Liliana Narkowicz

W nawiązaniu do publikacji:
"Marcinkiszki - okolica szlachecka"

Chwyćmy za pióra. Przetrząśnijmy szuflady

Pierwsze muzeum w Wilnie (Muzeum Starożytności) założył w 1858 r. Eustachy hr. Tyszkiewicz (1814-1873), archeolog, twórca i dożywotni prezes Komisji Archeologicznej (1855), członek honorowy Instytutu Archeologicznego Wielkiej Brytanii i Irlandii. Istniały w Wilnie i na Litwie w domach polskich również zbiory prywatne, jak np. lekarza Kazimierza Wilczyńskiego ( wydawcy słynnego "Albumu Wileńskie"), gdyż jako kolekcjoner-amator "zbierał obrazy, zbroje, karabele, ryciny, numizmaty, gobeliny i wyroby z kości słoniowej" oraz poety Władysława Syrokomli (Ludwika Kondratowicza), który w swoim podwileńskim dworku w Borejkowszczyźnie posiadał "przede wszystkim dzieła miejscowych malarzy, część zapewne otrzymywał w podarunku od artystów."

Na początku XX wieku w obawie przed ewentualną konfiskatą w okresie zaboru rosyjskiego drogą depozytów znalazły się w 1907r. w pałacu Przeździeckich (ofiarowanego przez Józefa hr. Przeździeckiego) pod opieką Wileńskiego Towarzystwa Polskiego Naukowego (TPN) m.in. prywatne kolekcje Antoniego Zaborowskiego z Poszuszwia, Aleksandra Jelskiego z Ihumeńszczyzny, Józefa hr. Przeździeckiego z Postaw, Marii Ogińskiej z Płungian, Feliksa hr. Tyszkiewicza z Połągi. Zanotowano wówczas 1555 eksponatów muzealnych - monet, mebli, biżuterii, orderów, ubiorów, zegarów, obrazów, sztychów, portretów, litografii etc. Od 1911 r ., na bazie kolekcji tworzonej jeszcze za pobytu w Petersburgu ,zaistniały w Wilnie zbiory redaktora Jana Obsta w jego domu przy Zaułku Bernardyńskim 11 , w tym: "książki, rękopisy, przedmioty artystyczne, meble, porcelana, zbiór fotografii." Na łamach wydawanego w Wilnie miesięcznika "Litwa i Ruś Jan Obst konstatował: "Kto posiada dzieła sztuki, posiada rzecz publiczną, rozgłos o niej jest naszym obowiązkiem."W swoim mieszkaniu założył Muzeum Mickiewicza, udostępniając jednocześnie bezpłatnie do obejrzenia swoje kolekcje prywatne. Istniały też w Wilnie i na Wileńszczyźnie zbiory , o których nigdy się nie dowiemy. Poważną ich część obok mebli i wyrobów artystycznych stanowiły zdjęcia, czyli fotografie.

Wyraz fotografia pochodzi od gr. phos - światło i grápho - piszę. Żródła encyklopedyczne tłumaczą to zjawisko jako "sposoby otrzymywania trwałych obrazów na powierzchniach, pokrytych substancją światłoczułą". Za wynalazcę fotografii uważa się L. Dauguerre'a , który w 1839 r. ogłosił zasady dagerotypii- pierwszej techniki otrzymywania obrazów fotograficznych, polegającej na tym, że płytę miedziana, pokrytą jodkiem srebra, naświetlano przez 10-30 min., po czym wywoływano ją parami rtęci i otrzymywano pozytywny obraz. Z kolei ojcem kalotypii (talbotypii) - pierwszej techniki fotograficznej, w której zastosowano negatyw papierowy był W.H.Talbot. Oba te wynalazki były możliwe dzięki wcześniejszemu poznaniu camera obscura (znanej już w starożytności) - pierwowzoru aparatu fotograficznego i światłoczułości soli srebra ( 1727). Co ciekawe, nasz poeta Juliusz Słowacki pisząc w 1834r. list z Genewy do swojej matki, opisując zachwycające widoki Alp Szwajcarskich marzył o fotografii na parę lat przed wynalazkiem Dauguerre'a : "Czyż ludzie nie wynajdą kiedy jakiego środka, który by lepiej niż pismo i malarstwo wystawiał przedmioty."

Przemierzając ostatnio Wileńszczyznę, rozmawiając z ludźmi bezpowrotnie odchodzącego już przedwojennego pokolenia, serce się kraja, kiedy się widzi, że po szufladach, starych biurkach, komodach, szafach, a najczęściej upchane byle gdzie i byle jak, poniewierają się stare pamiątki rodzinne, nierzadko niedoceniane również ze względu na swoją wartość artystyczną bądź historyczną przez obecnych właścicieli. Najczęściej spotykane zbiory, to są właśnie zbiory fotografii. Lata mijają. Pamięć zawodzi . Kolejne pokolenia nieraz nie są w stanie nawet powiedzieć, kto konkretnie i w którym roku został utrwalony na zdjęciu. Do niesamowicie wzruszających chwil tych "przemierzań" zaliczam podawanie przez spracowane na nieżyznej roli, żylaste, złuszczone i spalone od słońca( wcale nie pasujące do szlachcianki) dłonie swojej podobizny z czasów młodości: w powiewnej sukni, w kapelusiku, z bukiecikiem świeżego kwiecia w ręku, przed szlacheckim dworkiem rodowym... Bezlitosne koło historii...

Niniejszym chciałabym serdecznie podziękować pani Janinie Godlewskiej z domu Znamierowskiej i jej Rodzinie ze wsi Dajnowa w rej. solecznickim, dzięki której dało się "powrócić do życia'' wizerunek brata jej babki - ks. Józefa Songina (1870-1936) z Marcinkiszek i chyba nie na próżno, gdyż jest nadzieja, że sylwetka ks. Songina ukaże się w kolejnym tomie Polskiego Słownika Biograficznego redagowanego przez Instytut Historii Polskiej Akademii Nauk w Krakowie. Dziękujemy Pani Godlewskiej za mądre spojrzenie na pamiątki rodzinne i za udostępnienie Redakcji (do wykorzystania ) również innych zdjęć , poczynając od poł.XIX stulecia, z których jedno zostało opatrzone następującą dedykacją:"Na pamiątkę dobrej chęci / Imię swoje zapisuję/ A chcąc zostać w twej pamięci / Mało piszę, wiele czuję./ Ile razy spojrzysz na to pismo moje, wspomni , że jestem przyjazny tobie" (Sylwester S. 8 VI 1871, Petersburg)

Sądząc z tego, że zdjęcia tworzące niegdyś zbiory rodzinne Znamierowskich pochodzą z najprzedniejszych zakładów fotograficznych Łucka, Odessy, Wilna, Petersburga ,Filadelfii (Ameryka) powtórzę to, co poprzednio skonstatowałam w swoim artykule: że z takich dzisiaj zabitych deskami Półstok czy Marcinkiszek w XIX-XX stuleciach aż do rozpoczęcia się wojny 1939 r. wyjeżdżało się w świat, poznawało i kształciło.

Zachęcam rzucić "wezwanie" dla historii i ulotnej ludzkiej pamięci. Chwyćmy za pióra. Przetrząśnijmy albumy i szuflady ( a za pozwoleniem babci również jej posagową komodę) w poszukiwaniu starych fotografii.

NG 22 (511)