Mirosław Gajewski

Zarys dziejów Kościoła
katolickiego w Bujwidzach

Czasy najdawniejsze

Kościół katolicki na Litwie nie ma tak długowiekowej historii, jak w krajach Europy Zachodniej. Chociaż wiara chrześcijańska jest stosunkowo młoda u nas, ma jednak ciekawe i godne poznania dzieje.

Na Litwę chrześcijaństwo zawitało bardzo późno, o dobrych kilka stuleci później niż do krajów ościennych. Dzieje Litwy pogańskiej są prawie nie zbadane i pokryte dotąd mgłą tajemniczości. Z formalnym przyjęciem wiary chrześcijańskiej (1387) Litwa została zaliczona do rodziny krajów europejskich, tym samym przestając być "krajem Saracenów" (tak określano w średniowieczu kraje niechrześcijańskie, zwłaszcza te na Wschodzie, chociaż krzyżacy używali tej nazwy także względem pogańskiej Litwy). W 1387 roku Władysław Jagiełło ochrzcił swój rodzinny kraj raczej tylko formalnie, zaś faktycznie proces chrystianizacji mógł trwać nawet parę wieków. Był to proces długotrwały, musiał objąć nie jedno pokolenie ludzi. Założone pierwsze parafie obejmowały ogromne terytoria, nie starczało księży, nowa wiara nie mogła dotrzeć do każdej siedziby ludzkiej. Tereny podwileńskie pod tym względem były dość szczęśliwe. W promieniu kilkudziesięciu kilometrów od Wilna powstały aż 3 parafie z kościołami farnymi (Niemenczyn, Miedniki i Mejszagoła), chociaż tego było zdecydowanie za mało. Opisywany teren, to jest osada Bujwidze i okolice, od najdawniejszych czasów należał do parafii bystrzyckiej. Chociaż Bystrzyca (obecnie Białoruś) nie była jedną z pierwszych siedmiu miejscowości, w których powstały świątynie nowej wiary, jednak i tu kościół ma dawne dzieje. W roku 1390 Jagiełło uposażył kościół w Bystrzycy, wprowadzając tu księży Kanoników Regularnych (zakon augustianów) z obowiązkiem odprawiania 2 mszy tygodniowo. Fakt ten świadczy, że w owych czasach Bystrzyca była jednym z ważniejszych ośrodków państwowych na tych terenach. Należy także dodać, że kościoły i kaplice najczęściej powstawały tam, gdzie dawniej było centrum kultu pogańskiego (tym samym starano się wprowadzić nową wiarę bardziej "bezboleśnie" i czynić ją dostępną dla ludności miejscowej). W okolicach Bystrzycy także mogły istnieć ośrodki dawnej wiary. W połowie drogi między Bystrzycą a Bujwidzami, przy zaścianku Ignacowo (obecnie Białoruś), pośród lasów istnieje grodzisko, które dawniej mogło mieć cele rytualne. Zauważył to już w połowie XIX wieku K. hr Tyszkiewicz, gdy podczas podróży Wilią badał ten obiekt. Pisał - "w starej, odwiecznej, jodłowej, dębami przemieszanej puszczy, do tego stopnia z sobą gałęziami zrosłej, iż śród dnia zawsze w niej ciemno i chłodno - wznosi się góra tak stroma, że się na nią z tej strony wdrapać się niepodobna było, leśnicy oprowadzili nas naokoło i przez miejsce przystępniejsze zaledwie wdarłem się na jej wierzchołek. Góra ta zanadto małą ma powierzchnię na zamek obronny, posiada zaś wszystkie charaktery ofiarniczego horodyszcza. Było to więc w starożytności miejsce poświęcone bogom, w którego głębokiej kotlinie gorzał ogień nieustający". Z całą pewnością można twierdzić, że nieduże obiekty o charakterze rytualnym działały i po ochrzczeniu Litwy, chociaż zapewne "konspiracyjnie". Pogaństwo współżyło z wiarą chrześcijańską w postaci dziwnej mieszaniny różnych zabobonów, którą wyznawała wiejska, "ciemna" ludność. Elementy bałwochwalstwa można spotkać - nawet w XVIII wieku. Relacje jezuitów potwierdzają te fakty. To tu, to tam znajdywano różne "święte" kamienie, dęby, źródełka. Wieśniacy w chatach trzymali węży i całkiem się nie śpieszyli iść do kościoła. Dokument z XVIII wieku mówi - "Dwór albo dzierżawca powinien pilno dozierać, aby poddani dni święte obserwowali, w kościele bywali, Mszy Świętej słuchali i spowiadali się, skoro który zachoruje do swych plebanów oznajmowali; oby tychże poddanych dzieci bez chrztu nie umierały, podczas Wielkanocnej spowiedzi karteczki brali dla wiadomości (...)". Trudno zwłaszcza było kontrolować pogrzeby wieśniaków. Częstokroć do kościoła parafialnego było nawet kilkanaście kilometrów, więc proboszcz nie mógł uczestniczyć w każdym pogrzebie. Należy także dodać, że nawet nieduża wioseczka miała swój cmentarzyk, z grzebaniem zmarłych więc było różnie. Nic dziwnego, że archeolodzy badając takie XVII - XVIII - wieczne cmentarzyki znajdują, prócz szczątków ludzkich, różne narzędzia i monety. Władze kościelne chcąc skontrolować proces grzebania, zaczęły zakładać cmentarze parafialne przy kościołach, a ludność wiejska musiała przestać korzystać z wiejskich mogilników.

