Liliana Narkowicz

Szwajcarskimi śladami
Zygmunta Krasińskiego

"Znajdziesz we mnie tysiąc kontrastów: przeszłość feudalną i przyszłość polską, wiele miłości i wiele nienawiści, chrześcijańską wiarę, a niekiedy dumną nadzieję na przyszłość. Wszystko to pomieszane czyni ze mnie coś podobnego do barbarzyńcy z szóstego wieku. Ale śmiem twierdzić, że jest w tym wszystkim poetyczność".

(Zygmunt Krasiński (1812 - 1859) w liście z 1831 r. do serdecznego przyjaciela w okresie genewskim, angielskiego publicysty Henry Reeve'a)

Urodził się i zmarł w Paryżu. Został pochowany w rodzinnej Opinogórze /koło Ciechanowa/. Biała nekropolia pokornie przyjmowała swoich zmarłych na gruźlicę, przechodzącą w rodzinie Krasińskich z pokolenia na pokolenie. Typowym rysem biografii poety były ciągłe podróże, możliwe m. in. dzięki dochodom z rozległych majątków ziemskich, odziedziczonych po przedwcześnie zmarłej matce. Gruźlicę odziedziczył po niej. "Ja i matka byliśmy tylko smutkami dla Papy. Jej losy ciągną się we mnie - pisał w liście do ojca w 1835 r. Wątłe zdrowie, skomplikowana, niespokojna i przeczulona psychika kazały mu ciągle krążyć pomiędzy stolicami Europy, a uzdrowiskami. Obok wielkiego romantycznego poety i myśliciela, zdaniem prof. medycyny Barbary Zaorskiej z Warszawy, żył w nim "również wielki neurastenik i hipochondryk", który ciągle szukał lekarstw i lekarzy, drobiazgowo opisywał swoje przejawy chorobowe, szukał porad listownych, a nawet wysłał ukochaną "Beatrycze" po pasy przepuklinowe do Paryża, które wówczas nosić zalecano. "Umieram życiem" - powiedział kiedyś o sobie. "Wszystko, co nie jest nim - pisał do poznanego w Szwajcarii H. Reeve'a - napełnia go niesmakiem i rozpaczą. (...) A przecież potrafi kochać, całą duszą pragnie dobra, i choć świat odpycha go na każdym kroku, chciałbym dla niego szczęścia. Ale szczęśliwy jest wtedy, gdy jest samotny. Jest silny jak półbóg. Oto dlaczego artysta nigdy nie jest dobrym małżonkiem, dobrym ojcem. Okropne!..." Notabene ożenił się (zgodnie z wolą ojca) w 1843 r. z hrabianką Elżbietą Branicką. Miał czworo dzieci.

Zygmunt Krasiński (1812 - 1859) przyjechał do Szwajcarii w wieku 17 lat i w porównaniu z Mickiewiczem czy Słowackim warunki bytu miał luksusowe. Zmuszony był przerwać studia na Wydziale Prawa i Administracji w Uniwersytecie Warszawskim. Jego ojciec, Wincenty Krasiński, generał, magnat, senator i dygnitarz Królestwa Polskiego był znany jako świetny oficer napoleoński. Uznanie społeczeństwa stracił, jako adiutant carów rosyjskich. Jedynak, wychowany w tradycji arystokratyczno - feudalnej, wrażliwy na patriotyczne idee romantyzmu polskiego niejednokrotnie przeżywał sytuacje tragicznego wyboru: pomiędzy feudalnym patriotyzmem ojca, uznającego cara za prawowitego władcę, a patriotyzmem romantycznym, nakazującym wierność własnemu narodowi. Ulegając woli ojca jako jedyny ze wszystkich studentów nie wziął udziału w manifestacji patriotycznej, jaką był pogrzeb senatora Bielińskiego. Znieważony przez kolegów, został wysłany przez ojca w celu kontynuowania studiów za granicę.

