Alwida Rolska

"Halka" - przed 150 laty i dziś

Gościnne występy Kłajpedzkiego Teatru Muzycznego w Wilnie

15 października br. w Wilnie, w Filharmonii Narodowej, Teatr Muzyczny z Kłajpedy zaprezentował słuchaczom tegoroczny (2000 r.) spektakl premierowy - "Halkę" Stanisława Moniuszki w wersji koncertowej (cztery akty). Jest to realizacja bardzo jeszcze świeża (premiera odbyła się w ramach Festiwalu pt. "Muzyczny Sierpień na Wybrzeżu"), natomiast sam pomysł wystawienia "Halki" w Kłajpedzie zrodził się wcześniej, w ramach współpracy Instytutu Polskiego w Wilnie za dyrekcji Ryszarda Badonia z Kłajpedzkim Teatrem Muzycznym w osobie jego głównego dyrygenta - Stasysa Domarkasa.

Na początku była "Halszka"

Pomysł zrodził się nie w Wilnie, ale nad Wisłą. Był rok 1846. Moniuszko z żoną, ukochaną Omką, przyjechał do Warszawy. Przywiózł tu wtedy swoją młodzieńczą partyturę "Loterii", operetki, która miała już sukces w Mińsku, liczył więc na to, że może i w Warszawie dziełko to się spodoba.

W Warszawie, w salonie państwa Łuszczewskich, poznał Moniuszko młodego człowieka, szczupłego bruneta, który z sarkastycznym uśmiechem przyglądał się towarzystwu. "Jesteśmy niczym wobec ludu - mówił - on nas karmi, przyodziewa. Wszystko, co najlepsze i nowe - zawdzięczamy ludowi". Nazywał się Włodzimierz Wolski. "Zdolny poeta, ale postrzeleniec" - mówiono o nim w kołach towarzyskich. Moniuszko uświadomił sobie, że wcześniej czytał już jego płomienny poemat "Ojciec Hilary" - była to bajronowska spowiedź krzywdzonego przez swoich panów chłopa, który przez całe życie krwawo mścił się za zdeptanie jego ludzkiej godności.

Temat krzywdzonego chłopa od pewnego czasu nurtował Moniuszkę, nosił się on z zamiarem napisania muzyki "krwią gorącą pisanej", skomponowania dzieła, będącego mocną i wymowną odpowiedzią na krwawe i świeże wypadki - 1846 roku... W Wilnie, niestety, nie mógł znaleźć odpowiedniego librecisty. Teraz, w Warszawie, w rozmowie z "postrzelonym" Wolskim, Moniuszko intuicyjnie wyczuł, że trafił na właściwego partnera. Z rozmowy okazało się, że przed rokiem (1845) napisał Wolski poemat pt. "Halszka", złożył go w cenzurze, ale cenzor wykreślił mu prawie połowę tekstu. Tak okaleczonego utworu Wolski nie chciał drukować, "Halszka" krążyła po Warszawie w odpisach, ale... Ale można przecież wyjąć ten tekst z archiwum i przystosować do opery.

Temat - motywy ludowe - zachwycił Moniuszkę. Wątki - nie za bardzo...

Z "Halszki" - "Halka"

Moniuszko jednak nie zamierzał pisać "'modnej", sztampowej opery.

- To po pierwsze - mówił. - Po drugie - bohaterem jest tu jednak szlachcic, i to jakim bohaterem! Ze świecą takiego szukaj, w naszych czasach nie znajdziesz. Przeciwnicy podchwyciliby to zaraz - powiedzieliby, że takich właśnie wyrzynali chłopi podhalańscy. Nie! Bohatera trzeba poszukać wśród ludu. Opera nasza powinna ukazać sprawy tak, jak stoją naprawdę. Powinna być bardzo dramatyczna, ale niech jej konflikt rodzi się ze współczesnego życia.

"Halka" - w ciągu jednej nocy przy dzbanie wina zrodzona...

Plan "Halki" był gotów. Wolski nie był jednak człowiekiem wdrożonym do systematycznej pracy. Moniuszko, z właściwym mu, kresowym uporem, polował na poetę w całej Warszawie, wyciągał go z restauracyjek, gdzie Wolski popijał sobie i gwarzył z rzemieślnikami. Moniuszko uganiał się za nim po całych dniach, aż wreszcie stracił cierpliwość. Pewnego razu zaprosił go do siebie, postawił dzban wina na stole, położył stos papieru, zaostrzył pióra, nalał atramentu do kałamarzy i zamykając drzwi na klucz powiedział: "Myślę, że jutro "Halka" będzie gotowa". "Oczywiście!"? - roześmiał się serdecznie Wolski.

