Alwida Antonina Bajor
Podług wileńskich wskazówek zegara... (Świat Wielki i Mały w poezji Jolanty Martynel - Tumel)
Przez dziesiątki lat pisała wiersze do przysłowiowej szuflady. W roku bieżącym, Anno Domini 2000, pozbierał je jej brat, Tadeusz Martynel i wydał je w postaci książeczki, własnym kosztem, z umieszczonym na ostatniej stronie zastrzeżeniem: zbiór wydano w celach prywatnych - egzemplarz bezpłatny. Zbiór, wydany w Gdańsku, niebawem dotarł do Wilna, na ręce adresatki: w samą porę jako prezent urodzinowy. Szczęście, radość nieopisana i - już niedługo - cios straszliwy: nagła śmierć brata Tadeusza... Tak bywa w tym pięknym i okrutnym życiu... Urocza, uczuciowa, romantyczna dziewczyna z dawnej wileńskiej "19 - ki" przy ulicy Wiłkomierskiej vis a vis kościoła pw. św. Rafała Jola Martynelis, albo - Martynel. Najwłaściwiej jej nazwisko miało brzmieć Martynelli - ale któż by ją tak "nie po wileńskiemu" w szkole nazywał? Kto tam wtedy kogo o rodowody się rozpytywał, drzewa genealogiczne na lekcjach rysował? O wywózkach na Sybir wciąż jeszcze się mówiło. O polskości - nie za głośno... O tym, że jej prapradziad był Włochem? - podejrzana sprawa, w najlepszym przypadku - naraziłaby się na kpiny. Z Wielką Armią Napoleona tu przywędrował, pozostał w Wilnie, ożenił się, Martynelli się nazywał... Dawne, stare dzieje, ale przecież "coś włoskiego" w jej duszy od czasu do czasu ?się odezwie?, śnią się niekiedy po nocach cudowne miasta, góry, srebrzyste drzewa oliwkowe, chociaż nigdy we Włoszech nie była... Częściej jednak widzi we śnie i na jawie - ukochane Wilno i twarze najbliższych, najdroższych jej ludzi... ...Czas... Biegnie, goni, dosłownie "przez palce przecieka", dopiero wczoraj kwitły jabłonie, a już dzisiaj - czerwienią się korale jarzębiny, natura jest szybsza od człowieka... Od dziesiątków lat "oswojona" jest z "nowym" nazwiskiem: Tumel. Mąż Henryk, kochany człowiek, najlepszy pod słońcem, wypróbowany przyjaciel - na dobre i złe... Rodzice - matka, ojciec... Odeszli już - na zawsze, a przecież stale "czuje" nad sobą ich opiekę. Ach, te nasze wileńskie Dobre Duchy, które Pan Bóg czasem z Nieba zsyła. Z rodzicami i z bratem mieszkała na Zwierzyńcu, w ich - ukochanym drewnianym domku. Obecnie mieszka "za Ostrą Bramą" - cieszy się naturalnie z tej bliskości z Przenajświętszą Panienką, ale i domek na Zwierzyńcu często odwiedza. Pogodna, wrażliwa na ludzkie dole i niedole, pełna witalnych sił i niespożytej energii - wierzy w los, przeznaczenie sterowane przez Opatrzność... Tak ją wychowali rodzice, dla których największą wartością były: Wiara, Nadzieja, Miłość... Tak ją wychowali dziadkowie, mieszkający we wsi Okmianka na Wileńszczyźnie, gdzie się uczyła pierwszego pacierza, alfabetu życia... Wiersze Jolanty Martynel - Tumel na łamach "Naszej Gazety" drukujemy po raz pierwszy. Na zdjęciu: Jolanta Martynel - Tumel z mężem Henrykiem.
Na Zwierzyńcu Zdziczały szlachetne dostojne róże Tu rosną pieprz czerwony, dorodna pokrzywa - Zasadzony ręką kochanego matczyska, Są nieruchome, już nie z tegoświata, I myśl ma ciągleżyje, nie umiera, W wileńskim kościele pw. Wszystkich Świętych Najpiękniejsza figura w kościele WszystkichŚwiętych - U stóp jej siadam, w trzeciej bocznejławie Nie martw się, Mamo, bo smaki przeminą, Przy tobie nadzieja odradza się, budzi - Mój czasomierz... A gdy sięgnę wstecz pamięcią Miękkie ręce mej babuni Potem - już wileńskie czasy - Potem były czasy szkolne, Potem były inne czasy, No a teraz? Jak to teraz - Domowy świat Mójświatek mały, mikroklimat w domu... Iświat mój cały pachnący wierszami, Iżyją tutaj wciąż bałagany - Nie pragmatyczny i nie praktyczny - Pan Bóg pod starym dachem Pochylona chatka wpośród bzów i zieleni, Popękane progi, odłupaneściany, Pozostały tylkościany i wspomnienia, Nasz Wielki Pocieszyciel - w każdej ciężkiej chwili, NG 35 (471) |