Konstanty hr. Tyszkiewicz
Dzieło pośmiertne

Wilija i jej brzegi

POD WZGLĘDEM HYDROGRAFICZNYM, HISTORYCZNYM,
ARCHEOLOGICZNYM I ETNOGRAFICZNYM.
Wydanie ilustrowane.
DREZNO.
Drukiem i nakładem J. I. Kraszewskiego.
1871.

Niniejsza publikacja - wstęp do dzieła Konstantego hr. Tyszkiewicza "Wilija i jej brzegi" autorstwa J. I. Kraszewskiego, rozpocznie cykl publikacji z tej już niedostępnej i bliżej nieznanej szerszemu gronu Czytelników książki, po części urywków zawierających opis biegu Wilii po Ziemi Wileńskiej.

Ś. P. KONSTANTY HR. TYSZKIEWICZ

Wydając: pośmiertne dzieło ś. p. Konstantego hr. Tyszkiewicza, nie możemy się powstrzymać, abyśmy go nie poprzedzili choć krótkim rysem życia zasłużonego męża. Tam gdzie on żył i pracował, będzie to zapewne i zbytecznem i niedostatniem; dla tych co go znali, nasza króciuchna biografia wyda się słabą, bo nie odmaluje im człowieka, którego żywot cały był poświęceniem i pracą, a tej tylko główniejsze objawy pochwycić się dają... Po- za granicami wszakże działalności ś. p. Konstantego Tyszkiewicza, znanego już tylko jako badacza troskliwego starożytności krajowych, nieodzownem jest wypełnienie rysów tej pięknej postaci, która zarówno w publicznem jak w prywatnem życiu, podnosi się nad poziom pospolity. Im cichszy był to zawód, im mniej rozgłośna i kryjąca się cnota, nie szukająca chwały, tem świętszy obowiązek postawienia jej na świeczniku. Im mniej dziś jemu podobnych, w tych zwłaszcza sferach towarzyskich, do których on należał, tem pilniej za przykład postawić go potrzeba.

Znana jest w dziejach Polski i Litwy rodzina Tyszkiewiczów, którzy od lat kilkuset pisali się na Łohojsku i Berdyczowie. Łohojsk ów w Borysowskiem był głównem jej gniazdem a siedzibą. Tu też urodził się hr. Konstanty z Piusa i Augusty z hr. Platerów, d. 5. Lutego 1806 roku.

Początkowe nauki pobierał, jak inni możniejszych rodzin potomkowie, w rodzicielskim domu, następnie oddano go do szkół, naówczas jeszcze najsłynniejszych, oo. Jezuitów w Połocku. Tu on przebył aż do zamknięcia Collegium ich. W r. 1823 wstąpił do Uniwersytetu Wileńskiego na wydział prawny, w epoce właśnie, gdy szkoła ta największym blaskiem i życiem najsilniejszem się odznaczała. W r. 1838 znajdujemy go już jako urzędnika przy ministerstwie skarbu Królestwa Polskiego. Stąd w sprawach bankowych wysłany był za granicę, a po ukończeniu swej misyi, usunął się na wieś i od spraw publicznych, poświęcając cały gospodarstwu, naukowej pracy i życiu familijnemu. W r. 1836 zawarł szczęśliwy związek małżeński z p. Pauliną Ciechanowiecką, i tem bardziej przywiązując się do ukochanego Łohojska, przeżył w nim aż do zgonu, nie pragnąc zmiany, nie żądając nic więcej nad to, czem go Bóg obdarzył. Mnogie prace dla dobra ogółu przedsięwzięte, wychowanie jedynego syna Oskara, cisza domowego ogniska - nauka... myśl czynna, starczyły mu w sferze, którą sobie zakreślił, nastręczając obfite, bezprzestanne zajęcia. Wśród tego spokoju była czynność ciągła, wśród tej ciszy nieustające trudy. W kraju naszym, gdy tylko jest szlachetna miłość pracy, pobudki do niej i niewyczerpane materyały nieprzerwanie się stręczą.

Było co przedsiębrać w Łohojsku przez długie lata, naprzód około zaniedbanego rolnictwa, potem około fabrycznego przemysłu, ściśle z nim związanego, na ostatek dla dobrobytu ludności.

