Adam Hlebowicz

"Za zdjęcie z Krzyża
dziękuję, dziękuję, dziękuję"

- 100 rocznica urodzin Sergiusza Piaseckiego

Autor publikacji urodził się w Gdańsku w 1962 r, absolwent historii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, dziennikarz, publicysta, w l. 1988-1995 dziennikarz tygodnika "Ład", od 1993 r. pracuje w Radiu "Plus" w Gdańsku, obecnie zastępca redaktora naczelnego. Autor książek "Kościół w niewoli", "Kościół odrodzony', "Budujmy ołtarze". Jako prezes Stowarzyszenia "Sybir - Pro Memento" zorganizował w roku ub. w Sopocie największą w Polsce wystawę poświęconą sowieckim deportacjom Polaków. Laureat nagród Instytutu im. J. Piłsudskiego w Nowym Jorku oraz "Sopockiej Muzy". Członek Rady Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie oraz Zarządu Oddziału Pomorskiego Stowarzyszenia "Wspólnota Polska".


Był początek XX wieku, dokładnie 1 kwietnia 1901 roku, gdy w jednym z dworów szlacheckich na Mińszczyźnie przyszło na świat nieślubne dziecko Michała Piaseckiego. Ojciec nie miał czasu dla syna, więc jego wychowaniem zajęła się macocha, kobieta zła, nie cierpiąca pasierba.

Jedyną uciechą dziecka stały się książki czytane po rosyjsku. "Nędznicy" Wiktora Hugo, "Hrabia Monte Christo" Dumasa, Trylogia Henryka Sienkiewicza. On sam lubił Gogola, Czechowa, Dzierżawina, Kuprina. W rosyjskiej atmosferze domu, w prawosławnej cerkwi, do której chodził ojciec, znaleziono też imię dla chłopca - Sergiusz.

Wiele lat później napisze: "w domu było mi bardzo źle". Szybko zatem ten dom opuścił. Poszedł do gimnazjum, oczywiście rosyjskiego, w Mińsku, a następnie w Bobrujsku. Gdy wybuchła wojna, wraz z rodziną znalazł się we Włodzimierzu nad Klaźmą. Mimo, że na co dzień posługiwał się tylko i wyłącznie mową Puszkina i Tołstoja, koledzy z gimnazjum wołali na niego "Polaczok, Polacziszka, Lach". Nie było w tym zapewne żadnej świadomej obelgi. Dla Sergiusza jednak, uważającego się za Rosjanina, nie było nic gorszego niż jakiś naród lachów, odległy, niezrozumiały, mały. Bił się więc z każdym, kto ośmielił się go głośno tak nazywać.

W siódmej klasie napadł na inspektora szkolnego, co doprowadziło go po raz pierwszy do więzienia. Przewrót bolszewicki 1917 r. zastał go w Moskwie i był dlań ogromnym wstrząsem, świadectwem upadku kultury, wartości moralnych, okresem walki, awantur i przygód.

Od pierwszego momentu komunizm był mu obcy. Gdy więc nadarzyła się okazja do walki zbrojnej przeciw bolszewikom, skorzystał z niej. Walczył w szeregach białoruskiej organizacji powstańczej "Zielony Dąb", potem w różnych ochotniczych formacjach białoruskich, które współdziałały z polskim wojskiem. Po zawarciu traktatu ryskiego, zwolniony z wojska, nie wiedział co ze sobą począć. Bez zawodu, bez pracy, bez pieniędzy. Zajął się przemytem, a później szpiegostwem na rzecz II Oddziału Wojska Polskiego, przechodząc wielokrotnie granicę polsko-sowiecką. To był jego żywioł. Świetnie czuł się w lesie, znakomicie znał tutejsze okolice, mówił na co dzień po rosyjsku, preferował samotność i nade wszystko uwielbiał ryzyko. Nie zawsze sprytowi i odwadze towarzyszyło szczęście.