Nazajutrz libretto dwuaktowej opery było skończone.

Rok 1847. "Halka"

odrzucona przez Polaków w Warszawie, wystawiona dzięki Włochowi w Wilnie

Latem 1847 roku udał się Moniuszko ponownie do Warszawy. Tym razem wiózł ze sobą partyturę "Halki" (na on czas jeszcze - dwuaktowej). W teatrze operę przyjęto i wyznaczono próby. Szczęśliwy jak szczygieł wrócił Moniuszko do Wilna. Tu - swoją radością nie omieszkał się podzielić ze swym serdecznym przyjacielem Achillesem Bonoldim. "Bonoldi był Włochem urodzonym w Hiszpanii. W Wilnie zamieszkał na zaproszenie hrabiego Łopacińskiego, który sprowadził go dla swych dzieci jako nauczycielka śpiewu. Bonoldi był śpiewakiem o dużej kulturze muzycznej. W Wilnie zakochał się w Polce, ożenił się z nią i szybko nauczył się po polsku. Dawał lekcje śpiewu. Wszędzie było go pełno. Był wykształcony, zdolny, światły, towarzyski, uczynny, jako jeden z pierwszych na wileńskim gruncie, zajmował się fotografią. Głos miał niezbyt silny, ale śpiewał tak porywająco, że znane już pieśni Moniuszki nabierały nowego blasku i wyrazu. Pisząc partię Jontka ( w wersji wileńskiej - na baryton) o nim myślał Moniuszko. Później, w 1863 roku, Bonoldi weźmie udział w powstaniu styczniowym, zostanie schwytany i skazany na śmierć, zdoła jednak w krytycznej chwili uciec do Francji. Tam - w 1871 roku, w czasie likwidowania komuny paryskiej, zostanie rozstrzelany przez wersalczyków. Ale to wszystko będzie później. Teraz - jest rok wileński 1847, gotowa już "Halka", jej rękopis Moniuszko zadedykował właśnie Achillesowi Bonoldiemu.

Bonoldi słucha entuzjastycznej opowieści Moniuszki o tym, że "Halka" została przyjęta przez teatr warszawski, jako gorący patriota wszystkiego co wileńskie, śpiewak jednak doradza Moniuszce wystawienie "Halki" również w Wilnie. Dobrze, świetnie, ale - w jakich warunkach, z kim? O scenie - nie można było nawet marzyć, ale - można by spróbować "Halkę" wystawić na estradzie. Bonoldi energicznie zabiera się do działań: organizuje chór, orkiestrę, zbiera solistów. Moniuszko na własny koszt drukuje libretto. Siły artystyczne" No właśnie - amatorzy, ale - rozmiłowani w muzyce Moniuszki, pracują więc z zapałem. W tym samym czasie Moniuszko odbiera wiadomość z Warszawy: "Halkę" przestano przygotowywać, partyturę złożono do archiwum. Nadzieje na pokazanie "Halki" na scenie operowej w Polsce spaliły się na panewce.

Zatem - pozostało tylko Wilno: opera bez akcji, dekoracji i kostiumów. "Halka"' odbyła się w wykonaniu... naturalnie na bardzo niskim poziomie.

Rok 1854 - jeszcze raz "Halka" w Wilnie

Tę "Halkę" zrealizowano znowu dzięki staraniom przyjaciół Moniuszki. Tym razem - z zawodowymi śpiewakami i względnie znośną orkiestrą teatralną, prowadzoną od kilku lat przez samego Moniuszkę. Tym razem spodziewano się większego sukcesu, niestety... "Było to jednak tylko nowe wzmocnienie fali rozgoryczenia: publiczność wzruszała się wprawdzie losami Halki i gorąco oklaskiwała muzykę, znów jednak wyszli z ukrycia wrogowie tej nazbyt ludowej opery.