Pierwsze kościoły

Bujwidze będąc niedużą miejscowością, przez długi czas nie posiadały swego kościoła. Ludność prawdopodobnie korzystała z kaplicy w niedalekim Rubnie. Z inwentarzu (1668) widzimy, że w ówczesnych Bujwidzach jedynym obiektem o znaczeniu religijnym był "przy gościńcu, między dwiema sosnami, crucifix według obrysu Ich Mościów posłanego". W drugiej połowie XVII wieku dwór Bujwidze stał się własnością klasztoru augustianów w Michaliszkach. Przy władzy zakonników, w końcu XVII wieku (dokładna data nie jest znana) zbudowany został w Bujwidzach nieduży, drewniany kościół filialny (filia kościoła w Bystrzycy). Umieszczono tu także dwóch mnichów, którzy na stałe zajmowali się pracą duszpasterską. Kościół ten stał przez sto lat, zanim nowy właściciel Bujwidz nie wybudował nowego. Inwentarz pochodzący z roku 1770 opisuje ten pierwszy, bujwidzki kościół - "Kościółek stary, drewniany, przy wsi Bujwidzkiej, na pagórku między brzozowym i sosnowym gaikiem, gontami kryty, na którym jedna kopułka na babińcu, w której dzwonek do dzwonienia, na imże druga kopułka naprzód kościółku, w której sygnaturka (...). W kościele pomost stary z desek, z obu stron ławki trzy prostej roboty, w tym kościele ołtarzów trzy. Jeden Wielki Ołtarz, w którym obraz Najświętszej Panny Pana Chrystusa w rękach trzymającej, sukienka z aksamitu pąsowego, złotym galonem wkoło obszyta, bisiury i korale na szyi (...). Na górze tego ołtarzu obraz Michała Archanioła, na tym ołtarzu para lichtarzy cynowych, cymborium (...). Drugi ołtarzyk wyszedłszy z Prezbiterium przy boku - św. Jerzego z mensą, na którym lichtarzyki drewniane. Trzeci ołtarzyk ex opposito tego na drugiej stronie - św. Antoniego z mensą, na którym lichtarzyki takoż drewniane. W tym kościółku okien pięć. W lewym boku niedaleko Wielkiego Ołtarza zakrystia."

Jak już pisałem wyżej, w końcu XVIII wieku Bujwidze stały się własnością rodziny Radziszewskich, którzy przed tym podstępem zagarnęli dwór Kanoników Regularnych. Kiedy Michał Radziszewski zajął u zakonników majątek Bujwidze, chcąc usunąć z niego mieszkających tam jeszcze przy kościółku filialnym dwóch mnichów, żeby całkiem zerwać stosunek klasztoru augustianów z Bujwidzami, w 1793 roku wszedł w układy z Kapitułą Wileńską o przeniesienie parafii z kościoła stwołowickiego do Bujwidz. W tym celu uczynionym dokumencie zapewnił on na utrzymanie proboszcza w Bujwidzach corocznie po 100 złotych procentu od sumy 1000 złotych lokowanych na Dorohobylu, także przyjął obowiązek sprowadzania corocznie sześciu księży na fest N. M. P. Szkaplerznej i owych "sumptem własnym utrzymania dla nabożeństwa przez trzy dni; a in casu niezatrudnienia się utrzymaniem własnym, tedy obowiązkiem na to wypłaty 200 złotych do rąk plebana i na exekwie 48 złotych. Na lampę, która dzień i noc palić się winna przed Najświętszym Sakramentem, łoju topionego funtów 80. "Radziszewski przyjął także obowiązek utrzymania przy kościele szpitala dla ubogich, dając rocznie "żyta beczkę komisyjną i cztery ośminy - tj. garncy 216, jęczmienia pół beczki, czyli garncy 72; owsa tyleż; grochu ćwierć beczki; okrasy funtów 30, soli garncy 10 i pieniędzy na rok złotych 80.? Szpital w Bujwidzach posiadał dość pokaźny fundusz, gdyż według testamentu ks. Dzierdziewicza z roku 1798 w punkcie 24, na zbudowanie przy kościele parafialnym w Bujwidzach domku dla 4 sióstr miłosierdzia i szpitala było przeznaczone 40 tys. złp. i 6000 rubli. Wykonaniem woli zapisodawcy miał zająć się Michał Radziszewski.

