Beata Garnyte

Cicho było, ciepło...

Miniona sobota w pamięci mieszkańców Wilna pozostanie nie tylko jako dzień, w którym dobitnie przypomniała o sobie zima, lecz również jako dzień, w którym odbyła się premiera przedstawienia radiowego "Chłopi", zrealizowanego na podstawie powieści laureata Nagrody Nobla Władysława Reymonta.

Spektakl ten był wspólnym projektem Instytutu Polskiego w Wilnie oraz Polskiego Radia BIS i Teatru Polskiego Radia. W ten sposób radiowcy postanowili uczcić 75. rocznicę Polskiego Radia, jak też złożyć hołd Władysławowi Reymontowi, którego 75. rocznicę śmierci właśnie obchodzimy. Autorką tego projektu jest Krystyna Kępska-Michalska, reżyserem zaś Jan Werenycia.

Sala w Państwowym Teatrze Młodzieżowym, gdzie odbywało się przedstawienie, wypełniona była po brzegi. Wśród widzów dominowała młodzież - byli to uczniowie wileńskich szkół, studenci. Zapewne każdy z nich przed spektaklem zadawał sobie pytanie - widowisko radiowe na scenie - cóż to takiego? Przecież czymś innym jest słuchać fragmentów utworu w radiu. Tu słuchacz słyszy jedynie głosy aktorów, całą resztę ?stwarza?, zaczynając od wyglądu bohaterów, kończąc zaś na tle.

Na scenie Teatru Młodzieżowego zaś przed widzami stanęli żywi aktorzy, ubrani przy tym nie w sukmany i siermięgi, a w garnitury i wieczorowe suknie. Nie było tu wyuczonych gestów, żadnej pozy. Był natomiast nieśmiertelny Reymontowski tekst i niepowtarzalny nastrój, stworzony przez aktorów. W zależności od wykonywanej roli ich głos brzmiał to władczo, to płaczliwie. Niezrównany był tu Boryna, w którego postać wcielił się Tomasz Zaliwski, niepowtarzalna była Katarzyna Łaniewska jako Dominikowa (obchodząca w tym dniu swoje imieniny).Wtórowała zaś im gra zespołu muzycznego pod kierownictwem Janusza Prusinowskiego. Słowem aktorom się udało oddać sedno powieści Reymonta, mimo że zaprezentowali jedynie fragmenty dzieła, zaczynając od chwili, gdy na podwórku Boryny zdycha krowa, kończąc zaś na śmierci gospodarza.

Kurtyna nie do końca jednak została przed widzem podniesiona. Wiele scen, przede wszystkim tych zbiorowych, działo się "poza kadrem''. A jednocześnie należy zaznaczyć, że widzom zaprezentowano kilka trików radiowych, m. in. to, że plastykowe wstążki doskonale naśladują szelest słomy.

Spektakl ten był ogromnym przeżyciem nie tylko dla widzów, lecz i aktorów. Mówił o tym m. in. Ignacy Gogolewski, który się wcielił tu w postać Narratora - "Byłem parę razy tutaj, w tym mieście, ale, ile razy klękam przed Ostrobramską, ogarnia mnie wzruszenie. Cieszę się też, że możemy nieść polskie słowo reymontowskie niesłychanie oryginalne, choć czasem zapomniane, do wszystkich miast. Sądzę, że ten wieczór i ten spektakl- ta oryginalna i jeszcze niespotykana forma - przypadł państwu do gustu. Wszystko bowiem, co robiliśmy, robiliśmy z głębi serca, pragnąc tę widownię, tę publiczność usatysfakcjonować. Dziękujemy wam za ten wieczór. Sądzę, że tak jak dla nas pozostanie on w pamięci, tak będzie i w waszych sercach".

Na zdjęciach: Janusz Wituch (Witek) i Maciej Szary (Kuba), Katarzyna Łaniewska (Dominikowa) i Magdalena Homanowska (Jagna).

Fot. Bronisława Kondratowicz

NG 49 (485)