Robert Mickiewicz

Komentarz tygodnia
Rząd, gaz i świeże ziemniaki

No i stało się. Jak tylko na wileńskich rynkach zaczęto handlować ziemniakami z tegorocznego urodzaju, z wileńska nazywanymi śpieszką, drugi rząd Rolandasa Paksasa padł tak samo bezsławnie jak i pierwszy.

Gdy rząd ten dopiero powstawał, na jesieni minionego roku, ktoś albo bardzo dowcipny, albo raczej bardzo obeznany w tajemnicach litewskiej polityki powiedział, że koalicja liberałów i socjalliberałów przetrwa najwyżej do tej chwili, jak litewscy rolnicy zaczną kopać pierwsze ziemniaki urodzaju 2001, czyli mniej więcej do początku lata.

Więc pierwsze publiczne skandale w koalicji "Nowej polityki" (taką nazwę koalicji liberałów, socjalliberałów i kilku mniejszych partii dał jej ojciec "chrzestny" prezydent Valdas Adamkus) zaczęły się właśnie w maju, kiedy na bazarach zaczęto sprzedawać pierwsze rodzime ziemniaki, wyhodowane przez przedsiębiorczych rolników, pod folią. Ale rząd się trzymał. Rzeczywiście trzeba przyznać, że kartofle wyhodowane pod folią to jeszcze nie zupełnie to. Nawet sprzedawcy na rynkach nie bardzo byli skłonni targować się. Niżej 4 litów za kilogram nie spuszczali.

Nie zamierzali targować się i politycy, a raczej ich sponsorzy, którzy wyłożyli spore sumy na ubiegłoroczną kampanię wyborczą. Tu jak wiadomo chodziło o nieco inne sumy niż 4 lity za kilo. Już w trakcie kampanii wyborczej tajemnicą poliszynela było, że za każdym z liczących się ugrupowań politycznych stoją "grube worki pieniężne" i to nie tylko litewskie. Najbardziej bogate i doświadczone na wszelki wypadek "obdarowywali" po kilka litewskich partii. Wybory odbyły się i pieniążki, które były zapłacone za kampanię trzeba było zacząć odpracowywać.

Wszystko byłoby nieźle, gdyby nie ten fakt, że po poprzednich rządach w naszym kraju pozostało bardzo mało majątku państwowego, którym można rozliczyć się z hojnymi sponsorami. Więc litewskie i nie zupełnie litewskie "worki pieniężne" rozpoczęły targ o to komu i na jakich warunkach dostanie się "Lietvos dujos", państwowe, jak na razie przedsiębiorstwo, monopolista, na naszym rynku, gazu ziemnego.

Gdyby kwestię prywatyzacji "Lietvos dujos" rozpoczęto negocjować na jesieni, to siłą rzeczy prognoza związana ze "świeżymi ziemniakami" raczej by się nie sprawdziła. Ale jak już wiadomo liberałom i ich dobrodziejom bardzo się śpieszyło, a z kolei sponsorzy socjalliberałów Artűrasa Paulauskasa, mieli własne zdanie na temat komu powinien dostać się gaz, więc nic dziwnego, że mamy teraz kolejny kryzys rządowy.

Grupa poparcia socjalliberałów postanowiła, że w tej delikatnej i śmierdzącej gazem sprawie łatwiej będzie porozumieć się z socjaldemokratami Algirdasa Brazauskasa (chociaż istnieje opinia, że jedni i drudzy "socjal" mają raczej tych samych mecenatów) więc wszystko wygląda na to, że kolejnym premierem będzie były I sekretarz i pierwszy prezydent A. Brazauskas, a litewskie gospodarstwo gazowe znajdzie się w rękach rosyjskiego "Gazpromu".

Również jest pewne, że cała taśmierdząca i to nie tylko gazem historia, ma wszelkie szanse na powtórkę. Po "Lietvos dujos", kolejnym prywatyzowanym przedsiębiorstwem będzie litewski przemysł energetyczny "Lietuvos energija".

NG 25 (514)