Kapituła przychyliła się do prośby Radziszewskiego, filię w Bujwidzach uczyniła kościołem parafialnym, z którego zakonnicy radzi nie radzi musieli ustąpić. Stanął w tych czasach i nowy kościół. Mierniczy Franciszek Charewicz odmierzył grunta pod zabudowania kościelne i cmentarz, a także na sad i łąki. Owego gruntu przez cały czas, do połowy XX wieku, było 33 hektary. Przybył i pierwszy proboszcz - Jan Mikutowicz. Nowa świątynia konsekrowana była przez Walentyniana Wołczackiego biskupa tamasceńskiego w roku 1796 dnia 17 lipca. W tymże czasie do Bujwidz zostały sprowadzone relikwie św. Floriana Męczennika, wyjednane osobiście przez żonę Radziszewskiego, Ludwikę od Papieża Piusa VI w roku 1794 dnia 3 maja. Obok nowego kościoła (pod wezwaniem św. Jerzego) stanęła i murowana kaplica rodowa dziedziców Bujwidz. Opis z roku 1820 przedstawia kościół w stanie pierwotnym, gdy nie był jeszcze zmieniany i zniszczony. Otóż "kościół drewniany z drzewa dobrego sosnowego, gładko pod hebel wyrobionego, na fundamentalnym podmurowaniu, w sześciogran budowany, gontami pokryty, formuje kopułę wielką, na niej latarnia szklana ośmiogranna, czyli okna w podziały drzewa osadzone, gontami kryta, na wierzchu mająca krzyż wielki żelazny. Prezbiterium w pięciogran z drzewa budowane łącznie z kościołem, a w dachu niższe, takoż pokryte gontami, na końcu którego glob drewniany obity blachą żeścianą, a na nim krzyż żelazny niewielki, gdzie wprawiony dzwonek czyli sygnaturka od funtów 25. Front kościoła we trzy ściany łącznie z korpusem niższy w dachu, na babińcu i ku wejściu na chór i wewnątrz kościoła pokryty gontami. Nad babińcem facjata trójkątowa z podwórza malowana, na wierzchu której trzy średniej wielkości stoją figury drewniane, to jest na samym środku figura św. Heleny z krzyżem, po prawej stronie św. Jerzy na koniu, po lewej św. Michał, ale te figury nachylają się ku zepsuciu. Takowa facjata wsparta jest czterema kolumnami drewnianymi, dawniej tynkowanymi a teraz nadpsutymi i potrzebującymi prędkiej reperacji; za którymi postawione są dwie figury sporej wielkości św. Stanisława i św. Kazimierza wyrobione z drzewa. Przed facjatą schody drewniane z gradusów pięciu, a końce ich w mur wpuszczone. Całe niegdyś pokrycie gontowe kościoła było pokostem z farbą czerwoną malowane, a teraz i znaku już nie ma i za kilka lat nowego pokrycia będzie potrzebował (...). Wewnątrz cały malowany w guście wybornym. Ma długość łokci 29 1/2, szerokości 23 łokci. Posadzka w całym kościele wykładana cegłami (...). Ołtarz Wielki murowany i adoptowany fałszmarmurem, oddalony od ścian, na którym stoi Cyborium drewniane zakręcające się, lustrem wewnątrz wykładane do stawienia monstrancji, wierzch wyrobiony w kształcie górki, na której leży księga wyzłacana z siedmio pieczęciami, a na niej leży baranek wyzłacany; po obu stronach tej księgi dwóch aniołów ze skrzydłami wyzłacanemi; za księgą z barankiem wyrobione serce, niby płomień wydające, dalej trochę promienie szklane w różnych kolorach i krzyż wielki drewniany z figurą Jezusa Pana (...). Zakrystia za Wielkim Ołtarzem, do której wejście zrobione po obu stronach tegoż ołtarza z muru, w górze sklepione okrągłową adoptowane fałszmarmurem w kolorze białym. To wejście przykrywa się firankami arusowymi niebieskimi na miejscu drzwiczek (...). Obrazów na ścianach kościelnych cztery w owalnej figurze, dosyć dobrze malowane w ramach: św. Ludwika, św. Jana Niepomucena, św. Stanisława Kostki i św. Agnieszki. Przed Wielkim Ołtarzem i na środku kościoła w kopule są zawieszone dwa żyrandole drewniane biało pomalowane, przed ołtarzem lampa wielka szklana pobita, konfesjonałów orzechowym