Kęstutis PETRAUSKIS

Walka dopiero się zaczyna

W Sejmie sytuacja jest napięta. Premier ma się zwrócić do przywódcy kraju , żeby zawetował przyjęte przez parlament ustawy. Prezydent zaprasza na rozmowy liderów wielkich partii.

Premier przyznaje, że partie powinny ze sobą rozmawiać. Więc "zmowa berlińska" - była planowana lub nie - w życiu politycznym rozszerza się. Wszak nie na próżno socjalliberałowie niespodziewanie opublikowali uzgodnione z przewodniczącym partii Arturasem Paulauskasem, ale nie podpisane oświadczenie, w którym oburzyli się na liberałów, za ich plany bliższej współpracy ze znajdującymi się w opozycji socjaldemokratami.

Trwa więc ciągła wymiana "policzków politycznych". Jednakże w tej "kaszy politycznej" warto byłoby wysłuchać słów premiera Rolandasa Paksasa, że niestabilność władzy może zagrażać celom strategicznym Litwy. Naturalnie, że wyborcy mają dość takich oświadczeń. Niegdyś konserwatyści tyle straszyli różnymi podstępami wrogów, że wszelkie ostrzeżenia stały się wytartymi frazesami. Po drugie, mimo że R. Paksas wiele razy powtarzał takie słowa, warto byłoby zwrócić uwagę na jego obawy.

To paradoks, że napięcie w koalicji powstaje, gdy pozostał tylko tydzień do Zgromadzenia Parlamentarnego NATO, które ma się odbyć w Wilnie. Naturalnie, że to nie ono zadecyduje, czy Litwa w roku przyszłym zostanie zaproszona do wstąpienia do NATO, ale będzie miało duży wpływ.

Wreszcie, nie należałoby nadawać takiego znaczenia tylko wewnętrznym zakulisowym grom politycznym o władzę, których często naród ma już dosyć, ale spojrzeć też na obszerniejszy kontekst międzynarodowy, wgłębić się w to, co się dzieje w sąsiedztwie.

Po spotkaniu trzech prezydentów w Wilnie, parlament ukraiński wyraził wotum nieufności premierowi Wiktorowi Juszczence. Prezydent L. Kuczma, oskarżany o zorganizowanie zabójstwa dziennikarza, prześladowanie oponentów politycznych, nie uczynił nic, aby utrzymać reformatora na stanowisku.

Najciekawsze, że prezydent Rosji Władimir Putin po tych wydarzeniach bezzwłocznie wysłał do Kijowa byłego premiera Wiktora Czernomyrdina. Nie mając w kraju poparcia, L. Kuczma w istocie jest całkowicie zależny od woli Moskwy. Ukrainą, zadłużoną za gaz naprawie półtora miliarda dolarów, jak się wydaje, będzie kierował były szef "Gazpromu". Niestety, staje się coraz realniejszy scenariusz, że ten kraj pójdzie tą samą drogą, co Białoruś.

Jeśli taki właśnie będzie rozwój wydarzeń, sytuacja geopolityczna naszego kraju skomplikuje się jeszcze bardziej. Usadowiona na Ukrainie Rosja uzyskałaby dodatkowe dźwignie gospodarczego wpływu na Litwę, ograniczenia naszego znaczenia i roli w regionie.

A nic nie znaczący kraj może też utracić zainteresowanie Zachodu. Przywódcom kraju właśnie o to powinna najbardziej boleć głowa.

("Veidas", nr 20 z 2001 r.)

NG 20 (509)