Alwida Antonina Bajor

Witkiewiczowie i Matusewiczowie,
ich "późne wnuki"
(Wędrówka cennych fotografii)

Wszelka informacja, a nawet najmniejsza wzmianka, ukazująca się w prasie, dotycząca życia i twórczości znanego polskiego artysty plastyka, teoretyka sztuki, pisarza, myśliciela, architekta, twórcy stylu podhalańskiego, Stanisława Witkiewicza zwraca baczną uwagę nie tylko koneserów sztuki, bo również polonistów, młodzieży studiującej, uczącej się. (Np. w wileńskiej szkole im. Jana Pawła II, w jednym z gabinetów wisi portret właśnie Stanisława Witkiewicza - ojca).

Rok bieżący, jubileuszowy - 150 rocznica urodzin Artysty - sprzyja szczególnie publikacjom pod hasłem Stanisław Witkiewicz. Tegoroczna impreza "Maj w Poszawszu na Żmudzi (20 maja 2001 r.) zainspirowała - jak czytam w "Czasie" "NG" - p. Ryszarda Mackiewicza z Warszawy również do wypowiedzenia się na ten temat za pośrednictwem materiału ikonograficznego, pochodzącego z prywatnych zbiorów p. Henryka Matusewicza, wnuka Barbary Matusewiczowej z Witkiewiczów (siostry malarza Stanisława Witkiewicza).

Do tej to publikacji pragnęłabym odpowiednio się ustosunkować.

Wrzesień 1868, tragiczna podróż...

Pana Henryka Matusewicza i jego żonę Reginę odwiedzam 25 lipca br. w ich miłym, przytulnym domu w Kownie. Długo, przez cały pracowity dzień, rozplątujemy gałązki drzewa genealogicznego Witkiewiczów i Matusewiczów, czytamy listy, wertujemy ważne dokumenty, oglądamy pamiątki, zdjęcia...

Czas zaciera pamięć nawet w najbliższej rodzinie, mylą się wizerunki osób bliskich, antenatów z odległych czasów. Pożółkłe fotografie sprzed stu i więcej laty, wędrujące przez drugie a nawet trzecie ręce mogą czasem wprowadzić w błąd późnych wnuków, którzy już swoich dziadków nie znali. Otóż w podpisach pod zamieszczonymi w "NG" zdjęciami (Nr 28 (517) w artykule p. R. Mackiewicza zaszły istotne pomyłki, które dla dobra sprawy należałoby sprostować.

"Odkręćmy film", czyli powtórzmy przynajmniej jedno z opublikowanych w dniach 19 - 25 lipca 2001 r. w "Czasie" zdjęć, mianowicie - to najważniejsze, niezwykle cenne, które zostało wykonane tuż po pogrzebie ojca Stanisława Witkiewicza, Ignacego. Zdjęcie to pochodzi z 1868 roku i było wykonane w Tobolsku, gdzie Ignacy Witkiewicz został pochowany. Na tym zdjęciu (u góry - stoi) został utrwalony nie Stanisław (naonczas 17-letni Staś Witkiewicz przyszły malarz), ale jego starszy brat Jan. Niżej - z opuszczoną głową - siedzi Elwira z Szemiotów Witkiewiczowa, żona Ignacego, matka Stanisława; pośrodku - jej córka Barbara z córeczką na kolanach, obok - mąż Barbary Władysław Matusewicz; pozostałe dwie młode osoby - to siostry Barbary: Eugenia Witkiewiczówna (pierwsza z lewej) i Maria Witkiewiczówna (w głębi). Nie ma już na tym zdjęciu głowy rodziny, Ignacego Witkiewicza. Nie ma też Stanisława (Stasia) Witkiewicza i być go w tym czasie nie mogło, bowiem o parę miesięcy wcześniej (w maju 1868 r.) razem ze swoim przyjacielem, rówieśnikiem Konradem Prószyńskim (w przyszłości słynnym "Promykiem" opuścił Tomsk i udał się do Petersburga, gdzie spotkał się ze swoim starszym bratem Ignacym, studiującym naonczas w Pitrze prawo, starającym się o amnestię dla chorego, skazanego na zesłanie w Tomsku ojca i dla pozostałej tam rodziny.