Do Genewy przyjechał 3 listopada 1829 r. własną karetą zaprzężoną w dwa potężne rumaki, z opiekunem Jakubowskim, kamerdynerem Lintnerem i zasobną kiesą. Mimo młodego wieku był już autorem "Rozmowy 1824 - go z 1825 - ym rokiem", "Rozmowy Napoleona z Aleksandrem I na Polach Elizejskich", "Joanny d'Arc", "Wiliama Wallasa", "Grób rodziny Reichstalów", "Władysław Herman i dwór jego". Szwajcaria - to wybuch epistolografii przyszłego autora "Nie - Boskiej komedii". Tysiące listów weszło na trwałe do skarbnicy literatury polskiej. W ciągu siedmiotygodniowej podróży do Genewy (po drodze zwiedzał Pragę, Pilzno, Ratyzbonę, Konstancję, Zurych i Bern), napisał ponad 80 listów do ojca, krewnych i przyjaciół. Można w tej obfitości epistolarnej upatrywać ówczesną manię pisania, jako kontaktu, inteligencji. Trzeba też widzieć tęsknotę za domem i niepokój wobec perspektywy dłuższego rozstania z ojcem, na silne więzy uczuciowe, które niewątpliwie wypływały z przedwczesnego osierocenia (1822) go przez matkę - Marię Krasińską z Radziwiłłów.

W Genewie, nad słynnym jeziorem Leman, liczne bogate szlacheckie i arystokratyczne rodziny spędzały czas w otoczeniu cudownej przyrody, zadziwiających krajobrazów, wystawnego życia. Krasiński wychowany w atmosferze dobrobytu i pełnego wykwintu nie mógł w mniemaniu rodziny przynosić wstyd parając się "niegodną" robotą - pisaniem. W Genewie czekał na niego z góry zamówiony pokój w pensjonacie pani Revilliod, a dobre towarzystwo i rozrywki były w zasięgu ręki. Czy był szczęśliwy? W dwa lat później napisze do Ojca z Genewy: "cząstkami umieram co dzień?, "nasz wiek jest wiekiem poświęceń i pokuty", "drogi Papa mi pisze, bym podróżował, uczył się, kształcił i bywał w towarzystwach", "zmuszony jestem, powiedzieć Ojcu, którego kocham i kochałem zawsze nade wszystko, że pójdę przeciw jego woli, a będę się starał do Polski wrócić, że to jedynym od dzisiaj staje się celem wszystkich moich myśli i działań".

"Z ojców mych ziemi przez wroga wygnany
Deptać musiałem obcych ludziłany
I słyszeć z dala tych szatanów wycia,
Co ziemię moją okuli w kajdany;
Jak Dant - przez piekło przeszedłem zażycia!"
("Przedświt")

Młodego hrabiego chętnie zapraszano na przyjęcia i bale. Rozrywki i zabawy przeplatał z pisaniem listów, twórczością literacką /m. in. w Genewie napisał poemat prozą "Agay - Han", ukazujący zwycięstwo oręża polskiego podczas wojen polsko - moskiewskich pierwszej poł. XVII wieku/, i głównie nauką. Zaraz po przyjeździe do Szwajcarii pobierał lekcje prywatne z francuskiego, angielskiego, matematyki oraz gry na fortepianie. Poza tym kontynuował studia z zakresu prawa polskiego, uczył się fechtunku i strzelania z pistoletu. Antoni Edward Odyniec, przebywający w tym czasie w Genewie, porównywał go do legendarnego bohatera Szwajcarii konstatując: "Jak drugi Tell jabłko w powietrzu rozstrzelił". Oprócz Odyńca miał przyjaciela w osobie Augusta Zamoyskiego, z którym studiowali w akademii Genewskiej. Najczulszą przyjaźnią darzył jednak Henry Reeve'a. Jeżeli na początku pobytu w Szwajcarii zwierzał się ojcu: "Sosnowe lasy i piaski Mazowsza milej mojej stawiają się pamięci niż urocze doliny i wzgórza Lemanu, ciechanowskie wieże piękniej wznoszą się w moim wspomnieniu niż Mont Blanc, który do nieba dotyka, a wody Lidynii milej szemrzą w moich uszach niż wodospady rozbijające się z szumem o Helwecji skały?, to w późniejszej korespondencji nie ukrywa zachwytu: "... duch Twórcy unosi się nad tą krainą i jego ręka wyryła na epoce Mont Blanc nadzieję nieśmiertelności", "jeszczem takiego uczucia piękna nie doznawał, jak w obliczu zachodu słońca, wśród jasności i cienia, wody i mrożenia skał i lodów".

