Beata Garnytë

Sposób na życie
W zgodzie z naturą i samym sobą

W czasach, gdy wszyscy gdzieś gonią, gdzieś pędzą w poszukiwaniu pracy, pieniędzy, kariery kilkudniowy wypoczynek na łonie przyrody dla wielu staje się wręcz koniecznością. W najlepszej sytuacji są ci, którzy mają rodzinę na wsi, inni natomiast chcąc się odprężyć i zapomnieć o swych codziennych kłopotach, muszą skorzystać z usług m. in. gospodarstw agroturystycznych, których w ostatnich czasach powstaje coraz więcej. O pracy jednego z takich gospodarstw opowiedział nam jego właściciel a jednocześnie kierownik działu trockiego Litewskiego Stowarzyszenia Turystyki Wiejskiej Antanas Gedvilas.

- Agroturystyka jest dla nas stosunkowo nową dziedziną. Na czym ona polega?

- Agroturystyka kojarzy się najczęściej z wypoczynkiem na wsi, w gospodarstwie, którego gospodarze nie tylko przyjmują gości, lecz również pracują na roli, hodują trzodę chlewną. Tak ta dziedzina działalności rozwijała się w świecie, na Litwie jednak takich gospodarstw nie ma. Nasi rolnicy albo zajmują się agroturystyką, albo też pracują na roli.

Niekiedy z tego właśnie powodu spotykamy się z zarzutami, jak to miało miejsce ostatnio, gdy przyjechali do nas goście z Austrii i stwierdzili, że tak naprawdę to my nie zajmujemy się agroturystyką... Zgoda, może to, co robimy należałoby nazywać nie agroturystyką, lecz po prostu turystyką. Korzeni tego dopatruję się w przeszłości. W Austrii po wojnie sytuacja wyglądała jednak całkiem inaczej niż na Litwie. Nie było tam ferm, które liczyły 400 krów, nie było też kolektywizacji. Po wojnie wszystkie gospodarstwa na Litwie starano się skupić w jednym miejscu. Poza obrębem wsi pozostali jedynie samotni staruszkowie, których nie opłacało się nigdzie przenosić ani tym bardziej dawać nowe mieszkania. W Austrii niczego podobnego nie było.

Z kolei zwróćmy uwagę na żądania jakie stawiają nam ci, którzy chcą przyjechać na wieś - musimy mieć gorącą wodę, łazienkę, ubikację i to nie gdzieś na ulicy, lecz w pokoju.

- Kto do pana przyjeżdża?

- Wśród gości, którzy spędziliby u nas tydzień i dłużej można znaleźć niewielu Litwinów. Na dłużej przyjeżdżają do nas Niemcy, Łotysze, a nawet Białorusini, tylko nie Litwini. Z pewnością należałoby się nad tym zastanowić i postarać się zmienić takie tradycje wypoczynkowe mieszkańców Litwy. Przypomnijmy niedawne dosyć czasy. Odpoczynku jako takiego z reguły nie mieliśmy. W najlepszym wypadku związki zawodowe wysyłały nas na kilka tygodni do Połągi, nieco częściej wsiadaliśmy z przyjaciółmi do samochodu i na dzień lub dwa jechaliśmy nad jezioro, do lasu. No i jeszcze od czasu do czasu jeździliśmy do rodziców lub krewnych na wieś i wszystko. W zasadzie można więc powiedzieć, że tak naprawdę nie umiemy odpoczywać.

- Co oferujecie swym gościom?

- Nasze gospodarstwo leży niedaleko jeziora, tuż obok jest las. Do potrzeb gości dostosowaliśmy całe otoczenie. Płacąc 40 Lt, bo tyle kosztuje u nas nocleg, nasi goście mogą korzystać z łaźni, basenu, mogą wypożyczać łódki, rowery, sprzęt wędkarski.

Ludzie chętnie spędzają u nas weekendy, organizują różnego rodzaju przyjęcia, w tym również wesela, dysponujemy bowiem salą, która może pomieścić 40-50 osób. Tyluż osobom możemy zapewnić nocleg.

