Prof. Andrzej Targowski

Obserwacje z USA
Widmo globalizacji?

Globalizacja gospodarki i kultury wydaje się być wytłumaczeniem "chwilowych" trudności szeregu państw w imię "lepszego jutra," ale czyżby?

W XXI wieku staramy się rozbić narodowe państwa, jakie przyniósł nam XIX wiek i być może marzy nam się wyeliminowanie nacjonalizmu, który wprowadził XX wiek. Narzędziem prowadzącym do tego celu jest globalizacja cywilizacji i wyzbycie się przyzwyczajeń z przeszłości.

Dla państw, które powstały w wyniku rozpadu Imperium Sowieckiego i zaczynają dopiero cieszyć się świeżą niepodległością globalizacja wprowadza wiele niepokoju w ich funkcjonowanie, bowiem wystawia je na nowe wyzwania, na które nie są przygotowane. Na przykład eksperci z międzynarodowych instytucji, jak Bank Światowy czy Międzynarodowy Fundusz Walutowy, doradzają nowym państwom i innym mniej rozwiniętym zliberalizowanie gospodarki. Ma to polegać na otwarciu gospodarki na import towarów, usług i kapitału, a co za tym idzie na zwiększenie konkurencyjności rodzimej gospodarki, czyli na zlikwidowanie zbędnego zatrudnienia i zastosowanie zaawansowanej techniki. Innymi słowy, zanim ma być lepiej, musi wpierw być gorzej. Co tu dużo mówić, takim przykładem jest Polska, która rozwija się dzięki dynamice importu, przy równoczesnym likwidowaniu własnej produkcji i myśli techniczno-organizacyjnej.

Otóż nie tylko Polacy mają w tym względzie wątpliwości, czy potrafią najpierw zlikwidować nieefektywne organizacje, a potem je odbudować. Jak dotąd proces ten udaje się chyba tylko Amerykanom, ale jest to olbrzymi kraj i nie wiem czy nie jest to sukces do czasu. Francuzi na przykład hamują rozwój supermarketów w obawie o utratę małych sklepów i biznesu, które są podstawą francuskiej małej burżuazji. Francuzi boją się także, że amerykańskie bary szybkiego jedzenia typu McDonald zniszczą świetną kuchnię francuską, opartą na 300 tys. małych restauracyjek.

Komu więc zależy na globalizacji? Niewątpliwie propaguje to wielki biznes i amerykańscy politycy, bowiem strategia biznesu polega na ciągłym wzroście produkcji i usług, ich potanieniu dzięki technice, na którą w wymiarze globalnym właściwie stać tylko wielkich biznesmenów. Politycy Amerykańscy w globalizacji widzą upowszechnienie demokracji i zachodniej kultury, co ma stanowić gwarancję pokoju, a co za tym idzie, rozwój biznesu i dobrobytu społeczeństw. Oczywistym jest, że Amerykanie będąc najlepiej wykształconymi i najlepiej wyposażonymi w technikę, czują się pewnie w rodzącej się globalnej gospodarce. Amerykanie także uważają, że budowanie fortec Europy, Azji czy Ameryki nic dobrego nie wróży i chyba tu mają rację.

Najwięcej racji ma miliarder Węgiersko-Amerykański George Soros, który twierdzi, że Globalna Gospodarka musi być regulowana przez Globalne Społeczeństwo. Sęk w tym, że takiego społeczeństwa jeszcze nie ma, więc Globalna Gospodarka rozwija się żywiołowo, z czego korzysta wielki kapitał. Jednakże pierwsze oznaki formowania się Globalnego Społeczeństwa miały miejsce w grudniu 1999 r. w Seattle, gdzie doszło do rozruchów międzynarodowych aktywistów przeciw polityce Organizacji Światowego Handlu, która zorganizowała swe obrady w tym mieście. Podobne rozruchy miały miejsce 16 kwietnia w Waszyngtonie z okazji obrad Światowego Banku. Na razie Globalne Społeczeństwo, które formuje się na ulicach miast amerykańskich propaguje politykę "Jubilee 2000" sugerującą umorzenie długów najbiedniejszym państwom oraz politykę Mobilization for Global Justice, która sprowadza się do wzięcia pod ochronę konsumentów przeciw agresji wielkiego biznesu. W wyniku tych dobrze zorganizowanych demonstracji, politycy nabrali wody w usta i zaczynają zastanawiać się nad wypracowaniem kompromisu. Co jest już dużym krokiem na przód i oznaką, że politykom i biznesmenom trzeba patrzyć na ręce. Ponieważ globalizacja jest niemożliwa bez informatyki, więc trzeba patrzyć na ręce także informatykom.

Globalizacja wiedzie do obalenia Wieży Babel i stworzenia Jednej Rodziny Ludzkiej, o której marzy czeski pisarz i prezydent Waclaw Havel. Poeci i pisarze zawsze wyprzedzali polityków w wizji lepszego jutra. Czyżby i tym razem mieli rację? Wydaje się,że pociągu z globalizacją nie da się już zatrzymać, trzeba tylko wyregulować jego bieg, odpowiednimi hamulcami, stacjami, przeglądami konserwacyjnymi oraz systemem bezpieczeństwa. Na to jednak trzeba dużego doświadczenia, którego jeszcze brak i choćby z tego względu czeka nas jeszcze nie jeden wypadek tego kolejnego "parowozu dziejów."

NG 8 (497)