Irena Tarasewicz

Malarstwo Marii Tuchta

Jan Parandowski powiedział, że talent człowieka w ujęciu procentowym stanowi zaledwie jedynkę, natomiast 99 proc. - to jest praca i rozwijanie tego daru nadprzyrodzonego. Lecz nie każdy potrafi go zauważyć w zalążku i nadać w odpowiednim czasie należytego kształtu, w wyniku czego formuje się w postaci malutkiego "karzełka".

W cichym zakątku Wileńszczyzny, Dusiniętach, które kojarzą się z wybitnym malarzem, zięciem A. Mickiewicza Tadeuszem Goreckim, mieszka taki nieukształtowany talent, ponieważ bez wykształcenia malarskiego - pani Maria Tuchta.

Urodziła się w 1968 r. w Baku, a w wieku 4. lat wraz z rodzicami zamieszkała w Wilnie. Ukończyła 36 Szkołę Średnią, a w 1999 - studia historyczne na Uniwersytecie Wileńskim. W trakcie studiów pracowała w Pensjonacie Neurologicznym w Prudziszkach. W ubiegłym roku szkolnym wykładała historię w Podstawowej Szkole w Sorok Tatarach. Obecnie jest bez pracy. Cały swój czas poświęca malarstwu, ale strona finansowa nie za dużo na to pozwala. Od sześciu lat wraz z córeczką i mamą - emerytką mieszka w Dusiniętach.

- Co spowodowało, że Pani zaczęła malować?

- Twórcze talenty kryją się w mojej rodzinie. Moja chrzestna mama Polina Dzimszienë jest ludową malarką. Mieszka w Kiernowie, a swój dom przekształciła w muzeum, gdzie można obejrzeć obrazy o tematyce fantastycznej i pejzaże. Natomiast sama namalowałam pierwszy rysunek mając 25 lat, chociaż już jako dziecko miałam duże zamiłowanie do plastyki (co podkreślała nauczycielka od rysunków), ale rodzice tego nie zauważyli, a może nie chcieli, ponieważ starszy brat - Janek Dyrysz uczęszczał do szkoły plastycznej i jej nie ukończył.

- Czym dla Pani jest właśnie takie swoiste malowanie?

- Malować lubię nie dlatego, że to jest piękne. Malowanie jest dla mnie medytacją. Kiedy czegoś bardzo chcę, maluję swe piękne marzenia. Owszem są rysunki, które odzwierciedlają moje uczucia, rozważania na temat życia. Wszystkie wiążą się ze stanem duchowym i najczęściej zawierają w sobie sens symboliczny. Tak np. pierwszy rysunek nazwałam "Wyjście", co kojarzy z rozpoczęciem studiów na UW i wyjściem z osobistej trudnej sytuacji życiowej. Kiedy zmarła starsza siostra, by pokonać ból straty bliskiej osoby, namalowałam obrazek pt. "Tęsknota".

- Czy maluje Pani z natury?

- Tak, bardzo mi się to podoba, pejzaże jednak przeważnie rysuję z pamięci (ręka odtwarza to, co kiedyś widziałam). Mam w zbiorku obrazek pt. "Wieś", który przedstawia postać młodej dziewczyny, on zawiera w sobie symbol czystości duchowej i wartości naturalne. Lubię malować martwą naturę, kwiaty w doniczce, wiązanki, na przykład obrazek pt. "Kwiaty dla narodu", "Życzenie".

- Ile już prac malarskich ma Pani w swym zbiorze?

- Dorobek nie jest obszerny, zawiera w przybliżeniu 20 rysunków. Najczęściej są to rysunki na zwykłym papierze wykonane akwarelą, gwaszem, dodaję wapna. Próbowałam malować farbami olejnymi, niestety, nie mogę znieść ostrego zapachu. Ostatnio maluję na płótnie.

- Czy próbowała Pani swe prace gdzieś wystawić, komuś zaprezentować?

- Najczęściej swe rysunki daję w upominku najbliższym kolegom. Sześć rysunków w ramce znajduje się w Pensjonacie Neurologicznym w Prudziszkach. Zwróciłam uwagę, że malowanie wywiera pozytywny wpływ na ludzi chorych, tylko bardzo dużo zależy od tego, co człowiek maluje. Takim chorym ludziom na pewno nie wolno malować wojny, bo kiedy człowiek maluje, to łączy się z tematem twórczości. Na tym, uważam, polega terapia malowania.

22 września br. urządziłam wystawę w filii Czarnoborskiej Szkoły w Wołczunach, gdzie me rysunki przyozdobiły salę w czasie uroczystości "Ślubowanie klasy I".

- Na jaki temat Pani maluje obecnie?

- Teraz dużo maluję na płótnie, szczególnie kopie z egipskich ścian, dobieram podobne kolory. Farby wymyślam sama i obrazy wyglądają bardzo harmonijnie, bo są proporcjonalne. Bardzo pociąga mnie tematyka egipska. Czasem, gdy maluję kopie fresków, mam uczucie, że kiedyś je malowałam. Takie wrażenie odnosiłam, gdy wykonywałam rysunek pt. "Jaskółka", który jest bardzo podobny do egipskiej bogini Izydy.

Lubię również rysować coś jednego, małego na dużym tle. Takim rysunkiem jest "Niebieska róża", który ma jeden głęboki sens. Wszyscy wpatrują się w nią i pytają, dlaczego kwiat jest jeden?

- Jakie plany ma Pani na przyszłość?

- Planuję namalować obraz pt. "Biała wrona", który by przedstawiał naszą demokrację.

W przyszłości chciałabym podjąć studia malarskie, ale nie wiem, dokąd mam się zwrócić, oraz zabiegam o to, by wykładać rysunki w szkole. Jak większość rodaków też bym chciała wyjechać z Litwy.

- Jakie życzenia chciałaby Pani złożyć czytelnikom "NG"?

- Teraz, na Litwie, jest bardzo ciężka sytuacja ekonomiczna i polityczna. Myślę, że państwo i jego mieszkańcy potrzebują z tego jakiegoś wyjścia. Dlatego życzę wszystkim wybrnięcia z istniejącego stanu i niech ten mój pierwszy rysunek pt. "Wyjście" będzie spełnieniem pięknego marzenia.

- Dziękuję za rozmowę.

NG 2 (491)