Na wsi wesele wygląda całkiem inaczej, niż np. w restauracji. Tu w dowolnym momencie możesz gdzieś wyjść , położyć się na trawie. Jak dowodzi praktyka, weselników z trudem można u nas zapędzić do stołu. Oferujemy im bowiem cały szereg atrakcji - dzieci jeżdżą na kucyku, puszczają latawce, dorośli strzelają ze strzelb pneumatycznych, rzucają strzałki w tarczę, grają w piłkę. Po weselu alkohol skrzynkami wywożą z powrotem do domu, goście zaś podchodzą do nas i pytają, czy mogą tu przyjechać w następnym tygodniu. Niestety, najczęściej musimy odmówić, bo do końca lata mamy już zarezerwowane wszystkie soboty i niedziele.

Ludzie przyjeżdżają do nas wypocząć. Niestety, bardzo często wypoczynek ten polega również na piciu alkoholu. A że goście przyjeżdżają również z dziećmi, musimy ciągle mieć na nie oko, by nic im się nie stało. Żartuję, że złoty interes to my robimy na butelkach. Jak raz w miesiącu odwozimy je do punktu skupu, otrzymujemy za nie niekiedy i 200 Lt.

- Czy na Litwie stworzone są dogodne warunki do rozwoju agroturystyki?

- Sądzę, że tak, a to m. in. dlatego, że zajmują się tym jednostki. Takie gospodarstwa, jak nasze są raczej wyjątkiem, niż regułą. Tacy gospodarze jak np. nasz sąsiad, który na tym polu stawia dopiero pierwsze kroki, dysponują jednym, niech dwoma mieszkankami i zarabiają całkiem inną kwotę, niż my. Oczywiście, wygrywają tu ci, których stać będzie na urządzenie większej sali.

Gdy np. w Ameryce ktoś ogłosi, że ma zamiar wprowadzić w życie taki to a taki pomysł, z pewnością zwrócą się do niego przedstawiciele kilku firm i zaproponują swoje usługi. U nas ten, kto chce coś zrealizować musi przejść prawdziwą drogę krzyżową. Mam np. aerosanie - chyba ze 3 lata zimą woziłem tymi saniami gości, w tym roku zabroniono mi. Poszedłem do urzędników i spytałem dlaczego nie wolno mi ich używać. Urzędnicy dotychczas nie mogą mi odpowiedzieć dlaczego nie wolno, wiedzą jednak, że nie wolno.

- Co pan może poradzić tym, którzy chcieliby rozpocząć tego rodzaju działalność?

- Same chęci nie wystarczą, trzeba też mieć określone warunki ku temu. Gospodarstwo musi być położone w malowniczym miejscu, a i dom musi sprostać wymaganiom klienta. Trzeba wyposażyć mieszkania, do dyspozycji gości nie mogą być oddane te same meble, z których korzystają gospodarze. Najczęściej ciągnie to za sobą spore inwestycje. Gdybyśmy nie mieli sali, w której odbywają się wesela, tego, co otrzymujemy z agroturystyki z trudem by nam wystarczyło.

Zaczynając jakąś działalność, nie trzeba przede wszystkim zakładać, że w ciągu roku czy dwóch wzbogacimy się. To podobnie jak z deszczem - będzie, nie będzie, a ogród i tak trzeba podlewać. Jeżeli będziemy tylko siedzieć i czekać, aż ktoś do nas zawita, możemy nigdy gości się nie doczekać. Tu trzeba pracować, wiele uwagi zwracać na reklamę. Zacząć zaś najlepiej od zaplanowania zabawy noworocznej. I tu zwracam się do wszystkich tych, którzy uważają, że mają ku temu odpowiednie warunki. Niech się w tej sprawie skontaktują z asocjacją albo też bezpośrednio ze mną. Nie skłamię, mówiąc, że popyt dziesięciokrotnie przewyższa tu podaż. Nam w sprawie świąt noworocznych zaczynają już dzwonić we wrześniu.

Agroturystyką radzimy się zajmować przede wszystkim tym, którzy nie mają innych źródeł dochodów. Tym, którzy pracują albo też prowadzą własne przedsiębiorstwo na tę działalność zabraknie po prostu czasu.

