Robert Mickiewicz

"1 maja" - jako spełnienie
obietnic przedwyborczych

Spełnianie swych obietnic przedwyborczych jest jedną z podstawowych powinności polityków. Niestety w naszym kraju tak już się nieszczęśliwie złożyło, że większość przedwyborczych obietnic tak i pozostaje nigdy nie zrealizowanymi obietnicami.

Coraz częściej odnosi się takie wrażenie, że po dojściu do władzy największym zmartwieniem polityków staje się, jak najszybsze wymazanie z pamięci elektoratu przedwyborczych obiecanek, aby podczas następnej kampanii wyborczej bez najmniejszych wyrzutów sumienia móc znowu obiecywać kolejne złote góry.

Procesy polityczne poniekąd są trochę podobne do stosunków gospodarczych, z tym, że politycy w porównaniu z przedsiębiorcami mają nieporównanie bardziej komfortowe warunki. Przedtem niż sprzedać swój towar, przedsiębiorca powinien, rzecz jasna, pokazać go potencjalnemu klientowi. I tu wiele zależy nie tylko od sprytnej przekonywującej reklamy, ale i od jakości samego towaru. Kupowanie przysłowiowego ?kota w worku? również się zdarza, ale to nie daje się porównać z tym, co się dzieje w sferze polityki.

Głosując na tego lub innego polityka i jego program, o ile taki oczywiście istnieje, my za bardzo rzadkim wyjątkiem, zawsze kupujemy właśnie tego przysłowiowego "kota w worku". Politycy podobnie jak i handlarze na targu, w trakcie kampanii wyborczej, na całego reklamują swój ?towar?, sprytnie chowając wszystkie jego słabe miejsca. Niestety ocenić generalnie jakość tego towaru możemy opierając się tylko na własnej intuicji i doświadczeniu, a z tym niestety, jak wiadomo, bywa bardzo różnie. W wyniku mamy takie władze jakie mamy. Ostatnie półrocze jest jak najbardziej dobitnym potwierdzeniem tego, że kupiliśmy niestety po raz kolejny "kota (lub raczej kotów, bo przecież mamy teraz tą bardzo dziwną koalicję) w worku".

Na jesieni, podczas kampanii wyborczej, na całego obiecano zmianę polityki gospodarczej, tworzenie miejsc pracy, naprawę błędów w prywatyzacji strategicznych obiektów, uporządkowanie rynku paliw i wiele, wiele innych przyjemnych dla ucha wyborcy spraw. Co mamy dzisiaj, każdy odczuwa na własnej skórze. Można oczywiście mówić o tym, że minęło zbyt mało czasu, ale niestety nie widać nawet najmniejszych chęci ze strony nowych władz i gestów w stronę realizacji przedwyborczych programów.

Ostatnio najwięcej wysiłku władz pochłonęła prywatyzacja Litewskiej Handlowej Floty Morskiej (LISCO) i walka wokół problemu, - jak świętować 1 maja. Flota "poszła" w najlepszych tradycjach litewskiej prywatyzacji, przyjętych jeszcze przez tak niemiłosiernie krytykowanych przez obecne władze konserwatystów. Łotwa sprzedaje tymże samym Duńczykom swoją Flotę (prawie taką samą, jak nasza) za około 200 mln USD, natomiast nasi politycy od biznesu albo biznesmeni od polityki (teraz ich bardzo ciężko precyzyjnie zdefiniować) sprzedali LISCO za niewiele ponad 40 mln USD. Aż dziw bierze, jak ci ludzie prowadzili swoje biznesy (ten Sejm jest przecież rekordzistą pod względem zasiadających w nim milionerów i przedsiębiorców). Jako rekompensatę dla szerszych mas, które nie potrafiły w czas nabyć akcje LISCO, Sejm po ciężkim "boju" po raz kolejny ogłosił dzień 1 maja, jako świąteczny i wolny od pracy. Te 1 maja w Sejmie RL stało się taką samą tradycją jak i trwonienie majątku narodowego nazywane czemuś prywatyzacją. Jeżeli posłowie jednej kadencji likwidują 1 maja jako święto państwowe, to następna kadencja w ramach walki za prawa ludu pracującego robi ten dzień wolnym od pracy. Z tym,że w międzyczasie tego ludu pracującego jest niestety coraz mniej.

NG 18 (507)