Irena VAIŠVILAITË

O Polakach, świętych, Wilnie i Litwinach

Poniżej zamieszczamy tłumaczoną z języka litewskiego publikację Ireny Vaišvilaitë "O Polakach, świętych, Wilnie i Litwinach", która się ukazała w maju br. w katolickim miesięczniku "Naujasis Zidinys - Aidai", uznając za godną szczególnej uwagi ze względu na jej budującą treść z powodu rzadko, niestety, jeszcze spotykanego spojrzenia na historię i przyszłość Wilna. Od siebie dodaliśmy nadtytuł: Wilno - miasto wspólne. Bylibyśmy zaszczyceni, gdyby Czytelnicy zechcieli zabrać głos w nawiązaniu do treści niniejszego artykułu.

W ciągu wielkanocnego tygodnia, a szczególnie przed Niedzielą Przewodnią, Wilno zapełnili goście z Polski. Ich ilość zarówno zadziwiała, jak też cieszyła właścicieli restauracji i handlujących na Starówce, ale nie doczekała się żadnego komentarza w prasie lub telewizji. Niedziela Przewodnia minęła, zmniejszyła się liczba autokarów z Polski, a wileńscy Litwini, rzec można, nawet nie spostrzegli, że w ostatnim tygodniu kwietnia nasza stolica miała potrójne życie. Katolicy w ciągu tego tygodnia obchodzili oktawę wielkanocną. Prawosławni przeżywali Wielki Tydzień, a nieliczna wspólnota żydowska świętowała swą Wielkanoc (hebr. - Pesah).

Życie religijne rzadko cieszy się uwagą prasy i telewizji, prawie nie spostrzeżona została zbieżność wielkich świąt, jak również to, że w tym samym czasie polskie parafie w Wilnie i na Wileńszczyźnie oraz liczne rzesze pielgrzymów z Polski święciły kanonizację siostry Faustyny Kowalskiej (1905-1938), jaka odbyła się w Rzymie w Niedzielę Przewodnią z udziałem ponad 200 tysięcy pielgrzymów z Polski, USA, Włoch i innych krajów.

Ta mistyczka - Polka przez pewien okres przebywała w wileńskim klasztorze sióstr franciszkanek. Proboszcz kościoła p.w. Św. Michała Archanioła w Wilnie Sopoćko w 1935 roku pomógł jej w zrealizowaniu otrzymanego podczas objawienia zlecenia, mianowicie stworzyć wizerunek Jezusa Miłosiernego, obecnie przechowywany w kościele Ducha Świętego w Wilnie. Właśnie ten obraz Jezusa Miłosiernego ściągnął do Wilna liczne rzesze pielgrzymów z Polski. Jego reprodukcje szeroko rozeszły się po świecie razem z modlitwą siostry Faustyny do miłosierdzia Bożego.

W rzymskich uroczystościach kanonizacji świętej, która przez pewien czas przebywała w Wilnie, uczestniczył arcybiskup wileński, jednakże dla wspólnoty katolików - Litwinów w Wilnie kanonizacja Faustyny Kowalskiej nie stanowiła wydarzenia. Więc nic dziwnego, że echa tego wydarzenia w Wilnie nie dostrzegły również litewskie mass media. Życie, pisma i duchowość siostry Faustyny, zmarłej w 1938 roku w Krakowie, nie są Litwinom znane.

Do spopularyzowania pism i duchowości siostry Faustyny wydatnie przyczynił się krakowski kardynał Karol Wojtyła. Wybrany na papieża, przyśpieszył on proces beatyfikacji Faustyny Kowalskiej, zakończony w 1993 roku zaliczeniem Jej w poczet błogosławionych. Duchowość siostry Faustyny Jan Paweł II określa jako pomost między tragicznym XX wiekiem a przyszłością. Głoszona przez nią nauka jest bardzo prosta - Bóg jest miłosierny wobec każdego człowieka i całego świata. Dzienniki młodej kobiety, w których, na polecenie ojca duchownego, opisała swe doznania mistyczne, obecnie są przetłumaczone na główne języki europejskie, popularyzuje je również zakon marianów, jednakże wśród litewskich katolików nie dostrzega się zainteresowania Faustyną Kowalską, teraz już wyniesioną na ołtarze. Nie przyczynił się do tego nawet fakt, że papież mówił o Kowalskiej i wizerunku Jezusa Miłosiernego w czasie swego pobytu w Wilnie, gdy spotykał się z Polakami litewskimi w kościele Ducha Świętego. Siostra Faustyna nie została dostrzeżona przez Litwinów, nie jest uważana za swoją.

