Liberałowie umieszczają swoich
na wysokich stanowiskach

"Premier Rolandas Paksas wszędzie wokół siebie dostrzega wrogów, dlatego więc obrał dosyć swoisty sposób postępowania, mianowicie jako bojownika z widzianymi tylko przez siebie straszakami. W istocie, działalność R. Paksasa przypomina walki św. Jerzego, dramatyczne spektakle, ale państwu nie daje to nic dobrego" - tak eks-premier Andrius Kubilius komentuje decyzję premiera praktycznie niemal jednoczesnego odwołania kierowników większości przedsiębiorstw państwowych.

Premier naprawdę jest uczulony na krytykę. Urzędnicy, którzy nie aprobują lub chociaż w niewielkim stopniu krytykują posunięcia rządu, błyskawicznie tracą stanowiska. W tym tygodniu z wysokiego stanowiska w "Sodrze" musiał zrezygnować Aidas Pikiotas. Jak się wydaje, premierowi nie spodobało się, że A. Pikiotas nie poparł publicznie planów liberałów, dotyczących ratowania "Sodry".

Gdy dyrektor generalny "Lietuvos dujos" Vytautas Mikaila skrytykował decyzję, aby nie podnosić użytkownikom ceny gazu, chociaż wzrosła cena gazu dostarczanego z Rosji, minister gospodarki Eugenijus Maldeikis zaproponował mu, aby złożył rezygnację.

W tym tygodniu ze stanowiska dyrektora generalnego dochodowej spółki "Lietuvos energija" odwołano też Arűnasa Keserauskasa. Nieco wcześniej na dyrektora generalnego "Lietuvos geležinkeliai" został mianowany Jonas Biržiškis, protektor aktualnego ministra komunikacji Gintarasa Striaukasa. Przyjaźń z G. Striaukasem i R. Paksasem zadecydowała o tym, że i D. Kaubrys został nowym szefem "Klaipëdos nafta".

Kierownik "Lietuvos energija" A. Keserauskas podejmował reformy i pracował naprawdę dobrze. "Zapewne, rząd R. Paksasa przyrzekł swym sponsorom lub sympatykom pewne stanowiska. Ani R. Paksas, ani E. Maldeikis nie zwracają uwagi na kompetencje" - tak komentuje decyzje rządu poseł na Sejm Algirdas Butkevičius, oszołomiony pośpieszną zmianą kierowników przedsiębiorstw.

Mówiąc o tej "czystce", eks-premier A. Kubilius zaproponował, aby przypomnieć o umowie koalicji rządzącej. "Partie rządzące porozumiały się, aby dzielić nie tylko teki ministrów, ale też stanowiska kierowników większych przedsiębiorstw i urzędów państwowych. Uważamy, że przedsiębiorstwa państwowe mogą pomyślnie pracować tylko wtedy, gdy politycy nie wywierają na nie wpływu. Tymczasem ponownie powraca się do taktyki posowieckiej, gdy kierownictwo przedsiębiorstwami państwowymi jest upolityczniane - decyzję podejmują nie kierownicy tych spółek, lecz ministrowie lub inne wpływowe osoby. Taka droga prowadzi do strat w przedsiębiorstwie" - uważa eks-premier.

("Veidas", nr 2 z 2001 r.)

NG 2 (491)