Ryszard Maciejkianiec

Chyba zmienimy wpisy w dowodach

Jak doniosła prasa 22 stycznia br., rozpoczyna urzędowanie zastępca naczelnika administracji Powiatu Wileńskiego Z. Balcewicz ( aby uroczystości się nie nakładały prezydent Busch przyspieszył i rozpoczął urzędowanie 20 stycznia br.), który w ramach operacji "fotele za głosy" zasiądzie w gmachu byłego komsomołu, z którym było związane niemal całe jego świadome życie, i dzięki któremu stał się znaną choć nie lubianą postacią w polskim społeczeństwie.

Po ukończeniu w roku 1965 Wileńskiej Szkoły Pedagogicznej, rozpoczął swą działalność właśnie od komsomołu w Wilejce, szybko się stając pierwszym sekretarzem, aby potem poprzez kierownictwo działami agitacji i propagandy "rejkomu" i "gorkomu" partii oraz działu administracyjnych organów i handlu "gorkomu" partii (milicja, KGB, prokuratura, sądy) na dłużej zatrzymać się na stanowisku wiceprzewodniczącego stołecznego m. Wilna (coś w rodzaju dzisiejszego wicemera), mając w obowiązku podział najbardziej deficytowych towarów - mieszkań i garaży. Wsławił się wtedy szczególną arogancją wobec Polaków, którzy zmuszeni byli z nim kontaktować, bądź doznali zaszczytu dostania się przed jego oblicze, kategorycznie zabraniając im w jego obecności używać języka polskiego, łaskawie pozwalając mówić tylko po litewsku, bądź po rusku. I za załatwione sprawy, które wynikały z jego obowiązków brał i przyjmował, przyjmował i brał...pozdrowienia i wyrazy szacunku.

Ponieważ tych pozdrowień i wyrazów szacunku uzbierało się zbyt dużo i zaczęły one niedobrze pachnąć, Z. Balcewicz został przeniesiony na stanowisko redaktora naczelnego "Czerwonego Sztandaru", skąd znów z ramienia komsomołu i zespołu szpitala psychiatrycznego w Wilejce wystartował do wielkiej polityki, stając się deputowanym do Rady Najwyższej Litwy, sygnatariuszem Aktu Niepodległości.

W chwili większego zagrożenia dla Litwy, w czasie tak zwanego puczu Jenajewa w sierpniu 1991 roku, jako jedyny z 140 deputowanych sromotnie zbiegł z Litwy z rodziną za granicę, tracąc faktycznie tytuł sygnatariusza, formalnie zostając nim nadal.

Po kolejnych nieudanych wyborach, które miały miejsce w 1992 r., zajmował się handlem, kierował "Kurierem Wileńskim" ( były "Czerwony Sztandar") i stopniowo odchodził w społeczną niepamięć.

W latach 1997 - 1998 rozpoczyna imitację zainteresowania się działalnością Związku Polaków na Litwie i redakcji "Nasza Gazeta", dostając się w skład Zarządu Głównego, zamieszczając na łamach "NG" szereg ostrych połajanek pod adresem władz Litwy za naruszanie praw ludności polskiej. Nadużywając zaufania zespołu redakcji i korzystając z chwili nieuwagi, związanej z wydaniem 400, jubileuszowego numeru "Naszej Gazety", próbuje w okresie konfliktu na Bałkanach przemycić na łamy tygodnika określenie NATO jako "agresora i żandarma". Po nieudanej prowokacji wobec "Naszej Gazety" przystępuje do zainicjowanego przez Cz. Okińczyca tzw. Polskiego Komitetu poparcia dążeń Litwy przystąpienia do NATO (!), faktycznym celem którego było zebranie kilku podpisów z L. Jankielewiczem włącznie, aby na tej podstawie prezydent Litwy mógł wobec powyższego zastosować amnestię. Jego "aktywne poparcie dla NATO", którego niedawno jeszcze zwał "agresorem i żandarmem", zaowocowało nawet wspólnym obiadem z premierem Kubiliusem, wydanym na cześć Polskiego Komitetu, w którym wziął udział również inicjator Cz. Okińczyc i W. Tomaszewski.

Następnie na krótko obejmuje kierownictwo "Gazety Wileńskiej", a gdy ta padła, z udziałem Tomaszewskiego i Sienkiewicza rozpoczyna ataki, w tym fizyczne (na zdjęciu), w celu przejęcia Związku i "Naszej Gazety".

Przed objęciem, z ramienia i na wskazanie lidera AWPL, stanowiska zastępcy naczelnika administracji Powiatu Wileńskiego zdążył nam jeszcze nasolić, składając skargę w Komitecie Kontroli Państwowej, domagając się wszczęcia sprawy karnej wobec Związku Polaków na Litwie w związku z kupnem w roku 1997 Domu Polskiego w Podbrodziu za środki fundacji Samostanowienie, przekazane na Litwę w roku 1992. Tym samym wraz z Sienkiewiczem (sprawa w sądzie) rozpoczynają niespotykaną w dotychczasowej działalności polskiego społeczeństwa na Litwie, praktykę nieuczciwego zwalczania oponentów poprzez państwowe organa administracyjne, którym ta misja jak najbardziej przypadła do gustu.

O ile zawsze byliśmy przeciwko dużym powiatom, w których historycznie zwarte skupisko ludności polskiej nie miałoby żadnego znaczenia i wpływu, biorąc za wzór Powiat Sejneński w Polsce, gdzie zamieszkuje ludność litewska, o tyle ze wstępnych informacji wynika, że AWPL i wicenaczelnik Z. Balcewicz będą dziś popierać zmniejszanie ilości i zwiększanie terytorium tych jednostek. Bo im większy powiat, tym większy wicenaczelnik!

***

Jak informowała w niedzielnych wiadomościach TV Polonia, J. Sienkiewicz i Z. Balcewicz będą też należeli do czteroosobowej prywatnej fundacji, która przejmie na własność i w zarządzanie Dom Polski w Wilnie wartości prawie 6 mln. USD, do powstania którego się nie przyczynili w najmniejszym stopniu.

* * *

Dziś co i raz słyszymy, iż duzi i mali rządzący koalicjanci realizują nową politykę. Powyższy przykład z Z. Balcewiczem niestety stawia pod wątpliwość, iż jest to coś nowego w stosunku do polskiej mniejszości narodowej.

Prawie przed sześciu laty w publikacji "O jakie chodzi pojednanie?" ("NG" nr. 23(202) za 1995 r.), zwróciliśmy uwagę, iż większościowa rządząca strona nie jest jeszcze gotowa do partnerskiego dialogu i współpracy z polską mniejszością narodową "stosując bogate doświadczenia z czasów radzieckich w formowaniu fałszywych reprezentantów, tworzeniu przy bezczynności obrazu burzliwej działalności, przydzielaniu ostatnio eksponowanych stanowisk ewidentnym kapusiom z tamtych nieodległych czasów..."

I co tu można dodać? Chcemy jedynie uprzedzić polskie środki masowego przekazu, iż jeżeli nadal będą twierdzić, że Z. Balcewicz jest reprezentantem Polaków, mając na myśli wszystkich, to zespół redakcji "Naszej Gazety" zmieni narodowość na przykład na karaimską. Zapytacie dlaczego właśnie na karaimską? Z wyrachowania.

PS. W związku z będącymi w posiadaniu redakcji informacjami dotyczącymi innych form działalności Z. Balcewicza, kolidującej z prawem i etyką, redakcja będzie kontynuowała niezależne dziennikarskie badania, o wynikach których poinformujemy Czytelników.

NG 3 (492)