Alwida Antonina Bajor
Telsze

Antanas Kontrimas -
Żmudzin w Księdze Ginessa

Niedawno wrócił ze Stanów Zjednoczonych Ameryki, gdzie w Hollywood nakręcono o nim film.

Jako pierwszy Żmudzin trafił do światowej Księgi Ginessa - dzięki ... własnej brodzie, którą podnosi ciężary. W Los Angeles brodą podniósł modelkę, 18-letnią mieszkankę Los Angeles polskiego pochodzenia (waga dziewczyny - 50kg plus kojec, w którym ją ulokowano (9kg). Antanas Kontrimas mieszka i pracuje w Telszach. Jest właścicielem jedynego w tym mieście browaru. Ma 48 lat. W niedalekiej przeszłości imał się różnych zajęć, profesji. Jest radnym Miasta Telsze. Ma żmudzki dowód osobisty (paszport). O sobie mówi: "Jestem pracoholikiem". Lotny, bystry umysł.

Na samochodzie bohatera Księgi Ginessa widnieje wypisane hasło: "Nie miej głowy w swoich dwóch połowach".

Spotkanie pierwsze w Telszach w Studio Żmudzkiego Radia, gdzie Antanas Kontrimas prowadzi audycje w żmudzkim języku. Mówi:

"Ja nie tylko w radio w tym języku rozmawiam, ale i na głównym targu w Telszach czytam takie różne ogłoszenia, reklamy, czasami na zwykłe ludzkie tematy rozmawiam. To już 8 lat będzie, jak w tym fachu się produkuję. Wielcy spece "od nauki" język żmudzki uważają za chłopski, prostacki. A przecież to piękny język, nasz, od wieków. Tu - nasza ziemia, nasze obyczaje, tradycje".

O sobie? Co mogę powiedzieć? Po 1990 roku dobrze mi leciało. Parałem się kolorowymi metalami, wszystko z wiatrem poszło. Wziąłem się za buty. Była taka "baza" z obuwiem w wileńskich Ponarach. Wynajmowałem tam pomieszczenie. Jeździłem z Telsz do Wilna swoim "żiguli" z przyczepą, buty woziłem. Byłem jeszcze takim wiejskim weselnym grajkiem, 5 lat w tym odpaliłem. Moją pracą było granie i często - gęsto mielenie językiem przy stole. Przy okazji buty reklamowałem. Ale potem pojawiło się mnóstwo konkurentów, no to zwinąłem interes.

Jak trafiłem do tego Żmudzkiego Radia? Ono funkcjonuje już od 4 lat. Kiedy nasi chłopcy z Telsz to radio zakładali, przyszli do mnie z prośbą: czy nie mógłbym tego radia jakoś dosponsorować? Mówię im: zgoda, ale pod warunkiem, że to będzie autentyczne radio żmudzkie. No i jest. Prowadzę tam audycję w żmudzkim języku, a przy tej okazji reklamuję piwo mojej produkcji.

Broda...Znacznie się przerzedziła, bo mi ją tam, w Ameryce dobrze wyskubali: włosy z tej mojej brody wzięli do Muzeum Wielkich Rekordów.

Kontrimas, Kontrym...Kontrymów tu, w całym telszewskim powiecie jest prawdziwe zatrzęsienie, dziesiątki nazwisk. W najbliższym czasie planuję zwołać zjazd Kontrymów, współimienników. A iluż Kontrymów jest rozsianych po szerokim świecie! Obecnie, w Ameryce, w Los Angeles także spotkałem się z jednym z Kontrymów. Kto wie, może on mój krewny?

Wszyscy bracia mego dziadka przed wojną wyjechali do Ameryki. Naszą gałąź w linii prostej znam dopiero z dziadków. W genealogii trzeba by było poszperać. Mój dziadek, Zenon miał 3 synów i jedną córkę. Ich imiona: Marcelin (to mój ojciec), Zenon i Wandalin; imię córki Władysława. Natomiast nie znam imion braci dziadka Zenona.

Jak się zrodził ten mój pomysł "na brodę"? Przed 6 laty zacząłem produkować piwo. Bo ja jestem taki no ... pracoholik. Przedsiębiorca. Wszystkim się zajmowałem. Bo jak się ma rodzinę, liczną gromadkę dzieci, to dobrze głową pokręcić trzeba. Ludwisarnię - też miałem. Robiłem takie różne rzeczy: medale pamiątkowe, wizerunki Pogoni i tp. Ale potem zapał patriotyczny ostygł, Pogoń już nikomu nie była potrzebna. Więc trzeba było wymyślić coś innego. Zabrałem się do piwa. Ale tu znowu problem: tutaj, w telszewskiem, nikt piwa nie pije. Taka już tradycja. Krzakówkę się pije własnego wyrobu. Telsze to kraj samogoniarzy. No, ale jakoś leci, uczę naród porządnego, niewinnego picia. Piwo mam dobre, domowe, zdrowe.