W ciągu 5 lat, wielokrotnie trafiał do rosyjskich bądź polskich więzień, oczywiście za przemyt. Wreszcie, w 1926 roku, miarka się przebrała - został zwolniony z II Oddziału. Znów bez grosza przy duszy, znalazł sobie nowego przyjaciela - kokainę. Pod jej wpływem dokonywał wraz innymi, tak jak on boleśnie doświadczonymi przez los, szeregu napadów z bronią w ręku. Obrabowali kupców na drodze z Grodna do Wilna, napadli na kolejkę Lida - Grodno, dokonali szeregu napaści w okolicy Wasiliszek. Na koniec wpadli. Sąd polowy w strefie przygranicznej, gdzie obowiązywały prawa stanu wyjątkowego i drakoński wyrok - kara śmierci. W normalnym sądzie, w normalnych warunkach dostałby 3 lata.

Od stryczka uratowało go zaświadczenie z II Oddziału. "Praca Piaseckiego była bardzo wydajna (...) służbę wywiadowczą pełnił z zamiłowaniem" - napisano w nim. Wyrok zamieniono na 15 lat więzienia. Z celi w więzieniu w Rawiczu napisał swe pierwsze podanie o skrócenie wyroku. W liście do prezydenta Ignacego Mościckiego pisał; "Nie byłem człowiekiem do gruntu zepsutym, lecz nieszczęśliwym." Jednak to podanie jak i wszystkie inne zostało odrzucone.

Organizował bunty więźniów w odwet za złe traktowanie, w efekcie kilkakrotnie był przenoszony do innych więzień. Na koniec trafił do najsurowszego miejsca odosobnienia ówczesnej Polski, do więzienia na Świętym Krzyżu.* Słabnie, zapada na gruźlicę, zaczyna przemyśliwać o śmierci. Wtedy przyszło olśnienie. Przypomina sobie radę ojca sprzed kilku lat, aby zajął się pisaniem, bo jak twierdził rodziciel, syn ma do tego predyspozycje. Zaczyna od gruntownej nauki języka polskiego, którym dotąd posługiwał się dość słabo. Czyta Biblię po polsku, wkrótce zaczynają przychodzić na jego nazwisko "Wiadomości Literackie".

Pisanie stało się pasją Sergiusza Piaseckiego. Pierwszą powieść - "Piąty etap", napisał na okienku więziennym w 28 dni, po 10 stron dziennie. Gdy ukończony rękopis chciał wysłać na konkurs, cenzura więzienna odmówiła tej prośbie, powołując się na względy polityczne. Podobny los spotkał także drugą powieść, napisaną wiosną 1937 roku a zatytułowaną "Droga pod mur". Kiedy zabrakło kartek do pisania, pisał między linijkami i w poprzek zeszytu, zmieniał także kolor atramentu. Jego kłopoty z przyborami do pisania skończyły się, gdy na Święty Krzyż przybył Melchior Wańkowicz. To jemu właśnie Piasecki zawdzięczał otrzymywanie "Wiadomości Literackich", to on zainteresował się kolejną powieścią literata - przestępcy "Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy".

"Człowiek ten, wycieńczony 11-letnim więzieniem, zagrożony chorobą płuc, o ziemistej cerze, pukał co rok do świata z głębi trumny" - opisywał Piaseckiego Wańkowicz. "Pytał teraz o jedno: czy dobrze pisze?" Kiedy "Kochanek" został wreszcie wydany w renomowanym Wydawnictwie "Rój", wzbudził taką sensację, że trzeba było natychmiast drukować drugi nakład. Odsprzedany wydawnictwom zagranicznym, został błyskawicznie przetłumaczony na 15 języków. Stał się sensacją literacką ówczesnej przedwojennej Europy. Wówczas Karol Bleszyński na łamach "Wiadomości Literackich" napisał: ?rzeczą ważniejszą jest, aby Piasecki - autor miał lepsze warunki do pisania książek w Polsce kulturalnej, niż aby Piasecki - przestępca odbył do końca swą karę sądową w Polsce praworządnej". "Rój" postanowił zabiegać o jego zwolnienie. Inicjatywę poparło wielu pisarzy i dziennikarzy. Starania poskutkowały, 2 sierpnia 1937 roku, Sergiusz Piasecki - prawosławny, Polak, szlachcic, podchorąży, wywiadowca II Oddziału, kokainista, rabuś, został warunkowo zwolniony z więzienia. Uszczęśliwiony wysłał depeszę do Wańkowicza: "Za zdjęcie z Krzyża dziękuję, dziękuję, dziękuję".

