Antanas Skrupskelis

Moralność Tartufe'a politykom
litewskim staje się zwyczajną

Świętoszek Moliere'a Tartufe pouczał, że "grzech jest wtedy, gdy staje się on głośny". Czy podobnej moralności nie stosują również wybrańcy naszego narodu?

A. Paulauskas jest przekonany, że w razie nabrania rozgłosu wysoki urzędnik powinien natychmiast podać się do dymisji, ale też wprowadził granicę wielkości tego rozgłosu, którą stosuje się wobec członów jego partii.

R. Paksas rozprawił się z jednym ministrem z powodu zbyt wielkiego rozgłosu, natomiast, jeśli chodzi o drugiego, to czeka, jak wielki rozgłos nada Główna Komisja Etyki Służbowej nomenklaturowemu działaczowi partii.

V. Adamkus niemal każdego mianowanego lub proponowanego przez siebie kandydata na najwyższe stanowisko określa superlatywami. Następnie, pouczając, że nie należy mylić spraw prywatnych i państwowych, chowa się, co jest mu właściwe, "w krzakach". Przed tym chowaniem się jeszcze "taktownie" wyjaśnia, że kłopotów Litwy są winni wszyscy jej mieszkańcy.

Tak było również w przeszłości. A. Kubilius, który przez lata bronił świętoszkowatej moralności (domy, działki dla partyjniaków...), obecnie tymi grzechami już obarcza dzisiejsze władze.

Więc, według jakiej moralności będziemy żyli dalej: tej prawdziwej, czy Tartufe'a?

Antanas Obeltis,Wilno

* * *

Postępowanie polityków ciągle jeszcze jest oceniane według innych zasad niż zwykłych obywateli. Co grozi ministrowi za oczywistą korupcję, dzięki której do swej kieszeni przełożył milionowe sumy podatników? Najwyżej - dymisja!

Tymczasem szeregowemu obywatelowi Litwy groziłoby więzienie lub solidna grzywna. Podobnie, jak temu emerytowi z Nidy, któremu za przeniesienie 2 butelek wódki przez granicę z obwodu kaliningradzkiego wyznaczono grzywnę w wysokości 100 tys. litów.

Jednocześnie G. Striaukas, jako dyrektor Funduszu Drogowego, przelewał z niego na rachunek swej żony setki tysięcy litów, pochodzące z kieszeni podatników i nawet nie pachnie tu sprawą karną. Odwrotnie, ośmiela się on jeszcze zwracać się do telewizji i odgrywać rolę ofiary!

R. Paksas naprawdę potrafi odbierać pieniądze od emerytów, ale warto byłoby chociaż spróbować odzyskać od takich, jak G. Striaukas państwowe pieniądze, które poszły "na lewo".

Zasady moralne R. Paksasa wykazała również historia z innym ministrem K. Kristinaitisem.

Konserwatyści prawie nigdy nie dostrzegali swych wykroczeń. Ale czym się od nich różni ta "nowa polityka"?

Główna Komisja Etyki Służbowej rozpatrywała tylko sam fakt uczestniczenia K. Kristinaitisa w tej transakcji i przyznała, że wysoki urzędnik nie powinien tak postępować.

Ale, nie wiadomo dlaczego, komisję nie interesowały te 24 tys. dolarów, które on wziął.

Sama "nowa polityka" niebawem zacznie śmierdzieć od nieczystych sprawek "swoich", których tak gorliwie broni.

("Lietuvos rytas" z 31 01 2001 r.)

NG 6 (495)