Bal nad bale

A było ich niemało. Ponieważ ubiegłoroczny bal, który miał miejsce w hotelu "Draugystë" nie mógł pomieścić wszystkich chętnych, w roku bieżącym została wynajęta większa sala na 220 miejsc w hotelu "Lietuva". Niestety i ta sala, mimo dostawienia jeszcze 20 miejsc, nie pomieściła nawet połowy chętnych wzięcia udziału w balu. Jak stwierdziła Janina Sławińska najtrudniejszym momentem przygotowań do balu było właśnie odmawianie tym, którym nie wystarczyło zaproszeń.

Zjawili się też wszyscy punktualnie i gremialnie. Pustką świeciło jedynie kilka miejsc, zarezerwowanych przez organizatorów dla pracowników Ambasady i Konsulatu Generalnego RP oraz posłów na Sejm RL, Polaków.

Organizatorzy, wśród uczestników balu doliczyli się przedstawicieli aż dziewięciu grup narodowych, którym już na początku chęć zabrania głosu była zastrzeżona jedynym warunkiem - iż będą mówić bądź śpiewać tylko w języku ojczystym. W zamyśle organizatorów była to próba nawiązania do dawnych obyczajów wielokulturowości Wilna, kiedy to jego mieszkańcy mówili każdy w swoim języku, wszyscy się wzajemnie rozumieli i tylko władza carska zabraniała oficjalnego używania niektórych języków... W tych warunkach świetnie się spisała grupa ukraińska, i solista Władimir Grabariow, jak też obecni na balu Włosi wraz z właścicielem wileńskiej restauracji "Italiszka smuklë" Giuseppe Cicolini i świetnym piosenkarzem Walterem Filippone, który otrzymał gromkie brawa zebranych.

Ponieważ organizatorzy podczas krótkiego otwarcia zapowiedzieli "groźne finansowe sankcje" wobec tych, którzy zechcą zabierać głos dłużej niż minutę, a tym bardziej mówić o polityce, więc obecni na balu liderzy litewskiej socjaldemokracji, posłowie na Sejm RL Vitenis Andriukaitis, Gedyminas Kirkilas oraz Juozas Olekas z małżonką bawili się na równi ze wszystkimi, z przyjemnością przyznając, iż po raz pierwszy w życiu tańczyli poloneza. Zresztą jego mistrzowska demonstracja w wykonaniu solistów tanecznego zespołu "Zgoda" nie mogła nie zauroczyć obecnych na sali.

Aż do północy bawiono się przy walcach, polkach, twistach, znanych i lubianych przez wszystkich piosenkach, które tego wieczoru rozbrzmiewały w wykonaniu zespołu "Relaks".

O tym, że impreza zainicjowana i zorganizowana przez zwierzynieckie koło Związku Polaków na Litwie oraz redakcję "NG" była udana, świadczy fakt, iż parkiet ani przez chwilę nie świecił pustkami, a wielu jej uczestników nalegało na wpisaniu ich na listę gości przyszłorocznego balu. Organizatorzy będą więc musieli rozejrzeć się za jeszcze większą salą (na 500 miejsc?), by mogła ona pomieścić wszystkich chętnych.

Wielkie brawa należą się więc tym, którzy wzięli na siebie podstawowy trud organizacji balu - Janinie Sławińskiej, Antoninie Połtawiec oraz Romie Romansewicz, która mistrzowsko prowadziła zgadywanki i konkursy, nagradzane w nawiązaniu do zapustowej tradycji najróżniejszymi smakowitymi wileńskimi kiełbasami i winem. Wspólnymi siłami stworzyły one nastrój pełen ciepła i przyjaźni, sprawiły, że te ostatnie dni karnawału na długo pozostaną w pamięci uczestników zabawy.

Miłym zaskoczeniem było udanie się grupy gości pod przewodnictwem państwa Gawerskich ze Smolnicy w późnych godzinach wieczornych na rynek kwiatowy, aby następnie wręczyć wiązanki kwiatów organizatorom balu.

Mając na uwadze, iż kilkakrotne próby zorganizowania przez władze miasta Wilna tak zwanego Wiedeńskiego Balu z udziałem przywódców państwa i stolicy okazały się nieskuteczne, nasz karnawałowy bal można w zastępstwie uznać za takowy, tylko że w dobrym polskim wydaniu.

Fot. Waldemar Dowejko

NG 8 (497)