kolorem malowanych dwa, na środku kościoła po obydwu stronach ławek stolarskiej roboty, kolorem orzechowym pomalowanych po cztery, przy ścianach po jednej, w ogóle 10. Organ o głosach 10 brązową farbą malowany, w niektórych miejscach srebrem malarskim ozdobiony. Na wierzchu organa stoją trzy figury rżnięte - św. Dawida z arfą i dwóch aniołów po bokach z trąbami, malowane biało. Okien w kościele podłużnych dziewięć, półkolnych sześć w szyby ćwiartkowe". Tak oto przedstawiał się kościół w Bujwidzach, w owym dalekim, 1820 roku. A jak się przedstawiało najbliższe sąsiedztwo świątyni. Jednym z ciekawszych obiektów jest kaplica Radziszewskich, która w prawie pierwotnym wyglądzie dotrwała do naszych dni. Kaplica "murowana na cmentarzu na kształt piramidy wielkiej czworogrannej, spiczasto kończącej się, cała czerwono malowana, brzegi naokoło kolorem żółtawym. W kaplicy ołtarz udaniem dzikiej skały wymurowany jako i mensa, we środku ołtarza trumienka szklana, w bokach i w spodzie drzewem mahoniowym ozdobiona, w której relikwie św. Floriana Męczennika złożone. W górze nad ołtarzem obraz Pana Jezusa krzyżem obciążonego, w ramkach drewnianych, a pod nim obraz św. Michała; niżej trumienki obraz niewielki Najświętszej Maryi Panny, sukienka srebrna wyzłacana w ramkach, przymocowana i nie odejmująca się. Po prawej stronie komoda z czterema szufladami i z dwoma zamkami i kluczem do nich, służy do składania sprzętów kaplicy. Dwa pomniki po lewej stronie fałszmarmurowe białe w kształcie kołosalnym, zmarłych dwóch żon J. W. Radziszewskiego, z taflami marmurowymi mającymi wypisane nagrobki złotymi literami. W środku kaplicy zawieszony pająk drewniany biały. Pod tą kaplicą sklep murowany na złożenie ciał zmarłych fundatorów. Okien podłużnych 4". Z drugiej strony kościoła była "dzwonnica o czterech słupach, ośmiu podporach, zrębem w kwadrat po pięć bierwion, z dachem poznać się mało mogącym, że gontami był kryty, zniszczony, w niej dzwony dwa, jeden większy (od pudów dziesięciu), drugi mniejszy (od jednego puda), na wierzchu krzyżyk mały żelazny". Cmentarz rozmieszczony był dookoła kościoła, kaplicy i dzwonnicy - "na tych mogiłach znajdują się trzy krzyże mniejsze, jeden większy czerwono malowany, nie mniej też pomnik od dawnego czasu czyli domeczek z tarcic wystawiony z daszkiem." Plebania - "budynek drewniany, pokryty słomą z gliną, już potrzebuje reperacji i nowego pokrycia, do którego wchodząc po prawej ręce drzwi filingowe z zamkiem wewnętrznym i kluczem, jest mieszkaniem X. Altarzystego, w tej izbie podłoga z tarcic, takoż i sufit, okien dwa, piec kafel białych i kominek (...), po lewej stronie izba takoż z pokoikiem, w którym piec ceglany hospodarki, w niej mieści się czelada X. Altarzystego. Ściany w całym budynku zrujnowane, spróchniałe, z tego powodu we środku mieszkania znajdują się ściany w miejscu nadpsutym cegłą zamurowane, posadzka z wilgoci miejscami nadgniła". Z budową szpitala jakoś się nie śpieszono, bo w 1820 roku zapisano, że "szpitala budowanego nie ma, ubodzy mieszczą się w plebanii". W 1830 roku szpitalem było "połowa domu w miasteczku, wyszedłszy z plebanii na lewo, przed którym się znajduje na ścianie wizerunek Jezusa Chrystusa na krzyżu ukrzyżowanego." Ciekawostką może być to, że w owym 1830 roku przy kościele działała szkółka parafialna prowadzona przez proboszcza. Ksiądz miał także nieduże "gospodarstwo rolne", gdyż przy budynkach kościelnych był "ogród fruktowy podzielony na cztery kwatery niewielkie, każda z nich osadzona różnym drzewem owocowym, środek kwater służy na warzywa. Ogrodzony płotem stojącym, a naokoło tego płota osadzono drzewem jarzębinowym i wiszniowym."