Fabryki odlewów żelaznych, tkanin różnych, cukrownię, na ostatek bank pożyczkowy dla mieszczan i włościan w przeciągu tych lat założył i rozwinął hr. Tyszkiewicz. Śmiało te dzieła, dokonane szczęśliwie olbrzymiemi w warunkach czasu i miejsca nazwać się godzi. W r. 1837 założona, fabryka wyrobów lnianych i bawełnianych, w przeciągu lat dziesięciu wyrabiała już rocznie około miliona łokci. Odlewy żelazne do narzędzi rolniczych szczególniej, niezmierną usługę krajowemu oddawały gospodarstwu. Zajęcia te obowiązkowe nie wyczerpywały całkowicie człowieka, który żył myślą i pracą, -znaczniejszą część czasu poświęcał nauce, umysłowym trudom, badaniom i skrzętnemu zbieraniu rozproszonych po kraju i nietkniętych dotąd zabytków przeszłości. Zapewne nie jednę tam do bogatego muzeum Łohojskiego pamiątkę cenną dostarczyły dawne zbiory familijne, ale znaczniejszą część powolnie a mozolnie ściągać potrzeba było zewsząd i gromadzić - z cierpliwością nie tylko archeologa, ale i miłośnika przeszłości. Był to wszakże nie dyletant bawiący się w stare cacka, jakich wielu, ale uczony badacz, szukający historyi po mogiłach. W ciągu tych lat, które mu w Łohojsku tak szczęśliwie Bóg przeżyć dozwolił, od 1836 r. do 1868, trzydziestoletnią przeszło pracą hr. Konstanty stworzyć potrafił znaczną i doborową bibliotekę, bogaty zbiór numizmatyczny, kollekcyę wykopalisk krajowych, egipskich i innych krajów, zbiór autografów, sztychów, rysunków, na ostatek, może jedyny i najrzadszy zbiór blach rytowanych krajowych, których liczbę wielką zgromadzić potrafił, cudem prawie. Blachy rytowane są jednym z przedmiotów może najtrudniejszych do zdobycia; przerabiano je bowiem na wszelkiego rodzaju naczynia, przekowywano i topiono, a piszący zachowuje, jako smutny dowód losów, które spotykają najpiękniejsze dzieła sztuki, parę obrzydliwych tacek zrobionych z kosztownych blach do Wspomnień W. Polski hr. Raczyńskiego. Poszukiwania blach przez hr. Konstantego poszły mu tak szczęśliwie, iż mógł ten szacowny a jedyny zbiór kazać potem odbić w dwóch tomach, które są do historyi krajowego rytownictwa znakomitym materyałem. Zbiory łohojskie, obejmujące w ogóle wszystko co do historyi cywilizacyi i obyczaju posługiwać mogło, w kilku słowach objąć się nie dają. Umiejętny ich i układ i wykonanie z myślą przewodnią, szczególną im wartość zapewniają.

Równocześnie rozbudzone wszędzie zamiłowanie w archeologii, dla umysłu czynnego, w kraju nietkniętym, stało się najmilszem zajęciem, prawie życia i pracy celem. Szczególniej poświęcił się hr. Konstanty poszukiwaniom tym, usiłując z nich stworzyć jakąś całość i wniknąć przez nią w głęboką zamierzchłą przeszłość. - Badania w tym przedmiocie świetnemi zdobyczami uwieńczone zostały. Wielkie mnóstwo kurhanów starożytnych w Borysowskim powiecie, w okolicach Duńska, na posiadłościach Łohojskich i okolicznych w ciągu lat trzydziestu rozkopał niezmordowany archeolog litewski, a co więcej - poszukiwania te podpierając studyami naukowemi, potrafił też z nich umiejętną zbudować całość. Zajmowało go to niezmiernie, a każda zdobycz szczęśliwa do nowych zachęcała. Do tej epoki przedhistorycznej w całej prawie Europie jeden mającej charakter, odkrycia obcych, studja północnych starożytników, służyły jeszcze za materjał pomocniczy. - Dla tego niechcąc się odosobniać i zasklepiać hr. Konstanty, był zmuszony czuwać nad rozwojem archeologii ogólnym, i zawiązać stosunki ze stowarzyszeniami archeologicznemi w Wilnie, Krakowie, Pradze, Paryżu, Londynie, Moskwie, które go członkiem i współpracownikiem swym mianowały. Oprócz tego wezwanym został na członka przez towarzystwo Etnograficzne Amerykańsko - Wschodnie i Towarzystwo Jeograficzne w Paryżu, przez Komitety statystyczne Wileński i Miński. W r. 1861 zasiadł także jako członek czynny w komitecie dla usamowolnienia i uwłaszczenia włościan.

