Sprawa ponarska

W imieniu Tych, którzy nie mogą się bronić!

Stowarzyszenie "Rodzina Ponarska" zrzeszające, jak sama nazwa wskazuje: siostry, braci, mężów i innych krewnych oraz przyjaciół pomordowanych Polaków w Ponarach w latach 1941-44, zabiegała od lat o to, by miejsce śmierci ich bliskich było godnie upamiętnione.

Wobec tego, że Ponary zostały oficjalnie uznane jako miejsce pamięci narodowej, uporządkowanie sektora polskiego leżało w kompetencji Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Narodu Polskiego w Warszawie, Stowarzyszenie zwracało się wielokrotnie do Rady w tej sprawie, aż wreszcie w br. na zasadzie istniejącego Traktatu Polsko-Litewskiego przystąpiono do upragnionych robót na podstawie opracowanego projektu przez Radę - zaakceptowanego przez Stowarzyszenie.

I oto pojawiło się nieoczekiwanie torpedowanie tych robót przez Henryka Sosnowskiego - prezesa Fundacji Kultury Polskiej na Litwie, który uzurpuje sobie prawo do Krzyża stojącego od 10 lat w Ponarach. Tablica pamiątkowa, znajdująca się przed Krzyżem, była rzeczywiście opłacona przez Fundację, lecz ona pozostanie nie ruszona na swoim miejscu. Natomiast Krzyż nie konserwowany od 10 lat jest spróchniały od dołu i winien być zastąpiony przez nowy - metalowy. Poza tym całość ma być ogrodzona, również znajdą się tablice z informacją, czyje konkretnie prochy kryje ziemia ponarska.

Henryk Sosnowski wszczął alarm posługując się mediami, przedstawiając w nich nieprawdziwą sytuację. Poza tym posłużył się cytatem z mojej dokumentalnej książki o Ponarach, manipulując nim. Wyrwał z kontekstu część zdania, poprzestając na wymienionym tam swoim nazwisku, pomijając pozostałe.

Prawda przedstawiała się następująco: w 1988 r. wystąpiłam pisemnie do Muzeum Rewolucji, do którego wtedy należały Ponary , z prośbą o postawienie Krzyża, ponieważ w tej kaźni zostali pomordowani w bestialski sposób nie tylko Żydzi (w ramach holocaustu), także tysiące Polaków za podjętą walkę z okupantem niemieckim, a więc z całkiem innego powodu.

Moje wystąpienie podpisało 52 wilnian, zamieszkałych po wojnie w centralnej Polsce.

W 1989 roku nadeszła pozytywna odpowiedź z Muzeum, że można będzie w "Panieriř Memorialas" postawić Krzyż w odpowiednim czasie.

Ten czas okazał się w następnym roku 1990 staraniem grupy miejscowych Polaków, w tym H. Sosnowskiego, przy akceptacji arch. Makariunasa (wg którego projektu i nadzoru zostały uporządkowane Ponary), stanął dziesięciometrowy dębowy krzyż, wykonany bezinteresownie przez podwileńskich Polaków-rolników.

W swojej książce wymieniam 11 osób, dzięki którym zaistniał Krzyż. Należy więc stwierdzić, iż stanowi on własność społeczną! H. Sosnowski w ciągu 10 lat nie interesował się nim, nie zabiegał, by nie niszczał. Powziął irracjonalną myśl postawienia kaplicy w Ponarach, wykonał na wyrost jej projekt, lecz w ciągu tak długiego czasu niczego nie zrobił w tym kierunku. Nie wiadomo, czy uzyskałby zgodę jako prezes Fundacji u litewskich władz, skąd zresztą wziąłby na budowę pieniądze?..

W imieniu Stowarzyszenia "Rodzina Ponarska" wyrażam stanowczy protest na fałszywe naświetlanie sprawy przez pana Sosnowskiego. Szkoda, że swą energię spożytkowuje on tak niefortunnie.

Chyba najbardziej zależy na tym Stowarzyszeniu "Rodzina Ponarska", by wreszcie to święte miejsce było godnie uporządkowane.

Uroczyste poświęcenie nowego Krzyża i jego otoczenia odbędzie się 22 października br. o godz. 11 przy udziale najwyższych władz kościelnych i państwowych RP, także litewskich.

Prezes Stowarzyszenia

Helena Pasierbska Gdańsk,

Od redakcji. Nie wchodząc w sedno sporu i mając szczególny szacunek do pani Heleny Pasierbskiej, powinniśmy niestety zwrócić uwagę na pewien ważny szczegół, iż nikt nie ma prawa i nie powinien traktować tutejszych wileńskich Polaków przedmiotowo. Nic widocznie nie stało na przeszkodzie, aby Pan Przewoźnik zechciał skonsultować z naszym środowiskiem projekt upamiętnienia miejsca masowych mordów Polaków w Ponarach, co pozwoliłoby bez wątpienia nie tylko znaleźć bezkonfliktowe rozwiązanie, ale także włączyć się do prac i zbiórki środków polskiemu społeczeństwu. Takie właśnie działania łączą i budują społeczeństwa, uczą ofiarności, samodzielności i odpowiedzialności.

Przypominamy o tym z goryczą, wynikającą z ignorowania polskiego społeczeństwa w przeszłości, z której, niestety, nie wyciągnięto wniosków. Zasada "nic o nas bez nas", znaczenie której często podkreślają politycy i działacze z Polski, powinna być również stosowana i wobec Polaków wileńskich.

NG 41 (477)