Ryszard Maciejkianiec

Naród z partią
( A partia z narodem?)

21 października, już ubiegłego roku, tuż po wyborach do Sejmu RL Janusz Korwin- Mikke, prezes partii Unii Polityki Realnej, jeden z kandydatów na urząd prezydenta RP w ostatnich wyborach, w nr. 43 "Najwyższego Czasu!", którego jest również redaktorem naczelnym, zamieścił obszerny felieton pt. "Naród z partią", podając totalnej krytyce istnienie polskiej mniejszościowej organizacji politycznej w postaci Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, proponując dla nas przedruk w ramach współpracy "NCZ!" z "NG".

Nie skorzystaliśmy wtedy z powyższej propozycji, uznając iż działaczom AWPL należy się dać kolejną szansę na racjonalne i mądre zagospodarowanie wyników samorządowych i sejmowych wyborów. Dziś, kiedy koalicje są zawarte, wszyscy stanęli "na stanowiskach", a partia poprzez działania jej liderów coraz wyraźniej staje się zaprzeczeniem idei, dla której została powołana, byłoby wielką nieuczciwością i nietaktem wobec polskiego społeczeństwa milczeć o korumpowaniu się jej kacyków, hamowaniu rozwoju Ziemi Wileńskiej i demokracji w naszej małej Ojczyźnie.
Przytoczmy więc niektóre ustępy z felietonu Janusza Korwina - Mikke.

"...AWPL uzyskała w niedzielnych wyborach parlamentarnych na Litwie zaledwie 1,85% głosów, choć Polacy stanowią 7 procent mieszkańców kraju. (...) AWPL liczyła na 4 - 6 mandatów. Sprzyjała jej nowa ordynacja wyborcza. (...) Stało się jednak inaczej.(...)

Gdyby Polacy na Litwie nie mieli tej nieszczęsnej AWPL, to każda z partii wstawiłaby na listy w okręgach "polskich" - Polaka; w przeciwnym bowiem przypadku ryzykowałaby utratę głosów polskich. I tak podziwiać trzeba partie, które wystawiły Polaków, choć przeciwko nim startowali Polacy "oficjalni", czyli "Akcyjni". I partie te dobrze oceniły sytuacje: Polacy - liberałowie na Litwie słusznie uważali, że ważniejsze jest, by w Sejmie zasiadł liberał (konserwatyści, że konserwatysta itd. ) - i AWPL z kretesem przegrała.

Na szczęście dla Polaków.

Możliwe są tylko dwie sytuacje. Albo w głosowaniu AWPL nie jest języczkiem u wagi - albo jest. Jeśli nie jest - to jej istnienie nie ma sensu ( poza oczywiście dietami wypłacanymi działaczowi AWPL z kieszeni podatnika...); jeśli jednak zdarzyło się, że kilka głosów AWPL by zdecydowały o czymś ważnym - no, to ręka-noga-mózg-na-ścianie. Mamy taką antypolską kampanię rozpętaną przez rdzennych Litwinów, jaka zdarzyła się w Polsce w 1921 roku, gdy śp. Gabriel Narutowicz został zamordowany przez śp. Eligiusza Niewiadomskiego; chodzi oczywiście nie o sam mord - lecz o histeryczną akcję uliczną przeciwko 'prezydentowi wybranemu głosami mniejszości narodowych", "nie polskiemu prezydentowi" itd."(...)

Proszę zauważyć, iż w przypadku partii ideologicznych taka groźba nie zachodzi. Gdyby głosy trzech posłów UPR zdecydowały o np. nieprzystąpieniu do Unii Europejskiej, to w kraju nie wybuchłyby pogromy UPR-owców, organizowane przez zawiedzionych zwolenników wejścia do UE - gdyż po prostu zwolennicy UPR są na ulicy zupełnie niewidoczni. A gdyby nawet byli widoczni, to uważa się, że partie mają prawo wykorzystywać swoją pozycję - gdyż po to właśnie są partiami politycznymi! A poza tym: choć UPR uważa się czasem za "egzotykę" w zgrzebnym polskim, zapijaczonym krajobrazie - nikt nie powie UPR-owcom, że "nie są u siebie".(...)...Wygląda na to, że Polacy na Litwie już doszli do poprawnych wniosków - i jest to ostatnia kadencja AWPL..."

Czy Janusz Korwin - Mikke ma rację - można wątpić, ale też warto poznać opinię wytrawnego polityka i inteligenta z krwi i kości, myślącego niezależnie i nie ulegającego presji mas i mediów. Autor felietonu nie bierze jednak pod uwagę ( bo i skąd by) złożonej litewskiej rzeczywistości, gdzie liberałowie, konserwatyści i inni demokraci różnych maści wywodzący się z demoludów, co i raz zmieniają opcje, partie i układy polityczne w odróżnieniu od upartego redaktora, który niezmiennie jest wierny jednej UPR, uznając korupcję za zło, a kłamstwo i niedotrzymanie słowa za przestępstwo, dyskwalifikujące polityków i działaczy. Nie jest też dziełem przypadku, że tylko na Litwie nie sprawdziły się przewidywania renomowanej firmy niemieckiej, oparte na badaniach opinii publicznej, ponieważ jedno się myśli, drugie się mówi, a trzecie się robi. I dzieje się to od góry i głowy. Nie śmieszy też propozycja jednego z pism, aby nasi urzędujący na podobieństwo jednego z buddyjskich bożków mieli po sześć rąk - dwie do kradzieży, dwie do brania łapówek, a jeszcze dwie do demonstrowania, że są czyste. Dlatego przy ocenie wszelkiego rodzaju brania na listę, wchodzenia w koalicję i we współpracę, nie mogą być pominięte powyższe i inne aspekty, które stanowią realia naszego życia.

