Wileńskie perełki
Durny zwyczaj

W cywilizowanym świecie osoby zajmujące urzędnicze stanowiska czy też z wyboru muszą się liczyć się z opinią różnych organizacji społecznych, instytucji pozarządowych itp. zgodnie z logiką, że obywatele kontrolują, bo łożą na ich utrzymanie.

U nas w Wilnie natomiast coraz bardziej ukorzenia się durny zwyczaj, że cenzurki działaczom społecznym wystawiają właśnie urzędnicy i wybrańcy, mimo że nieodpłatnie w swoim życiu nigdy rąk własnych na potrzebę innych nie ubrudzili. Widocznie jeszcze dotychczas w zniekształconej formie bytuje w naszej świadomości od czasów carskich przyzwyczajenie, że "podwładny (obywatel) powinien przed obliczem przełożonego mieć wygląd lichy i durnowaty, tak by swoim pojmowaniem sprawy nie peszyć przełożonego". Kreując siebie za środki obywateli - podatników na niezastąpione "święte krowy", przyuczają naszą ludność do niezdrowej sytuacji, kiedy to nikt u nich nie śmie wymagać przestrzegania zasad moralności ogólnoludzkiej, wzorowych zachowań w rodzinie, mieć możność poznania kim tak naprawdę oni są, by poza maską z przyklejonym uśmiechem, móc zobaczyć rzeczywistą twarz.

Co ciekawe, że arogancja rośnie w geometrycznej progresji w zależności od ważności zajmowanego stanowiska i czasu zajmowania krzesła czy fotela.

Poseł od Nowego Związku A. Paulauskasa ( szeroko znanego z historii z płotem ) Aleksander Popławski zaczął kampanię wyborczą od krytyki działaczy Związku, przykładając im, iż w swoim czasie nie prawidłowo głosowali. Potem zwrócił uwagę, że kiedy po raz pierwszy przyszedł złożyć kwiaty na Rossie ( taki wysiłek! ) ? działacze społeczni źle zorganizowali uroczystości, które zaszczycił swoją obecnością.

Ostatnio natomiast nie musi tego robić sam, a poprzez łamy "KW" piórem swego etatowego szczerozłotego pomocnika ( też utrzymywanego z naszych podatków ), który co i raz przykłada jak się należy poszczególnym działaczom społecznym, ze szczególnym upodobaniem niektórych, a to za to, a to za tamte, a to za Druskieniki, gdzie widocznie nigdy nie był i się nie orientuje w sytuacji, co z pisania wyraźnie widać.

Jak widać kolejny działacz, kreujący się na naszego "męża opatrznościowego", chce zbić kapitał na krytyce innych, zapominając widocznie, że to on sam przede wszystkim musi być bardzo pilnie objęty kontrolą społeczną, i że oceny społecznym działaczom mogą przede wszystkim wystawiać im podobni i ci, co nieodpłatnie chociażby trochę robią dla innych.

Zacznijmy więc durne zwyczaje zmieniać na normalne, do czego gorąco zachęcamy naszych Czytelników. (rk)

NG 31 (520)