Teraz znalazł się w centrum zainteresowania. Wywiady, flesze, artykuły, recenzje. Jego twórczośc została pozytywnie oceniona przez Boya, Sieroszewskiego, Cata - Mackiewicza, Kadena - Bandrowskiego, Goetla. W dworku Wandy Roycewiczowej w Rohotnej napisał dalszy ciąg "Piątego etapu". Po zakończeniu całość dzieła otrzymała tytuł - "Bogom nocy równi".

Na początku wojny 1939 roku pojawił się w Wilnie człowiek o nazwisku Jan Tomaszewicz. Długo pozostawał bez stałego zajęcia, wreszcie na dłużej udało mu się zatrudnić w roli modela pozującego nago artystom-malarzom. Okupacja sowiecka utwierdziła go w wyznawanych poglądach antykomunistycznych. Aby raz na zawsze zakończyć swoje powiązania ze Wschodem, w 1942 roku, postanowił przejść z prawosławia na katolicyzm.

Znało go wiele osób w Wilnie, miał tu wielu znajomych. Dzięki nim dotarło do niego dowództwo miejscowej Armii Krajowej, z propozycją kierowania oddziałem likwidacyjnym. Zgodził się, lecz nie mając dobrego zdania o polityce wschodniej tej organizacji, bezpośrednio do niej nie wstąpił. Jan Tomaszewicz długo dobierał sobie współpracowników. Wkrótce na ulicach Wilna padły pierwsze strzały do niemieckich kolaborantów. Najgłośniejsze rozległy się w kruchcie kościoła św. Katarzyny, gdzie wykonano wyrok na redaktorze naczelnym miejscowej gadzinówki, Ancerewiczu. Nie pragnący zaszczytów organizator zamachu, został uhonorowany nadaniem mu Krzyża Zasługi.

Pod koniec wojny, ze związku z Jadwigą Waszkiewicz, narodził się jego jedyny syn - Władysław. Ich losy się tak potoczyły, że prawie się nie znali. Ojciec na emigracji, syn w powojennej, PRL-owskiej Polsce. Od matki jedynie wiedział, że tajemnicze paczki przysyłane z Zachodu pochodzą od ojca. Ponieważ w tych czasach niedobrze było się przyznawać do ojca emigracyjnego pisarza, więc jedynie zdjęcie Piaseckiego, jakie było w domu było podpisane Fosco Rimoldi. Władysław Tomaszewicz, bo pod takim się urodził, mieszka dziś w Gdańsku, jest wykładowcą na Politechnice. Jego córka a wnuczka pisarza, polonistka z wykształcenia, przymierza się właśnie do napisania pracy magisterskiej na temat dziadka. Zagadnienie, które chce poruszyć jest niemniej frapujące: "Kobiety w życiu i twórczości Sergiusza Piaseckiego".

Powojenna Polska też nie była dla Sergiusza Piaseckiego vel Jana Tomaszewicza. Trzy dni przed ucieczką w zaplombowanej ciężarówce na Zachód, napisał list zatytułowany "Sto pytań pod adresem obecnej Warszawy" do redaktora "Odrodzenia" Karola Kuryluka. Zawarł w nim sumę doświadczeń pod różnymi okupacjami, ze szczególnym uwzględnieniem sowieckiej. Wyliczył jej zbrodnie z Katyniem na czele, napisał o cenzurze, tajnej policji, represjonowaniu Kościoła. "Wypowiadać się zaś będę, gdzie sam będę chciał, a nie gdzie i jak każe minister propagandy" - zakończył. Znów był wolny.

