Beata Garnytë

Między nami, a piekłem lub niebem

W minionym tygodniu Instytut Polski w Wilnie zaprosił do kina "Lietuva" na premierę filmu Krzysztofa Zanussiego "Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową".

Na wstępie twórca filmu, obecny na wileńskiej premierze, zdradził, że marzeniem każdego reżysera jest zobaczyć pełną salę widzów, tak jak to miało miejsce w Wilnie. Krzysztof Zanussi zaprezentował tu swą najnowszą pracę. "W ciągu ostatnich paru tygodni objechałem z nim ze dwa razy cały świat, zaczynając od Korei i Moskwy, po Kalkutę, Budapeszt i Rygę, gdzie byłem wczoraj" - mówił twórca filmu. Zaznaczył też, że film ten nie należy do dzieł łatwych, dotyczy zaś spraw ważnych dla każdego człowieka, niezależnie od miejsca, w którym mieszka, czy też ustroju. "Nie mogę powiedzieć, że będzie to film przyjemny i nie obiecuję też państwu przyjemnego wieczoru. Jest to bowiem film poważny, zmuszający do zastanowienia" - mówił Krzysztof Zanussi. Tak też film ten odebrali wszyscy obecni tego dnia na sali. Nie było tu wybuchów, pogoni, strzelaniny, wszystkiego tego, czego z nadmiarem znaleźć możemy w filmach amerykańskich. W filmie Zanussiego jest natomiast miejsce na zadumę i refleksję nad życiem. Wraz z głównym bohaterem filmu, śmiertelnie chorym lekarzem Tomaszem widz przechodzi drogę dzielącą człowieka od życia do śmierci, od nadziei do zwątpienia i pogodzenia się z własnym losem. Jakże dobitnie jest tu zilustrowane pascalowskie stwierdzenie, że "między nami, a piekłem lub niebem jest tylko odgradzające nas od nich życie, rzecz najkruchsza w świecie". Jakże więc trzeba cenić tę tak kruchą rzecz, ile radości sprawić mogą tu rzeczy drobne - świergot ptaka, obecność innej, może nawet obcej osoby...

Po filmie, gdy wszyscy jeszcze pozostawali pod wrażeniem opowiedzianej historii, odbyło się spotkanie z reżyserem. Krzysztof Zanussi mówił tu, dlaczego podjął tak trudny temat, jak śmierć, przemijanie, "droga do Boga".

Podczas minionego spotkania niejednokrotnie podkreślano wspaniałą grę aktorów - Krystyny Jandy, Pawła Okraska, Moniki Krzywkowskiej. O Zenonie Zapasiewiczu, odtwórcy głównej roli, Krzysztof Zanussi tak mówił: "Jesteśmy sobie bardzo bliscy. Ten człowiek jest bardzo inteligentny, co jest wielką rzadkością w sztuce. Właśnie dlatego rolę tę napisałem z myślą o nim".

"Pomaga mi, że za mną jest gigantyczny sukces "Ogniem i mieczem" i "Pana Tadeusza", bo w ten sposób, korzystając nawet w małym stopniu z pieniędzy polskiego podatnika, czuję, że te pieniądze nasza kinematografia do skarbu państwa zwraca. Dzięki Hoffmanowi, dzięki Wajdzie pobiliśmy Hollywood - na polskie filmy sprzedaliśmy 65% ogółu biletów. To napawa nas nadzieją, gdyż te filmy udowodniły, że widz polski chętnie ogląda rodzimą twórczość. Mam nadzieję, że się utrzymamy na rynku, mimo szalonej presji filmu amerykańskiego. Produkujemy również obecnie wielkie filmy - powstaje "Quo vadis", film, który będzie kosztował 14 mln dolarów, powstaje film o Chopinie i "Przedwiośnie" wg S. Żeromskiego, jak też cały szereg filmów o skromniejszym budżecie" - kontynuował Krzysztof Zanussi.

Mówiąc zaś o swym ostatnim dziele, w kinach polskich wyświetlanym już od trzech miesięcy, reżyser podkreślił, że cieszy się ono powodzeniem przede wszystkim wśród ludzi młodych. Prawie na każdym spotkaniu z publicznością Krzysztof Zanussi słyszy stwierdzenie, że to jest pierwsze spotkanie z jego twórczością. "Cieszę się z tego, bo taką młodość na starość przeżywać jest przyjemnie" - mówił reżyser. "Nie wypieram się żadnego ze swych filmów, chociaż może jedne są ładniejsze, inne brzydsze, jedne mądrzejsze, drugie inne, ale ocena należy do Państwa. Kocham wszystko co zrobiłem, wydaję to na świat i chcę, żeby się państwu podobało? - kontynuował Krzysztof Zanussi.

Reżyser nie ukrywał też swych planów na przyszłość. A marzy mu się stworzyć film o Jadwidze Andegaweńskiej. Będzie on mówił o czasie, kiedy w środku Europy powstało państwo wielu religii, wielu narodów, wielu języków i wielu kultur. "Cóż innego robi jednocząca się Europa, jak nie realizuje idei Jagiełły, ideę wielonarodowego państwa" - mówił reżyser.

Jak obiecał reżyser, nie zabraknie tu też filmu "przyklejonego" do tego, którego premiera w Wilnie właśnie się odbyła. "Będzie on opowiadał inną historię, lecz postacie będą te same. W centrum uwagi będzie historia młodej pary - chłopaka, który studiuje medycynę i dziewczyny, która była garderobianą. Kończę już scenariusz tego filmu." Mamy nadzieję, że również ten film zostanie w przyszłości wyświetlony w Wilnie.

Fot. Bronisława Kondratowicz

NG 50 (486)