Dr Irena Mikłaszewicz

Świadkowie wiary
Ksiądz Prałat Józef Obrembski

50 lat sowieckich rządów na Litwie - to niepowetowane straty zarówno w ludziach: setki tysięcy zesłanych w głąb Syberii, dziesiątki tysięcy zamordowanych, ale też i spustoszenie moralne. Podczas tegorocznych rekolekcji adwentowych usłyszałam: "Zauważcie, jak nas uczono: nie kradnij tak wiele, nie kłam tak bardzo, nie bądź taki zły... Czyli, uczono nas wybierać trochę mniej zła, ale to zawsze było zło. Chrześcijanin nie może wybierać zła, zawsze musi wybierać dobro". Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo ten sposób myślenia kształtuje dziś nasze postawy. Wystarczy tylko przyjrzeć się motywacjom własnych decyzji. Dotyczy to zarówno działaczy partii "jedynie słusznych" i "mniej słusznych", wybrańców ludu, jak i każdego z nas. Ideologia wpajana w szkole, na studiach, w miejscu pracy i środkach masowego przekazu plon wydaje dziś, gdy złudnie sądzimy, że nasze decyzje są wolne. Ale co stanowi źródło tej wolności? Czy stać nas na podjęcie trudu dotarcia do tego źródła? A może lepiej żyć w nieświadomości własnego zniewolenia udając "wolnych?" Na podstawie kilkuletniego doświadczeniu pracy w archiwach dokumentujących postawy, cele i metody sowieckich rządów mogę stwierdzić, że tylko ludzie, którzy odkryli w sobie rzeczywiste źródło wolności, pozostawali wierni sobie i wyznawanym wartościom.

Jednym z nich był ks. Józef Obrembski. Nieprzypadkowo jego słowo ma moc i wartość również dzisiaj.

...Obrembski Józef Justynowicz-Wincentowicz, urodzony w 1906 r. we wsi Skarżyn Nowy w rej. białostockim w PRL, obywatel ZSRR, Polak, z kułaków, ze średnim wykształceniem duchownym, pracujący jako proboszcz kościoła w Mejszagole w rej. wileńskim, zamieszkały we wsi Mejszagoła... -

sucho brzmi wykaz danych personalnych w Postanowieniu o rozpoczęciu nadzoru operatywnego KGB, datowanego 23 marca 1979 r.

Przyczyną ponownego zainteresowania KGB działalnością ks. Józefa Obrembskiego był jego pobyt w listopadzie-grudniu 1978 r. w Polsce. 5 stycznia 1979 r. szefowie resortów KGB w Wilnie i Mińsku otrzymali tajny telegram z Moskwy z doniesieniem, że 6 grudnia 1978 r. dwóch księży, jednego z Litwy, drugiego z Białorusi przyjął biskup białostocki. Wiadomo było, że ksiądz z Litwy był Polakiem. Szefowie KGB w Moskwie prosili o ustalenie tożsamości obydwu księży. Odtąd KGB kontrolowało korespondencję księdza J. Obrembskiego, zbierało materiały o jego działalności, do współpracy zostali zaproszeni byli agenci służb bezpieczeństwa, którzy mieli kontakt z księdzem, w mieszkaniu próbowano założyć podsłuch.

Po wyborze na Stolicę Piotrową Jana Pawła II, papieża Polaka, KGB obawiało się, że w krajach "demokracji ludowej" i na terenach ZSRR nastąpi ekspansja "wrogiej" działalności Watykanu. Działalność ta mogła być realizowana poprzez Kościół w Polsce, wobec tego wzmożonej kontroli poddano księży narodowości polskiej lub kapłanów mających kontakt ze współbraćmi z Polski.

Ponieważ księża przybywający z Polski do Wilna "w sprawach prywatnych'' często gościli na plebanii i w kościele w Mejszagole, obawiano się, że ks. Józef Obrembski może otrzymywać od nich wytyczne z Polski albo z samego Watykanu. Także śledzono księdza niemiłosiernie, bo nie tylko miał autorytet u swych kolegów kapłanów Polaków, ale także i wśród księży Litwinów cieszył się szacunkiem. Kiedy rozmawiałam z Księdzem Prałatem w tym roku, zapytałam też o kontakty z Polską i o współpracę z Litwinami. Oto co mi powiedział:

- Po wyjeżdzie abpa Romualda Jałbrzykowskiego była pewna ostrożność w kontaktach. Bez wątpienia, księża Polacy dowiadywali się, co u nas słychać, potem w latach 70. zaczęli gromadnie przyjeżdżać na Wileńszczyznę. Wskazówek żadnych od R. Jałbrzykowskiego nie miałem. Zresztą oni byli w innej sytuacji i tak do końca nas nie rozumieli. Pamiętam, pisze do mnie list ks. Michał Sopoćko: "Proszę napisać, czy naprawdę domy boże pozamykano". Czyż można było na taki list odpowiedzieć? Oni tam pewniej czuli się. I teraz nie wszystko rozumieją, nie zawsze mogę z nimi się dogadać. Oni mniej rozumieją ducha bolszewizmu. Po wyjściu z więzienia Prymasa Stefana Wyszyńskiego odwiedziłem go w Warszawie. I potem najwięcej słuchaliśmy głosu Prymasa. Co mówi, gdzie przebywa na zesłaniu. Ale żeby nam narzucali, co mamy robić, to nie było tego.

- A jak układały się kontakty z kurią wileńską?

- Dobrze. Proszę sobie wyobrazić, że bp K. Paltarokas wyraźnie mówił: "Jestem tutaj tymczasowo, ja pojadę do Poniewieża". To był salonowiec. Kiedy w latach 40. jechałem do Kowna, to w pociągu słyszałem, jak ludzie chwalili bpa K. Paltarokasa, że porządek jest w diecezji poniewieskiej. Jeżeli zwracaliśmy się do niego po radę, jak coś trzeba zrobić, to nieraz pytał: "A jak było za czasów abpa Jałbrzykowskiego" To tak i róbcie." Za czasów ks. Cz. Kriwajtisa i ks. prał. A. Gutauskasa, którzy po K. Paltarokasie rządzili archidiecezją wileńską, była jedność wśród kapłanów, był katolicyzm. Często razem odwiedzaliśmy zesłanego w głąb Litwy bpa Juliana Stefanowicza (Steponavičius), rozmawiałem z nim, ostatni raz 3 godziny rozmawialiśmy przed jego śmiercią.

- Zarzuca się biskupowi, że nie pozwolił wprowadzić Mszy św. po polsku w Katedrze?

- Ja mówię: mam większy zarzut - był biskupem, a dlaczego 27 lat nie siedział w Wilnie i nie prowadził archidiecezji? Trzeba brać pod uwagę warunki. Pojechałem raz do kurii, a biskup pokazuje mi stertę papierów: "Taki stos protestów dostałem przeciwko nabożeństwom po polsku w Katedrze..."

I dziś Ksiądz Prałat do nikogo nie żywi urazy, nikogo nie potępia. Pytany o osoby, które mogły donosić, zaprzecza, wszyscy byli dla niego dobrzy, nikogo nie podejrzewa.

Dziękujemy, Księże Prałacie, za Twoje świadectwo Prawdy i Dobra - potwierdzone życiem, zanurzonym w źródle rzeczywistej wolności.

Na zdjęciach: ks. prałat J. Obrembski 17 grudnia 2000 r.; zdjęcie z okazji 50 - lecia kapłaństwa 12.06.1982 r.; ks. Leon Ławcewicz, brat Wacław oraz ks. prałat J. Obrembski około 1960 r.

NG 53 (489)