"Czarowne Szwajcarii okolice" i "urocze Helwecji wdzięki" poznał dzięki rozmowom z synem właścicielki pensjonatu Leonem, spacerom z jego siostrami, przejażdżkom konno i pływaniem łodzią po Jeziorze Genewskim w towarzystwie Henryka. To jemu się zwierzy ze swojej genewskiej miłości: "Mógłbym zginąć dla niej, poświęcić dla niej swoją karierę, nie mógłbym jednak prosić o jej rękę, zamienić złudzeń na ciężar rzeczywistości". Była nią Henrietta Willan - córka zamożnego kupca angielskiego. Mezalians nie wchodził w grę - nie była nawet szlachcianką. Uległ więc namowom ojca zrywając z nią ostatecznie. Krasiński kreował się przez całe życie na romantycznego bohatera, więc nie prosił, by została jego żoną czy kochanką. Pragnął muzy, anioła... Zapłonął poetyczną miłością. Wyznaczył spotkanie na... tamtym świecie. Konstruował dramat własnego życia według wzorów na romantyczną modłę.

W Polsce została jego młodzieńcza miłość Amelia z Bronikowskich Załuska. Odżyje z chwilą powrotu do kraju (sierpień 1832). Od 1834 r. na kilka lat przedmiotem głębszych uczuć poety i cyklu liryków będzie Joanna Bobrowa (m. in. opiewana też przez Mickiewicza i Słowackiego). Przedmiotem najgorętszych i wieloletnich uczuć stanie się poznana w 1838 r. w Neapolu Delfina Potocka z Komarów (1805 - 1877). Najobszerniejszy blok listów Krasińskiego był przeznaczony właśnie dla niej. Kontakty osobiste i korespondencyjne z Delfiną nie ustaną nawet po zamęściu z Elizą Branicką. Swój dramat poety romantycznego, który pomimo fortuny i sławy nie miał lekkiego żywota, zawarł w "Przedświcie":

"Ach,żyłem,żyłem w tej przepaści długo.
Iśmierć ma będzie tylkośmiercią drugą.
Jak Dant zażycia przeszedłem przez piekło.
Lecz i mnie także zbiegła w pomoc Pani,
Której się wzroku czarne duchy boją;
I mnie też Anioł wybawił z otchłani;
I ja też miałem Beatrycze moją!"

"Beatrycze", czy jak chcą złośliwi "egeria romantyczna poety" doczekała się literackiego wizerunku w powieści biograficznej o Z. Krasińskim pt. "Zygmunt" (Warszawa 1939) autorstwa Aliny Świderskiej. Prof. Zygmunt Sudolski w "Polskim słowniku biograficznym" na ten temat pisze: "P. stała się natchnieniem twórczości poetyckiej Krasińskiego, poświęcił jej liczne liryki, uczynił bohaterką poematu "Przedświt", "Niedokończonego poematu? oraz adresatką przeszło 5 000 listów /z czego zachowało się zaledwie 700/, będących jednym z najwspanialszych pomników epistolografii romantycznej". Notabene dotychczas odnaleziono prawie 3,5 tys. listów poety skierowanych do 158 adresatów.

Roczny pobyt Krasińskiego w Genewie (1829 - 1830) - zawita tu jeszcze w marcu 1831 r. po wojażu we Włoszech i opuści w maju 1832 - był fermentacją pomysłów do przyszłych arcydzieł: "Nie - Boskiej komedii" oraz "Irydiona". Studia w Akademii, spotkanie z Adamem Mickiewiczem, miłość i przyjaźń łącząca go z Henriettą Willan i Henrym Reeve'em, nawiązanie kontaktów z genewskim środowiskiem intelektualnym, lektury, rozmowy, rozmyślania i przeżycia na tle konfliktów osobistych i społecznych, które w pierwszej poł. XIX wieku nękały Europę i boleśnie dotknęły Polskę, złożyły się na fakt, że był to okres niezmiernie ważny w jego życiu.