"Halka" rozbudowana

"Lata walki o "Halkę" przeszły szybko; w olbrzymim zrywie twórczym powstało dzieło, które uważał (Moniuszko) za szczyt swojej twórczości, wybuch natchnienia, akt sprawiedliwości wymierzony społeczeństwu [...] W ciągu tych kilku lat dojrzał niewątpliwie. Zaczął zdawać sobie sprawę z niektórych braków "Halki". Była ona nieco za długa jak na dwa akty, za krótka zaś jak na całospektaklowe przedstawienie; brakowało w niej momentów wypoczynku, odprężenia, które zawsze muszą znaleźć się w każdym obszerniejszym dziele sztuki. Gdyby teraz doszło do wykonania, wprowadziłby do niej wiele zmian. Dodał bowiem kilka scen w akcie pierwszym, drugi uzupełnił przepysznymi tańcami góralskimi, wizją powstałą pod wpływem przeczytania obszernego opisu życia górali podhalańskich, zamieszczonego w którymś z numerów "Biblioteki Warszawskiej". Co do muzyki góralskiej, to znał ją raczej z "Krakowiaków i górali" Jana Stefaniego z tekstem Wojciecha Bogusławskiego niż innych źródeł. Na Podhalu nigdy nie był, Kolberg zaś dopiero w kilka lat później zaczął interesować się folklorem góralskim. Napisał to jednak tylko dla własnej przyjemności i dołączył te nowe sceny do spoczywającego w szafie rękopisu. Postanowił także przetransponować partię Jontka na tenor - zyskiwało się w ten sposób na większej harmonii głosów; podkreślało się wyraźniej tego ludowego bohatera; w całości opery w pierwszej redakcji brakowało bowiem czołowej partii tenorowej" (Witold Rudziński).

W tym okresie Moniuszko podejmuje decyzję opuszczenia Wilna i przeniesienia się do Warszawy, jedną z jej przyczyn - jest coraz bardziej nieznośna atmosfera polityczna. Podrastających już synów Moniuszko chciał oddać do szkół, lecz w Wilnie nie można ich było uczyć po polsku.

Lato 1857 jest w Warszawie upalne. Jeszcze gorszy "upał" panuje w duszy Moniuszki. Dwoi się i troi nad dalszą przebudową i rozbudową "Halki". Razem z reżyserem Matuszyńskim każdy akt dzielą na dwie duże sceny, uzupełnia je ariami, wstawkami tanecznymi. Moniuszko wraca do Wilna i dalej pracuje nad rozbudową "Halki", gotowe partie przesyła do Warszawy. Mazur - ognisty, porywający szalonym temperamentem! Arie - ''Gdyby rannym słonkiem" Halki, "Szumią jodły" Jontka - wszystko to tworzy jednym tchem.

Warszawska prapremiera

... Zbliżał się dzień przedstawienia. Prapremiera warszawska "Halki" w Nowy Rok 1858 - w dziesięć lat po ubogiej prezentacji wileńskiej - przeszła wszelkie oczekiwania. "Co chwila coś wzruszało w tej operze, nikt już nie krył się ze łzami, płakano z radości, żalu, współczucia, oburzenia, zachwytu. Żaden Polak dotąd nie napisał takiej opery. Owacje publiczności nie były już podziękowaniem znawców dla artysty - była to manifestacja wdzięczności dla prawdziwie narodowego artysty za tak trafne, porywające i tak potrzebne wówczas dzieło" (Witold Rudziński).Przed Moniuszką otwiera się nowa perspektywa, "Halka" robi kasę, zainteresowanie tą operą nie słabnie. Nieco później zostaje ona wystawiona w Wilnie, w wersji czteroaktowej, powtórzona w Kownie, we Lwowie... Moniuszko przenosi się do Warszawy.

Miną lata, a powodzenie "Halki" nie osłabnie, wejdzie ona na sceny licznych państw świata.

"Halka" kłajpedzka w Anno Domini 2000

Z tą "Halką" miało być w założeniu całkiem inaczej. Miał to być pełnokrwisty spektakl operowy - ze scenografią, kostiumami, z pięknymi scenami tanecznymi... Spektakl miał być zrealizowany w ramach projektu polsko - litewskiego (czy vice versa). Reżyserią, oprawą plastyczną miała się zaopiekować (zmaterializować) strona "zza miedzy". Niestety... Na ?Halkę? nie znalazło się pieniędzy. "Halkę? wystawiono siłami litewskimi, wybrano wariant optymalny - wersję koncertową. Znakomite wykonanie, wspaniałe głosy (partie solowe, chór - kobiecy i męski pod batutą Władimira Konstantinowa, doskonała orkiestra (dyrygent spektaklu - Stasys Domarkas), dyskretna reżyseria (Rima Sasnauskaitë).

