Opracował
Władysław Korowajczyk

XVIII ZJAZD KRESOWYCH
ŻOŁNIERZY AK

Po raz osiemnasty, a w Międzyzdrojach po raz ósmy, we wrześniu 2000 r., odbył się Zjazd Kresowych Żołnierzy Armii Krajowej. Na Wyspie Wolin spotkali się byli żołnierze AK, którzy w latach 1939-45 walczyli o niepodległą Polskę i wolną Ziemię Wileńską. Przyjechało 316 uczestników, przede wszystkim b. mieszkańców Wileńszczyzny. Niejednokrotnie, po kilkudziesięciu latach, spotykali się byli towarzysze broni. Każdy z nich to jakiś okruch najprawdziwszej historii. O jednych pisze się książki, o innych wspomina się mimochodem, występują jakby anonimowo, na drugim planie. Taką postacią jest Mieczysław Matuszczak. O kierowcy osobistym gen. Aleksandra Krzyżanowskiego ps. "Wilk" wielu pamiętnikarzy wspomina, ale niewielu pisze o Mieczysławie Matuszczaku ps. ''Zabój".

W Międzyzdrojach niżej podpisany nagrał na taśmie magnetofonowej rozmowę z ową "drugoplanową" postacią, która była uczestnikiem i świadkiem historycznych wydarzeń. Oto relacja Mieczysława Matuszczaka ?Zaboja?.

Mieczysław Matuszczak urodził się w 1923 w Wilnie jako syn Stanisława i matki z domu Jacewicz. Ojciec, urodzony na Ziemi Kaliskiej, był żołnierzem Wojny 1919/20 i osiadł w Wilnie pracując jako celnik. W początkach wojny młodociany Mietek, aby pomóc rodzinie, zajmuje się handlem owocami. Wierny kucyk, dzień po dniu, ciągnął wózek z towarem na rynek. Jednocześnie chodzi do Szkoły Mechanicznej przy Subocz. Już w roku 1942 włączył się w działalność podziemną. Zbierał broń, materiały wybuchowe, oporządzenie wojskowe, szkolił się .

2 lutego 1944 r. kilkunastu chłopaków zebrało się na Cmentarzu Rossa. Ruszyli, a prowadził ich "Konar" Franciszek Koprowski c-c.

Mieczysław Matuszczak przyjął pseudonim "Zabój" i został przydzielony do drużyny ochrony dowódcy ''Szczerbca".

W wiosenny dzień 1944 r. kilku żołnierzy od "Szczerbca" podstępem wdarło się do niemieckiego garażu w Wilnie, obezwładniło ochronę i wyjechało sześciocylindrowym "oplem super six" do m. p. Brygady. "Zabój" jako fachowy szofer został mianowany kierowcą tego wozu. Innym razem, ale w tej akcji uczestniczy już "Zabój", wdarto się do magazynu z benzyną przy ul. Mickiewicza, władowano dwie beczki na ciężarówkę i kierowca niemiecki, pod groźbą pistoletu, odwiózł ich poza rogatki miasta. Stamtąd, zmieniając kilka razy chłopskie podwody, dostarczono benzynę do m. p. Brygady.

Było już ciepło, kiedy na inspekcję 3 Brygady "Szczerbca" przyjechał gen. "Wilk", komendant Okręgu Wileńskiego AK.

Po inspekcji Szczerbiec wydał rozkaz.
- Kierowca wystąp! Odwieź komendanta!

"Zabój" zasiada za kierownicą i pojechali. Matuszczak chciał wracać do Oddziału, do brata i ojca, ale "Wilk" go tak sobie upodobał, że został już do końca jedynym kierowcą komendanta Okręgu.

Najpierw stacjonowali w Dziewieniszkach objeżdżając poszczególne oddziały partyzanckie, a następnie przenieśli się do Wołkorabiszek w pobliżu Rakańc. Z miejscowego dworu gen. "Wilk" miał kierować akcją o kryptonimie "Ostra Brama" czyli zdobycie Wilna w ramach "Burzy". Z ciemnej, zamaskowanej limuzyny "Wilk" obserwował 6 i 7 lipca walki żołnierzy AK na północny wschód od Wilna w okolicy Kolonii Wileńskiej i Belmontu.

Jak utrwalił się w pamięci "Zaboja" gen. "Wilk". Był zwyczajny, nie było w nim ani krztyny zadufania. Charakteryzował się życzliwością w stosunku do podkomendnych i bezpośrednim do nich stosunkiem. Język nacechowany był dosyć silnym akcentem rosyjskim, uczył się przecież w szkołach carskich. Chodził w cywilnych ubraniach, dopiero na rozmowy z sowieckimi dowódcami włożył generalski mundur. Jedni twierdzą, że uniform nosił poprzednio gen Dąb - Biernacki, inni, że gen. Kowalski.

Wilno zostało zdobyte przez Armię Czerwoną, przy wydatnym udziale oddziałów AK, 13 lipca 1944. W parę dni później sowiecki oficer łącznikowy zaprosił gen. Aleksandra Krzyżanowskiego na rozmowy z gen. Czerniachowskim, dowódcą 3 Frontu Białoruskiego. Do spotkania doszło w pałacyku przy ul. Kościuszki 16. "Wilk", w asyście ułanów z Oddziału Rozpoznawczego Komendanta Okręgu, w "oplu" prowadzonym przez "Zaboja"ajechali paradnie przed pałacyk. Ta pierwsza rozmowa toczyła się w serdecznej atmosferze pełnej zrozumienia przez stronę sowiecką. Nikt nie przewidywał bolszewickiej przewrotności, przebiegłości i podstępu. Wracając do Wołkorabiszek "Wilk" entuzjazmował się rozmową, kreśląc optymistyczne plany współpracy z sowietami. "Zabój" - ma wciąż wątpliwości, czy ze strony sowieckiej prowadził je rzeczywiście Czerniachowski.