Przed laty pracowałem w kołchozie, później pracowałem z transportem i płaciłem państwu ogromne podatki. Gdy okazało się, że to nie popłaca, urządziliśmy u siebie lodówki. Jeździliśmy po okolicy, skupowaliśmy jabłka i przechowywaliśmy przez zimę. Wkrótce jednak elektryczność zdrożała i te jabłka kupione jesienią za lita, w ciągu zimy były na wagę złota. Chcieliśmy co prawda wyhodować własny sad jabłkowy, państwo jednak widzą, na jakiej ziemi mieszkamy - wokół jest tylko żwir. A do tego ten nasz klimat - drzewa, które nie zjadł rak, dobiły mrozy. Nie udało się, zaczęliśmy się rozglądać za inną działalnością i wpadliśmy na pomysł utworzenia gospodarstwa agroturystycznego. Dobrze, że zajmując się tym nie musimy zakładać żadnych spółek, żadnych firm, a wystarczy tylko wykupić roczny patent. Zapłacisz 400 Lt i możesz w ciągu roku otrzymać do 100 tys. Lt dochodu.

- Wyposażenie gospodarstwa agroturystycznego - to spora inwestycja. Czy nie należałoby w takim wypadku wziąć kredyt?

- Można, ale nie trzeba. W państwie, gdzie uchwały są przyjmowane w trybie odwrotnym nie radzi się brać kredytów. Podam taki przykład. Gospodarz chce założyć gospodarstwo agroturystyczne, nie może jednak wykupić patentu, bo nie są jeszcze uregulowane sprawy z ziemią. W tym samym mniej więcej czasie wychodzi decyzja rządu, że reforma rolna ma się skończyć wtedy i wtedy. Gospodarz idzie do banku i powołując się na decyzję rządu mówi, że chce wziąć kredyt. Przychodzi wyznaczony przez rząd czas, rolnik bierze kredyt, a końca reformy nadal nie widać. Odsetki zaczynają rosnąć, gospodarz zaś nie może nic zacząć robić, bo inaczej wlepią mu karę. Kto winny? Oczywiście gospodarz, państwo przecież nie może być winne.

Albo jeszcze sprawa z SAPARD-em. Chcąc ubiegać się o taką pomoc, też wiele trzeba zrobić samemu, przede wszystkim zrobić pewne inwestycje. Jak to wygląda w praktyce? Zaplanowałem np. budowę obiektu turystycznego, zrobiłem plan, z którym zwróciłem się do tego funduszu. Tam mówią mi - dobrze, przyjmujemy pański plan, finansujemy pana, ale z początku sam pan musi znaleźć pieniądze na ten cel. Idę do banku i powołując się na oświadczenie rządu, że SAPARD zaczyna działać od początku roku biorę kredyt. SAPARDU jak nie było tak i nie ma. Kto winny? Kto winny, że nasz rząd nie znalazł owych kilku milionów, które stanowią bardzo mały procent od sumy, wydzielanej przez SAPARD? Czym zawinili ci, którzy wzięli w bankach kredyty i rozpoczęli budowy.

- Jak sytuacja wygląda w innych państwach?

- Sądzę, że w innych państwach są dosyć realne gwarancje na to, że jeżeli czymś się zajmujesz, możesz też znaleźć popyt. Żaden bank nie udzieli ci kredytu np. na budowę hotelu, jeżeli będzie widział, że nikt tam nie będzie przyjeżdżał. U nas sytuacja jest wręcz odwrotna. Banki dają często kredyty nawet nie badając, jak zamierzasz te pieniądze wykorzystać. Wszędzie na świecie w bankach pracują eksperci, którzy znają się na swej pracy. U nas na inspekcję przyjeżdża kobiecina, popatrzy, podpisze i wyjeżdża, a ludzie później bankrutują.

- Co sąsiedzi sądzą o pana działalności?

- We wsi wszyscy uważają mnie za dziwaka, który ciągle wpada na jakieś nowe pomysły. Dla nich nadal rzeczą najważniejszą jest praca na roli, sianie zboża, sadzenie ziemniaków. To nic, że przychodzi jesień i oni to zboże, te ziemniaki nie mają gdzie sprzedać. Minie kilka lat i z tych, którzy obecnie zajmują się rolnictwem zostanie może trzecia część. Pozostałych czeka koniec - w życie wkroczą nowe technologie, nowe wymagania. Tymczasem, gdyby swój czas poświęciliby np. agroturystyce, zyskaliby na tym. Trzeba robić to, co bardziej się opłaca.