Ignacy Witkiewicz z żoną Elwirą, córkami Eugenią, Marią, Barbarą i jej córeczką i mężem, Władysławem Matusewiczem wypłynęli statkiem z Tomska 29 sierpnia 1868 roku. W Zakopanem, w Muzeum Tatrzańskim, zachował się notatnik z tej podróży, spisany ręką Ignacego Witkiewicza. W powrotnej drodze do ojczyzny, na statku płynącym po rzece Obi pisał 7 września 1868 r.:"... śpi nas siedmioro z wnuczką naszą [Elwircia Matusewiczówna, córka Barbary i Władysława, imienniczka swojej babki] - tutaj skład naszych rzeczy, produktów jadalnych [...] na pierwszy widok przedstawia się na kształt szałasu cygańskiego".

12 września odnotuje, że tnie śnieg i że wysoka fala huśta statkiem.

13 września zanotuje: "... dopływamy do Irtysza na drodze tej już bez powrotu, aby Bóg dał szczęśliwie tę podróż przeżyć. [...]". W chwilę później Ignacy Witkiewicz już nie żył. "Nie cierpiąc wcale osunął się cicho w objęcia nieszczęśliwej Matki. [...] Co za rozpacz!" - napisze później córka Maria.

Dramatyczna podróż rodziny skończyła się w Tobolsku, gdzie Ignacy Witkiewicz został pochowany, w trumnie, którą syn Jan (ten na zdjęciu u góry) zrobił na statku.

Córka Barbary: Elwircia czy Julcia?

Pan Henryk Matusewicz nie przypomina sobie, żeby któreś z dzieci (dziewczynek) jego babki, Barbary z Witkiewiczów, czyli jego rodzonych ciotek miało na imię Elwircia. Jako najstarsza była Julcia, Julia... A jednak we wspomnieniach rodziny z tamtych czasów, (chociażby z roku 1868, w którym do ojczyzny z zesłania wracali) - powtarza się Elwircia. "Ale gdzieś, także w rodzinnych wspomnieniach czytałam - wtrąca żona pana Henryka, Regina - że u Barbary i Władysława Matusewiczów urodziły się w Rosji dwie córki". Czyżby? Raczej niemożliwe. A może tamta Elwircia była dwuimienna: Julia Elwira?

Tak czy inaczej pan Henryk Matusewicz ani jednej ze swoich ciotek jako Elwiry nie pamięta. Jego babka, Barbara, siostra Stanisława Witkiewicza, żona lekarza Władysława Matusewicza, miała pięcioro dzieci: cztery córki i jednego syna. Syn (ojciec pana Henryka) nazywał się Kazimierz, córki: Julia (najstarsza), Jadwiga, Maria i Helena.

Barbara Witkiewiczówna z Władysławem Matusewiczem pobrali się w Tomsku. Pan Henryk dysponuje ciekawym dokumentem - "Swidietielstwom", wystawionym w Tomsku przez tamtejszy urząd carski; jest to dokument sygnowany datą 5 sierpnia 1868 r. (a więc wydany przed podróżą rodziny Witkiewiczów i Matusewiczów do ojczyzny).

Rzeczone "Swidietielstwo" jest świadectwem daty ślubu "politiczieski sosłannych" - Barbary Witkiewiczówny i Władysława Matusewicza. Ślub brali w kościele katolickim w Tomsku 15 kwietnia 1865 r., czego także świadectwem przechowywana z pietyzmem - srebrna obrączka, wykonana po latach, bo w 1890 r. z okazji 25 rocznicy ich ślubu, z wygrawerowaną (po polsku) datą : 15 kwietnia 1865 - 1890. Smutne to były srebrne gody. Barbara była już wtedy wdową...

W omawianym numerze "NG" (19 - 25 lipca 2001 r.) w "Czasie" widnieje podobizna Elwiry z Szemiotów Witkiewiczowej (także z prywatnych zbiorów Henryka Matusewicza). Jest to również cenne zdjęcie, wymagające komentarza. Pochodzi także z czasów zesłania rodziny Witkiewiczów w Tomsku. O Elwirze Witkiewiczowej pisała młodziutka kurierka powstańcza z Wileńszczyzny Elżbieta Tabeńska, w Tomsku serdecznie zaprzyjaźniona z rodziną Witkiewiczów: "Pani Witkiewiczowa miłośnica cierpiącej ludzkości, nieporównaną była w poświęcaniu i ofiarności dla bliźnich. [...] Szła z kijkiem w ręku, skromniutko ubrana, w chusteczce na głowie, lecz z łatwością poznać w niej można było wyższe pochodzenie i dobroć wielką przy najlepszym wychowaniu. Doświadczyłam od zacnej tej matrony wiele dobroci i tego jej do grobu nie zapomnę".