Dlaczego? Może być wiele objaśnień tego faktu. Siostra Faustyna zmarła młodo, przy czym nie w Wilnie, a w Krakowie, jej pisma jeszcze w 1958 roku były na indeksie jako heretyckie, słynący obecnie na cały świat obraz Jezusa Miłosiernego prawie potajemnie powrócił do Wilna dopiero w 1987 roku. Naturalnie, że Polacy litewscy są uwrażliwieni na to, co dzieje się w życiu duchowym Polski, więc zaistniałe tam zainteresowanie wizjami i osobą siostry Faustyny niebawem przeniosło się do Wilna, silne są bowiem powiązania z Kościołem Polskim w Wilnie i na Wileńszczyźnie. Ale Litwini wileńscy, rzec można, nie dostrzegają tego, co w Wilnie jest polskie.

Gdyby obcość Faustyny Kowalskiej dla Litwinów byłaby tylko przypadkiem, świadczącym o podziale kulturalnym Litwinów i Polaków, wówczas można byłoby mówić o swoistości życia kulturalnego i duchowego Polaków na Litwie. Ale siostra Faustyna zmusza do myślenia nie tyle o Litwie i Polsce, ile o Wilnie i Wileńszczyźnie, gdzie Litwini i Polacy spotykają się nie tylko ze sobą, ale też ze swoją wspólną i niełatwą historią.

Wilno Kowalskiej i Wilno nasze jest miastem tym samym, a jednocześnie innym. Architektura Wilna nawet w połowie XX wieku bardzo niewiele różniła się od Wilna z początku stulecia. Ale u schyłku tego wieku miasto zamieszkuje zupełnie inna wspólnota niż na jego początku. Ośrodek guberni carskiej Rosji, miasto okupowane przez Niemcy kajzerowskie i ogłoszone stolicą Państwa Litewskiego, stolica krótkotrwałego tworu - bolszewickiej Republiki Litewsko-Białoruskiej, miasto wojewódzkie Rzeczypospolitej Polskiej, stolica Republiki Litewskiej, stolica Litwy radzieckiej, ponownie stolica niepodległej Litwy. W biegu stulecia Wilno utraciło prawie swą liczną wspólnotę żydowską i mniej liczną - niemiecką, bardzo zmniejszyła się liczba Polaków, zmieniła się wspólnota rosyjska i wyrosły wspólnoty litewska oraz białoruska...

W Europie są miasta o podobnym losie. Może najbardziej zbliżony do Wilna jest Triest we Włoszech. To wielonarodowe i wielojęzyczne miasto należało do różnych państw, zmieniały się jego oficjalne języki, rosły i zanikały wspólnoty narodowe miasta. Różnica polega tylko na tym, że Triest nie jest stolicą ani Włoch, ani Austrii lub Słowenii. Natomiast Wilno jest stolicą Litwy - państwa pod względem etnicznym stosunkowo monolitycznego, i jedynym miastem na Litwie, mającym tak wyraźnie zarysowane tradycje wielonarodowe. W ciągu paru ostatnich stuleci Litwini stanowią większość tylko w ostatnim czterdziestoleciu.

Najostrzejszym wydarzeniem w historii Wilna w XX wieku był litewsko- polski spór o miasto. Akcja Żeligowskiego dotychczas jest bardzo bolesną raną w pamięci historycznej Litwinów. Jednakże nie wolno zapominać, że Litwini odzyskali Wilno nie od Polski, a wtedy, gdy Związek Sowiecki napadł na Państwo Polskie. Ten fakt jest boleśnie odczuwany przez Polaków. Niezależnie od tego, jakie były prawa Litwinów do swej historycznej stolicy, jaka była bolesna nasza własna historia, musimy pamiętać, że odzyskaliśmy Wilno z rąk wspólnego wroga naszych dwóch narodów.

Można tylko snuć domysły, jakie byłoby obecnie Wilno i stosunki litewsko-polskie, gdyby zwrotowi prastarej stolicy Litwy nie towarzyszyły okupacja samej Litwy, druga wojna światowa, wyniszczenie wspólnoty żydowskiej, emigracja Litwinów i masowa repatriacja Polaków. Wszystkie te wydarzenia wpłynęły na to, jak obecni mieszkańcy Wilna postrzegają i rozumieją swe miasto.

Wszyscy jak gdyby wiemy, ale tylko półgębkiem przyznajemy fakt oczywisty, że większość współczesnych mieszkańców Wilna przybyła do tego miasta zupełnie niedawno. Cała historia miasta z ostatniego stulecia, jak się wydaje, jest bolesną i, rzec można, okropnie rozjątrzoną raną historycznej pamięci Litwinów i Polaków. Okupacja sowiecka nie pozwoliła, aby ta rana się oczyściła. Oczywisty konflikt litewsko-polski o Wileńszczyznę i na Wileńszczyźnie był zatajony i zepchnięty do podziemia. Konflikt ten, niedostępny dla dyskusji, sporów, konfrontacji, tlił się tu, utrzymując wzajemne wyobcowanie, zakonserwowaną wrogość i podejrzliwą obawę. Takie stłumione konflikty nie pozwalają historii stać się historią i w przypadku Wilna przeszkadzają jego obecnym mieszkańcom czuć się spadkobiercami "całej? historii Wilna, nie podzielonej na "polską", "żydowską", "białoruską" czy też "niemiecką", odpowiedzialnymi za jej poznanie i zachowanie.