Główną partię wykonała laureatka Międzynarodowego Konkursu Wokalistów w Warszawie Nida Grigalavičiűtë (Halka), ponadto - śpiewacy (gościnnie) z Wilna - z Litewskiego Narodowego Teatru Opery i Baletu, soliści Audrius Rubeţius (Jontek) i Laimonas Pautienius (Janusz) oraz soliści kłajpedzcy: Dalia Kuzmarskytë (Zofia), Artűras Kozlovskis (Stolnik), Kćstutis Nevulis (Dziemba) i in. Spektakl jest statyczny, zgodnie z założeniem twórców - całą uwagę publiczności skupiono na muzyce. Wykonana jest czysto, pod względem technicznym - bezbłędnie. Wypunktowano głównie wątki liryczne, poetyckie, melodramatyczne, co też w takiej konwencji było rzeczą nieuniknioną. Soliści dali popis wysokiej próby, w szczególności - N. Grigalavičiűte, A. Rubeţius i młody, dobrze zapowiadający się bas - L. Pautienius.

"Halkę" kłajpedzką transmitowały 15 października br. I i II Programy Litewskiego Radia Narodowego.

Pierwsze recenzje wileńskich krytyków muzycznych powinny w tych dniach pojawić się w prasie. W kuluarach - niezwykle pochlebnie mówiono o Grigalavičiűtë (Halka), Rubeţiusie (Jontek), Pautieniusa natomiast - chwalono i równocześnie lekko ganiono za to, że... "przestraszył się" (rzekomo) swojego pięknego basu, "za mało go jakby było" - narzekał jeden z panów krytyków. Wydaje się, iż w przypadku młodego śpiewaka - Pautieniusa (wykonawcy partii Janusza) w opinii litewskich znawców muzyki zachodzi jakiegoś rodzaju nieporozumienie. Wynika to może z ogólnego potraktowania utworu Moniuszki, przesiąkniętego ciepłem, uczuciowością, liryzmem, poetyckością. Z tej "Halki" wyparował cały dramatyzm, ostrze społeczne, konflikt występujący między szlachtą a chłopami. Konflikt ten znajduje wyraz nie tylko w samej treści literackiej "Halki", ale również w muzyce. Swoisty klimat melodyczny przynosi szlachta i jej przedstawiciele: Janusz, Zofia i jej ojciec. Ich śpiew cechuje wyraźnie zamierzona przez Moniuszkę pompatyczność, pewnego rodzaju sztuczność. Pautienius jako Janusz doskonale to zróżnicowanie muzyczne wyczuł: nie jest on wprawdzie "pompatyczny"', ale - oszczędny, co stanowi w tym przypadku jego dużą zaletę.

Gwiazdą wileńskiego wieczoru, 15 października br. była N. Grigalavičiűtë. Znakomita primadonna sceny kłajpedzkiej żegnała się z publicznością. Jej "Halka" zademonstrowana w Wilnie była ostatnim w Litwie występem. Młoda, utalentowana, urocza śpiewaczka wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych Ameryki - na stały pobyt. Cóż, nie ona pierwsza i nie ostatnia... Z pewnością chwilowo odbije się to na kłajpedzkiej "Halce", która (jest nadzieja) utrzyma się jednak na dłużej w repertuarze teatru. Bo tę "Halkę", niechaj nawet przesłodzoną, niechaj z biedy krajowej ubogą od strony wizualnej, widz (słuchacz) przecież zaakceptował. Teatr, jak sądzić wypada - także. Może odtąd Kłajpeda jeszcze żywiej zainteresuje się polskim kompozytorem z kresów, który w swoim czasie zdążył również Żmudź pokochać, przemierzyć ją wzdłuż i wszerz, a owocem tych wędrówek była jego piękna kantata "Milda".

"Milda" St. Moniuszki mogłaby niewątpliwie ozdobić repertuar teatru w Kłajpedzie...

PS. 24 października br. Kłajpedzki Teatr Muzyczny zaprezentuje w Wilnie na scenie Teatru Opery i Baletu "Skrzypka na dachu" Jerry'ego Bocka.

Na zdjęciach: "Halka" w wersji kłajpedzkiej.

Fot. Algirdas Rakauskas

NG 43 (479)