W Tomsku. Aleksander Chmielewski, Florenty Orzeszko i in.

"Biełyje araby" - tak rosyjska ludność miejscowa, "z uznaniem dla rasy" nazywała zesłanych tu Polaków, wśród których "Litwa najliczniej prezentowana była". W kręgu osób zaprzyjaźnionych z rodziną Witkiewiczów były postaci wybitne: znany fotografik Stanisław Antoni Prószyński, aresztowany za przygotowanie powstania na Litwie jeszcze przed wybuchem i jego syn Konrad, przyjaciel Stasia Witkiewicza. Był też Aleksander Chmielewski, rówieśnik Ignacego Witkiewicza, powstaniec listopadowy, wojewoda kowieński powstania styczniowego, którego Jakub Gieysztor w swoich "Pamiętnikach" nazwie "patriarchą kolonii polskiej". Byli też lekarze: Mieczysław Muśnicki, bliski na Litwie sąsiad Witkiewiczów i Matusewiczów oraz Florenty Orzeszko, brat męża Elizy Orzeszkowej (pisała o nim w "Gloria victis"). Florenty Orzeszko był powstańcem oddziału Traugutta. Pognany etapami na Sybir, jak pisze o nim Barbara Wachowicz "szedł do Tomska przez bagna i lasy 18 miesięcy. Ślub z narzeczoną, która mu bohatersko towarzyszyła, wziął w kaplicy przy więzieniu na etapie. W Tomsku pełnił ofiarnie funkcję lekarza więziennego".

W zbiorach archiwalnych Muzeum Tatrzańskiego zachowało się zdjęcie przedstawiające Florentego Orzeszkę z rodziną, a dedykowane Stanisławowi Witkiewiczowi: "Kochanemu Stachowi Witkiewiczowi w dowód głębokiej czci, życzliwości i bratniej przyjaźni od rodziny Zofiji i Florentego z Tomska - Zachodnia Syberia". Zwraca uwagę data: 25 sierpnia (starego stylu) 1898 r., a więc przez długie lata utrzymywali ze sobą serdeczne listowne kontakty, kiedy już "kochany Stach" był znanym malarzem. Florenty Orzeszko pozostał na Syberii do końca życia, dobrowolnie opiekując się zesłańcami. Niewątpliwie musiał także utrzymywać wyjątkowo przyjacielskie kontakty ze swoim kolegą po fachu, druhem niedoli i doli - lekarzem Władysławem Matusewiczem, mężem Barbary Witkiewiczówny.

- A czy pan wie, zapytuję pana Henryka, że pański dziadek, Władysław Matusewicz, tam, w Tomsku, był ojcem chrzestnym syna Florentego Orzeszki?

- Nie!

- Zdziwienie pomieszane z uczuciem radości maluje się w oczach "późnego wnuka" Matusewiczów, w połowie przecież Witkiewicza.

- Ale - ożywia się pan Henryk - wiem na pewno o tym, że mój dziadek był znakomitym lekarzem, czego świadectwem piękna pamiątka.

Tą pamiątką jest pieczęć kryształowa wspaniale inkrustowana (wizerunek statku) z monogramem jej właściciela. To jakiś bogaty kupiec albo ktoś z wyższego stanu ofiarował tę pieczęć mojemu dziadkowi, Władysławowi Matusewiczowi tam, w Tomsku, za to, że wyleczył jego bardzo chorą córkę - opowiada pan Henryk.

Kręcimy się jeszcze czas jakiś wokół tematu Melchiora Wańkowicza, ojca autora "Szczenięcych lat". Melchior - senior był również zesłańcem, był o parę lat starszym od Staska Witkiewicza, znali się z sobą, przyjaźnili.

Babka Barbara

Dziadek pana Henryka, doktor Władysław Matusewicz zmarł w roku 1889. Zmarł nagle, w Szawlach na dworcu kolejowym, po podróży z Petersburga. Babka Barbara Matusewiczowa zmarła w 1933 roku w majątku swego męża, w Nowych Gurogach na Żmudzi. Żyła 89 lat.

Pan Henryk, syn Kazimierza, urodził się w 1930 roku. Był jej późnym wnukiem, babka Barbara miało już naonczas prawnuków. Heś, jak go zdrobniale nazywano w rodzinie, był dzieckiem z drugiego małżeństwa Kazimierza Matusewicza, syna Władysława.

