Beata Garnytë

Relaks czy praca

Z trudem można zapewne znaleźć człowieka, który by oświadczył, że nie marzy o tym, by w chłodny zimowy wieczór ogrzać zziębnięte dłonie przy kominku, w którym wesoło bucha ogień, albo też w upalne dni lata wylegiwać się nad brzegiem basenu, uprzednio spędziwszy kilka miłych chwil w saunie... Dla niewielkiej garstki ludzi jest to rzeczywistość, w której żyją, inni luksusy te postrzegają jako mniej lub bardziej realne marzenia. Są jednak również ci, dla których sauna, kominek i basen kojarzą się nie tyle z relaksem, co z pracą. Jednym z nich jest pan Zdzisław Kwiatkowski, dyrektor generalny i współwłaściciel spółki "OKVA", rozmowę z którym prezentujemy poniżej.

- W którym roku powstała firma ''OKVA"?

- "OKVA" została założona w roku 1995. Początkowo specjalizowała się w sprzedaży materiałów budowlanych. Chcąc jednak w tej dziedzinie odnosić sukcesy, musieliśmy dysponować większymi pomieszczeniami, niż te, które były w naszej dyspozycji. Wówczas też postanowiliśmy nieco skonkretyzować naszą działalność i naszym klientom zaoferowaliśmy szeroki wybór trzech produktów - kominków, saun i basenów. Dziś możemy już stwierdzić, że na rynku litewskim zdobyliśmy dość dobrą pozycję. Mamy wielu partnerów zagranicznych. Tak np. od kilku lat współpracujemy ze szwedzką firmą ''Folkpool", która się specjalizuje w budowie basenów. Na Litwie cieszą się one dużą popularnością i na brak coraz to nowych zamówień nie narzekamy.

Jeszcze większą popularnością cieszą się kominki, szczególnie te, które mogą, po zainstalowaniu specjalnych kaset paleniskowych, służyć do ogrzewania całego domu, a równocześnie na ten cel mniej zużywać gazu czy elektryczności. Takie kasety średnio kosztują 2,2 - 18 tys. Lt i są sprowadzane przede wszystkim z Francji, gdzie współpracujemy z firmą "Rene Brisach". Ponadto współpracujemy z niemiecką firmą "Spartherm", która również zajmuje się produkcją kominków - bardziej ekskluzywnych i, oczywiście, droższych.

Na Litwie dużą popularnością cieszą się również fińskie sauny. Dziś właściciel prywatnego domu wręcz nie wyobraża go sobie bez sauny. Myśmy chyba po Finach najwięcej się kąpiemy, w każdym bądź razie prześcigamy w tym Polskę i Rosję.

Sauny sprowadzane są w większości z Finlandii, na życzenie klienta możemy również wykonać saunę korzystając z materiałów litewskich. Nasi pracownicy nie tylko ją zmontują, ale też nie omieszkają doradzić, w jaki sposób najlepiej ją wyposażyć. Dysponujemy szerokim asortymentem akcesoriów, zaczynając od pieców (m. in. fińskiej firm "Viki"), a kończąc na boazerii. Ogromne znaczenie przypisujemy tu też wentylacji. Ważne jest, by powietrze, którym oddycha człowiek będąc w saunie, było świeże, a nie przesycone zapachem ludzkiego potu, jak to bywało do niedawna.

Nasze ceny są dość konkurencyjne, więc również w tej dziedzinie na brak klientów nie narzekamy. Znamienny tu jest fakt, że chociaż sauny budujemy już od czterech lat, dotychczas nie mieliśmy jeszcze żadnej reklamacji. Świadczy to o tym, że jakość proponowanych przez nas wyrobów jest bardzo wysoka. Wystarczy powiedzieć, że wśród naszych klientów są znani politycy, sportowcy, przedsiębiorcy, a nawet ambasadorzy.

- Każdy marzy zapewne o kominku. Jakie powinny być jednak warunki mieszkaniowe, by to marzenie się spełniło?

- Chcąc zainstalować kominek potrzebny jest przede wszystkim komin. Mieszkańcy starszych bloków mogą o tym marzeniu zapomnieć, chyba że są mieszkańcami ostatnich pięter. W domach natomiast, zbudowanych w ciągu ostatnich kilku lat, kominki są albo nieodłączną częścią wyposażenia, albo też mieszkańcy sami mogą go zainstalować.

- Spółka ciągle się rozwija?

- Tak. Jeszcze do niedawna mieliśmy tylko jeden salon - przy ulicy Dzukř 2 w Wilnie. Kilka miesięcy temu otworzyliśmy drugi salon, bardziej ekskluzywny, który się mieści przy ulicy Verkiř 29, korpus 14. Ponadto mamy swych przedstawicieli w większych miastach Litwy - w Szawlach, Kłajpedzie, Poniewieżu, gdzie również można nabyć proponowane przez nas towary.

Mamy bardzo dobre kontakty z zagranicznymi firmami. Tak dla przykładu biorąc towar w Polsce nie musimy nawet płacić zawczasu, gwarantem służy tu nam bowiem "Budimex". Równie dobre kontakty mamy z Niemcami, Finlandią, Francją.

- Czy firma zamierza na tym poprzestać?

