Ryszard Maciejkianiec

Zaczynać od początku?

Wybory do Sejmu RL, które miały miejsce 8 października br., na kilka miesięcy ożywiły życie polityczne, pozwoliły wyżyć się partiom politycznym i politykom, demonstrującym programy naprawy i poprawy, rzeczywiste, bądź rzekome przejęcie się losami Litwy i jej obywateli, których życie po wyborach, zdaniem ubiegających się o mandaty poselskie, zacznie się poprawiać.

Natomiast w najogólniejszej swojej większościowej masie wyraźnie widać, iż mało kogo ciekawiły programy i powyborcze zamiary partii - stawiano na charyzmat liderów i nadzieję, iż nowi ludzie i partie, którzy w ciągu ostatnich kilku lat za grube pieniądze włożone w reklamę, poprzez środki masowego przekazu zaistnieli w świadomości, zmienią beznadziejnie trudną sytuację na lepszą. W ten sposób socjaldemokratyczna koalicja pod przewodnictwem A. Brazauskasa, byłego przywódcy w czasach radzieckich i pierwszego prezydenta niepodległej Litwy zdobyła 51 mandat poselski, w ten sposób Związek Liberałów pod kierownictwem R. Paksasa, który w ciągu kilku miesięcy przewodził rządowi i demonstracyjnie na kilka dni opóźnił podpisanie umowy o sprzedaży ''Mażeikiju Nafta", otrzymał 34 mandaty, pod powyższe hasła były prokurator generalny z okresu radzieckiego i początku niepodległościowego A. Paulauskas otrzymał 29 mandatów.

Do największych przegranych należy widocznie odnieść rządzące dotychczas partie - Partię Konserwatystów ( Związek Ojczyzny ) pod przywództwem V. Lansbergisa, która w obecnym Sejmie będzie posiadała zaledwie 9 miejsc i Partia Centrum, która nawet nie przekroczyła 5% progu wyborczego i musi się zadowolić 3 miejscami zdobytymi w okręgach jednomandatowych. Z areny politycznej prawie zupełnie znikła Partia Chrześcijańsko - Demokratyczna, podstawowy koalicjant konserwatystów pod przewodnictwem widocznie najsłabszego ministra spraw zagranicznych Litwy w jej dotychczasowej historii A. Saudargasa.

Do wielkich przegranych należy widocznie odnieść i V. Andriukaitisa, który mimo zdobytych mandatów w składzie koalicji pod kierownictwem A. Brazauskasa, utracił niestety "niewinność" socjaldemokratycznej partii, próbującej zagospodarować lewą część sceny politycznej bez komunistycznych cieni minionej epoki. Wybór między łatwym doczesnym sukcesem, a dobrym imieniem i zwycięstwem w bliżej nieokreślonej przyszłości jest niestety trudny i nie zawsze trafny.

Powyższe wybory wykazały, że lewica nie może już automatycznie liczyć, bez stosownego programu, również na głosy mniejszości narodowych, które w znacznej mierze przejęły partie A. Paulauskasa i R. Paksasa, a które nic konkretnego nie obiecując, poprzez bliżej nieznany układ z AWPL, powoli zagospodarowują do własnych celów Ziemię Wileńską.

Dla AWPL, która pod płaszczykiem Związku Polaków na Litwie jeszcze w marcu odbyła wcale niezłe wybory samorządowe, w październiku utraciła prawie połowę swego poparcia - z ponad 54 tys. na wiosennych wyborach do 29 tys. na jesieni. Zainicjowana przez W. Tomaszewskiego nieudana próba przejęcia i całkowitego uzależnienia Związku od partii, do której dołączyli się korzystając ze stosownego momentu bardziej doświadczeni J. Sienkiewicz i Z. Balcewicz, zaowocowała takim a nie innym wynikiem. Słowem - co posieli, to pożęli.