- W tamtej rodzinie był wielki dramat - opowiada pan Henryk. Pierwszą żoną mego ojca była Janina Pryżgintówna. Przez pewien czas mieszkali w Antwerpii, gdzie on studiował. Mieli córkę Janinę. Potem to małżeństwo się rozpadło. Ona ze swoim nowym mężem wyjechała do Stanów Zjednoczonych Ameryki, gdzie ten jej mąż w jakichś tragicznych okolicznościach zginął, a ona popadła w chorobę umysłową i zakończyła życie w zakładzie zamkniętym. Ich córka, Janina, wyjechała na studia do Polski, a Kazimierz Matusewicz powrócił na Litwę. Tutaj się ożenił po raz drugi z Eulalią Syrunowiczówną, moją przyszłą matką.

Właśnie na zdjęciu, zamieszczonym w "Naszej Gazecie" nr 28 (517) w salonie dworku w Nowych Gurogach, w 1940 r., przed wejściem "krasnoarmiejców" pośrodku, na pierwszym planie siedzi mały Heś na kolanach swojej matki, Eulalii z Syrunowiczów Matusewiczowej. Otacza ich liczny krąg bliskich osób: krewni, wujowie, wujenki, stryjowie, stryjenki, szwagrowic, ciotki... W większości to rodziny spokrewnionych, skoligaconych z nimi Kiełpszów, Rymgajłów, Dowgwiłłów, Duninów, Bielikiewiczów...

- Kiedy babka Barbara zmarła, miałem trzy latka, więc oczywiście nie mogłem jej pamiętać - mówi pan Henryk, ale z przekazów rodzinnych, z zachowanych listów, fotografii, kartek pocztowych jej wizerunek, "portret wewnętrzny" można z łatwością odtworzyć. Stale, aż do śmierci, mieszkała w swoich Gurogach. My, nasza rodzina, mieszkaliśmy w Kownie. Mój ojciec bardzo swoją matkę kochał. Często ją w Nowych Gurogach odwiedzał. Gurogi - to był jeden majątek Matusewiczów podzielony na Stare i Nowe Gurogi. Właściwie to się mówiło po prostu - Gurogi. Ten tam dom, drewniany dworek, w którym babka Barbara mieszkała zachował się, aczkolwiek częściowo przebudowany. Jeżdżę tam często, odwiedzam grób babki pochowanej na pobliskim cmentarzu kurszańskim. Babka Barbara, zesłanka na Sybir za współudział w powstaniu 1863 roku, do końca dni swoich żyła ideą wolnościową, wyzwoleńczą. Ciężko chorowała, długo leżała przykuta do łóżka i zawsze - z przypiętym na piersi krzyżem (odznaczeniem państwowym za dzielność wykazaną w powstaniu 1863 r.), zawsze - obłożona starymi fotografiami, co też zostało utrwalone na wykonanych naonczas przez członków rodziny zajęciach.

Myśli miała niezborne, wykładała je w sposób zagmatwany, w szczególności na piśmie, czego świadectwem zachowane, pisane przez nią teksty...

Smutne to, starość jest okrutna...

Siostry - w Raubach i Syłgudyszkach

Stanisław Witkiewicz na parę miesięcy przed śmiercią pisał w swoim "Testamencie" (18 czerwca 1815 r.) "Wojna zaczepiła bezpośrednio o nasz "kraj lat dziecinnych". Bitwy w okolicy Kielm i Kurtowian, to tak, jak w Poszawszu. Co z naszemi staruszkami Siostrami się dzieje?"

Te "staruszki Siostry" (zawsze przez duże "S") to Barbara Matusewiczowa i Elwira Jagminowa, jedyne z całego rodzeństwa Witkiewiczów pozostałe do końca życia na Litwie.

Zapytuję pana Henryka o losy Elwiry Jagminowej, najstarszej z sióstr Witkiewiczówien. Mieszkała w mająteczku męża, Józefa Jagmina Rauby. Niestety, nic o tym nie wie i, o dziwo, po babce Barbarze nie zachowały się żadne na ten temat wspomnienia, czy chociażby listy. Z synem w Kownie, czyli ojcem pana Henryka, Kazimierzem, wymieniała korespondencję. Zachowały się kartki pocztowe, adresowane jej ręką po litewsku, np. Kazimieras Matusewicius, z datą: 19 marca 1922 r. ze stemplem poczty kurszańskiej. I adres odwrotny, nazwisko adresatki: Barbë Matusevičienë. Zauważy pani - uśmiecha się pan Henryk - jak zabawnie wtedy po litewsku imię Barbara brzmiałao: nie - Barbora, jak obecnie, ale - Barbë, no ... jak ta dzisiejsza modna, z importu lalka...

