Prof. dr hab. Piotr Łossowski

Rozważania na przełomie wieków

Chyli się ku końcowi wiek XX, a jednocześnie rozpoczyna się nowe tysiąclecie. Odmierzając czas, stajemy przed nową rubieżą. Skłania to do zastanowienia się nad latami, które minęły, do refleksji nad kończącym się wiekiem.

W tym miejscu pragnąłbym skupić się nad problemem stosunków polsko - litewskich, oceną historii - jaką była ona w przeszłości i jaką chcielibyśmy ją widzieć w przyszłości. Zacząć wypada od stwierdzenia, iż wiek XX był i dla Polski, i dla Litwy niezmiernie ważnym okresem. Przypomnijmy sytuacje z początku wieku. Obydwa kraje znajdowały się wówczas w stanie niewoli, ziemie ich podzielone przez mocarstwa zaborcze i zdawać się mogło, że nie będzie końca obcemu panowaniu. Minęło wszakże zaledwie lat kilkanaście, a zburzeniu uległ dotychczasowy porządek rzeczy. Współdziałające ze sobą mocarstwa stanęły przeciwko sobie. Wojna doprowadziła do ich klęski i głębokich wstrząsów społecznych.

Zaistniała sytuacja, o której w XIX wieku Polacy i Litwini mogli tylko marzyć. Rosja i Niemcy pozbawione zostały swej siły, zwycięskie zaś mocarstwa zachodnie proklamowały prawo narodów do samostanowienia. Polacy i Litwini, którzy w czasie wojny nie pozostali bezpieczni, wykorzystali okazje dane im przez historię. Odrodziły się niepodległe państwa - Polska i Litwa. Ale jakie wówczas zaobserwować mogliśmy zjawisko? Dwa kraje, które przed rozbiorami łączyła kilkuwiekowa unia, teraz nie potrafiły ułożyć pomiędzy sobą stosunków. Ludzie tamtych czasów, których mentalność i wyobraźnię w dużym stopniu określiły doświadczenia minionych czasów, nie potrafili, nie byli w stanie, rozwiązać nasuwających się problemów. Przypomnijmy najważniejsze fakty.

Ze strony polskiej zaciążyło niedocenianie dążeń niepodległościowych Litwinów, ich obaw, przesadnych bądź rzeczywistych, wobec znacznie większej i silniejszej Polski. Zaważyło także lekceważenie litewskiego dorobku w budowie własnego, niezależnego państwa. Sytuację komplikowało i to, iż ludność na wielu obszarach byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego była narodowo przemieszana bądź mało świadoma. Ze strony litewskiej sytuację komplikowały nadmierne roszczenia terytorialne, upór w działaniu, zaczepność, którą starano się pokryć swoje obawy.

Końcowy rezultat jest wiadomy. Na tle sporu o Wilno, Polskę i Litwę podzielił ostry konflikt, który ciągnął się niemal przez cały okres uzyskanej niepodległości.