Moim marzeniem jest zachęcić do tej działalności wszystkich sąsiadów. Wyobraźcie sobie - we wsi jest jedne gospodarstwo agroturystyczne. Jego gospodarze w najlepszym wypadku dysponują łodzią, łaźnią. We wsi są np. dwa gospodarstwa - jedni mają np. łódź, inni konia. Jeżeli zaś cała wieś byłaby jednym wielkim gospodarstwem agroturystycznym, ileż atrakcji moglibyśmy zaproponować swym gościom.

- Wspominał pan, że w rejonie trockim jest około 10 normalnie działających gospodarstw. Czy się spotykacie, wymieniacie poglądami?

- Spotykamy się na różnego rodzaju targach turystycznych, wspólnie też wydajemy broszurkę, w której można znaleźć wszelką informację o nas. Ci, którzy aktywnie pracują, starają się kooperować. Staramy się nie utracić ze sobą kontaktu, wymieniamy się klientami.

- Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.

Adresy kontaktowe:

Antanas Gedvilas
Wieś Jaworyszki,
rej. trocki
Tel. (8-238) 74494;

Litewskie Centrum
Stowarzyszenia
Turystyki Wiejskiej,
prezes Regina Sirusiene
Pałac Rolnictwa RL
K. Donelaicio 2, Kaunas
Tel. (8-27) 228506

Informację o gospodarstwach agroturystycznych w rejonie trockim można uzyskać również w Centrum Informacji Turystycznej w Trokach przy ul. Vytauto 69, tel. 51934, a także pod adresem internetowym www.trakai.lt.

Na zdjęciach: Antanas Gedvilas (drugi z lewa) z żoną (pierwsza z prawa) i sąsiadami; gospodarstwo pana A. Gedvilasa

Fot. Bronisława Kondratowicz


Turystyka wiejska i agroturystyka jest ogromnie popularna w Niemczech, Szwecji, Danii, Francji, Irlandii. Ostatnich 10 lat bardzo szybko rozwija się w Polsce, gdzie nastąpiła swoista moda na ten rodzaj wypoczynku, a katalog Federacji Turystyki Wiejskiej proponuje wypoczynek w gospodarstwach we wszystkich regionach kraju!

W rozwoju agroturystyki na terenach wiejskich upatruje się szansę na prowadzenie przez rolników aktywniejszej działalności gospodarczej. Przyjmując turystów w gospodarstwie, rolnik może sprzedawać produkty rolne, uzyskać dochody nie tylko z noclegów i posiłków, ale także z wypożyczania sprzętu takiego jak łodzie, rowery, bryczki itp. Agroturystyka sprzyja rozwojowi usług i rzemiosła, skłania zagrody i wsie do uporządkowania terytorium i zadbania o estetykę, pozwala poznać nowych ludzi i nawiązać kontakty i co ogromnie ważne - zmniejsza bezrobocie na wsi.

Jak wygląda sytuacja na Wileńszczyźnie?

W rejonie trockim funkcjonuje kilkanaście gospodarstw agroturystycznych, w święciańskim - kilka, wileńskim - jedno, w solecznickim - ani jednego. A przecież mamy wszystko, aby zapewnić doskonały odpoczynek - piękne krajobrazy, czyste jeziora, niedużą odległość od stolicy, bogactwo zabytków i folkloru, a przede wszystkim dobrych miłych ludzi, obcowanie z którymi może być bardzo ciekawe dla mieszkańców miast.

Od roku 1999 Wileńska Wyższa Szkoła Rolnicza w Wojdatach kształci organizatorów turystyki wiejskiej. Radą i pomocą, a przede wszystkim literaturą mogą służyć wykładowcy szkoły. Na popularyzację tego rodzaju przedsiębiorczości wiejskiej powinny zwrócić uwagę i samorządy, i rejonowe służby doradztwa. A więc zaczynamy!

Anna Adamowicz, wykładowczyni Wileńskiej Wyższej Szkoły Rolniczej w Wojdatach

NG 25 (514)