Te Rauby Jagminów pan Henryk chciałby odwiedzić, zobaczyć. Tylko - gdzie one są? Pragnie także odwiedzić Sułgudyszki, gdzie mieszkała młodsza siostra jego babki, Aniela Jałowiecka. Był przekonany, że te Syłgudyszki są gdzieś na Żmudzi, a okazuje się, że to w Święciańskiem, dowiedział się o tym z publikacji w "NG". Właściwie - wzmiankowane tylko te Syłgudyszki w "NG" były przy okazji 150 rocznicy urodzin Stanisława Witkiewicza: zdjęcie pałacu, pomnika nagrobnego Jałowieckich. Ale kim był mąż Anieli, Bolesław Jałowiecki? I co z tą rodziną się działo? Obiecała pani ten temat podjąć w "NG" osobno. Czy coś o tym jeszcze będzie? - pyta.

A pozostała reszta z rodzeństwa Witkiewiczów - bracia, siostry, jakie ich późniejsze były losy? Nie, to naprawdę dziwne, że nic, żadnych pamiątek, wspomnień u babki Barbary się nie zachowało. Czyżby wszyscy oni od niej się odcięli? Z wyjątkiem "najukochańszego", jak mówiła, brata Stacha. Na jej prośbę nadesłał do Gurogów namalowany przez siebie herb Witkiewiczów - Nieczuja, zaopatrzony jego, Stanisława Witkiewicza, własnoręcznie napisanym dowcipnym tekstem. Nadto, wśród pamiątek po babce Barbarze zachowało się ponad 40 reprodukcji (fotografie) obrazów Stanisława Witkiewicza, namalowanych przez niego w różnych okresach życia i twórczości, z podaniem tytułów i rozmiarów. On - Stach - o niej, "Kochanej Basiuni" pamiętał ...

Stan wiedzy o rodzie Witkiewiczów

Rozmawiamy o babce Barbarze i jej rodzeństwie. Wszyscy żyli długo albo stosunkowo długo, z wyjątkiem najstarszego brata, Wiktora. Zmarł w 1905 roku - "po latach przeżytych w biedzie i bez spoczynku". Za udział w powstaniu 1863 był skazany na śmierć. W przebraniu chłopskim udało mu się przedostać (dzięki właśnie dzielnej siostrze Barbarze) za granicę, gdzie zaopiekował się nim brat matki, wuj Franciszek Szemiot. Dziesięć lat po Wiktorze Witkiewiczu, w 1915 r. w wieku 64 lat umrze najsłynniejszy ich wszystkich brat, Stanisław Witkiewicz; umrze z gruźlicy. W 1917 (1918) - umrze Aniela Jałowiecka. Po niej - w 1920 r. brat Jan, umrze w wieku 74 lat. Najstarsza z rodzeństwa Witkiewiczów, Elwira Jagminowa pożegna się z tym światem w wieku 90 lat. Brat Ignacy i siostra Maria odejdą w roku 1940. Najmłodsza z Witkiewiczów, Eugenia - w roku 1948(?) (dokładna data jej śmierci nie jest znana).

Wszystkie siostry pisały wspomnienia, w tym również Barbara ("Dom rodzinny"). Najwięcej wspomnień, przyczynków do biografii i twórczości brata Stanisława napisała Maria Witkiewiczówna. Była autorką podstawowych materiałów do biografii brata.

Najbardziej wykształcona z nich wszystkich była Aniela, po mężu Jałowiecka (pisała pod pseudonimem Nieczuja).

Jaki jest (był) na Litwie stan wiedzy o słynnym rodzie Witkiewiczów ze Żmudzi? O ich Poszawszu" Lata tzw. sowieckie skreśliły rody szlacheckie z mapy Litwy. Ale wcześniej, przed wybuchem II wojny światowej" Przedrukowany na łamach "NG" (19 - 25 lipca 2001 r. list Barbary z Witkiewiczów Matusewiczowej, opublikowany w 1926 r. na łamach polskiego "Dnia Kowieńskiego" zmusza do niewesołych refleksji. Opublikowano go bez komentarza od redakcji, bez głębszego zastanowienia się nad jego treścią. Barbara Matusewiczowa pisała ten tekst jako 82-letnia staruszka, pisała go z okazji jubileuszu 75-lecia szawelskiego męskiego gimnazjum, do którego uczęszczali jej bracia. Poszczególne akapity w tym tekście są, niestety, mylące. Np. Ignacy Witkiewicz [ojciec Barbary], "miał w Poszawszu klasztor i kościół", czyli - był (sic!), właścicielem klasztoru i kościoła, podczas gdy, gwoli prawdy, Poszawsz nie był nawet rodową posiadłością Witkiewiczów.