Najgorsze było to, iż w tym czasie popełniono niemało błędów z jednej i drugiej strony, ucierpieli zaś najbardziej zwykli ludzie, których życie zostało bardzo utrudnione. Zwłaszcza mniejszości narodowe poddane były retorsjom co stawało się źródłem niekończących się zadrażnień. Nic więc dziwnego, że w rezultacie rosła i nawarstwiała się wzajemna wrogość. Zaznaczyć wszakże warto, że i wówczas znalazło się sporo ludzi, którzy opowiadali się za szukaniem porozumienia i wskazywali, iż przynieść ono może wymierne korzyści i dla Polski, i dla Litwy. Stan izolacji przerwany został w rezultacie polskiego ultimatum. I rzecz znamienna, stopniowo, ale bardzo wyraźnie, zarysowała się potem poprawa, ocieplenie wzajemnych stosunków. Świadczyło to, że stan wrogości dokuczył już wystarczająco i jednej, i drugiej stronie. II wojna światowa, która stała się straszliwym doświadczeniem XX wieku, nie ominęła Polski i Litwy. Litwa dochowała neutralności w czasie hitlerowskiej agresji na Polskę. Układ z ZSRR z 10 października 1939 r., trzeba pamiętać, został Litwie narzucony. W jego rezultacie otrzymała ona Wilno, lecz zapłacić musiała za to zgodą na założenie baz sowieckich na swoim terytorium. Rządy litewskie w Wilnie w 1939 - 1940 r. źle zapisały się w pamięci Polaków, a to głównie na skutek narzuconej pośpiesznie i brutalnie litwinizacji przyłączonego obszaru. Ale z drugiej strony nie możemy zapominać, iż mimo wszystko sytuacja w Wilnie różniła się zasadniczo od położenia w okupowanej Warszawie czy Lwowie. O ile np. pod okupacją niemiecką ludność polska miała w oficjalnym obiegu tylko ?gadzinową?, przez samych Niemców redagowaną prasę, to w Wilnie wychodziły autentyczne gazety polskie, o ile przed świętem 11 listopada 1939 r. hitlerowcy zabronili jakichkolwiek obchodów i "prewencyjnie" aresztowali wiele osób, to w Wilnie, choć w ograniczonym zakresie, Polacy mogli obchodzić swe narodowe święto.

Później nastąpiły lata okupacji, najpierw sowieckiej, a następnie niemieckiej. Na emigracji doszło do licznych kontaktów polsko - litewskich. Rząd polski wykazał dużo dobrej woli wobec przedstawicieli litewskich, występując z propozycjami porozumienia, a nawet udzielając konkretnej pomocy. Natomiast na Wileńszczyźnie stosunki pomiędzy społecznością polską a litewską uległy dalszemu zaognieniu. Do kulminacji wrogości doszło pod koniec czerwca 1944 r., kiedy to konflikt znaczyć się zaczął krwawymi represjami wobec ludności cywilnej. Spiralę terroru przerwała zmiana sytuacji, która nastąpiła wraz z ponowną okupacją sowiecką.

Po wojnie Polska i Litwa utraciły niezależność. Polska stała się państwem satelickim ZSRR, Litwa bezpośrednio włączona w jego granice. Duża część ludności polskiej, zagrożona deportacjami, musiała opuścić Litewską SRR. Wyjechało do Polski ponad 200 tys. osób, w tym prawie cała inteligencja. Stosunki pomiędzy społeczeństwami Polski i Litwy w pierwszych powojennych latach prawie zupełnie zamarły. Później odrodziła się nić kontaktów i tych oficjalnych, i tych czysto prywatnych, lecz były one utrudniane i limitowane. Ogół społeczeństwa w Polsce mało wiedział o Litwie, nie interesował się nią. Natomiast ze strony litewskiej sytuacja w Polsce była dość pilnie obserwowana. Słuchano radia, później oglądać zaczęto telewizję polską, czytano gazety wydawane w PRL, dostępne w kioskach na Litwie. Szczególnie zainteresowanie wzbudzały kolejne kryzysy i przełomy wstrząsające Polską, zwłaszcza w latach 1980/81, gdy na arenę polityczną wystąpiła "Solidarność".

Odzyskanie przez Polskę i Litwę niepodległości zapoczątkowało nowy okres we wzajemnych stosunkach. Wystąpiło wyraźne dążenie i z jednej, i z drugiej strony, ażeby relacje międzypaństwowe ułożyć w sposób poprawny, a nawet przyjazny. Wszakże negocjacje o zawarcie odnośnego traktatu trwały aż do wiosny 1994 r. Mnożyły się trudności, dawała o sobie znać przeszłość, zadawnione konflikty i urazy.

