Robert Mickiewicz

Dobrymi chęciami piekło brukowane

Jak i można było się spodziewać walka wokół budżetu kraju na rok 2001 przybiera na sile. Również do przewidzenia było, że największą przeszkodą w przyjęciu ustawy budżetowej, będą wydatki na oświatę. Wydaje się, że przeszkoda, przynajmniej jak na razie, została odsunięta. Sejm RL 116 głosami ze 141 przyjął ustawę o długofalowym finansowaniu oświaty i nauki.

Wysiłek orędowników za "wykształconą i oświeconą" Litwę został uwieńczony sukcesem. Dodatkowe 500 mln Lt powinny uratować naszą oświatę i naukę. Jedyne, co w całej tej sprawie dziwi, to że są niezadowoleni. Niezadowoleni nie z tego powodu, że pół miliarda to za mało, ale, że tych pieniędzy w ogóle nie trzeba było przeznaczać.

Niezadowoleni - to w pierwszej kolejności przewodniczący sejmowego Komitetu Budżetu i Finansów, profesor, ekonomista Kęstutis Glaveckas i minister finansów Jonas Lionginas. Wydawałoby się, jak można nie chcieć rozwoju tak ważnych w życiu każdego kraju dziedzin? Tym bardziej, że nawet dziecko wie, w jakim stanie są litewskie szkoły, wyższe uczelnie, instytucje naukowo - badawcze. I te 500 mln to generalnie kropla w morzu potrzeb. I tym niemniej są tacy, którzy twierdzą że przeznaczać tych dodatkowych pieniędzy nie wolno.

W przyszłorocznym ( jeszcze nie przerobionym ) budżecie dochody państwa szacowane są na 6 mld 161,8 mln Lt. Wydać planuje się 7 mld 67,8 mln Lt. Deficyt, jak nietrudno policzyć, wyniesie 906 mln Lt. Zdaniem ekonomistów, taki deficyt jeszcze się mieści w ramach finansowej przyzwoitości. Brakujące w państwowej kasie pieniądze tradycyjnie zostaną zdobyte poprzez pożyczki wewnętrzne (mniejsza część), tak i zagraniczne. Skąd zostaną wzięte dodatkowo 500 mln Lt, na razie nie wiadomo. Wiadomo tylko, że skoro ustawa o długofalowym finansowaniu oświaty i nauki została przegłosowana przez Sejm, to rząd, ministerstwo finansów będą musiały znaleźć potrzebne pieniądze.

Pierwsze reakcje osób odpowiedzialnych za wykonanie ustawy, były bardziej aniżeli wymowne. Premier Rolandas Paksas, wyraźnie zakłopotany, powiedział, że "źródła finansowania znajdziemy i ustawę wykonamy". Profesor Kęstutis Glaveckas - "to tort na niebie". Zdaniem tegoż przewodniczącego sejmowego Komitetu Budżetu i Finansów jedyną możliwością wyasygnowania dodatkowych pieniędzy na oświatę i naukę jest "likwidacja dotychczasowego zarządzania litewską walutą i uruchomienie maszyny do drukowania pieniędzy".

Mówiąc prościej, za podreperowanie stanu oświaty i nauki będziemy musieli zapłacić uwolnieniem kursu lita w stosunku do walut obcych i wprowadzeniem w obieg dodatkowych pieniędzy bez pokrycia. Jak taka polityka gospodarcza państwa wygląda w życiu codziennym, czytelnicy "Naszej Gazety" jeszcze doskonale pamiętają. Zmieniający się kilka razy dziennie kurs dolara, galopujące ceny, nie nadążające za nimi wypłaty, emerytury i świadczenia socjalne. I jako wynik - jeszcze większa, w porównaniu z dniem dzisiejszym, zapaść gospodarcza.

Sytuacja, w jakiej znalazły się oświata i nauka, rzeczywiście nie wygląda najlepiej, ale nie najlepsze dni przeżywają również służba ochrony zdrowia, kultura, sfera socjalna, struktury ochrony porządku publicznego et cetera et cetera. W tym spisie można było by chyba wymienić całą Litwę. Już dzisiaj większość szpitali naszego kraju nie ma pieniędzy na najprostsze zabiegi. Nawet w największych i najbardziej renomowanych szpitalach Wilna w grudniu wstrzymane są wszystkie planowane operacje i inne zabiegi. W stołecznym uniwersyteckim szpitalu na Antokolu już nie ma pieniędzy na hemodializę. Pacjentom w takim wypadku nieuchronnie zagraża śmierć.

Próba ratowania nauki i oświaty kosztem reszty budżetówki nie tylko ich nie uratuje, ale też nieuchronnie zdestabilizuje i tak już niełatwą sytuację w kraju. Jak mówi ludowe przysłowie "dobrymi chęciami piekło brukowane".

NG 51 (487)