Podane opisy w pełni przedstawiają wygląd ówczesnych budynków kościelnych w Bujwidzach. Trochę informacji o świątyni znajdziemy w dziele K. hr. Tyszkiewicza "Wilia i jej brzegi". Podane niżej urywki przedstawiają stan obiektu, jaki był w roku 1857. Otóż "kościół ten jak na świątynię drewnianą jest bardzo kształtnie i przy tym śmiało i sztucznie zbudowany. Świątynia wewnątrz malowana jest olejno. Cały układ wewnętrznych ozdób jego zostaje w harmonii z sobą i nie razi niczym przybywającego doń po raz pierwszy człowieka. Malował ten kościół niejaki Gosiecki, nieznajomy nam wcale z nazwiska malarz. W średniej ośmiokątnej części kościoła w stosownym kierunku do ścian jego, na kolumnach porządku doryckiego, wznosi się szeroka, śmiało umieszczona galeria. Kościół ten żadnych historycznych wspomnienia godnych nie zawiera pamiątek. Ze świętościów są w nim relikwie Świętego Floriana, męczennika, złożone na bocznym ołtarzu w szklanej trumience (...). Na cmentarzu na prawo od wschodu na samym rogu znajduje się kaplica grobowa Radziszewskich, dziwacznego kształtu, całkiem opuszczona i nadrujnowana. Jest to czworobok murowany, na wszystkie strony jednostajną wysokość i szerokość mający; stanowi on niejako podstawę, na której wznosi się podobnież z muru wysoka bardzo piramida czworoboczna, wąsko w górze zakończona; na niej zamiast krzyża, co zwykle u nas kościoły i kaplice oznacza, umieszczonym jest duże gniazdo z rodziną żywych bocianów. Takie niewłaściwe zakończenie dachu w domie Bożym uderza zaprawdę każdego (...) Kaplica ta jest całkiem zdelabrowaną, sufit w niej przegniły i na wylot przełamany, grozi co chwila ostatecznym upadkiem; wielki ołtarz z żużla układany znacznie nadniszczony. Obróconą ona jest obecnie na skład rzeczy kościelnych, całunów, mar w nieładzie rozrzuconych, znajdzie się tam zapas niemały gontów od jakiejś fabryki pozostałych i kupę wapna, jakieś drabiny itp. Z tej kaplicy niewygodne i nieforemne schody spuszczone w dół prowadzą do grobowego sklepu rodziny dawnych dziedziców tego miejsca. I tutaj znalazłem wielką obojętność w urządzeniu ostatniego spoczynku dla resztek tych ludzi, którzy za życia z taką troskliwością czuwali nad losem tej świątyni. Sklep był ciemny, trącił tchliną, bez żadnej posadzki; piasek w nim był tak głęboki, że się noga po kostki zagłębiała, a poziom tak nierówny, że z pewności po nim stąpać nie można było. Na tym piasku stały trzy trumny duże, a dwie małe dziecinne. W jednej z większych z drzewa czerwonego na kształt mahoniu ozdobionej w srebrzyste antaby, na której z przodu była blacha z herbem; w głowach druga większa. Napis na niej oznajmował, iż to były zwłoki Radziszewskiego (...) Przed bramą od cmentarza, oprowadzony lekką sztachetą, stoi krzyż drewniany na tym miejscu, gdzie przed laty, tj. w ów czas, gdy majątek ten należał do księży Kanoników, znajdował się mały drewniany filialny kościółek, przy którym dwaj księża tego zgromadzenia mieszkali zawsze, jak to już wiemy. Po zbudowaniu nowego kościoła stary rozebrano, a krzyż, o którym mowa, ludziom ciekawym swojej przeszłości, wskazuje dzisiaj miejsce, na którym stał ów kościół dawny."