Wpływ uzyskany elementy skrajne, które domagały się rozliczenia z przeszłością, starając się postawić stronę przeciwną w stan oskarżenia. Wszakże nie do przyjęcia było potępianie wydarzeń historycznych we współczesnych aktach politycznych. Tym bardziej, że przeszłość rozpatrywać należało kompleksowo, z uwzględnieniem uwarunkowań historycznych. Mogło to być zadaniem nie polityków, lecz badaczy historyków, posługujących się instrumentami naukowej analizy zaistniałych faktów. I takie przekonanie w ostatecznym rachunku na szczęście zwyciężyło.

Nie znaczy to oczywiście, iż trzeba dążyć do identyczności poglądów strony polskiej i litewskiej na te historyczne wydarzenia. Ujęcia, a tym bardziej oceny, mogą pozostawać różne. Przyjąć wszakże należy, że trzeba trzymać się faktów, możliwie najdalej posuniętego obiektywizmu, wysłuchiwać racji i argumentów także drugiej strony.

Bardzo bujny rozwój historiografii, zwłaszcza na Litwie, która zdaje się wyrównywać zaległości z minionych lat, sięgać w oparciu o nowe źródła po nowe tematy - pozwala żywić nadzieję, że wiele spornych kwestii w trakcie spokojnej, naukowej dyskusji uda się wyjaśnić. Służyć to będzie poprawie ogólnej atmosfery i przyczyni się do zbliżenia stron, przy czym jednak, jak już zaznaczyłem, nie trzeba dążyć do identyczności poglądów.

Ważne jest przezwyciężenie stereotypów, przeważnie negatywnych, które bardzo ciążyły na relacjach polsko - litewskich. Można powiedzieć, że ze strony polskiej przynajmniej niektóre, bardzo trwałe stereotypy, zostały już odrzucone. I tak np. przez dziesięciolecia utrwalił się w historiografii polskiej, ale także i w mentalności społecznej, pogląd, że działania litewskie zmierzające do odcięcia się od Polski wynikają z inspiracji niemieckiej, że państwo litewskie, zwłaszcza w latach 20., było niejako przybudówką niemiecką. Dziś nastąpiło zdecydowane odejście od tego rodzaju poglądów. M. in. w swoich pracach, nie negując współdziałania litewsko - niemieckiego w niektórych okresach, podkreślałem,że Litwini kierowali się własnym interesem, a korzystali z pomocy niemieckiej tylko wówczas, gdy byli do tego przez okoliczności zmuszeni, jak np. na początku roku 1919. Później jednak potrafili się Niemcom ostro przeciwstawić, jak w latach 1934 - 1935, stanowczo występując przeciwko zakusom hitlerowców w Kłajpedzie.
Dobrze by było, gdyby również historycy i publicyści litewscy postarali się podważyć głęboko zakorzenione stereotypy funkcjonujące przy ocenach Polaków. Np. w sposób bardzo uproszczony, a jednocześnie skrajnie negatywny, ocenia się rolę Józefa Piłsudskiego i jego stosunek do Litwy. Pojedyncze głosy litewskie reprezentujące odmienne opinie pozwalają żywić nadzieję, że może i w tej bardzo ważnej kwestii nastąpi reorientacja. Skrajny subiektywizm zastąpi bardziej obiektywne podejście, co oczywiście nie wyklucza własnego, krytycznego spojrzenia, aczkolwiek podyktowanego dążeniem do bezstronności.

Sądzę, że w nadchodzącym XXI wieku, w jego najbliższych latach, powinniśmy nadal w tym kierunku pracować. Poznawać poglądy i argumenty drugiej strony, wychodzić sobie naprzeciw.

Życzyć też należy u progu nowego stulecia, ażeby dobre stosunki pomiędzy Polską a Litwą, manifestowane przez sfery rządowe i parlamentarne, stały się domeną także szerszych warstw społecznych. Dążyć trzeba, aby proces wzajemnego poznawania się i zrozumienia, także w zakresie historii, postępował pomyślnie naprzód.

Na zdjęciu: prof.dr hab. Piotr Łossowski

NG 53 (489)