Mnogie te zajęcia, pojąć łatwo, zabierały już wiele czasu, kosztowały pracy wiele, ale one były tylko częścią czynnego zawodu obywatelskiego hr. Tyszkiewicza.

Był on jednym z tych ludzi dobrej woli, prawego charakteru, wylanego dla bliźnich serca, do których nawykli się udawać wszyscy w tych właśnie sprawach, jakich tylko dłoń miłością chrześciańską namaszczona dotknąć może. - Więc opieki nad sierotami, nad wdowami, więc zgody między zwaśnionemi, kompromissy, sądy polubowne spocząć mu nie dawały. Zaufanie publiczne wybierało go na sędziego w tych właśnie sprawach, które bystrym umysłem rozwikłać a sumieniem wielkiem rozstrzygać należało.

Łacno pojąć już, jak się w tych stosunkach kształtować musiało to życie poświęcenia, ofiary, zaparcia i nieustannego trudu dla drugich, niedające wytchnienia, lecz niosące pociechę i opromieniające rozkoszą dopełnionych najszczytniejszych obywatelskich obowiązków.

Do tej szlachetności a sumienności cechujących go, przyczyniała się, aby je milszemi uczynić wszystkim, słodycz charakteru ujmująca, łagodność, wyrozumiałość na słabości ludzkie, umiejętność zastosowania siłę do charakterów i usposobień. Miłość, która go otaczała, czyniła też pożądanym wszędzie, a w późniejszym wieku, gdy ślęczenie nad księgami wzrok jego tak osłabiło, iż z ciężkością mógł sam czytać, nawet dolegliwe to cierpienie nie zachwiało spokoju jego ducha. - Poważny ów badacz i historyk, był przytem w życiu codziennem pełen wesołości i dowcipu, lubił opowiadać, pamięć miał niepospolitą i każdego towarzystwa stawał się duszą. - Nauka nie uczyniła go suchym pedantem, a praca nie odjęła wesołości z serca czystego płynącej.

Im więcej strata wzroku pozbawiała go łatwości pracy, tem zamiłowanie w niej wzrastać się zdawało. Umysł ożywiał się, potrzebował być ciągle czynnym i niemógł wytrwać bez zajęcia. Szczęściem Bóg mu dał towarzyszkę życia godną ocenić takiego człowieka i być jego współpracownicą. Jej on w ostatnich czasach nieznużony dyktował myśli swe, postrzeżenia, materyały do prac przedsiębranych, któremi do ostatniej chwili się zajmował. Do uzyskania tego spokoju ducha, z którym umiał wytrwać do końca hr. Konstanty, przyczyniało się też wielce głębokie uczucie religijne od dzieciństwa powzięte, karmione życiem, które nie opuściło go do zgonu. Z rezygnacyą chrześcijańską umiał znosić i ciosy i przeciwności i próby ciężkie, przez które on sam przechodził lub na które widział narażonem, to co mu najdroższem było.

W pełni sił jeszcze, hr. Konstanty miał szerokie plany do prac, których materyał zbierał przez życie całe, była to chwila właśnie, gdy się mógł owocem lat spędzonych na badaniach posłużyć. - Śmierć zaskoczyła go na zagonie, przy pługu a raczej walczącego w szeregach - bo u nas niewdzięczny trud literackich zajęć istotną walką nazwać się godzi - ostatnia słabość hr. Tyszkiewicza nie długą była, ale bolesną, był to ten sam anthrax, z którego umarł Witold, W. Ks. Litewski, a który troskliwa o niego małżonka zdawała się przeczuwać, gdy go nic jeszcze nie zwiastowało. Pomimo największych starań lekarzy; przeniesiony do Mińska dla pilniejszego czuwania nad tą chorobą, po dwumiesięcznych cierpieniach, zgasł tu, zupełną przytomność umysłu zachowując do zgonu, który nastąpił d. 1./13. lipca 1868 r. Śmierć jego była tak piękną i budującą, jak pożytecznem i zacnem życie całe.

Łohojsk i jego skarby naukowe przeszły na jedynego spadkobiercę hr. Oskara.