Spotkanie drugie : w B i r ż y n i a n a c h, gdzie się urodził. Od Telsz to około 20 km. Opowiada:

"Tu stoi mój dom. Ten dwór był Gorskich. A tam - dworskie stajnie, lamus, młyn... Pałac...Staw...Park...Dawniej drzew było tu mnóstwo, 34 gatunki. Orzech cedrowy, pamiętam, sam jadłem...

Tu, w Birżynianach mieszkała rodzina mojego ojca. A w tym oto stawie całe wesele utonęło, pamiętam zimą to było. A tu - jest źródełko: "stópka" bogini Laumy. Woda z tego źródełka leczy oczy. Znakomicie leczy, znam to z własnego doświadczenia.

Spotkanie trzecie: w Telszach, w siedzibie gospodarza

W roku ubiegłym obchodziłem 25 lecie mojej brody. Bal zrobiłem huczny, dziennikarzy sprowadziłem z telewizji. Słowem, dużo szumu wokół tej brody było. Jak się zaczęła moja przygoda z tą brodą? Zwykle. Rosła sobie tak długo jak tylko chciała, a mnie jakoś nie bardzo się chciało jej przycinać. Pomyślałem sobie, że skoro już jestem właścicielem browaru, to ta broda z kuflem piwa będzie ładnie harmonizowała. No - niby taki wizualny smaczek. A tu już i moji przyjaciele, znajomi zaczęli mi na ten temat po trosze dokuczać: kiedy ty tę brodę wreszcie ukrócisz, wyglądasz nie jak Żmudzin, ale jak jakiś starozakonny czy starowier. A jak tu ją ukrócić, skoro już reklama z tą brodą przy kuflu piwa na cały świat poszła? Dzięki tej brodzie zrobił się ruch w interesie i ja mam teraz niewdzięcznik - tej brody się pozbyć? Niech rośnie! Miała już ona 32cm długości.

Wcześniej, kiedym obchodził jubileusz 45-lecia moich urodzin, oficjalnie w obecności gości złożyłem taką deklarację: "Ja tej brody się nie pozbędę, bo ona może coś dobrego przynieść. Otóż dowiodę wam, że ta broda może zrobić jakiś dobry interes".

Wiedziałem, że jest na świecie taka Księga Ginessa, do której różnych oryginałów wpisują czyli ludzi zdolnych do jakichś wyjątkowych czynów. A więc trzeba zrobić jakiś cyrk, trick, show. No, powiedzmy, jeżeli tą moją brodą udźwigam jakiś ciężar?

W 1999 roku już bardzo poważnie zacząłem nad tym pomysłem pracować. Tutaj, blisko Telsz, co roku, 11 marca odbywają się międzynarodowe zawody sportowe w podnoszeniu ciężarów. Zjeżdża się mnóstwo osiłków z Litwy, Polski, Estonii, Łotwy, Białorusi. A organizatorem tych zawodów jest mój przyjaciel. Ja, jako przedsiębiorca te zawody wspieram. W 1999 roku on znów zgłosił się do mnie. Siedzimy, gawędzimy, pijemy piwo. W pewnym momencie mówię mu: Słuchaj, przyjacielu, chciałbym wziąć udział w tych twoich międzynarodowych zawodach. Spróbuję swoją brodą podnieść beczkę z piwem - 40kg. Co ty na to? - Oczywiście żartujesz - uśmiechnął się. Oczywiście, mówię poważnie - odrzekłem. A wtedy on: To jest fantastyczny pomysł! Na te zawody przyjeżdżają dwie telewizje, będzie mnóstwo fotoreporterów, dziennikarzy. Można z tej twojej brody zrobić znakomite show. Ale czy ty naprawdę potrafisz tego dokonać? Czy wcześniej próbowałeś to robić? Nie - przyznałem się, ale co mi szkodzi spróbować? 40kg? Udźwignę!