22 października 1830 r. pisał do ojca: "[Mickiewicz] zupełnie mi wyperswadował, że szumność jest głupstwem, tak w działaniu, jak w mowach, jak w pisaniu, że prawda i prawda tylko może być piękną i ponętną w naszym wieku, że wszystkie ozdóbki, kwiaty stylu są niczym, kiedy myśli nie ma, że wszystko na tej myśli polega i że chcąc być czymś teraz, trzeba uczyć się i uczyć, i prawdy wszędzie szukać, nie dając się ułudzić przez błyskotki, które świecą przez czas jakiś jak robaczki na trawie w maju, a potem gasną na wieki. Spotkanie się z nim wiele mi dobra przyniosło".

Adama Mickiewicza poznał w Genewie 11 sierpnia 1830 r. Mickiewicz starszy o 12 lat, olśnił go swoją wiedzą i rozległością horyzontów. "Wydał mi się być ideałem człowieka uczonego i geniusza pełnego /.../" - zrelacjonuje Zygmunt ojcu. Pod jego wpływem dokonał właściwej oceny przebytej dotąd drogi twórczej. Inaczej zaczął rozumieć romantyzm i powołanie poety. Z Adamem poznał ich Odyniec - wierny druh jeszcze z czasów wileńskich i towarzysz podróży Mickiewicza do Szwajcarii w 1829 r., kiedy to po raz pierwszy stanęli na ziemi Helwecji. Krasiński wraz z Mickiewiczem odbyli wspólną wycieczkę w Alpy Wysokie. Między innymi zatrzymywali się w Weissenburgu, Thun, Interlaken, Lauterbrunnen, Grindelwaldzie, Meringen, Rigi oraz Lucernie. Byli razem od 14 sierpnia do 1 września, więc mieli czas, by się bliżej poznać. "Ogółem podróż ta przyjemną mnie była - pisał Krasiński do ojca - a towarzystwo Mickiewicza niezmiernie pożyteczne. Nauczyłem się od niego zimniej, piękniej, bezstronniej rzeczy tego świata uważać; wielu przesądów, uprzedzeń i fałszywych wyobrażeń się pozbyłem i niezawodnie to wpływ będzie miało na dalsze moje życie, wpływ dobry i szlachetny...!"

Prof. Z. Sudolski jest zdania, że poznanie Mickiewicza "przyśpieszyło okres intelektualnego fermentu młodego poety".

Alfons Bronarski, wieloletni attache prasowy Poselstwa RP w Bernie, później wykładowca literatury polskiej w Neuchastel i Fryburgu, w swojej książeczce wydanej w Szwajcarii (Fryburg 1956) pt. "Adam Mickiewicz i jego stosunek do Szwajcarii" o powyższej podróży pisze: "Zarówno Mickiewicz jak i Krasiński zamierzali, korzystając z pory letniej, odbyć dłuższą wycieczkę w Alpy. Uzgodniwszy swoje programy, wybrali się obaj poeci na tą wycieczkę, 14 sierpnia 1830 roku w towarzystwie Odyńca, Jakubowskiego, guwernera młodego Zygmunta, i Lintnera, jego kamerdynera. Pojechali statkiem do Montreux, skąd przez Col de Jaman się do Oberlandu berneńskiego i przez przełęcz Grimsel dostali do centralnej Szwajcarii nad Jezioro czterech kantonów. 28 sierpnia, mułami wybrali się na szczyt Rigi, gdzie podziwiali wschód słońca. Ślady tej pamiętnej wycieczki znalazłem w przechowywanej, w lucerneńskiej Zentralbibliothek, Księdze gości, Gastebuch, w której polscy turyści wpisali swoje nazwiska".

Krasiński podpisał się tuż za Mickiewiczem. Odyniec napisał poemat pt. "Wschód słońca na Rigi. Do towarzyszów podróży: Adama Mickiewicza i Zygmunta Krasińskiego":

O! przyjaciele moi! Towarzysze mili!
Bracia z serca i z pieśni! Ty, coś już w tej chwili,
Śród wieszczów ludu twego, jest jak ta dziewicza
Góra między siostrami! O! i ty, któremu,
Tęczę młodzieńczych ogniów, z oczu i z oblicza
Świeci niemylna wróżba,że wzrośniesz ku niemu!
Przyjmcie mię w pośród siebie! - i wszyscy zarazem,
Tu, przed tym najwspanialszym natury obrazem,
Ponad zamgloną ziemią, pod niebem bez chmury,
Ślubujmy Ojcu Prawdy, a Stwórcy Natury,
Prawdę w pieśni, i miłość, i cześć - o! i wspólne
Służby wspólnej Rodzicy! - A jeśli powolne
Natchnieniu jego struny, Pański duch obudzi -
Jemu chwała! - w nim tylko moc i światłość ludzi".