Nie dziad, ale pradziad, i nie - "wielki"...

Respondent "NG" z Warszawy, Ryszard Mackiewicz w swoim tekście w tym samym numerze "NG" (19 - 25 lipca 2001 r.) pomylił niestety stopień pokrewieństwa wiążący pana Henryka Matusewicza z Ignacym Witkiewiczem. Ignacy Witkiewicz panu Henrykowi wcale nie był "wielkim dziadem", tylko pradziadem po kądzieli i czy "wielkim" - to także wątpliwe.

Ignacy Witkiewicz jako 16-latek był młodzieńczym bohaterem powstania listopadowego na Litwie, walczył u boku dzielnego Józefa Narbutta. W powstaniu styczniowym brał udział jako naczelnik cywilny powiatu szawelskiego: dostarczał powstańcom konie, obrok, żywność, broń za co został skazany na śmierć i tylko dzięki staraniom żony, Elwiry z Szemiotów, wyrok ten zamieniono mu zesłaniem na Sybir. To - wszystko prawda. Ale - w świetle ujawnionego Dziennika Tomasza Zana, prowadzonego przez "arcypromienistego w Orenburgu, gdzie przez pewien czas mieszkał on razem z najsłynniejszym z poszawskich Witkiewiczów, Janem Prosperem "Batyrem", "Konradem Wallenrodem", Ignacy Witkiewicz, młodszy brat "Batyra" jawi się ... no nie w najlepszym, powiedzmy to szczerze, świetle. Świadczą o tym także listy Tomasza Zana. Jan Prosper Witkiewicz, "Czarny Brat" z gimnazjum w Krożach, w 1824 r. zesłany na katorżniczą służbę sołdacką na linię orenburską był w finansowych tarapatach, w związku z czym prosił brata i matkę o pomoc.

W liście z 7 czerwca 1832 roku Tomasz Zan skarży się Karolowi Chodkiewiczowi, że: "Witkiewiczowi ["Batyrowi"] ani na listy [z domu w Poszawszu] nie odpowiadają, ani pieniędzy nie przysyłają". W liście zaś do Pietraszkiewicza z 16 października 1832 roku Zan uzupełnia relację o mających nadejść pieniądzach dla "Batyra" z domu, z Poszawsza: "Batyr Witkiewicz próżno czeka należących mu z domu przesyłek, chociaż jako portupiej - praporszczyk śmielej do rodzonych [brata i matki] przemawia". 4 listopada tegoż roku Zan poirytowany pisał do Chodkiewicza: "Batyr, jako człowiek młody, w teraźniejszości żyjący, z domu majątku swego nie odbierający, lubi i musi w potrzebie uczynioną brzęczącą lub grzeczną usługę opłacać we dwójnasób z dochodów spodziewanych, sprawiedliwie mu należących, (podkr. A.A.B)a przez nieczułość, czy zagmatwanie, czy podłość do niego nie wpływających. Brat jego [Ignacy], po kilkakrotnych prośbach o przysłanie mu pięciu tysięcy, pisał, iż je przyśle, jeśli bardzo potrzebuje i da pierwej dokument na to, jakoby już je odebrał. Batyr wydał i ten dokument, ale jeszcze dotąd nic o pieniądzach nie słychać [...]".

Otrzymał w końcu "Batyr" te pieniądze, ale ... Były tam potem sprawy sądowe, brała w obronę "Batyra" okoliczna szlachta, i to z nimi korespondował, a nie z rodzonymi wszak - matką i bratem.

Po tragicznej śmierci dzielnego "Batyra", "Konrada Wallenroda", musiał więc mieć "najzacniejszy" pan Ignacy okropne wyrzuty sumienia. Zbierał, gromadził wszystko, co się "Batyra" tyczyło. Podobno te materiały, Ignacy Witkiewicz wywiózł z sobą do Tomska, gdzie pewnego dnia dokonano w ich domu rewizji i skonfiskowano wszystkie papiery. Ile w tym prawdy i ile rodzinnej legendy - trudno dziś dociec.

Był na pewno Ignacy Witkiewicz czułym mężem, troskliwym ojcem, doskonałym gospodarzem na roli, dobrym patriotą, ale trudno go zaliczyć w poczet ludzi wielkiego formatu.

