Krzysztof Tracki

SerbowieŁużyccy
NARÓD ZAPOMNIANY

Poniżej zamieszczamy publikację Krzysztofa Trackiego, doktoranta Uniwersytetu Śląskiego, który już zabierał głos na łamach naszego tygodnika. Temat tym bardziej jest dla nas interesujący, ponieważ dwukrotnie byliśmy gośćmi na międzynarodowych spotkaniach - seminariach, zorganizowanych przez Łużyczan w Budziszynie, w Niemczech, o czym informowaliśmy Czytelników.

Nazywają siebie "Serbja". Na obszarze między Odrą i Nysą Łużycką a Łabą żyje ich jeszcze około stu tysięcy. W nich widzimy potężnych, u zarania naszych dziejów, Słowian Połabskich. Dziś Serbołużyczanie to jeden z najmniejszych narodów o słowiańskim rodowodzie, najmniejszy i najdalej wysunięty na Zachód szczep zachodniej Słowiańszczyzny.

Dzieje polityczne Łużyc, ojczyzny Serbów, przez nich samych nazywanych "Łużica", od najdawniejszych czasów uzależnione były od położenia między Niemcami, Polską i Czechami, później zaś Prusami i Saksonią. Na przestrzeni kolejnych stuleci należały na przemian do jednego lub drugiego z tych państw. Sami Serbołużyczanie nie zdołali utworzyć trwalszych organizmów państwowych. Nim to nastąpiło ulegli naporowi zewnętrznemu.

W walce o przetrwanie

Docierając na obszar Połabia w pierwszych wiekach po Chrystusie, najrychlej spośród zachodnich Słowian, w wir dziejów politycznych musieli wejść Serbołużyczanie. Sami nie stanowili jedności i byli odłamem większej grupy plemion słowiańskich, zamieszkujących dorzecze Łaby. Prymat w tej grupie należał do Wieletów, żyjących na obszarach między Salą i ujściem Łaby a Odrą (terenach dzisiejszej Brandenburgii). Serbołużyczanie w równym stopniu jak pozostałe plemiona połabskie, musieli stawiać czoło ekspansji niemieckiej. Późniejsze państwa Czechów i Polaków, choć potężniejsze i trwalsze, nie zostały u progu swego istnienia wystawione w takim samym stopniu na zagrożenia zewnętrzne. Tymczasem to właśnie nad Łabą miało dojść do pierwszego dziejowego starcia Słowian z ludami germańskimi.

Już pod naporem Franków u progu wieków średnich (V - VI w. n. e.) musieli Słowianie Połabscy umacniać swą państwowość. Krótkotrwały czas spokoju i niezawisłości nastał w VII w., gdy ich zachodni sąsiedzi znaleźli się w stadium kryzysu. Nie dochodzi jednak w tym czasie do utworzenia w dorzeczu Łaby organizacji państwowej. Przeciwnie - pośród Połabian utrwala się podział na szereg, często wrogich sobie państewek plemiennych. Różnice dotyczą sfery językowej. Mowę zbliżoną do polszczyzny reprezentuje odłam północny - plemiona Wieletów i Obodrzytów. Serbowie Łużyccy (szczep południowy) władają językiem bliskim mowie czeskiej.

Umocnienie państwa frankońskiego i objęcie władzy przez Karola Wielkiego (768 - 814) postawiło Połabian na przeciw nowego zagrożenia. Odrodzone w skutek koronacji Karola w Akwizgranie cesarstwo (Boże Narodzenie 800 r.), skierowało teraz swój impet do walki i podbojów, także na kierunku wschodnim. Moment starcia obu sił przypadł na okres, gdy na obszarze zamieszkiwanym przez Słowian ujawniły się już tendencje państwowotwórcze i zjednoczeniowe. Na czele związków plemiennych stali już dziedziczni książęta. Jeden spośród nich, serbski książę Miliduch, zdołał nawet zjednoczyć znaczącą część Łużyc. Proces ten przerwała jednak rychła śmierć Miliducha w bitwie z Frankami w 806 r.