Właśnie dlatego też w tym bałaganie i powszechnej korupcji jeszcze niedawno kreując AWPL na łamach "Naszej Gazety" widzieliśmy potrzebę istnienia organizacji politycznej jako mechanizmu obronnego dla ludności polskiej wobec tych negatywnych zjawisk. Niestety, nasze złudne marzenia, że będzie to inna partia, działalności liderów której będą przyświecać jedynie wzniosłe i patriotyczne cele, nie sprawdziły się. Coraz wyraźniej przy braku konkurencji w miejscu zamieszkania historycznie zwartego skupiska ludności polskiej na Ziemi Wileńskiej i przy braku dopływu nowych ludzi i idei, deformuje się ona w zamknięte urzędnicze grono wzajemnej adoracji, które gotowe niszczyć wszystko to, co jemu nie podlega, czy nie ulega albo ma własne zdanie. Zamiast wytężonej pracy dla tych, co z braku konkurencji na nią głosowali i korzystając z bezbronności ludzi w warunkach powszechnego bezrobocia, partia i władze samorządów tworzą struktury i sieci, uwłaszczające ludzkiej godności. Każdy, który otrzymuje środki z budżetu - bezrobotny na zasiłku, półetatowa sprzątaczka za dwieście Lt, czy dozorczyni na cmentarzu - muszą gloryfikować, poniżająco dziękować i informować.

Problemy ludzi, którzy zaufali partii, nikogo już nie interesują, a hasła wyborcze nie mają nic wspólnego ze stylem sprawowania władzy po wyborach. Przygotowania do kolejnych wyborczych "zwycięstw" odbywają się nie poprzez wytężoną pracę dla wyborców czy nawet spotkania z nimi w ciągu kadencji, a wyłącznie poprzez zacieśnianie uzależnień bezbronnych ludzi w warunkach braku konkurencji.

Jak można dla przykładu dalej tolerować obłudną troskę o dzieci, kiedy się widzi wyblakłe twarzyczki w szkolnych ławach i wie się o ciągle zmienianych samochodach, o setkach tysięcy środków budżetowych, przeznaczanych na wydawanie prywatnego pisma lidera AWPL "Draugyste - Przyjaźń" (prenumerata którego stanowi obowiązkowy dodatek do wszelkich zaświadczeń otrzymywanych w starostwach ), o milionach litów przelewanych niepotrzebnie dla stacji autobusowej w postaci dotacji( które może wracają?), mimo że prywatna inicjatywa w rejonie wileńskim gotowa zorganizować przewozy pasażerów bez tych dotacji? A niekończące się bale, baliska i baliki? Za te środki można przecież nakarmić wszystkie dzieci - polskie i litewskie.

Trzeba też wyraźnie powiedzieć, iż głośno mówiąc o zwrocie ziemi w okresie wyborów, nie zajęto się tym tematem, podobnie jak to czyniły konsekwentnie inne samorządy, jedynie w rejonie wileńskim.

A problemy z Domem Polskim w Wilnie, ZPL i "Naszą Gazetą" - przecież też wynikły z inspiracji obecnego i byłego liderów AWPL, którzy nie mogli sobie wyobrazić istnienia niezależnych od nich organizacji społecznej czy pisma.

To tylko znikoma część problemów, o których trzeba mówić i pisać. Ktoś może się oburzy, że krytykujemy "swoich". Ale mamy ku temu nie tylko prawo, ale i obowiązek. Twierdząc, że wszystko jest w porządku, że Tomaszewski jest mądry, Januđauskienë-Paczykowska porządna, a Sienkiewicz i Balcewicz uczciwi i prawi, żyjąc w stałym zakłamaniu - zginiemy. O ile większość, za którą stoją struktury państwa i władzy, może sobie czasowo pozwolić na pewne odstępstwa od zasad ( co się też źle skończy), o tyle w dzisiejszych warunkach jedyną siłą mniejszości - Polaków na Litwie, jest tylko prawda i praca.

Nierzadko publikujemy utwory bądź przytaczamy wypowiedzi Stanisława (Cata) i Józefa Mackiewiczów, dla których swoboda myśli, odpowiedzialnego słowa, krytyki, dyskusji były warunkiem i dowodem dojrzałości społeczeństwa. Te zasady, o ile chcemy być środowiskiem prężnie rozwijającym się, bez najmniejszej wątpliwości są aktualne i dla nas żyjących. My sami musimy mówić o naszych problemachśrodowiskowych, szukać i znajdować rozwiązania. Jeżeli chcemy demokracji i praw dla siebie od zewnątrz- te same zasady muszą funkcjonować i wewnątrz naszego społeczeństwa.

NG 4 (493)