Nie zidentyfikowane osoby na starych fotografiach...

Piękne kobiety, przystojni mężczyźni, w strojach "z epoki". To - fotografie ze zbiorów po babce Barbarze. W większości - bez inskrypcji, bez daty... Bardzo możliwe, że na jednym z nich jest utrwalona Elwira Jagminowa, na innym Aniela Jałowiecka. Z pięciu panien Witkiewiczówien, według opisów, dwie były piękne, trzy pozostałe - Barbara, Maria i Eugenia zdecydowanie brzydkie (dwie ostatnie wytrwały w staropanieństwie). Jedno z nich (z datą: 22 marca 1891, Petersburg, fot. Denier), najprawdopodobniej przedstawia Adę, córkę Anieli Jałowieckiej, późniejszą teściową generała Kazimierza Sosnkowskiego, damę pierwszych legionowych salonów, osóbkę szalenie obrotną ... A to - może Ancika, "Bodziela", czyli Anielę Jałowiecką - Belinową. Warszawska rodzina Witkiewiczów ma na pewno większe w tym rozeznanie, mogłaby skonfrontować, rozpoznać... Na przykład - Maciej Witkiewicz, słynny bas operowy, profesor, wykładowca, "późny wnuk" Jana Witkiewicza - tego samego, który widnieje na starej fotografii z roku 1868, wykonanej tuż po pogrzebie ojca Ignacego. To właśnie Jan, brat Barbary zbudował w Zakopanem słynną willę "Na Antałówce", późniejszą "Witkiewiczówkę" według projektu syna, znamienitego architekta Jana Witkiewicza - Koszczyca. Jeden z synów tego Jana (Koszczyca), Rafał - to ojciec Macieja Witkiewicza. Cóż kiedy ani z Maciejem, ani też z jego młodszym bratem - Wojciechem, bibliotekarzem z wykształcenia pan Henryk się nie zna, nigdy się z sobą nie spotkali. A mogło dojść kiedyś do tego spotkania, bo przecież bywał pan Henryk Matusewicz w Polsce niejednokrotnie - i w Warszawie, i w Zakopanem... Utrzymywał serdeczne kontakty z wnuczką po innym bracie swojej babki - Ignacego, panią Anielą Ehrenfeucht zamieszkałą w Warszawie, matematyczką, autorką podręczników szkolnych, urodzoną w 1905 r., dziś już nieżyjąca. Jej matka - Janina Miklaszewska z domu Witkiewiczów- na była córką Ignacego Witkiewicza, brata Barbary. Pani Aniela mogłaby wiele o tych głębszych związkach rodzinnych opowiedzieć... Ale może jeszcze nic straconego... Państwo Regina i Henryk Matusewiczowie są w kontakcie z ich kuzynką, Janiną Zawodowską, zamieszkałą w Warszawie, bywają u niej, goszczą. Jubileusz słynnego Stanisława Witkiewicza - 150-rocznica urodzin - będzie odtąd bardziej tym rozmowom na temat związków rodzinnych sprzyjał. ?Bo i jakoś to nasze drzewo genealogiczne musiałbym bardziej uporządkować? - uśmiecha się pan Henryk.

Jest dla kogo, ma synów, wnuków... Mieszkają razem pod wspólnym dachem.

W domu państwa Reginy i Henryka Matusewiczów rozmawia się po polsku i po litewsku. I żona, i mąż są dumni ze swoich korzeni, znamienitych rodowodów. Ona - wywodzi się z Filipowskich, jej matka była z domu Zakrzewska herbu Pobóg, urodziła się pod Warszawą. On - z Matusewiczów herbu Ślepowron, po kądzieli - z Witkiewiczów herbu Nieczuja. Pan Henryk jest doktorem nauk technicznych, pani Regina lekarką. Stanowią z sobą zgodny, zgrany tandem małżeński "uż od dziesiątków lat...

Częsty gość Poszawsza

Poszawsz, gniazdo Witkiewiczów na Żmudzi pan Henryk zna doskonale, bywa tu częstym gościem. Coś, jakaś wewnętrzna, nieodparta siła ciągnie go tu, wiąże z tym dworkiem. Sentymenty? Na pewno... Przyjedzie tu sam albo razem z żoną, czy gośćmi, pokręci się, pomarczy, porobi zdjęcia, odjedzie i znowu, po jakimś czasie - wraca... Ciekawią go ludzie, którzy tu po Witkiewiczach, mieszkali. Szuka, szpera w odpowiednich źródłach. W jednym z nich znalazł, że w końcu XIX wieku dwór w Poszawszu był w rękach niejakiego Pokarklińskiego, "katolika dworianina" (jak stoi w jednym z "białych kruków", w inwentarzu z carskich czasów). W 1889 roku właścicielkami Poszawsza były panny Pokarklińskie - Marcjanna, Barbara i Paulina. Majątek liczył około 300 ha razem z lasem...