Najazdy wojsk Karola Wielkiego na ziemie Słowian Połabskich nie miały na celu trwałych podbojów. Wypady łupieżcze służyły bardziej szerzeniu postrachu, zabezpieczając w ten sposób granice cesarstwa. Ogromne znaczenie dla losów dorzecza Łaby miało dopiero powstanie państwa wschodniofrankońskiego (późniejszych Niemiec) na mocy traktatu z Verdun w 843 r., i dojście do władzy dynastii Ludolfingów (919 - 1024). Jak pisał historyk Józef Widajewicz, od tego czasu "pęd ku wschodowi przybrał znacznie na sile", u kresu znalazł się napór Germanów na Słowian, "zaczyna się okres zdobywczej działalności Niemców".

Drang nach Osten

Dla wzmocnienia akcji zdobywczej, już u progu X w. powołali Niemcy szereg marchii przygranicznych tj. organizacji wojskowo - politycznych służących podbojom. To tu działać będą utworzone przez Henryka I słynne "legiony łotrów" (legio collecta ex latronibus), złożone głównie z przestępców. W rozszerzaniu granic państwa nie unikano stosowania okrucieństwa, ognia, miecza i podstępu. Pod pozorem szerzenia chrześcijaństwa prowadzono systematyczny podbój i germanizację. Obszar dorzecza Łaby stał się w X w. terenem zaciekłych wojen. Potężny cios otrzymali Słowianie w 939 r., kiedy margrabia Marchii Wschodniej Gero - symbol niemieckiego "parcia na wschód" (Drang nach Osten) - zaprosił na ucztę kwiat rycerstwa plemion połabskich. Ponad trzydziestu dowódców zostało otrutych. I chociaż od tej pory przewaga Niemców była oczywista, Słowianie Połabscy stawiali twardy opór, przedkładając - jak pisał Widukind z Nowej Korbei - "wojnę nad pokój, gotowi raczej znosić nędzę, aniżeli stracić drogą wolność". Zdumiewa tu obiektywizm niemieckiego kronikarza, który pisząc o zmaganiach obu stron dodawał: "długo jeszcze doświadczać będziemy zmiennych losów wojny, walcząc o sławę i rozszerzenie państwa, a oni o wolność i ochronę przed najgorszą niewolą."

Na przestrzeni X i XI w. Słowianie Połabscy kilkakrotnie ulegali bezwzględnej ekspansji. Formalne uznanie zwierzchnictwa niemieckiego nie było jednak utożsamiane z rezygnacją z walki. Przeciwnie - każda zmiana układu sił (szczególnie wobec wzrostu potęgi państwa polskiego i zmagań polsko - niemieckich) skłaniać miała jeszcze kilkakrotnie plemiona połabskie do walki z dominacją Niemców. Ważnym sprzymierzeńcem stawała się monarchia Piastów, która już u progu wojny z Niemcami (1002 r.) wcieliła na lat kilkadziesiąt tereny Milska i Łużyc (przejściowo Miśnię), zamieszkiwane przez pobratymczych Serbów.

Zaciekłość niemieckich najeźdźców, prowadzących wojny w imię szerzenia chrześcijaństwa, pogłębiały tylko wrogość Słowian Połabskich do żywiołu germańskiego i ich dystans do nowej wiary jako "religii niemieckiej". Nie może dziwić fakt, że pogaństwo stawało się rękojmią ich odrębności. Samo słowo "Niemiec"(od sł. "niemy" - "niezrozumiały") zaczynało być wśród Słowian synonimem obcości. Losy polityczne mieszkańców dorzecza Łaby nie były jednak jeszcze przesądzone. W 1056 r. Wieleci zadali Niemcom ciężką klęskę pod Przecławą. Nie mniej twardy opór stawiali także Obodrzyci, których ziemie rozciągały się aż po ujście Łaby i gród Brennę (dzisiejszy Meklemburg). Wkrótce w niewyjaśnionych okolicznościach państwo wieleckie przestało jednak istnieć. Ten sam los podzieliły w XII w. pozostałe plemiona połabskie. Dłużej bronili się jeszcze Obodrzyci. Ostatecznego podboju ich ziem dokonał dopiero Henryk Lew, książę saski, w 1160 r.

