Prof. Andrzej Targowski

Obserwacje z USA

Pięknoduchy i cwaniacy

Tu na Emigracji patrzymy na scenę polityczną w Polsce może z większym zainteresowaniem niż w samym kraju. Rodacy w kraju jakby uodpornili się na marazm polityczny, a my tu na obczyźnie ciągle mamy wyidealizowany obraz naszej Ojczyzny. Może i dobrze, bo ktoś taki obraz musi mieć. Ale czy słuszne są powody do zmartwienia? Z punktu widzenia długiej perspektywy historycznej nie trzeba się dziwić obecnej sytuacji, bowiem i w Polsce ''historia powtarza się."

Warto zauważyć, że każdą rewolucję robili "pięknoduchy," ale gdy obalili stary, zły system, władzę przejmowali "cwaniacy" i "wydrwigrosze." W Wielkiej Rewolucji Francuskiej, w bolszewickiej i solidarnościowej, "pięknoduchy" były niszczone, często fizycznie, a tego przykłady obrazuje odpowiednio terror termidoriański i terror stalinowski.

Ludzie stojący na początku na czele "Solidarności'' wkrótce sami odeszli lub zostali usunięci przez różnych "wydrwigroszy," którzy jakby nie było zastosowali także terror psychologiczny w postaci spóźnionej lustracji i to wymierzonej w najgłupszy sposób przeciwko sobie.

W okresach terroru ginie najlepsza cześć społeczeństwa, w której prym wiodą ludzie zdolni, ambitni i wartościowi, owe "pięknoduchy" zostają wyparci przez sprytniejszych i bezwzględniejszych cwaniaków, którzy sprzeniewierzają się ideom samej rewolucji, którą skierowują na tory wygodne dla siebie. Przecież Napoleon w rezultacie wykrwawił Francję i od jego czasów ten bogaty w idee i oręż kraj przestał być liderem świata. Francuzom pozostały tylko wspomnienia o ''wielkości" ich kraju, dodajmy pozorne oraz świetny koniak "Napoleon," który może być pomocny w złudnym "powracaniu" do tych wspomnień.

Podobnie ma się sprawa ze Stalinem, który wykończył Rosję i która obecnie będzie potrzebowała od 75 do 100 lat, by powrócić do grona krajów nowoczesnych i o wysokiej kulturze. Przecież przed rewolucją bolszewicką kultura rosyjska była wiodącą w świecie, czego nie można powiedzieć o jej obecnym stanie, a gospodarka rosyjska w XXI w. jest tak słaba jak 100 lat temu.

W Polsce wspomniana post-rewolucyjna historia także ma miejsce i być może nie możemy się temu dziwić. Może tak "musi" być" Krajem rządzą owi historyczni "cwaniacy," którzy dorabiają się kosztem państwa. Społeczeństwo to doskonale widzi i nie akceptuje zachowań polityków, co wyraża się w niskiej frekwencji wyborczej. Oczywiście nie chciałbym skrzywdzić wielu jeszcze w rządzie "pięknoduchów," jak choćby sam premier Jerzy Buzek i kilku ministrów, czy kilkudziesięciu posłów i senatorów w Sejmie. Ale tkwiąc w chorym środowisku są nieskuteczni.

Wynikiem takiego stanu rzeczy jest "przejadanie PRL" polegające na wyprzedaży majątku narodowego i łataniu, wpływami z tego tytułu, budżetu. Wpływy zapewne idą do budżetu, ale społeczeństwo myśli, że duża część z tej wyprzedaży idzie do kieszeni niektórych polityków, którzy np. z "oszczędności" z pensji budują wystawne wille. Rozwój Polski jest widziany poprzez wydatki budżetowe, a ten z natury rzeczy nie może sprostać zadaniu. Polacy zamiast widzieć siebie w gospodarce lgną do administracji publicznej. W ostatnich latach liczba urzędników w administracji publicznej wzrosła aż 3-krotnie z ogromnymi jak na polskie warunki pensjami. Na przykład w Sopocie w Urzędzie Miejskim średnia płaca w 1999 r. wynosiła 2.800 zł., podczas gdy średnia emerytura wynosiła 500 zł. Pensje niektórych działaczy samorządowych są znacznie wyższe od pensji Prezydenta RP. To prawda, że teraz Sejm stara się ten stan zmienić, ale ktoś to najpierw zaprojektował, czyż nie? W moim mieście (powiatowym) w St. Zjednoczonych, gdzie mieszkam, członkowie Rady Miejskiej pracują społecznie, a tylko przewodniczący Rady pobiera wynagrodzenie będące 1/10 wynagrodzenia szefa miejskiej biurokracji. Dzięki temu miastem rządzą owe "pieknoduchy", a nie cwaniacy, bo tym to się nie opłaca.

Wynikiem widzenia rozwoju poprzez budżet jest 2,5 mln bezrobotnych, bowiem rozwój biznesu hamowany jest przez korupcję, co podraża wyroby i usługi oraz hamuje popyt. Stąd też nie ma wystarczających środków na służbę zdrowia, która jest tylko za pieniądze. Zresztą jej system został bezkrytycznie skopiowany z pewnego systemu amerykańskiego (tzw. HMO), który w Stanach jest mocno krytykowany i obecnie regulowany, a także będący przedmiotem dyskusji między kandydatami na prezydenta, senatorów i kongresmenów.

Do tego dochodzi bardzo niski stan bezpieczeństwa, czego sam doświadczyłem, nieopatrznie jadąc samotnie w przedziale I klasy w pociągu z Warszawy do Przemyśla, gdzie usnąłem i zostałem zagazowany i ograbiony. Konduktor nawet nie chciał spisać protokółu, nazywając mnie ?frajerem.? Niski stan budżetu jest także powodem frustracji w wojsku, którego nie jest stać nie tylko na utrzymanie kadry na godziwym poziomie, ale nawet na zakup sprzętu z rodzimego przemysłu. A przecież przemysł zbrojeniowy jest zwykle kołem napędowym całej gospodarki.

Co z tego wynika? Trzeba uzbroić się w cierpliwość i poczekać, aż klasa polityczna owych "wydrwigroszów" dorobi się i wycofa do prywatnej gospodarki, gdzie zarobki są wyższe. Oczywiście cykl taki będzie się powtarzał i to nawet w ciągu kilkudziesięciu lat. Warto pamiętać,że Francja stała się faktyczną republiką po upływie 3 pokoleń od czasów Wielkiej Rewolucji, która taką ideę głosiła.

NG 50 (486)