Liliana Narkowicz

2000 rok - Rok Reymontowski

"Byłem żywą raną rodziny..."

/Wł. S. Reymont o sobie w autobiograficznym liście do A. Wodzińskiego z 1903 r./

"Istnieją twórcy bez biografii, za których mówi tylko ich dzieło, jak Jan Kochanowski, Bolesław Prus czy Leopold Staff. Istnieją twórcy z biografią, których dzieło nie daje się rozpoznać w pełni i wyrozumieć w oderwaniu od kalendarza życia danego pisarza... Lecz istnieją i tacy twórcy, u których na dzieło pisarskie i biografię osobistą nałożyły się jeszcze inne czynniki. Owe czynniki to piętno środowiska i piętno osobowości. Takim właśnie artystą był twórca "Chłopów". /.../ Był niewątpliwie barwnym i najbardziej udanym self - made - manem /człowiekiem, który sam sobie dał radę w życiu - przyp. aut.) polskiego piśmiennictwa; człowiek, który zanim napisał "Chłopów" i został drugim polskim laureatem Nobla, może wpisać do swojej ankiety personalnej, co następuje: syn wielodzietnego i dobijającego się własnej resztówki organisty, czeladnik krawiecki; aktor - amator w wędrownej trupie teatralnej; nadzorca robotników kolejowych; spirytysta o prawdopodobnych zdolnościach mediumicznych; niedoszły zakonnik w klasztorze jasnogórskim". /Kazimierz Wyka/

"Słońce, chociaż to był już koniec września, przygrzewało jeszcze niezgorzej - wisiało w połowie drogi między południem a zachodem, nad lasami, że już krze i kamionki, i grusze po polach, a nawet zeschłe twarde skiby kładły za się cienie mocne i chłodne. /.../ dookoła stawu leżała wieś i grała w słońcu jesiennymi barwami sadów - niby czerwono - żółta liszka, zwinięta na szarym liściu łopianu, od której do lasów wyciągało się długie, splątane nieco przędziwo zagonów, płachty pól szarych, sznury miedz pełnych kamionek i tarnin - tylko gdzieniegdzie w tej srebrnej szarości rozlewały się strugi złota..." - czytam w "Chłopach". Opisy te przypominają mi zawsze wieś podwileńską. Nie, Reymont nigdy nie odwiedził Wilna, ani Wileńszczyzny, nie pisał o Litwie. Jest jednak twórcą najpełniejszej dotąd panoramy chłopskiej. Odzwierciedlił nie tylko "szeroką i promienną wieś polską", ale i namalował jej rzeczywistość, pokazał prosty lud z jego obyczajami, wierzeniami, namiętnościami i siłą wewnętrzną. W treści "Chłopów" nieustannie przewija się myśl, że ziemia, to Ojczyzna. A polski chłop, niezależnie od miejsca zamieszkania dobrze wie, co oznacza ów symbol.

Władysław Stanisław Reymont przyszedł na świat 7 maja 1867 r. we wsi Kobiele Wielkie koło Radomska jako szóste z kolei dziecko organisty Józefa Rejmenta, bo tak właściwie brzmiało nazwisko przyszłego autora "Chłopów" i "Ziemi obiecanej". W rok później rodzina przenosi się do Tuszyna pod Łodzią. Kolejno przybywa w rodzinie jeszcze czwórka dzieci. Ojciec, choć surowy i oschły w obejściu, dbał o ich edukację, m. in. sam dając lekcje gry na fortepianie. W wypadku "nieudacznika" Władzia nie uwieńczyło się to powodzeniem. Trochę schwycił łaciny, chodził do początkowej szkoły w Tuszynie, której nie ukończył i oblał - ku zgrozie rodziny - egzamin wstępny do gimnazjum w Łodzi. Wreszcie wyprawiono go do Warszawy, by pod okiem męża starszej siostry Katarzyny Rejment - Jakimowiczowej uczył się krawiectwa. Za "doskonale uszyty frak" w 1884 r. zdobył dyplom czeladniczy. Zawód krawiecki go nie pociągał. Spośród siedmiu sióstr tylko z Katarzyną do końca życia był w bliskim kontakcie. Przebywając w jej warszawskim domu mógł czytać i chodzić do teatru. (Po latach, kiedy będzie sławny i bogaty zaopiekuje się z kolei jej synem). Wówczas podjął też swoje pierwsze, nieporadne, próby pisarskie. Pierwsze wiersze były ofiarowane miłosnemu uniesieniu - Wiktorii Słupskiej.