Prowadzona planowo akcja germanizacyjna stopniowo zmieniała słowiański charakter obszarów na zachód od Odry. Zaledwie dwóch wieków wystarczyło, aby mowa słowiańska zamilkła u ujścia Łaby. W 1404 r. na Rugii (wyspie plemienia Ranów) umarła ostatnia kobieta władająca tym językiem. Swoje sukcesy germanizacja zawdzięczała także systematycznemu osadnictwu. W krótkim czasie tereny od Łaby i Sali po Odrę stały się krajem niemieckim. Na ziemiach słowiańskich powstało państwo brandenburskie, będące zalążkiem późniejszych Prus. Na nich wyrósł także Berlin, którego nazwa posiada rodowód słowiański. Liczne grody i miasta przyjmowały niemieckie nazwy (chociaż wiele z nich do dnia dzisiejszego zachowało rdzeń słowiański, np. Cottbus - Chociebuż, Stralsund - Strzałów, Wolgast - Wołogoszcz itp.).

* * *

Na tym tle inaczej rysuje się los Serbołużyczan. Z perspektywy czasu, ten południowy szczep Słowian Połabskich ukazuje się jako jedyny, który przetrwał dziejowy napór Niemców. Nie uległ asymilacji mimo trwających kilka stuleci prób germanizacji. Nie zdołały go unicestwić zmasowane represje oraz krwawy terror, tak charakterystyczny dla niemieckich wypraw na wschód już w Średniowieczu. Powstaje zatem pytanie - co pozwoliło przetrwać Serbołużyczanom, mimo utraty odrębności państwowej przed z górą tysiącem lat? Co wyróżnia ten naród zapomniany wobec ludów połabskich, które tak rychło zatraciły swoją narodowość?

* * *

Podbój ziem łużyckich rozpoczął Henryk I, który w 928 r. uderzył na plemię Dalemińców (Głomaczów), zdobywając ich główną siedzibę - Ganę. Być może w zaciekłej obronie tkwi tajemnica dziejowego trwania Serbołużyczan. Upór obrońców nie dawał nadziei na szybkie wchłonięcie Łużyc. Świadomy tego Henryk I, nie wahał się więc przed stosowaniem krwawych represji, które przyjęły wkrótce znamię eksterminacji. Po zdobyciu Gany nakazał wyciąć wszystkich jej obrońców, a kobiety i dzieci sprzedać w niewolę. Stosowanie terroru i chytrych podstępów (wspomniana uczta u Gerona) stały się odtąd środkiem umacniania niemieckich wpływów na wschodzie. Charakter tej ekspansji świetnie oddają niemieckie kroniki: "ogniem i mieczem" - tymi słowami określa się tu podbój ziem łużyckich.

Jest rzeczą znamienną, że włączenie Łużyc w granice cesarstwa (963 r.), zbiega się z pierwszym historycznym starciem wojsk księcia polskiego Mieszka z siłami niemieckimi. Nie trudno zauważyć, iż wskutek tego aktu wzrosło zagrożenie zachodnich granic Polski. Słowiańscy mieszkańcy Łużyc pozostali wszakże żywiołem groźnym i niemczyźnie wrogim. O ich późniejszej aktywności przekonują odnotowane w źródłach, kolejne zrywy powstańcze. Należy także sądzić, że zajęcie tych ziem w 1002 r. przez wojska Bolesława Chrobrego nie odbyło się bez poparcia ze strony serbskich pobratymców.

A jednak to właśnie u progu XI stulecia Serbołużyczanie znikają ze źródeł pisanych. Elity plemienne zapewne giną w krwawych walkach. Wobec umacniania niemieckiej władzy w ośrodkach grodowych, rodzima ludność znajduje oparcie w środowisku wiejskim. Tu wszakże trudniej o germanizację. Otoczone puszczami osady łużyckie stanowią skuteczną zaporę dla asymilacji. To właśnie dzięki zamknięciu w środowisku wiejskim, na łużyckiej wsi przetrwają obyczaje, będące fundamentem odrodzenia tego ludu w czasach nowożytnych.