Zdobycie mandatów właśnie przez W. Tomaszewskiego i J. Mincewicza nie ratuje sytuacji, a jedynie świadczy, iż mamy przed sobą kolejne cztery stracone dla polskiego społeczeństwa lata, w czasie trwania których niczego prócz wywiadów i wypadów, jak i w minionej kadencji, oczekiwać nie należy. Telewizyjne wystąpienie partyjnego lidera oraz zachowanie się w barze "Pod dębem" i w trakcie otwarcia Niemenczyńskiego Muzeum jedynie budzi zgrozę, czy obędzie się za ten okres bez wstydu i szkody dla dobrego naszego polskiego imienia.

Wejście w skład "partii wspierających" rządzącą czteropartyjną koalicję w Sejmie bez informowania nie tylko wyborców, ale nawet członków partii, na czym polegają te układy, budzą w społeczeństwie polskim uzasadniony niepokój. O ile nigdzie i nic się nie mówi, jakie z postulatów programowych AWPL, stanowiących społeczny sens działalności partii, będzie realizował układ koalicyjny, a partia wycofała wszystkie dotychczasowe hasła, pod sztandarem których zdobywała zwycięstwa, to spokój dla kilku osób z partii na okres kadencji na kierowniczych samorządowych stanowiskach można oceniać jedynie jako łapówkę polityczną, w zamian gwarantującą widocznie wielkim koalicjantom bezkonfliktowe przejmowanie terenu. Doprowadzić to może w wyniku do faktycznego zniknięcia i AWPL i całkowitego rozproszenia polskiego elektoratu. A wtedy Polacy niezbyt będą potrzebni i na listach innych partii.

Niestety, taki scenariusz jest absolutnie realny, bowiem działalność partii nie oparta na poważnym długoterminowym i przejrzystym programie , na systematycznej, ciężkiej i życzliwej dla wyborców pracy, a ubiegająca się jedynie o dobrobyt dla wąskiego grona elity urzędników samorządu rejonu wileńskiego, którego teren też będzie widocznie podzielony, nie będzie mogła bez końca zbierać profity z polskich haseł bez pokrycia.

Ze smutkiem należy stwierdzić, iż jak pierwszy lider J. Sienkiewicz, tak i obecny W. Tomaszewski, ostro ostatnio krytykowany przez pierwszego, ograniczyli się do zapewnienia własnego dobrobytu i miejsca, a z próżności i pychy nie poświęcili się codziennemu i żmudnemu wysiłkowi budowania partii i elektoratu na perspektywę, ograniczając się do głośnych akcji wyborczych, licząc iż Polak będzie zawsze i wszędzie głosować tylko na polską partię.

Niestety, należy sobie nareszcie uświadomić, iż cierpliwość polskiego wyborcy i stosowanie ulgowej taryfy dla "swoich" nie są bezgraniczne. Powyższe wybory są tego niezbitym dowodem, iż Polak też ma prawo do wyboru i będzie wybierał z tego, z czego będzie mógł wybierać. I takie warunki widocznie należy mu stworzyć.

* * *

W trakcie kampanii wyborczej minęła niezauważona 10. rocznica zjazdu radnych w Ejszyszkach, na którym 6 października 1990 roku przyjęto i zgłoszono władzom Republiki projekt Polskiego Narodowościowo - Terytorialnego Kraju w składzie Litwy. Mimo może niezbyt fortunnie wybranego czasu, uczestnicy tamtego forum uświadomili wówczas współczesnym, iż Ziemia Wileńska posiada bogatą historyczną spuściznę i różnorodną specyfikę- narodowościową, kulturową, gospodarczą, o zachowanie i rozwój której należy zadbać. Głęboki sens następnej uchwały Rady Najwyższej Republiki Litewskiej z dnia 29 stycznia 1991 roku, przewidującej potrzebę powołania powiatu wileńskiego na terenie historycznie zwarcie zamieszkałego skupiska ludności polskiej oraz opinii Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy z maja 1993 roku w trakcie przyjmowania Litwy w skład tego międzynarodowego forum, nawołującej Litwę do podpisania Europejskiej Karty Autonomii Lokalnej, stanowiącej niezbędny wstępny warunek wszystkich pluralistycznych demokracji, niestety, został dziś w znacznej mierze zapomniany.