Życiorysu Reymonta nie udało się dotąd w pełni odtworzyć. Winą są nie tylko "luki dokumentacyjne", ale i fakt, że zarówno swoje pisemne, jak i ustne relacje autobiograficzne lubił ubarwiać humorem i fikcją. Np. po napisaniu I tomu "Chłopów" tak się wykończył, że rodzina sprowadziła lekarza. Ten zbadał go i zapytał: "Co się z panem działo, że pan się doprowadził do tak groźnego stanu?". Odpowiedź pacjenta brzmiała: "Przez trzy doby bez przerwy tańczyłem oberka".

Lata 1884 - 1888 w biografii Reymonta są bodajże najbardziej zagadkowe. W tym okresie przystał do wędrownej trupy teatralnej i został... aktorem. Dziwne może się wydać dzisiaj "zapędzenie się" do teatru wędrownej sceny człowieka, który w duszy nosił możliwości stworzenia "Fermentów", "Sprawiedliwie" czy "Ziemi obiecanej".

Po latach napisze powieść pt. "Komediantka", która wyjaśnia wiele z życia Reymonta - aktora: "O, smutna jest dola artystek!... Poświęcić wszystko, spokój, szczęście domowe, rodzinne, stosunki towarzyskie - i za co? ... za to, co o nas piszą, za takie wieńce, co trwają dwa dni; za oklask naprzykrzonego tłumu?... O, strzeż się pani prowincji!... O, los rzuca ludźmi, rzuca!..."

Adam Grzymała - Siedlecki w biografii o autorze "Chłopów" rozważa: "Wydaje mi się, że w tym jego epizodzie życiowym było coś z szukania w sobie beletrysty, niedoświadomione wyładowywanie swoich późniejszych sposobów twórczych. Reymont późniejszy, Reymont znakomity powieściopisarz pisze swoje postacie i charaktery tak, jakby je grał na scenie /.../".

W jednym z autobiograficznych listów /1903/ napisał Reymont o sobie: "Byłem żywą raną rodziny, płakano, że jestem zmarnowany i zgubiony". Staraniem ojca w 1888 r. podjął pracę /jako niższy funkcjonariusz/ na Kolei Warszawsko - Wiedeńskiej. Nieudana przygoda miłosna z żoną urzędnika kolejowego - Stefanią L., znów powrót do teatru, kontakty ze spirytystami i okultystami i w 1890 r. ponowne podjęcie pracy na kolei w charakterze drogowego nadzorcy robotników. "Podła egzystencja" "upokorzenia, brudu i głodu" - pisał w swoich notatkach w dwa lata później. Chciał się skryć w nowicjacie u paulinów na Górze Jasnej. Gnany wewnętrznym niepokojem, spragniony swobody nie wytrwał i tu długo. Zawiedziony i bezdomny wiele razy wracał jako "syn marnotrawny" do rodziców, którzy nie mogli zrozumieć jego błąkania się po świecie, ani darować dziwacznej włóczęgi i przebywania w gronie spirytystów.

Był samotny. Poznał smak głodu i upokorzeń. Bogaty w doświadczenia życiowe, jak na młody wiek, budził przestrach w rodzinie i pogardę wśród kolegów: nie ukończył żadnej szkoły, nie miał stałej pracy ani zasobów do życia. Pomimo niechęci rodziny, luki wykształcenia, szyderstwa ludzi i nędzy, mocną musiała być ambicja, upór i namiętność pisarska młodego Reymonta. Na oślep szukał własnej drogi życiowej. Błądził, ale szukał...