Oczywiście żałuje, że nie był na imprezie w Poszawszu 20 maja br., uroczystości zorganizowanej ku czci 150 rocznicy urodzin Stanisława Witkiewicza, brata jego babki Barbary. Obrazy ciotecznego dziadka Stacha zna doskonale z zachowanych z tamtych czasów reprodukcji. Ale nawet przy najlepszych chęciach 20 maja br. nie mógłby do Poszawsza pojechać. Bowiem akurat w tym samym dniu Królewski Związek Szlachty Litewskiej, do którego należy, organizował w kowieńskim ratuszu swoją huczną imprezę, musiał więc tam obowiązkowo być.

Zbliża się jubileusz 150-lecia gimnazjum w Szawlach. Zapraszano go na tę uroczystość. Chętnie weźmie w tym udział. Uczęszczał do tego gimnazjum Stanisław Witkiewicz. A więc to, zapowiedziane na jesień przedsięwzięcie w Szawlach siłą już samego faktu - znowu zahaczy o sąsiadujący z Szawlami Poszawsz, o dawny dwór Witkiewiczów. Obecną właścicielką Poszawsza jest Danutë Landzbergienë z Narbuttów. Ta pani mieszka w Kownie. Tego nie wiedział. No proszę, jak to ten świat jest dziwnie urządzony...

Reprodukcja obrazów ze zbiorów prywatnych Henryka Matusewicza.

Na zdjęciach: Rodzina Witkiewiczów i Matusewiczów, tuż po pogrzebie Ignacego Witkiewicza (wrzesień 1868 r.) stoi (u góry) Jan Witkiewicz, starszy brat Stanisława; z lewej (siedzi z opuszczoną głową) - wdowa po Ignacym Witkiewiczu, Elwira z Szemiotów; obok - jej córka Barbara z córeczką na kolanach i mąż Barbary, doktor Władysława Matusewicz (dziad Henryka Matusewicza). Pozostałe osoby to Barbary siostry: Eugenia Witkiewiczówna (pierwsza z lewej) i Maria Witkiewiczówna (w głębi), jako druga w drugim rzędzie. Fot. ze zbiorów prywatnych Henryka Matusewicza., Henryk Matusewicz, wnuk Barbary z Witkiewiczów. (zdjęcie wykonane 25 lipca 2001 r.) Fot. Alwida A. Bajor, Ignacy Witkiewicz, mąż Elwiry z Szemiotów, ojciec Stanisława (malarza). Fotografię wykonano w Tomsku, niedługo przed jego śmiercią i powiększono dla syna Jana Witkiewicza, przebywającego naonczas z matką i młodszym rodzeństwem na zesłaniu w Syberii. (Fotografia pierwszy raz była opublikowana w książce Joanny Siedleckiej "Mahatma Witkac" (seria wydawnicza Wybrańcy Bogów, Słowo, Warszawa 1992)., Dwór w Urdominie 1872 r., Herb Nieczuja narysowany własnoręcznie przez Stanisława Witkiewicza na prośbę siostry, "Kochanej Basiuni" i przesłany jej do Gurogów. Na odwrocie inskrypcja ręką Stanisława Witkiewicza: "Oto herb Moja Basiuniu, na Miłość Boską co masz z nim czynić" Obawiam się, żebyście jakiej szlacheckiej choroby nie dostali. Idę teraz poszukać jakichś wzorów rysunkowych, ale radziłbym, że lepiej by było, żeby Twoje dzieci rysowały szklanki, kubki, słoiki z natury, to się i prędzej, i lepiej nauczą. Całuję was moi drodzy i błagam bogów,żeby ten herb nie przyniósł jakiegoś szaleństwa. Wasz Stach (Rys. ze zbiorów prywatnych Henryka Matusewicza po babce Barbarze)., Artysta z synem na tle pejzażu tatrzańskiego, 1890 - 99 r., Widok Bałtyku pod Połągą, 1885 r., Kwitnące jabłonie, 1899 r.

NG 31 (520)