Na pograniczu

Na przestrzeni kolejnych stuleci tereny Łużyc kilkakrotnie zmieniały przynależność państwową. Po krótkim okresie obecności w granicach Polski (1002 - 1032), ponownie wróciły do Niemiec. Od tego czasu cesarze sprawowali tu władzę bezpośrednio, bądź przez swych wasali. Jednym z nich był książę czeski Wratysław II, rządzący Budziszynem w latach 1076-1086. Władza niemiecka ustała, gdy król czeski Jan Luksemburczyk zagarnął w 1319 r. Budziszyn, a dziesięć lat później obszary wokół Zgorzelca. W ten sposób ziemia łużycka przeszła pod panowanie Czech, pozostając w ich granicach do 1619 r., gdy wskutek bitwy pod Białą Górą i unicestwienia państwowości czeskiej, obszary te znalazły się w monarchii Habsburgów.

Nie trudno zauważyć, że od XIV w. losy Łużyc wykazywały znaczne podobieństwo z dziejami ziemi śląskiej, która mimo uznania zwierzchnictwa czeskiego, od Średniowiecza podlegała silnym wpływom kultury niemieckiej. Z tej perspektywy późniejsze związki tych krain z Piastami i Jagiellonami rysują się epizodycznie. Książęta polscy i śląscy przez wieki tytułowali się margrabiami Łużyc, a Henryk Brodaty sprawował tu rządy bezpośrednie w latach 1225 - 1238. Tytuł margrabiego Łużyc przypadł także Zygmuntowi Staremu, który przez dwa lata (1504 - 1506) sprawował namiestnictwo nad Śląskiem i Łużycami z ramienia swego brata, króla Czech Władysława Jagiellończyka. I chociaż panowanie wspomnianych monarchów było dla Łużyc czasem pomyślności, to dla miejscowej ludności o słowiańskim rodowodzie nie stanowiło żadnego przełomu.

Po stłumieniu powstania czeskiego, cesarz Ferdynand nadał Łużyce w lenno elektorowi saskiemu, który już w 1635 r. na mocy pokoju w Pradze uzyskał te ziemie na dziedziczną własność. W ten sposób zmieniła się ponownie państwowa przynależność Łużyc. Czy jednak dla miejscowej ludności serbołużyckiej rodziło to głębsze konsekwencje? Przyznajmy, że wobec dokonującej się od Średniowiecza germanizacji tych ziem, przynależność państwowa miała drugorzędne znaczenie. Trwające kilkaset lat zwierzchnictwo czeskie nie wprowadzało zasadniczych zmian w stosunkach społecznych i narodowościowych. Serbołużycki chłop wciąż był poddanym niemieckiego pana. Wobec upodlenia ludności rodzimej, Niemcy wciąż pozostawali warstwą uprzywilejowaną.

Wiosna narodu

Nasilające się od końca XVIII w. na obszarze Łużyc wystąpienia chłopskie, pozostawały w ścisłym związku z miejscowymi stosunkami społecznymi i docierającymi z Francji wpływami rewolucji. "Jest i musi być na Łużycach tak jak we Francji! Całą szlachtę trzeba wygnać!"- głosił przywódca zrywu chłopskiego Jan Cuđka. Wrogość klasowa szła jednak w parze z wrogością do niemieckich junkrów. To właśnie na bazie wrogości do niemczyzny rozwijał się w XIX w. serbołużycki ruch narodowy.

Po wiekach historycznego niebytu Serbołużyczanie wyszli wreszcie ze stanu wegetacji. Rozwój oświaty pozwolił na wytworzenie rodzimej elity. Jest rzeczą znamienną, że większość inteligencji serbołużyckiej odcięła się jednak od rewolucyjnych metod walki o narodowe prawa. Dominuje praca "wśród ludu i dla ludu". Ten pozytywistyczny duch walki, przez wrogów nazwany "rewolucją na kolanach", reprezentuje m.in. czołowy działacz ruchu serbołużyckiego Jan Arnođt Smoler. Za jego sprawą w dobie Wiosny Ludów Łużyce nie staną się ogniskiem krwawej rewolucji. Na próby wciągnięcia w jej wir przez rosyjskiego anarchistę Michała Bakunina, Smoler odpowiedział krótko: "Naszą rzeczą jest budować, a nie niszczyć".