Rankiem 17 lipca sowiecki oficer łącznikowy w stopniu pułkownika przyjechał do m.p. komendanta Okręgu. Naglił do pośpiechu, sprzeciwił się asyście ułanów z ORKO. "Zabój" prowadził swego "opla", w którym siedzieli gen. Aleksander Krzyżanowski "Wilk" w mundurze generalskim, mjr Teodor Cetys "Sław" c-c przysłany do Wilna z KG AK z Warszawy w 1942 oraz mjr Zbigniew Radzikowski "Rańcza". Matuszczak pamięta tylko, że jechali szef sztabu i adiutant komendanta, ale nazwisk nie przypomina sobie, może zresztą ich nie znał.

Zajechali przed pałacyk przy Kościuszki 16. Oficerowie weszli do środka. "Zabojowi" sowieci nakazali wjechać na podwórko i ukryć samochód za domem. Przyskoczyli enkawudziści, rozbroili, zerwali naramienniki z naszywkami podoficerskimi i kazali siadać. Po chwili zataczając się podszedł kompletnie pijany major sowiecki i łamaną polszczyzną powiedział, że nazywa się Wasilewski i jest z pochodzenia Polakiem. Zaczął kierowcę usilnie namawiać, by wstąpił do Armii Czerwonej, ale oczywiście bezskutecznie.

Przewieziono "Zaboja" do więzienia na Łukiszkach, gdzie poddano bardzo dokładnej rewizji. W ciemnej celi spotkał stolarza, którym okazał się ukrywający się profesor USB. Długie śledztwa, najpierw na Łukiszkach, a następnie na Ofiarnej w siedzibie NKGB , gdzie wszechwładnie panował płk. Rudakow.

W lutym ?Wilk? doszedł do wniosku, że dalsza walka z sowieckim okupantem nie ma sensu i porozpraszani po lasach partyzanci powinni ujawnić się, w przeciwnym razie by im groziło rozstrzelanie. Do specjalnej misji zostali oddelegowani mjr Czesław Dębicki "Jarema" d - ca 3 Zgrupowania, por. Eryk Budzyński "Brankard" adiutant "Wilka" i Mieczysław Matuszczak "Zabój". Kierowca "Wilka" nie spotkał w podobnej akcji Edmunda Banasikowskiego "eża".

Penetrowali lasy, przysiółki, wioski. Napotkanych partyzantów namawiali, by się ujawnili, następnie kierowali ich do Wilna, skąd mieli wstąpić do Armii Berlinga. Taką działalność prowadzili do początków lata, kiedy to sytuacja zmusiła ich do wyjazdu do Polski.

Był przełom czerwca i lipca."Jarema", "Brankard" i "Zabój" pod zmienionymi nazwiskami, na "ewych" papierach oczekiwali na Dworcu Wileńskim w wagonach bydlęcych na przerzut do Polski.

"Zabój" jako Stanisław Jankowski, w okularach udawał kuternogę i podpierał się laską. Raz po raz zapominał, którą to nogę ma krótszą. W nerwowym napięciu oczekiwali na odjazd tych kilku wagonów.

Sytuacje życiowe są czasami zaskakujące i przekraczają granice fantazji. W tym momencie, w czasie nagrywania wspomnień Mieczysława Matuszczaka, do pokoju hotelowego weszła niespodziewanie Jadzia Zawadzka. Kiedy okazało się z kim toczy się rozmowa, jej zaskoczenie nie miało granic.

Jadwiga Zawadzka w 1945 r. pełniła obowiązki z-cy Pełnomocnika d/s Repatriacji. Jej najważniejszym zadaniem było dostarczanie "lewych" dokumentów żołnierzom AK i wysyłka ich do Polski centralnej. Ta działalność skończyła się dziesięcioma latami sowieckich łagrów. I oto w pokoju 705 Hotelu "Merlin", po 55 latach spotkały się dwie osobowości, których losy sprzęgły się przed pół wiekiem.

To właśnie Jadzia Zawadzka, w owym lipcowym, a może czerwcowym dniu wysyłała za linię Curzona najpierw Edmunda Banasikowskiego, a w kilka dni później "Jaremę", "Brankarda" i "Zaboja". Transport, z niewiadomych powodów, nie odjeżdżał. Przez trzy dni i noce Jadwiga Zawadzka, ukryta w rumowisku, śledziła losy ekspatriantów. Wreszcie ogromna ulga, napięcie nerwowe opadło. Transport ruszył.

?Jankowski? dojeżdża do Świebodzina i tam przez pewien czas mieszka. Znowu zmienia nazwisko na Wesołowski, ale kiedy ma się żenić, pod presją panny młodej, wraca do nazwiska Matuszczak, ale były to już czasy po Październiku.

Mieczysław Matuszczak uzupełnia wykształcenie i w 1960 r. dostaje się do Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej we Wrocławiu, którą kończy w 1964. Zostaje nauczycielem akademickim, prowadząc jednocześnie kilka chórów o różnym charakterze.

Mieczysław Matuszczak jest już na emeryturze, ale dalej stara się być czynny zawodowo. Na Zjeździe w Międzyzdrojach, z wielkim profesjonalizmem uczył i dyrygował pięknymi piosenkami AK-owskimi.

Taśma z nagraniem u autora.

Na zdjęciu: dom w którymzostał aresztowany Aleksander Krzyżanowski, obecnie ambasada Danii.

Fot. Waldemar Dowejko

NG xx (xxx)