Powstanie Styczniowe w 1863 roku przyniosło niektóre zmiany w życiu parafii bujwidzkiej. W 1865 roku, jako rezultat rosyjskiej polityki przeciwko Kościołowi katolickiemu na Litwie, zamknięto kościół w niedalekiej Bystrzycy oraz znajdującą się w tej parafii kaplicę w majątku Wojdaciszki. Tym samym przestała istnieć i parafia bystrzycka. Na miejscu kościoła powstała Krestowozdwiżenskaja cerkiew. Przybył pop Winogradow, jednak prędko się upewnił, że nie będzie miał tu prawie nic do roboty, gdyż wiara prawosławna nigdy nie była tu wyznawana. Ludność byłej parafii bystrzyckiej została przyjęta do sąsiednich parafii. Zachodnią część byłej parafii dołączono do kościoła w Bujwidzach. Przywędrowała tu także cała kancelaria byłej bystrzyckiej świątyni. W tak ciężkich czasach kościół w Bujwidzach został jeszcze obciążony zbyt wielką ilością parafian.

Z archiwalnych dokumentów możemy się dowiedzieć o życiu religijnym w ówczesnych czasach. Podany niżej porządek nabożeństw w kościele bujwidzkim pochodzi z roku 1862. - "W dni święte odmyka się kościół o godzinie ósmej. Organista śpiewa i gra godzinki, później zgromadzeni parafianie płci obojej śpiewają różaniec. - Po Asperii Msza śpiewana, suplikacja przed wystawieniem Najświętszego Sakramentu, podczas której przesyła się modły za długie i szczęśliwe panowanie Najjaśniejszego Monarchy. Nauka w polskim zrozumiałym języku, jakim w parafii zwykli mówić. W same uroczystości kazania, w poście odbywają się Katechizma aż do skończenia spowiedzi wielkanocnej. Parafianie wedle możności zgromadzają się na nabożeństwa, prócz wielkanocnej spowiedzi bywają po kilka razy, a najwięcej w czasie festów, procesja z Najświętszym Sakramentem w czasie uprzywilejowanym festów, na co Inducta Rzymskie znajdują się. Jutrznia i Nieszpory w same tylko uroczystości i festy odprawiają się, Te Deum Laudamus przy odgłosie dzwonów z modlitwami przepisanemi, a czasem odkładając na dzień dla zgromadzenia ludu."

Aby życie religijne mogło rozwijać się wystarczająco dobrze, potrzebna jest określona baza fizyczna. Budynki kościelne w owe czasy były już mocno zużyte, trzeba więc było przeprowadzić różne naprawy. W 1872 roku przeprowadzono różne naprawy we wnętrzu świątyni, osmalono także gontowy dach, zbudowano nowe kamienne schody. W 1892 roku dookoła kościoła wzniesiono nowe kamienne ogrodzenie na miejscu starego drewnianego płotu. W 1898 roku spłonęły niektóre budynki plebanialne. Przyczyną pożaru było umyślne podpalenie celem ukrycia kradzieży. Z pobudowaniem nowych budynków było dość trudno - fatalna sytuacja finansowa kościoła, także całkowita obojętność większości parafian. Z opisów z końca XIX wieku wynika, że w tych okolicach mocno zakorzenione było pijaństwo ludności. Proboszczowie raz po raz pisali skargi do Kurii karcąc swych parafian za ten nałóg. Co prawda byli i tacy księża, którzy nie narzekali na taką sytuację, wręcz przeciwnie. W 1900 roku właściciele większych dworów w parafii (Stabrowski, Łazarewicz, Orłowski, Szyszko i inni) zebrali pokaźną sumę rubli na odbudowę zgorzałej plebanii. Pieniądze przekazano dla ówczesnego proboszcza Rocha Giełażunasa. Po jakimś czasie stwierdzono, że roboty stoją w miejscu, zaś zebranej sumy proboszcz już nie ma. Cóż, kiedy ksiądz miał słabość do napojów wyskokowych i większą część pieniędzy zostawił w karczmie bujwidzkiej. Przypadek ten prędko przesądził o dalszym pobycie księdza w Bujwidzach. Nowo przybyły proboszcz Sawaszyński znalazł tu okropną sytuację. W raporcie określił Bujwidze jako "miejsce zesłania". Parafianie nadal całkiem się nie interesowali kościołem, proboszcz nie miał gdzie mieszkać, mieszkanie musiał wynająć u miejscowych Żydów. Ksiądz był świadkiem "rozkwitu finansowego" karczmy bujwidzkiej. Rocznie sprzedawano w niej wódki za 8 tysięcy rubli, piwa zaś za 2 tysiące rubli. Z wielkim trudem skończono budowę plebanii w 1902 roku, ta jednak znowu spaliła się w 1911 roku. Nową plebanię zbudowano w latach 1912 - 13. W tym okresie przeprowadzono także inne prace budowlane: remontowano dom kościelny (wybudowany w 1898 roku), restaurowano wnętrze kościoła, pokryto nowym blaszanym dachem kaplicę Radziszewskich, usuwając z jej wierzchołka bocianie gniazdo, a na jego miejsce ustawiono blaszanego Archanioła. Wojna lat 1914 - 1920 nie przyniosła większych zmian w życiu kościoła w Bujwidzach. W wyniku działań wojennych trochę ucierpiały budynki kościelne, zwłaszcza dachy i ogrodzenia. O odbywających się w tych okolicach walkach świadczą rozrzucone po okolicy groby zbiorowe żołnierzy niemieckich (mogiły były w Koniuchach, Sanowie, Michałowie i Piewieniach, w 1936 roku przeprowadzono ekshumację szczątków, podobno było pochowanych 145 żołnierzy). W 1917r. władze niemieckie zarekwirowały dwa dzwony kościelne - 20 - pudowy i 16 - pudowy. Podczas późniejszych inwazji wojsk bolszewickich zniknęły różne sprzęty kościelne, w tym - szaty liturgiczne.