Klęska Niemiec w pierwszej wojnie światowej (1914 - 1918), przyniosła Serbołużyczanom, tak jak Polakom, nadzieję na niepodległość. Wobec powszechnej nieufności do haseł komunizmu, dominującą pozycję na łużyckiej scenie politycznej uzyskał stworzony przez Arnođta Barta Serbołużycki Komitet Narodowy(13 XI 1918). Swoje oparcie widział w Czechosłowacji, dążącej do osłabienia Niemiec i uzyskania nad Łabą ważnego sprzymierzeńca. Z inicjatywy Barta powstał wkrótce Związek Serbołużyczan (36 tys. członków), który uznał się za reprezentację całego narodu i oficjalnie zażądał prawa do niepodległości. Ale nadzieje Serbołużyczan zostały zawiedzione na konferencji pokojowej w Wersalu. Nawet nałożony na Niemców obowiązek poszanowania praw mniejszości miał być stosowany z pominięciem narodów bez własnego państwa.

Po dojściu Hitlera do władzy(30 I 1933) Serbołużyczanie stali się ofiarami zmasowanych, choć maskowanych represji. Oficjalnie władze uderzały w "agentów obcych państw". Wielu działaczy narodowych znalazło się w więzieniach i obozach koncentracyjnych. Protesty działaczy łużyckich natrafiały na brutalny opór. Jeszcze w 1937 r. przewodniczący serbskiej Domowiny Paweł Nedo oświadczał: "My wszyscy, którzy mówimy po serbołużycku i jesteśmy pochodzenia serbołużyckiego, uważamy się za Serbołużyczan, za członków samoistnego narodu słowiańskiego." W odpowiedzi niemieckie władze rozwiązały Domowinę, a jej działacze zostali poddani represjom.

* * *

Mimo rosnących prześladowań, okres międzywojnia był dla Serbołużyczan czasem rozwoju kultury i rodzimej tożsamości. Wielką popularność zdobył poeta Jan Skala. Tryumfy święciła beletrystyka łużycka w osobach jej przedstawicieli: Mikławđa Domađki, Jakuba Lorenca - Zaleđkiego i Marcina Nowaka - Njechorńskiego. Nie sposób pominąć inspiracji, którymi stały się dla miejscowych twórców dzieła kultury polskiej. Nurt "polonofilów" był zresztą na Łużycach żywy od XIX w. Już w 1842 r. J. A. Smoler przełożył na rodzimy język hymn ,,Jeszcze Polska nie zginęła?, a Handrij Zejler przekształcił ją w patriotyczną pieśń łużycką:

"Jeszcze serbskość nie zginęła,
Tarczę swą ma w nas,
Nowy duch nas rwie do dzieła,
Słabość krusząc wraz."

Wielkie zasługi w przekładzie polskich dzieł literatury miał Juro Winger, który przybliżył Serbołużyczanom m. in. fragmenty "Krzyżaków" Sienkiewicza. J. Lorenc - Zaleski wzorował się na "Starej baśni" Kraszewskiego tworząc powieść "Serbscy rycerze". Nie brak też przykładów licznych pieśni i ludowych "gadek", nawiązujących do wspólnych epizodów historii np. podbojów Bolesława Chrobrego.

Trudno przecenić rolę, jaką dla obrony przed naporem Niemców dawały Serbołużyczanom ościenne kraje słowiańskie. Duże zainteresowanie Łużycami istniało pośród Czechów. Już w latach dwudziestych powstał serbołużycki wydział przy Bibliotece Muzeum Narodowego w Pradze. Wielu Serbołużyczan studiowało w czeskich uniwersytetach. Również uniwersytety polskie kształciły studentów pochodzenia łużyckiego. W szeregach członków krakowskiej Akademii Umiejętności honorowe miejsce zajmował wybitny uczony i prezes Macicy Serbskeje Arnođt Muka (1854 - 1932). Działało na terenie Polskie Towarzystwo Przyjaciół Łużyc. Po drugiej wojnie światowej jego funkcję przejęło Polskie Towarzystwo Przyjaciół Łużyc z siedzibą we Wrocławiu.