Powojenna inteligencja litewska starała się zlitwinizować Wilno, ale integrując Wilno z Litwą i zbliżając Litwę do Wilna, odcinano się od najbliższej przeszłości miasta. Początkowo z powodu obcości wobec polskiej kultury narodowej. W czasach sowieckich, szczególnie w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, wielu wykształconych Litwinów Wilna i Kowna nauczyło się polskiego. Odciętym od światowej kultury język nieco swobodniejszego sąsiedniego kraju stał się też językiem swobodniejszej kultury. Pozwoliło to się zbliżyć z Polską, ale nie z niezbyt odległą historią Wileńszczyzny.

Jeśli docierały do nas prasa, radio i telewizja Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, to wiele polskich wydań Wilna międzywojennego, jak też spora część wydań pierwszej Republiki Litewskiej, pokrywały się kurzem, zamknięte w "specjalnych" zbiorach bibliotek. Nie tylko historia stosunków litewsko-polskich i "kwestii wileńskiej", ale też cała przedwojenna historia Litwy i Polski, a więc również Wilna, opierała się głównie na tradycji ustnej, a raczej, na dwóch tradycjach ustnych, które stykały się bardzo rzadko. W tradycji ustnej istniały i trudne doświadczenia Litwinów w przedwojennym Wilnie, i historia Polaków litewskich. Fragmenty tej ostatniej częściej były poruszane w pismach wilnian Czesława Miłosza, Józefa Mackiewicza, którzy wyjechali na Zachód, innych bardziej lub mniej znanych osobistości.

Dopiero odrodzenie demokracji w ostatnim okresie pozwoliło w Polsce tym pokładom pamięci na swobodne ujawnienie się. Różne wspomnienia, nostalgiczne podróże, stowarzyszenia ziomków, jak też swobodny przepływ ludzi i tekstów, pozwalają zwrócić "polskie Wilno" Polakom wileńskim. Trzeba jeszcze rozstrzygnąć, w jakim stopniu to Wilno jest "owym Wilnem", a w jakim - tworem romantycznej pamięci. Ale tymczasem 'owe'', "polskie Wilno" egzystuje tylko w mówiącej po polsku społeczności Wilna. Litwinom - mieszkańcom Wilna jest ono obce. Można znaleźć wiele, bardzo wiele przykładów takiej obcości niedawnej historii Wilna dla kultury litewskiej. Obcość szczególnie jest widoczna w Kościele katolickim, który przede wszystkim powinien być filarem nie tylko narodowości, ale też powszechności. Niestety. W Kościele katolickim w Wilnie tego jeszcze naprawdę brakuje.

"Niewidoczny" Litwinom przykład Faustyny Kowalskiej śiadczy o tym bardzo wymownie. Podobnie jest z innym, urodzonym w Wilnie i niedawno kanonizowanym świętym Rafałem Kalinowskim (1835-1907), którego w naszej stolicy czci tylko społeczność polska.

Wilno w sposób oczywisty różni się od całej Litwy, wyraźnie jest inne i odmienne. Trudno jest mieć taką "nielitewską" stolicę, dlatego jeszcze 20 lat temu istniała cicha dyskusja między dwoma stolicami - "litewskim" Kownem i "nielitewskim" Wilnem. Patrząc oczyma młodej narodowej kultury, trudno uznać i przyznać jako swą własną zawiłą historię Wilna, która dotychczas jest zapisana w książkach, napisanych w językach innych niż litewski. Nie ma poważnego napisanego po litewsku i przez Litwina dobrego przewodnika po Wilnie, nie ma i naprawdę trudno go napisać, została bowiem przerwana żywa tradycja historii miasta.

Może fakt, że po liczącej pond 200 lat przerwie miasto to wreszcie stało się stolicą jednego z państw Europy, gdzie ponownie powstaje kosmopolityczna wspólnota, ułatwi przyznanie "nielitewskiej" historii Wilna. To nie tylko 20 lat międzywojennych. To Wilno, mówiące po niemiecku, jidisz, po polsku, białorusku i litewsku, które było jednym miastem i my, mieszkający w nim, odziedziczyliśmy je - jedno i całe, swoje i "obce". Odziedziczyliśmy najdziwniejszą w Europie stolicę, której piękno i bogactwo dopiero zaczynamy sobie uświadamiać. Chciałoby się wierzyć, że potrafimy ją uznać, kochać i pozostawić po sobie.

("Naujasisžidinis-Aidai" maj 2000

NG 32 (468)