Za polskich czasów i później

Z utworzeniem Państwa Polskiego dla świątyni w Bujwidzach nastał nowy, szczęśliwy okres. Po ponownym otwarciu kościoła w Bystrzycy parafia bujwidzka została odciążona. W 1927 roku parafia liczyła 3220 wiernych. W owym okresie nastąpiło prawdziwe odrodzenie religijne wśród ludności. Rozpowszechniły się różne organizacje o charakterze religijnym. Niektóre z nich działały periodycznie, takie jak Kółko Żywego Różańca, Stowarzyszenie św. Franciszka, Bractwo Trzeźwości, inne aktywnie działały przez długi okres - Stowarzyszenie Niewiast Katolickich (prezes H. Szaniawska), Akcja Katolicka (prezes Jan Falewicz), Stowarzyszenie Katolickiej Młodzieży Żeńskiej (prezes H. Poszewiecka). Prężnie działające organizacje urządzały różne spotkania, uroczyste akademie w Domu Parafialnym, sprowadzano różnych fachowców z Wilna do wygłaszania odczytów na tematy aktualne (np. rolnictwo, hodowla bydła itp.). Ludne bywały w Bujwidzach tzw. festy czyli odpusty. Według danych Urzędu Bezpieczeństwa zbierało się tu nawet 2 tysiące parafian i gości. W kościele uroczyście obchodzono następujące święta religijne - św. Jerzego (patrona kościoła) - 23 kwietnia, św. Antoniego - 13 czerwca, M. B. Szkaplerznej - w pierwszą niedzielę po 16 lipca, Wniebowzięcie N. M. P. - 15 sierpnia, Narodzenie N. M. P. - 8 września, M. B. Różańcowej - w pierwszą niedzielę października, Niepokalanego Poczęcia N. M. P. - 8 grudnia, M. B. Gromnicznej - 2 lutego, Zwiastowanie N.M.P. - 25 marca, św. Floriana (sumę odprawiano w kaplicy Radziszewskich) - 4 maja.

W okresie powojennym kościół był zaliczony do zabytków ludowej architektury sakralnej. Od czasu do czasu był remontowany, większe naprawy przeprowadzono w latach 1954 - 55. Wielkie nieszczęście stało się 29 maja 1982 roku - zabytkowa świątynia całkowicie spłonęła. Zdołano uratować jedynie niedużą część sprzętów kościelnych. Staraniem ówczesnego proboszcza Marcina Stonisa i przy pomocy parafian w ciągu kilku lat został wybudowany murowany kościół prawie identyczny z wyglądu do starego, spalonego. Nowo zbudowana świątynia służy dla parafian i obecnie. Przy kościele znajduje się cmentarz parafialny założony w drugiej połowie XIX wieku. Możemy tu obejrzeć kilka oryginalnych kamiennych nagrobków pochodzących z XIX wieku.