Wrażliwy i ulegający zmiennym nastrojom, z myślami o samobójstwie mieszkał pod Skierniewicami w chałupce chłopskiej, gdzie "poznał dzień powszedni, troski i myśli chłopa stokroć lepiej niż za lat dziecinnych, gdy przebywał w półwieśniaczym, półszlacheckim domu ojca podkreślającego swą odrębność wobec życia gromady". Swoisty przystanek życiowy, kontakty z inteligencją skierniewicką /grywał w teatrze/ i poważne uczucia względem Antosi Szczygielskiej umożliwiły realizację, choć i w tajemnicy, pierwszych prób literackich - "W jesienną noc" /1900/. Jesienią 1893 r. w kolejarskim mundurze na co dzień i święta, małym tłumoczkiem i trzema rublami w kieszeni dwudziestosześcioletni Reymont wybrał się do Warszawy "zdecydowany na podjęcie zawodu pisarza". Popularność zyskał po opublikowaniu "Pielgrzymki do Jasnej Góry" (1894). Był to pierwszy reportaż w literaturze polskiej. W 1896 r. ukazała się "Komediantka", w rok później "Fermenty". W 1898 r. - "Ziemia obiecana". Finansowy dostatek i sukces literacki pozwoliły mu na podróże po Europie. W 1902 r. ożenił się z Aurelią z Szacsznajdrów Szabłowską.

Młodzieńcze zainteresowania okultystyczne pogłębił m. in. w Londynie, stąd "Marzyciel" /1910/ oraz "Wampir" /1911/. Wśród różnorodnych i licznych zajęć twórczych i interesujących wojaży powstało najwybitniejsze czterotomowe dzieło - "Chłopi". Kolejność publikowania wyglądała następująco: "Jesień" - 1902, "Zima" - 1904, "Wiosna" - 1906 i "Lato" - 1909. Praca została uwieńczona Nagrodą Nobla w 1924 r. Międzynarodowy rozgłos - ponad 30 przekładów - i pieniądze w wysokości 116 718 koron szwedzkich przyjął z... goryczą. "Jakże chory jestem - pisał - bez sił, cóż mi po sławie i pieniądzach. Los zadrwił sobie ze mnie". Marzył o napisaniu wielkiego cyklu powieści o powstaniach polskich. Chciał, by był "pieśnią jego żywota". Trylogia historyczna "Rok 1794" (1913 - 1918) tak i została w cieniu "Chłopów". Władysław Stanisław Reymont /pseud. Księżak, Antoni Kopczyński, pseud. teatralny Urbański/ zmarł w Warszawie 5 grudnia 1925 r. W rok po otrzymaniu Nagrody Nobla. Został pochowany na starych Powązkach, a jego pogrzeb był pierwszym uczczeniem wielkiego Polaka nie tylko przez naród, ale i przez władze Polski, która odzyskała niepodległość. W Katedrze odbyła się msza żałobna, a na cmentarzu przemawiali: A. Grzymała - Siedlecki, J. Iwaszkiewicz, W. Witos. Byli obecni prezydent i premier. Na poduszeczkach niesiono ordery Reymonta - Gwiazdę Krzyża Komandorskiego Polonia Restituta, francuską Legię Honorową i szwedzki złoty medal Nobla.

"W spracowanych, wyschłych rękach trzymał obrazik Częstochowskiej, pod ławą stała balia z wodą, bych przechładzać powietrze, zaś na glinianych pokrywach dymiły jałowcowe jagody zapełniając izbę kieby tą mgłą modrawą, w której wynosił się straszliwy majestat śmierci. /.../ Pod dachem ojców przyłożył se po raz ostatni głowinę strudzoną, kiej ten ptak na wyraju, nim weźmie lot podniebny, a poniesie się tam, kaj od wiek wieka wszystkie odlatują.

Gotowy ci już był do pożegnać znajomków a powinowatych i gotowy do onej drogi dalekiej. /.../. A ludzie szli już a szli tym ciągiem nieskończonym; kto wzdychał żałośnie, kto się bił w piersi i modlił gorąco, kto zaś medytował kiwając smutnie głową i obcierając tę ciężką, żalną łzę, że szmer pacierzy, ściszone szlochy i pogwary wzdychliwe trzęsły się kiej te przejmujące siąpania deszczów jesiennych".

/Śmierć Boryny, fragment z "Chłopów"/

Trumnę spuszczono do piaszczystego dołu /dziś początek Alei Zasłużonych/. Reymont chciał być pochowany "prosto w ziemi", jak chłop. Poseł na Sejm, prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego "Piast" Wincenty Witos wygłosił pochwałę dla eposu chłopskiego...

Będąc w Warszawie odwiedźmy Powązki...
"Dwoiste życie nasze: sen maświat udzielny
Śród otchłani, nazwanych bytem i nicestwem,
Nazwanych, lecz nieznanych, - sen maświat udzielny,
Z rzetelną władzą rządząc nad marnym królestwem."

/G. Byron/

NG 39 (475)