Z rękopismów pośmiertnych podróż ta naukowa, odbyta w r. 1857, z opisem brzegów Wilij od źródeł jej do ujścia pod Kownem, dziś staraniem rodziny na świat wychodzi. Obok wydanego w Berlinie w r. 1868 dzieła o kurhanach na Litwie i Rusi zachodniej, jest to główna praca zmarłego, i ta, do której on sam nie bez przyczyny, najwięcej przywiązywał ceny. Nie potrzebuje wydawca ani jej zalecać, ani wartości jej podnosić, dość by ją miłującym kraj przedstawił z troskliwością, z jaką nieboszczyk mieć ją ogłoszoną życzył. Sama ona przemówi za sobą. Staraliśmy się o to, by rękopis oryginalny, opracowany całkowicie i gotowy do druku, rysunki towarzyszące mu i wszystko co dla podniesienia i uzupełnienia swego dzieła pozostawił ś. p. autor - jak najwierniej zużytkowanem zostało.

W krótkim tym zarysie pragnąc szczególniej odmalować człowieka i obywatela, stronę moralną znakomitej postaci, przynoszącej zaszczyt krajowi i rodzinie, która ją wydała - nie mogliśmy się rozszerzyć nad zasługami uczonego. Są one nie małe, a tego rodzaju, iż je ocenić nie łatwo. - Pierwszą pracą ś. p. Konstantego był współudział jego przeważny w O p i s i e p o w i a t u b o r y s o w s k i e g o, wydany przez hr. Eustachego w roku 1847, do którego najwięcej podał wskazówek, badań i materyałów. - Drugą pracą historyczno-archeologiczną była: Wiadomość o zamkach, horodyszczach i okopiskach starożytnych na Litwie i Rusi litewskiej, drukowana w r. 1858. Tu zastanawiają opisy zamków i usypisk wszystkie wzięte z naocznego badania. - Jak całe dzieło ś. p. Konstantego, oparta ona jest na osobistych poszukiwaniach, na tem co on sam po raz pierwszy zdobył na mogiłach i polach litewskich. Wydany został potem ów zbiór Pomników rytownictwa krajowego w dwóch częściach (1858), który jest biblioteczną rzadkością, bo nigdy w handlu księgarskim nie postał.

W r. 1857 przyszła do skutku podróż owa, mająca na celu opis brzegów Wilij, którą teraz właśnie dopiero ogłaszamy. Za życia jeszcze hr. Konstantego rękopism był całkowicie ukończony, niektóre nawet drzeworyty wykonane, ale trudności wydania w kraju, potem stosunki z zagranicą nie łatwe, wyjście jego opóźniły. Tym czasem wydane zostało w Berlinie dzieło o kurhanach, powszechnie przez archeologów jak najpochlebniej przyjęte. Jest to praca źródłowa i największą jej wartość stanowi to, że nie z ksiąg samych była czerpaną, ale z długoletniego doświadczenia.

Dobył on z łona ziemi z umiejętnością z każdym dniem rosnącą, co przeszłość w niem zachowała z najodleglejszych wieków; - umiał to uklasyfikować, ocenić, wyciągnąć wnioski z martwych na pozór zabytków. Kazał kościom przemówić o sobie. Można go śmiało pierwszym z litewskich archeologów mianować, a nawet jedynym, bo on jeden sam to zdobył co opisywał, inni czerpali z prac cudzych; opierali się na relacyach i opowiadaniach. Hr. Tyszkiewicz własnemi rękami z głębi kurhanów wydobył prastare pamiątki tego życia, które badał i odgadywał.

Poza archeologiem stał zawsze baczny dziejopis, usiłujący wyczytać znaczenie tego, co mu ziemia oddawała.

Na tem zamkniemy ten nader niedostateczny, krótki zarys życia prawdziwie pięknego, zacnego a przykładnego. Świeci ono bez plamki, najmniejszej ze wszech stron, a nade wszystko jaśnieje czystą cnotą, w samej sobie znajdującą nagrodę, cichą a wielką, bo niepotrzebującą ani oklasków świata, ani ziemskiego zaszczytu... cnota właśnie, w którą nasz wiek nie obfituje. Składając ten skromny wianek na mogile czcigodnego pracownika, obywatela, przykładnego męża i ojca, - wiernego krajowi dziecięcia...westchnijmy tylko, aby mu podobnych ziemia nasza więcej mieć mogła synów.

Drezno, 1870 J. I. Kraszewski

Redakcja "NG" wyraża wdzięczność Henrykowi Siemakowi za udostępnienie książki.

NG 17 (506)