanger. Następnie młody kompozytor osiedla się na Śląsku, mieszka w Katowicach; w Bytomiu - wystawia swoją pierwszą operę "Cyrano de Bergerac" (1963 r.).

Lata 60. i 70. należą do najbardziej twórczych w jego działalności. Powstaje kolejna opera "Tragedyja albo Rzecz o Janie i Herodzie" (prapremiera w Teatrze Wielkim w Łodzi), 'Lord Jim'', balety: "Nagi książę", "Posągi czarnoksiężnika".

Dzieła symfoniczne i chóralne przynoszą kompozytorowi liczne nagrody w Polsce i zagranicą, m. in. dwukrotne Grand Prix w Monaco, I nagrodę na Trybunie Kompozytorskiej UNESCO w Paryżu, II nagrodę w Skopje, dwie nagrody w Tours za utwory chóralne i prestiżową nagrodęAGEC-u (Zachodnioeuropejska Federacja Chórów).

W latach 70. i 80. Romuald Twardowski podróżuje po Europie, Azji, Afryce, propaguje muzykę polską za granicą (w tym również w Rosji).

W latach 80. powstają jego kolejne dzieła operowe - "Maria Stuart" wystawiana z ogromnym powodzeniem na scenie Teatru Wielkiego w Łodzi i ?Historia o św. Katarzynie? wystawiona w Teatrze Wielkim w Warszawie.

Premiery dzieł scenicznych Romualda Twardowskiego odbyły się ponadto także w Gdańsku, Poznaniu i zagranicą - w Niemczech, Finlandii, Jugosławii, byłej Czechosłowacji. Realizacjom tym towarzyszyły dziesiątki recenzji, krytyk, wypowiedzi i wywiadów.

W opinii koneserów, muzyka Romualda Twardowskiego jest "bardzo komunikatywna, pełna wewnętrznego dramatyzmu i zawiera rys wysoce indywidualny. Stanowi ona oryginalne zjawisko w powojennej muzyce polskiej i ma szansę na zajęcie trwałego miejsca w polskiej kulturze muzycznej".

Romuald Twardowski jest także autorem kilkudziesięciu utworów chóralnych, licznych utworów orkiestrowych, kameralnych, pieśni i piosenek. Za swoją twórczość otrzymał wiele nagród i wyróżnień polskich, m. in. nagrodę im. W. Pietrzaka, Ministra Kultury i Sztuki, Prezesa Rady Ministrów i in.

Od 1972 roku Romuald Twardowski jest wykładowcą w warszawskiej Akademii Muzycznej im. F. Chopina. Często też uczestniczy w jury festiwali krajowych i zagranicznych.

Ważne miejsce w dorobku twórczym kompozytora zajmuje muzyka sakralna, m. in. utwory z okazji przyjazdu do Polski papieża Jana Pawła II, opracowanie nagranych na kasety i płyty Pieśni Maryjnych w wykonaniu Zespołu Pieśni i Tańca "Mazowsze", Sekwencje o świętych patronach polskich i in.

Spotkanie z mordercą "Świętego Starca"

Wróćmy do stronic (a jest ich 250) wydanej obecnie książki naszego ziomka. Dziesiątki, setki wybitnych postaci twórczych, osobowości historycznych przewija się w niezwykle ciekawych jej Rozdziałach. "Było, nie minęło" - tytuł odnosi się bezpośrednio do Wilna i jego ludzi, bogatej galerii Polaków, Litwinów, Rosjan, reprezentantów świata muzycznego i nie tylko. Lekkie jak puch pióro autora przenosi nas równocześnie w świat inny - do Egiptu, Grecji, Włoch, Francji...

Zatrzymajmy się na krótko w Paryżu (Rozdział VII), w salonie Nadii Boulanger, w którym Twardowski w 1966 r. spotkał się z... zabójcą głośnego Gryszki Rasputina.

Na zdjęciach: Romuald Twardowski "Było, nie minęło", projekt okładki: Maria Drabecka; Romuald Twardowski w Wilnie, w 1992 roku; Romuś Twardowski z mamą na wileńskiej Ulicy Zamkowej.

(ciąg dalszy w następnym numerze)

NG 32 (468)