- Już wkrótce nasza firma wejdzie na rynek z nową propozycją, a mianowicie - urządzeń do ocieplania domów. Szwedzka firma "Olimp", która należy m. in. do piątki najlepszych producentów kotłów ociepleniowych poprosiła nas, byśmy przedstawiali ich produkcję na rynku litewskim. Otrzymaliśmy już wszystkie niezbędne ku temu certyfikaty i pozwolenia, a w nowym salonie kotły te są już nawet wystawione. Mamy nadzieję, że będą się one cieszyły dużym powodzeniem wśród klientów, tym bardziej, że nowa oferta jest dosyć bogata, zaczynając od kotłów na drewno i gaz, kończąc zaś na elektryczność.

- Ile osób pracuje w firmie?

- Liczbę tę ciężko określić. Na stałe pracuje tu 15-16 osób. Oprócz tego kilkadziesiąt osób zatrudniamy tymczasowo - na sezon, albo też do konkretnej pracy. Wówczas liczba pracowników może wzrosnąć nawet do 60 osób.

Przyjmując nowych ludzi do pracy kieruję się jednym kryterium - musi to być fachowiec, który zna się na swojej pracy. Z góry się zazwyczaj zakłada, co człowiek na tym lub innym stanowisku powinien wiedzieć, jak się zachowywać. Jeżeli jego obowiązki wymagają znajomości języka angielskiego, musi on znać ten język bardzo dobrze, gdyż w tym właśnie języku prowadzimy większość międzynarodowych pertraktacji.

Można powiedzieć, że spółka ta jest wręcz międzynarodowa nie tylko ze względu na kontakty z zagranicą. Tu, na miejscu, wspólnie pracują Rosjanie, Polacy i Litwini, wśród których nigdy nie dochodzi do żadnych starć.

- Dlaczego prowadzi Pan właśnie firmę budowlaną?

- Przyczyną tego jest fakt, że z zawodu jestem budowlanym. Pochodzę z okolic solecznickich, z Ejszyszek. Po ukończeniu szkoły wstąpiłem do Technikum Budowlanego w Wilnie, później ukończyłem studia wyższe - Inżynierię (VISI). Jednocześnie zaś pracowałem na budowie. Budowałem obiekty finansowane przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, w tym m. in. Bazę Wioślarską w Wilnie. Naukę i pracę ciężko jednak było pogodzić, dlatego też, gdy po wybudowaniu Zajezdni Autobusowej zaproponowano mi tam pracę, zgodziłem się. Zostałem ?zakazczikom?. Później pracowałem też w Komisji Planowania Aparatu Centralnego Miejskiego Komitetu Wykonawczego, która zajmowała się infrastrukturą całego miasta.

Pomysł utworzenia własnej firmy zrodził się już po zrezygnowaniu z tej pracy. Jak wszyscy zapewne pamiętają, przed kilku laty w Wilnie pracowała polska firma "Budimex", która odnawiała wówczas Starówkę. Zaproponowałem, by otworzyć firmę pokrewną, polsko - litewską - tak właśnie powstał "Budwil". Firma ta istnieje do dziś, jednak ze względu na spadek ekonomiki naszego kraju zajmuje się jedynie handlem hurtowym towarów budowlanych, sprowadzanych m. in. z Niemiec i Polski. Firma ta zatrudnia niewiele osób - jedynie 3-4. Mamy co prawda kilka nowych pomysłów, związanych z "Budwilem", powiem jednak o tym wówczas, gdy zaczną się one realizować.

- Jak przedsiębiorca czuje się dziś na Litwie?

- Kryzys finansowy nie ominął również nas, chociaż wyszliśmy z tego obronną ręką. Budowlani jednak wszelkie zmiany ekonomiczne odczuwają na własnej skórze. Jeżeli jedzenie człowiek będzie kupować zawsze, to będąc w dołku ekonomicznym budować, ani remontować mieszkania nie będzie. Zresztą o poziomie życia w tym lub innym mieście z łatwością można wywnioskować już na samym wstępie. Wystarczy tylko zobaczyć, czy są tu place budowlane i ile. Weźmy dla przykładu Niemcy czy Polskę - tu na budowach stoi dużo żurawi, a więc i ekonomika jest dość stabilna. Gdy zaś tych żurawi nie widać, więc od razu można wywnioskować, że mieszkańcy tego miasta mają pewne trudności ekonomiczne.

Tak jest między innymi i na Litwie. U nas organizacje budowlane, po wybudowaniu ogromnych bloków, nie mogą sprzedać mieszkań, a tym samym nie mogą się rozliczyć z hurtownikami, od których wzięli materiały budowlane. Ci z kolei nie mogą dalej kupować, zamawiać towarów, gdyż nie rozliczyli się jeszcze za wcześniejsze dostawy. A więc wszystko jest powiązane ze sobą i jak na razie trudno znaleźć jakiekolwiek wyjście z tej sytuacji. Powstał więc tu poważny problem, ale jest też nadzieja na jego rozwiązanie.

Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.

Na zdjęciach: jeden z pracowników spółki "OKVA" Sławomir Moroz; salon przy Dzuku 2.

Fot. Waldemar Dowejko

NG 42 (478)