Zygmunt opisał wschód słońca nad Rigi w liście do ojca z dn. 30 sierpnia 1830 r.: ''O czwartej z rana obudził mnie dźwięk pasterskiego rogu, oznajmującego wschód słońca na czystym niebie. Wyskoczyłem z łóżka, wybiegłem na wierzch góry, i widok nieziemski, nadprzyrodzony ujrzałem przed sobą. Słońce jeszcze nie ukazało się, ale złote chmury u wschodu czekały na pana. Ocean z mgły zalegał całą przestrzeń, a wierzchołek Rigi zdawał się wyspą nad nim, równie jak inne wysokich gór szczyty. Pyszny to był obraz! Mgła wisiała niewzruszona między nami a ziemią. Byliśmy nad chmurami, a chmury wydawały się powierzchnią ze śniegu i lodu. Lecz kiedy weszło słońce, ta powierzchnia rozrywać się zaczęła i przez otwory w niej, coraz bardziej się rozsuwające, to przebijał błękit jakiego jeziora, to zieloność jakiej łąki lub lasu. Wreszcie, kiedy mgła zupełnie się rozsypała, ujrzeliśmy krainę wkoło, szeroką, rozmaitą, daleką: czternaście jezior, gór tysiące, i Włochy, i Niemcy w oddali! Nacieszywszy się tym widokiem, opuściliśmy Rigi (...)".

Podczas pobytu w Genewie Krasiński lubił pływać łódką po Lemanie. Takież upodobanie miał również Mickiewicz. Pewnego razu używając tej przyjemności, a przy okazji trochę "szalejąc", omal nie doszło do tragedii. H. Reeve, genewski przyjaciel Zygmunta wspomina: "Pamiętam, że jednego wieczora Krasiński chciał puścić fajerwerk na Lemanie. Race nagromadzone w jego czółnie, zapaliły się i wystrzeliły między nogami jego przyjaciół".

O spotkaniu Mickiewicza z Krasińskim w Genewie powtarza się legendę, którą przytaczam w ślad za A. Bronarskim: "Pewnego razu zasiadł Krasiński w Genewie do fortepianu i zaczął grać ulubiony swój utwór: "Ostatnia myśl Webera". Był to jedyny zresztą utwór, który umiał zagrać. Otóż, przywabiony tą muzyką przechodzeń czy gość hotelowy wszedł do sali, gdzie stał fortepian, i zaczął się przysłuchiwać. Gościem tym był Mickiewicz i w ten sposób obaj poeci zapoznali się. Co legendzie tej nadaje cechy prawdopodobieństwa, to fakt, że istotnie, według świadectwa Odyńca, Krasiński grał na fortepianie jeden tylko utwór, ale była nim nie "Ostatnia myśl Webera" lecz walc z "Wolnego strzelca" tegoż kompozytora. Powtóre wiemy, że Krasiński mieszkał w Genewie w Hotel de la Balance, a do hotelu tego Mickiewicz także zajeżdżał".

... Czas zatarł ślady pobytu Zygmunta Krasińskiego w Genewie. Choć to ten sam Leman, widok na Alpy i koronkę Mont Blanc, zabytkowe kamieniczki i dostojne kościoły. Nie ma już budynku, w którym mieszkał. Na rogu placu Bel - Air przy dzisiejszej rue du Rhone 2 w latach siedemdziesiątych XX stulecia stanął nowy. Niestety, nie umieszczono na nim tablicy pamiątkowej ku czci Zygmunta Krasińskiego, odsłoniętej w 1930 r. z inicjatywy Alfonsa Bronarskiego. W czasie pieszej wędrówki alpejskiej nasi rodacy często pytają o wodospad Giessbach, który oglądali w swoim czasie Mickiewicz i Krasiński, a przebywający tu w 1834 r. Słowacki wspomina w wierszu "Do Joanny Bobrowej". Jak Zieliński w książce "Nasza Szwajcaria. Przewodnik śladami Polaków" wspomina, że za drugim pobytem (1831 - 32) Krasiński mieszkał w Genewie przy place du Molard.

