Czy prawo własności Edwarda Stankiewicza
będzie uszanowane?

Przed rokiem na łamach "Naszej Gazety" zamieściliśmy publikację o krzyżowej drodze Edwarda Stankiewicza do odzyskania zaledwie 20 arów z 4,08 ha ziemi, będących własnością jego ojca Bronisława Stankiewicza w byłej podwileńskiej wsi Fabijaniszki, dziś stanowiącej jedną z dzielnic miasta.

Za minione lata, kiedy to już 18 sierpnia 1992 roku Edward Stankiewicz otrzymał postanowienie stosownej Komisji o zwrocie prawa do własności w postaci 20 arów ziemi minęło wiele lat. Za ten okres zdążył odzyskać 8 arów. Na pozostałej części ojcowskiej ziemi stanęły tymczasem potężne sklepy, garaże, inne zabudowania. I mimo, że ostatni niezajęty skrawek ojcowizny w postaci 10 arów jest jeszcze wolny, urzędnicy wileńscy za wszelką cenę starają się utrudnić jego zwrot prawowitemu właścicielowi.

Po otrzymaniu powyższego postanowienia pan Edward, wychowany w innych czasach i w innej tradycji, cierpliwie czekał, aż przyjdzie jego kolej na oznakowanie działki w naturze, nie mogąc sobie przedstawić, że urzędnicy mogą łgać w żywe oczy, obiecać i nie dotrzymywać słowa, rozdawać i dzielić nie swoje. Dlatego jego zdziwieniu nie było końca, kiedy wśród ogłoszonych w prasie do sprzedaży działek nieoczekiwanie rozpoznał i tą, która jemu się należy i na którą z utęsknieniem oczekiwał.

Obszedł więc kolejno wszystkich, przypominając o swoim prawie, w związku z czym do wysprzedaży nie doszło. Tym niemniej sprawa do przodu nie ruszyła.

Złożył więc zażalenie do sejmowych kontrolerów. Wnioski, do których 6 czerwca 2000 roku, po pół roku wyjaśnień, doszła kontroler G. Račinskienë, były jednoznacznie na korzyść Edwarda Stankiewicza. Uznano jego racje i złośliwy biurokratyczny stosunek do obywatela ze strony tych, co mają w swojej gestii zwrot ziemi - A. Vidűnasa i jego otoczenia. Na podstawie tych wniosków 15 września ub r. Wileński Miejski Dział Służby Rolnej wileńskiego powiatu wydał Edwardowi Stankiewiczowi zaświadczenie, podpisane przez zastępcę kierownika wydziału G. Stagysa i st. geodetę V. Parđeliunasa, iż ?po sprawdzeniu dokumentów i przeprowadzeniu oględzin działki na miejscu przy ul. Fabianiszki, będącej do nacjonalizacji własnością Bronisława Stankiewicza ( ojca Edwarda Stankiewicza, przyp. redakcji) ustalono, iż jest ona wolna, niezabudowana i może być zwrócona spadkobiercom?.

Dział ten skierował więc list do Departamentu Rozwoju Miasta proponując szczegółowe zaprojektowanie działki w powyższym miejscu dla Edwarda Stankiewicza. Niestety projektanci wpadli w tym czasie na nowy pomysł, utrudniający odzyskanie tego skrawka ziemi, zmieniając dotychczasowy projekt i informując listem z dnia 1 grudnia 2000 roku, podpisanego przez zastępcę dyrektora departamentu E. Dedurę, że tam przebiega tak zw. czerwona linia i dlatego działka rzekomo nie może być zwrócona. Mimo to zupełnie niedawno ta działka była wystawiana na wniosek tych samych ludzi na sprzedaż, i mimo, że na tej samej linii znajdują się domy i zabudowania innych właścicieli, którym to nie przeszkodziło w udokumentowaniu prawa własności na ziemię.

Męczeńska walka z potężną zbiurokratyzowaną i skorumpowaną machiną trwa. A chodzi przecież o odzyskanie zaledwie 1/20 (!) części ziemi - żywicielki, która z dziada pradziada była własnością Stankiewiczów.

Na zapytanie redakcji (w rozmowie z E. Dedurą), kiedy na tym miejscu, gdzie dziś złośliwie zakreślono czerwoną linię, będzie przebiegała droga, bądź nastąpi inne wykorzystanie działki, padła odpowiedź, iż możliwie w ciągu najbliższych stu lat. Zostawało więc zapytać tylko o jedno - czy ten urzędnik ma rodziców. Odpowiedział, że ma. Mimo, że z jego stosunku do ludzi na przykładzie Edwarda Stankiewicza, który urodzony w roku 19.. wiekowo może być dla niego dziadkiem, należy wnioskować, iż pojęcie potrzeby uszanowania prawa i godności człowieka są mu nieznane.

Niejednokrotnie publikowaliśmy w ślad za prasą litewską przykłady nieuzasadnionych "przenosin" ziemi z głębi Litwy pod i do Wilna dla różnych prominentów i członków ich rodzin, uznając takie działania za łamanie świętego prawa własności i powtórną nacjonalizację. Taka publikacja ukaże się również w naszym kolejnym wydaniu.

Dlatego co najmniej dziwnie zabrzmiało w czasie ostatniego spotkania premierów Litwy i Polski stwierdzenie, iż Polacy na Litwie praktycznie nie mają już żadnych problemów oprócz pisowni własnych imion i nazwisk.

Co w tej sytuacji może zrobić człowiek, aby odzyskać jemu należne, a który całe życie dla Litwy i jej stolicy Wilna ciężko i uczciwie pracował? Jak możemy mu pomóc my - pracownicy redakcji, Czytelnicy oraz przyjaciele "Naszej Gazety?"

Apelujemy więc do Rodaków szeroko rozsianych po świecie o pomysły i o to by podjęli się trudu zwrócenia się do ambasad Republiki Litewskiej z zapytaniem, kiedy w tym konkretnym przypadku nastąpi zwrot ziemi prawowitemu właścicielowi. Niech ten apel o odzyskanie symbolicznej działki znajdzie odzew w naszych sercach.

NG 6 (495)