W Niemczech długo nie zagrzał miejsca. Wyruszył do Włoch, gdzie stacjonował II Korpus generała Andersa, skąd liczył na otrzymanie pomocy. Znów z przyjacielską pomocą przyszedł mu Melchior Wańkowicz. Jerzy Giedroyć, w startującym wówczas Instytucie Literackim, wydał mu napisaną w czasie wojny "Trylogię złodziejską". Trochę dorabiał nauczaniem języka rosyjskiego. Pieniędzy jednak wciąż brakowało. W 1948 roku na ankietę londyńskich "Wiadomości" pytającą o książkę, która zrobiła na nim największe wrażenie, odpowiedział; "Konstytucja Stalina". Wybór tak uzasadnił; "Przesłania Boga, naród i wszelkie pojęcia moralne." Nie widząc większych perspektyw dla siebie we Włoszech, przeniósł się do Anglii. Pisał kolejne książki, nie tak już jednak udane i popularne jak te pierwsze. Ważnym zapisem historii Wilna i Wileńszczyzny okresu wojny jest cykl ujęty w powieść "Wieża Babel". Niestety, pisanie trzeciej części cyklu przerwała śmiertelna choroba.

Przez całe życie wiodło mu się biednie. Także i teraz, aby przeżyć, dorabiał pracą fizyczną. Pozostał samotnikiem, mieszkał sam w maleńkich pokoikach, gotował sobie raz na trzy dni, palił ogromne ilości papierosów. W 1963 roku rozpoczął pisanie dziennika, nie dokończył go, a ogromną większość zniszczył przed śmiercią. Zmarł na raka 11 września 1964 r. w szpitalu w Penley. Pochowany został w historycznym Hastings. Na jego grobie z białego marmuru, przyjaciel Ryszard Demel wyrzeźbił Gwiazdozbiór Wielkiej Niedźwiedzicy.

Legenda Piaseckiego ożyła w latach 80-tych. Najpierw wydawnictwa podziemne, potem pirackie a wreszcie i renomowane oficyny opublikowały wszystkie jego powieści. W stanie wojennym największą popularnością cieszyły się "Zapiski oficera Armii Czerwonej", zjadliwa satyra opisująca mentalność sowieckiego oficera politycznego. Kolejny boom nastąpił u schyłku ubiegłego wieku. Najpierw warszawskie wydawnictwo LTW zapoczątkowało serię wszystkich jego publikacji, wzbogacając ją o zbiory opowiadań, publicystyki oraz wydaną wcześniej tylko w odcinkach na łamach prasy powieść "Adam i Ewa". Potem doszła do tego wnikliwa analiza jego twórczości w książce krytycznoliterackiej Krzysztofa Polechońskiego zatytułowanej "Żywot człowieka uzbrojonego". Jest nadzieja, że setna rocznica urodzin tego niebanalnego polskiego pisarza będzie okazją do pogłębionej dyskusji na temat jego twórczości i niecodziennego żywota.

Na zdjęciach: Autor publikacji w Wilnie (2000 r.); portret Sergiusza Piaseckiego autorstwa St. Witkacego.

*Łysa Góra (Święty Krzyż), drugie co do wysokości wzniesienie w Górach Świętokrzyskich w Kieleckiem (595 m npm). W miejscu dawnego kultu pogańskiego usytuowano zespół klasztorny Benedyktynów. Według Długosza obiekt powstał w 1006 r. Od średniowiecza miejsce było ośrodkiem kultu związanego z przechowywaniem tu relikwii KrzyżaŚwiętego, stąd nazwa "Święty Krzyż". Po kasacie opactwa w 1819 roku budynki stały puste, a następnie ulokowano tu więzienie, które funkcjonowało do wybuchu II wojnyświatowej (przyp. red.).

NG 12 (501)