Robert Mickiewicz

"Czyje jem, tego i słucham"

Nie tak dawno były prezydent i pierwszy sekretarz komunistycznej partii Litwy Algirdas Brazauskas wypowiedział bardzo znamienną frazę, o której pełnym znaczeniu, w tamtej chwili, chyba nawet nie zdawał sobie sprawy. A. Brazauskas wówczas powiedział, że wszyscy, nowo powstali litewscy milionerzy, zarobili swe miliony dzięki Rosji.

Zapewne eks - prezydent chciał przez to powiedzieć, że, aby przezwyciężyć ciężki kryzys, Litwa powinna jeszcze bardziej zacieśnić swe stosunki gospodarcze z dużym wschodnim sąsiadem. Dzięki robieniu interesów na rynku rosyjskim zapadająca się z dnia na dzień litewska gospodarka odbije się od dna i Litwa stanie się bogatym i kwitnącym krajem.

Panaceum na litewskie biedy niezbyt świeże i oryginalne, ale na razie zostawmy je w spokoju. To stwierdzenie byłego przywódcy zawiera w sobie jeszcze jedną i, jak się wydaje, bardziej ciekawą myśl. Algirdas Brazauskas powiedział zapewne więcej, aniżeli chciał powiedzieć.

Jego wypowiedź w sposób jednoznaczny świadczy o tym, że prawie cała litewska elita gospodarcza jest związana z Rosją i od Rosji zależna. W kontekście zbliżających się wyborów parlamentarnych i z powodowanymi tym ruchami na krajowej scenie politycznej nasuwa się całkiem logiczne pytanie: "czyżby nie nadszedł już czas spłacania długów swym chlebodawcom ze Wschodu?".

Teorie spiskowe zazwyczaj, i to często całkiem sprawiedliwie, wywołują poważne wątpliwości. Ale nasuwa się pytanie, czyżby rosyjskie przysłowie ludowe: - "czjo kuszaju, togo i słuszaju'' (czyje jem, tego i słucham) straciło na aktualności.

Oczywiście nie wolno niczego uogólniać i upraszczać, ale pewne tendencje w życiu politycznym Litwy nie mogą nie napawać niepokojem. Natarczywe propagowanie w ramach kampanii wyborczej przez pewne partie polityczne bardziej bliskiej (gwoli sprawiedliwości jak na razie) gospodarczej współpracy z Rosją, przy jednoczesnym nie mniej natarczywym dyskredytowaniu idei integracji europejskiej, wydają się być ogniwami tego samego łańcucha.

Te działania nie ograniczają się tylko i wyłącznie do sfery gospodarki. Wszyscy chyba jeszcze pamiętamy jak przed tegorocznymi wyborami samorządowymi, wiosną, Nowy Związek (Socjalliberałowie) A. Paulauskasa (syna pułkownika KGB), rozpoczął akcję zbierania podpisów mieszkańców Litwy o rozpisanie referendum w sprawie radykalnego zredukowania budżetu Ministerstwa Ochrony Kraju. Pomysł redukcji wydatków na obronę był całkiem nie taki populistyczny, jak wyglądał na pierwszy rzut oka. Owszem pomysł skierowania znacznej części budżetu Ministerstwa Ochrony Kraju do resortu oświaty przysporzył Socjalliberałom podczas tamtych wyborów nie jednego zwolennika, ale nie tylko o to chodziło.

Gdyby została zebrana niezbędna liczba podpisów i referendum się odbyło po myśli zwolenników byłego prokuratora to, jak twierdzą niezależni eksperci wojskowi, przystąpienie Litwy do NATO stałoby pod bardzo dużym znakiem zapytania.

O tym, że podobne niespodzianki będą nas spotykać i w przyszłości, bardzo dobitnie świadczą wyniki nie tak dawno zakończonej lustracji agentów służb specjalnych. Organom sprawiedliwości ujawniło się zaledwie 1400 agentów tych służb. Dyrektor Departamentu Badania Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy przy rządzie RL A. Anuđauskas, w gestii którego znalazły się resztki archiwów litewskiego wydziału KGB oficjalnie twierdzi,że sowiecka tajna policja polityczna miała na Litwie około 100 tys. etatowych i nieetatowych agentów.

NG 35 (471)