Trzeba jednak pamiętać, iż zachowanie i rozwinięcie historycznego kulturotwórczego dorobku każdego regionu w jednoczącej się Europie ma dziś szczególny wydźwięk i znaczenie, w tym z myślą o przyszłych pokoleniach, którym przyjdzie tu żyć. Należy to na pewno i do naszej misji dziejowej.

PS. Kampania wyborcza ma to do siebie, iż oprócz całej powagi walki o władzę, przybiera niekiedy dramatyczne i wręcz śmieszne epizody bojów o przysłowiowy wygodny fotel na cztery lata.

Zacinanie się na amen na ekranach telewizorów naszego lidera, kiedy mu wypadało wydusić z siebie kilka patriotycznych frazesów, niezbicie świadczy, iż czeka nas widocznie milczący Sejm ( byleby nie rozbiorowy grodzieński?!) i bohaterskie opowieści poza Sejmem dla naiwniaków - wyborców o tym, jak oni tam bohatersko walczą o nasze prawa!

...Z. Balcewicz, startujący w Nowowilejskim Okręgu Wyborczym, w którym "Polak nie może nie wygrać" ( taką opinię o tym okręgu ugruntował w opinii polskiej przedstawiciel Polskiego Radia na Litwie A. Klubiński, kiedy tam w swoim czasie startował wyżej podpisany) wyraźnie nie docenił, iż za dziesięć lat, kiedy to tam w roku 1990 uzyskał mandat, wyraźnie się zmieniła sytuacja. Nie pomogły, jak informował "KW" wszędobylska obecność i własnoręczne rozklejanie własnych portretów, w tym nawet na koszach do śmieci.

.Pamiętając o potencjalnych wyborcach - gospodyniach domowych i osobach żyjących z penetracji śmietników, Z. Balcewicz wyraźnie i świadomie zapomniał natomiast sprostować zarzut wobec całego polskiego społeczeństwa, rzucony w jednej z przedwyborczych audycji telewizyjnych, w której brał udział, iż jakoby w roku 1990 Polacy startowali w wyborach do Sejmu z ramienia komunistycznych organizacji. Należy więc przypomnieć, iż w roku 1990 Polacy, którzy zostali wybrani deputowanymi Rady Najwyższej Litwy zostali wysunięci przez następujące organizacje:

Z. Balcewicz z ramienia komsomołu Litwy przy poparciu zespołu szpitala psychiatrycznego w Nowej Wilejce; L. Jankielewicz z ramienia komunistycznej partii na moskiewskiej platformie, która została zdelegalizowana po ogłoszeniu niepodległości Litwy, za działalność w składzie której miał ostatnio proces sądowy; St. Pieszko - z ramienia zespołu pracowników "Litsielchoztechniki"; St. Akanowicz, M. Czobot, R. Maciejkianiec, Cz. Okińczyc, E. Tomaszewicz oraz W. Subocz - z ramienia Związku Polaków na Litwie.

Wyjątkowo oryginalnym przedwyborczym poparciem wykazała się "Macierz Szkolna", ogłaszając w prasie, iż popiera poszczególnych kandydatów w okręgach jednomandatowych - A. Brodawskiego, J. Mincewicza, W. Tomaszewskiego i J. Sienkiewicza... który nie został wysunięty kandydatem na posła. Widocznie nauczyciele szkół polskich powinni to ogłoszenie odebrać jako wskazówkę do czynu - kogo popierać mają w ogóle, a nie tylko w czasie tych czy innych wyborów. Naprawdę w kwiatkowskim stylu...

...Znamiona makabrycznego humoru nosiły zdjęcia bramy cmentarnej, oklejone wyborczymi portretami H. Jankowskiego, zamieszczone nałamach "KW". Oponentom szacownego kandydata dla zmylenia wyborcy nie zostawało nic innego, jak otoczyć portret czarną krepą...

NG 43 (479)