Po zaznajomieniu się z dziejami świątyni katolickiej w Bujwidzach, należałoby kilka słów powiedzieć o byłych proboszczach kościoła. Udało mi się odtworzyć listę księży, którzy pełnili służbę kapłańską w Bujwidzach od czasu otwarcia tu parafii do okresu II wojny światowej:

1. Jan Mikitowicz
2. Tadeusz Wyrzykowski
3. Tadeusz Nomejko
4. Albert Witkiewicz
5. Klemens Rutkowski
6. KonstantyŁodź
7. Aleksander Rymkiewicz
8. Stanisław Dalecki
9. Mikołaj Józefowicz
10. Antoni Dawrowski
11. Kazimierz Stalewski
12. Zygmunt Czarkowski
13. Roch Giełażunas
14. Tadeusz Sawaszyński
15. Wincenty Baniewicz
16. Michał Masiulis
17. Bolesław Teżyk
18. Józef Szołkowski
19. Aleksander Dulko
20. Wincenty Miszkinis

Niektóre wnioski

Ludność parafii bujwidzkiej w zdecydowanej większości jest narodowości polskiej. W pierwszych dziesięcioleciach XX wieku pracowali tu także księża - Litwini. W latach 1902 - 1906 służbę kapłańską pełnił Michał Masiulis, zaś od roku 1932 do okresu wojennego - Wincenty Miszkinis. Według prasy litewskiej i książek niektórych autorów parafia bujwidzka na początku XX wieku miała mieć charakter zdecydowanie litewski, jednak już częściowo spolonizowana. Właśnie owi księża mieli się zajmować "budzeniem" litewskości u swych parafian, ale okazało się, że nie mieli co budzić. O owej "litewskości" najczęściej decydowano na podstawie brzmienia nazwiska, co jednak całkiem nie świadczyło o narodowości danego człowieka. Dość znany litewski naukowiec emigracyjny Bronius Kviklys w dziele o charakterze nacjonalistycznym "Műsř Lietuva" opisuje Bujwidze. Autor pisał - "Okolice Bujwidz czysto (lit. "grynai") litewskie. W 1903 r. lingwista francuski R. Gauthiot wydał studium o gwarze litewskiej w Bujwidzach - "Le parler de Buividze" (tłumaczenie z litewskiego). Otóż, gdy zainteresowałem się ową litewską gwarą w Bujwidzach, po zaznajomieniu się z książką Francuza stwierdziłem, że opisywane przez lingwistę Bujwidze znajdują się w... obecnych rejonie kupiskim. Czyli nic dziwnego, że w owych Bujwidzach używany był język litewski. Błędne twierdzenia Kviklysa nagminnie powtarzane jest przez różnych autorów litewskich, starających się udowodnić istnienie rzekomej litewskości na Wileńszczyźnie. W okresie przedwojennym w parafii bujwidzkiej mogło być kilka rodzin litewskich, przybyłych tu w końcu XIX wieku z okolic Wornian i Gierwiat (istnieje tu nawet teraz swoista "wyspa" Litwinów wśród ludności słowiańskiej), jednak prędko się one asymilowały. Można się zgodzić, że 300 lat temu i dawniej ludności miejscowa mogła używać języka litewskiego w mowie potocznej, czego dowodem są imiona i nazwiska, a także nazewnictwo niektórych miejscowości, o czym też świadczą dawne opisy inwentarzowe. Jednak już w końcu XVIII wieku, jak świadczą i wczesne dokumenty historyczne, w okolicach Bujwidz ludność mówiła w większości po polsku. Prawdopodobnie część dawnej ludności litewskiej asymilowała się wśród wciąż napływającej ze wschodu fali słowiańskiej, cześć wymarła (przypomnijmy wielkie wojny i epidemie XVII i XVIII wieku), zaś ich miejsce zajmowali także przybysze z Polski, głównie drobna szlachta. Żywotny jeszcze miejscami język litewski został prawie całkowicie wyparty przez urzędowy polski, później rosyjski (w XIX wieku). Z dawnego etnosu litewskiego pozostały nam jedynie nazwy niektórych rzek, błot, łąk oraz starszych wiosek. Wnioskując można powiedzieć, że czynione teraz przez działaczy litewskich "odradzanie" litewskości na Wileńszczyźnie (poprzez oświatę itp.), jest całkiem bezpodstawne i niepotrzebne - to co było kiedyś dawno, już nie wróci. Ucierpi na tym jedynie obecna polska ludność Wileńszczyzny.

Zapoznaliśmy się jedynie z małą cząstką obszernej i ciekawej historii Kościoła katolickiego na Litwie, dotąd jeszcze w niedużym stopniu poznanej. Ciekawienie się ludzi przeszłością swojej ojczyzny sprzyja dotarciu do najgłębszych zakamarków skarbca historii.

Na zdjęciach: kościół w Bujwidzach (1857) (wg. K. hr. Tyszkiewicz - "Wilia i jej brzegi"); 1996 r. Bujwidze (widok obecny).

Fot. ze zbiorów autora

NG 34 (470)