Po zakończeniu drugiej wojny światowej łużyccy politycy narodowi jeszcze raz stanęli do walki o niepodległe państwo. Wznowiła swą działalność Domowina, uznana przez okupacyjne władze sowieckie. Pod egidą rządu czechosłowackiego powstał w Pradze Serbołużycki Komitet Narodowy, wysuwający oficjalnie żądanie przyłączenia Łużyc do Czechosłowacji, bądź utworzenia tu neutralnego państwa pod egidą międzynarodową. Państwo takie miało obejmować 10 tys. km. kw. z 900 tys. mieszkańców(500 tys. Serbołużyczan). Ale powstanie państwa serbołużyckiego nie mieściło się w planach Stalina. Ideę tę skutecznie torpedowali w Moskwie niemieccy komuniści, eksponujący nieufność polityków serbskich do ZSRR. Nic też dziwnego, że kolejne memoranda Komitetu Narodowego natrafiały na milczący opór komunistów, który w obliczu dokonującego się w Jałcie i Poczdamie nowego podziału świata, musiał przesądzić o powojennych losach narodu serbołużyckiego.

Po utworzeniu Niemieckiej Republiki Demokratycznej (1949), Serbołużyczanie otrzymali autonomię kulturalną, gwarantującą m.in. prawo do dwujęzycznych nazw miejscowości, nauki języka ojczystego i działalności organizacji społeczno-kulturalnych (rzecz jasna, o lewicowym i ugodowym wobec ZSRR charakterze). Zdominowana przez komunistów Domowina stała się oficjalną reprezentacją Serbów Łużyckich.

Po upadku muru berlińskiego i zjednoczeniu Niemiec, położenie narodu serbołużyckiego nie uległo zasadniczym zmianom. Na obszarze Saksonii istnieje szereg szkół nauczających języka serbołużyckiego. Licea ogólnokształcące w Chociebużu i Budziszynie są bazą dla młodzieży pragnącej studiować sorabistykę w Lipsku lub Dreźnie. Ponad to w Budziszynie(Bautzen) funkcjonuje Instytut Ludoznawstwa Serbołużyckiego. Rozwija się życie kulturalne i naukowe.

Z tej perspektywy zasadne wydaje się stwierdzenie, że Serbołużyczanie zdobyli dogodne warunki dla narodowej egzystencji. A jednak, zdaniem wielu, przyszłość rysuje się raczej w ciemnych barwach. Głównym problemem jest postępująca germanizacja poważnej części młodego pokolenia oraz akceptacja dla obecnego statusu Serbołużyczan w granicach państwa niemieckiego. Nie bez znaczenia jest tu kondycja niemieckiej gospodarki i perspektywy materialne, jakie otwiera wejście w krąg społeczności Niemców. W rezultacie od dłuższego czasu wzrasta liczba małżeństw mieszanych. Z niepokojem spogląda się również na postępujące uprzemysłowienie Łużyc(kombinat przemysłowy Corna Plumpa). Bierność narodowa jest w końcu także następstwem komunizmu, który wciągnął w swe wiry poważną część polityków serbskich, pozbawiając ich bezpowrotnie autorytetu w narodzie.

W tej sytuacji poważne trudności napotyka reslawizacja, będąca postulatem czołowych aktywistów narodu serbołużyckiego. Wbrew deklaracjom, działalność narodowa spotyka się z trudnościami ze strony władz oraz niechęcią części niemieckiego społeczeństwa. W opinii łużyckich polityków, następuje w tej sferze wprost nawrót do "czasów pogardy", gdy bycie Serbem Łużyckim oznaczało przynależność do niższego stanu.

* * *

Być może los narodu serbołużyckiego nie jest jeszcze przesądzony. Wielka w tym rola łużyckich polityków i twórców kultury, zdających się nie ufać prawdzie, że narody nie są wieczne. Ważne jednak, by Serbołużyczanie mogli liczyć także na wsparcie słowiańskich sąsiadów. Niestety polityka polska nie dostrzega faktu istnienia narodu słowiańskiego nad Łabą, co budzi zdumienie szczególnie wobec aktywnej działalności Berlina na rzecz Niemców w Polsce. Tym większą rolę muszą zatem odgrywać inicjatywy lokalne. Na szczęście w tym względzie Serbołużyczanie od lat cieszą się wydatnym wsparciem środowisk kulturalnych i naukowych w Polsce. Czy pomoc ta wystarczy? Na to odpowie przyszłość.

Na zdjęciach: autor publikacji, król łużycki; Serbowie Łużyccy.

NG 4 (493)