Encyklopedie obcojęzyczne rzadko wspominają Krasińskiego, mimo, że "Nie - Boska komedia", a raczej jej oryginalność, jak pisze Kazimierz Tomaszewski w "W krainie nie z tej ziemi" "uwydatnia się jeszcze w porównaniu z dziełami Dantego, Schillera, Prospera Merimee i Quineta". W wersji francuskiej na terenie Szwajcarii zostało wydane w Lozannie nakładem wydawnictwa "L'Age d'Homme".

Sam poeta zostawił nam wspomnienia z pobytu w Helwetii w utworze pt. "Ułomki podróży szwajcarskiej" oraz w korespondencji z ojcem i dzienniczku, załączonym w liście z dn. 5 września 1830 r. "Listy do ojca" Krasińskiego po raz pierwszy zostały opracowane przez S. Pigonia i wydane w Warszawie w 1963 r.

W liście do ojca Krasiński opisał smutne pożegnanie z Mickiewiczem w październiku 1830 r. Z Henrykiem Reeveem przez wiele lat prowadził korespondencję (po francusku), zwierzając się z najintymniejszych stron życia. Pierścionek z imieniem genewskiej miłości - Henrietty Willan nosił aż do śmierci. O tym bardzo ważnym dla przyszłej twórczości młodego poety okresie w "Polskim słowniku biograficznym" czytamy:

"Doniosłe znaczenie dla ukształtowania się w okresie genewskim światopoglądu młodego poety miały rozległe lektury filozoficzne, zwłaszcza historyków francuskich okresu Restauracji: Piotra Ballanche'a, Józefa de Maistre"a i Juliusza Micheleta. Od nich przejął K. koncepcję konieczności cierpienia i ofiary w postępowym rozwoju ducha ludzkiego, myśl o nieuchronnej katastrofie stojącej przed ludzkością i wizję postępowego rozwoju człowieczeństwa. Liczne fragmenty prozy poetyckiej o treściach autobiograficznych i historiozoficznych, powstałe w tym czasie, a w większości nie ogłoszone za życia, ukazują drogę formowania się światopoglądu K - ego. W swych koncepcjach historiozoficznych oscylował K. między katastrofizmem a optymizmem, między progresywizmem a tradycjonalizmem; uznawał jako naczelną ideę romantyczny prowidencjalizm (wpływ Boga na bieg historii) określający granice samodzielnego działania ludzkiego. Lektury genewskie, zwłaszcza pogłębione lektury niemieckich filozofów idealistycznych, przyczyniły się również do stopniowej krystalizacji poglądów estetycznych K - ego, których istotę stanowiło nadanie pojęciu piękna znaczenia metafizycznego, a poezji - zadań profetycznych."

"Módl ty się za mnie...
Módl ty się za mnie, gdy przedwcześnie zginę
Za winy ojców i za własną winę!
Módl ty się za mnie, by mnie i w swym grobie
Nie opiekielniłżal wieczny po tobie!
Módl ty się za mnie, bym u Boga w niebie
Po wiekach wieków kiedyś spotkał ciebie
I tam przynajmniej odetchnął wraz z tobą,
Bo mi tu wszystko trudem iżałobą!
Módl ty się za mnie! - Jamżył nadaremnie,
Bo serce moje odpada ode mnie.
Módl ty się za mnie! - Jam cię kochał wiernie
I tak jak bezmiar bezmierny - bezmiernie (...).
(Z. Krasiński w 1844 r. do Delfiny Potockiej)

Z hrabiną Potocką odbył m. in. podróż przez Szwajcarię w lipcu 1839 r. oraz październiku 1841 r. Na wiosnę 1842 r. udał się z Delfiną na wędrówkę po Alpach szwajcarskich. "Śni mi się jakaś wielka a przez wieki idąca Powieść..." - napisze w 1845 r. "Nie - Boska komedia" (1835), "Irydion" (1836) oraz listy stanowią dziś perłę w olbrzymim dorobku Krasińskiego.
Na zdjęciach: Zygmunt Krasiński; Delfina Potocka; Genewa. Wyspa Rousseau na Jeziorze Genewskim-Leman; wnęka genewskiej katedryśw. Piotra.

NG 8 (497)