Słowo się rzekło, kobyłka u płotu. Zamknąłem się w swojej posiadłości, napełniłem beczkę piwem, przepasałem ją pasem, pas uchwytami przyczepiłem do brody i - próbuję ją unieść. Ani z miejsca! Jeszcze raz próbuję - szalony ból! Pierwsze podejście, drugie - nic z tego! Odruchowo wyciągam prawą rękę, aby beczkę podtrzymać . Źle, bo założyłem sobie, że beczkę uniosę tylko przy pomocy brody. Próbuję jeszcze raz. Czuję, że mogę ją unieść, gdyby nie ten okropny ból. Aha, więc najpierw muszę ból opanować. No - jeszcze raz! Jest! Co było dalej. Ruszam na plac walki. Przyjeżdżam na te zawody z beczką piwa. Dokoła śmichy - chichy. Ludzie myślą, że Antanas "piwowaras" żartuje sobie. Moi przyjaciele wtaczają na arenę beczkę, wnoszą wagi. Unoszę beczkę w górę. Jest! Wynik(rekord) zostaje zaliczony! Dziennikarz z TV Vitkus, pokazał to w "Panoramie". Po tygodniu zatelefonował do mnie do Telsz z zapytaniem, czy ja tej mojej "hecy" nie zechciałbym zaprezentować w Wilnie, w telewizji utrwalić rekord. Bez namysłu pojechałem do Wilna. To było 14 kwietnia 1999 roku. W TV - mnóstwo dziennikarzy, fotoreporterów. Pamiętam, któryś z administratorów TV miał wątpliwości, czy nie wstrzyknąłem sobie jakiegoś narkotycznego świństwa. Postanowili mnie sprawdzić. ... No i udało się. Znowu - sfotografowali, filmowali - w gazetach napisali. I co dalej? I nic. I po krzyku.

W czerwcu tego samego roku rozpoczęły się zawody w Telszach. Tym razem to były wyczyny z szybowcami. Pojawił się wtedy u mnie Oleg Trawkin - główny szef zawodów. Siedzimy, rozmawiamy. Nagle on mówi: "Słuchaj, czy nie zechciałbyś tą swoją brodą samolotu pociągnąć?" Czemu nie - mówię.

To był samolot "Wilga" polskiej produkcji. Motor włączony, próbuję, ciągnę go. On wyrywa się do przodu, ja go ciągnę w odwrotnym kierunku, do tyłu. Niesamowita siła! Samolot ważył 200 ton. I znowu: telewizja, prasa, fotoreporterzy. To był już mój trzeci rekord.

Jesienią 1999 na Święcie Rolnika, na prośbę naszych ludzi powtórzyłem te "cyrki" z beczką i samolotem, na domiar uniosłem wór ze zbożem - ważył 50kg i 100gramów. Następnie pokazałem już "numer" ze spikerką z TV ważyła 54kg. To było w wilię 2000 roku, w Wileńskiej TV, w audycji "Labas rytas" (w tym samym momencie Jelcyn podał się do dymisji).

Wcześniej wszystkie papiery dotyczące wszystkich moich rekordów zostały wysłane do Londynu. Byłem więc kandydatem do Księgi Ginessa. Czekałem na odpowiedź. Dostałem ją 28 stycznia 2000 r. Była to odpowiedź następującej treści: "Pańskiego rekordu nie możemy zaliczyć, bo w podnoszeniu ciężarów brodą użył pan ręki". Nie posiadałem się z oburzenia, bo właśnie ręki nie użyłem.

4 marca 2000 r. w Johaniszkielach odbywały się zawody sportowe. Zaproszono mnie, żebym wziął w tym udział. Zgodziłem się, ale pod warunkiem, że mi znajdą dziewczynę, która będzie ważyła 55kg. Znaleźli. Udźwignąłem ją. Znowu - wszystko zostało udokumentowane, sfilmowane. Ponownie wysłałem papiery do Londynu. 26 lipca 2000 r. nadeszła stamtąd odpowiedź już innej treści: zostałem wciągnięty do Księgi Ginessa.

Jeszcze w tym samym 2000 roku, przygotowywałem się do nowej awantury: zamierzałem brodą pociągnąć statek "Suduwa" ważący 500 ton. Ale to był lipiec, psia pogoda, wiatry. Ginessa już miałem w kieszeni, przygodę z "Suduwą" odłożyłem na później. No, a obecnie tuż przed Wielkanocą, Giness zaprosił mnie do Hollywood - po to, żebym osiągnął nowy rekord świata i żeby tam o mnie nakręcono film. Pojechałem, poprawiłem swój poprzedni rekord. Uniosłem brodą (59kg wagi) tamtejszą modelkę, 18-letnią panienkę, Polkę, zamieszkałą w Los Angeles.

Co mi jeszcze pozostaje? Na razie moja ukochana, pracowita broda. Ciekaw jestem, jaką jeszcze przygodę w najbliższym czasie z nią przeżyję?

Na zdjęciach: Antanas Kontrimas, Antanas Kontrimas z kuflem piwa z własnego browaru; bohater publikacji unosi brodą (55kg wagi) dziewczynę z Johaniszkiel.

Fot. autor

NG 14 (503)