Ryszard Maciejkianiec

Ucz się polskiego na dobre i na trudne dni...

Wobec zbliżającej się wiosny AD 2001, rodzice, jak każdego roku, będą musieli podjąć wyjątkowo ważną decyzję, która zaważy na losie i całym przyszłym życiu ich dzieci - uczyć swoich synów i córki w języku ojczystym czy też obcym.

Ten proces przeciągania naszych dzieci do innych szkół, aby rozbroić i osłabić polskie społeczeństwo na Litwie, silne swoim przywiązaniem do ojczystej kultury, tradycji i obyczaju, trwa już znacznie ponad pięćdziesiąt lat. W niedawnych jeszcze czasach, kiedy to Litwa należała do ?bratniej rodziny narodów radzieckich?, rządzący na naszym terenie sowieccy Rosjanie i Litwini widzieli nasze dzieci w rosyjskich szkołach. Otwierane pod naciskiem władz kolejne szkoły i klasy rosyjskie w miejsce polskich przedstawiano Moskwie jako jeszcze jeden dowód swojej wiernopoddańczej polityki. Naszym kosztem, bo swoje dzieci nadal kształcili w językach ojczystych, obłudnie jednocześnie twierdzono, że w ten sposób przed polskimi dziećmi otwiera się niemal cały świat.

Dziś, po okresie dłuższych obserwacji, bez trudu można dostrzec, iż w naszym polskim społeczeństwie, i litewskim też, Polacy zaistnieli jako osobistości głównie po ukończeniu szkół z polskim językiem nauczania. Jest to jeszcze jeden dowód, że rozpoczynając naukę w warunkach przyjaznego ojczystego otoczenia kulturowego, dziecko ma więcej szans w życiu - wtedy, dziś i zawsze.

Historia, niestety się powtarza. Dziś, kiedy nawet w warunkach raczkującej demokracji w polskich szkołach zaobserwowano znaczny naturalny wzrost ilości uczniów i ich liczba z 9 tys. wzrosła do 22, co zresztą stanowi tylko prawie połowę polskich dzieci, zaczęto uruchamiać oficjalne i nieoficjalne mechanizmy kontrolowanej demokracji. Pierwszą oficjalną jaskółką było przyjęcie przez Rząd, któremu przewodził A. Đleţevičius, postanowienia nr 882 z dnia 25 lipca 1996 roku ?O programie socjalnego rozwoju rejonów Litwy Wschodniej na lata 1996-2000?, przewidujące budowę i zakładanie sieci litewskich szkół i innych placówek w miejscowościach, gdzie w historycznie zwartym skupisku mieszka ludność polska. A dalej nastąpił podział szkół na powiatowe z litewskim językiem nauczania i samorządowe z polskim językiem, utrudnienia z drukowaniem podręczników itp. oraz rozpętanie, wypisz wymaluj postsowieckiej propagandy o tym, że po litewskiej szkole przed polskim dzieckiem znów otworem stoi niemal cały świat.

Rozumiejąc i doceniając, iż dla Litwina jak i dla Polaka język ojczysty jest najdroższym skarbem, tym niemniej należy jednoznacznie stwierdzić, iż szkoła litewska w jednoczącej się Europie, w Europie bez granic, w bezpośrednim sąsiedztwie z ponad dziesięciokrotnie większą Polską, specjalnych szans dla polskiej młodzieży nie stwarza. Jest rzeczą naturalną i nie musi nikogo obrażać fakt, iż krotnie większy naród odpowiednio wytwarza również krotnie większe zasoby kultury, ma więcej pisarzy, poetów, muzyków, malarzy, ludzi wybitnych i znanych w całym świecie, z dorobku których możemy korzystać. Rozumie to zresztą doskonale sama młodzież litewska, która usilnie studiuje dziś języki zachodnie i masowo, niestety, porzuca Litwę. Oficjalnie mówi się o 150, a nieoficjalnie nawet o 300 tysiącach młodych osób, które za chlebem i wiedzą wyruszyły do Europy i za ocean, i w najbliższe lata raczej nie wrócą.

Mam wrażenie, że stoimy dziś wobec historycznej szansy, kiedy to dla młodego Polaka z Litwy, wychowanka polskiej szkoły głęboko zakorzenionego w rodzimej kulturze, znającego również kulturę i język litewski, przestrzeń życiowa lada dzień rozszerzy się od Wilna aż po Wrocław. Temu dowodem ma być niebawem uchwalona Karta Polaka, dająca nam pozwolenie na naukę i zatrudnienie również na terenie Polski, jak i szybko postępujące procesy integracji europejskiej. Czy zdołamy tę szansę docenić i wykorzystać - w decydującym stopniu będzie zależało od nas samych.

NG 9 (498)