Algimantas ŠINDË

Uniwersytet czy emigracja

W tym tygodniu Sejm rozpatrywał poprawki do ustawy o studiach wyższych, które zaaprobowano. Jeśli jesienią Sejm przegłosuje i przyjmie tę ustawę, to na Litwie zostanie uprawomocniona opłata za wyższe studia.

"Wyczerpują się zasoby bezpłatnych bułeczek" - próbowałby to komentować jakiś filozof o liberalnych poglądach. Wyższe studia, które kierownicy uniwersytetów już dawno uczynili płatne, tylko do iure były nieodpłatnymi, de facto natomiast prawie połowa studentów płaci za naukę więcej lub mniej.

Rzeczywista sytuacja finansowa uniwersytetów pogarszała się prędzej niż litewscy ustawodawcy nadążali z przygotowaniem nowelizacji ustaw. Nie ma tu nic nowego, politycy litewscy częstokroć pozostają w tyle za rzeczywistą problematyką kraju, więc taktyka strusia jest częstym powszednim zjawiskiem.

Tylko człowiek naiwny lub liberał mógłby te nowe poprawki do ustawy przyjąć jako całkowicie słuszne i logiczne. Te poprawki do ustawy nie są samo przez się takie zrozumiałe i jasne, gdy się uświadami sobie, że młodzież ma możliwość wyboru i coraz wyraźniej mówi oraz postępuje tak, żeby od razu po ukończeniu szkoły średniej możliwie jak najprędzej opuścić swą ojczystą Litwę bez najmniejszych sentymentów lub konkretnego planu powrotu.

Według danych ostatniego spisu ludności Litwy, na których podstawie dowiedzieliśmy się wstępnie, że blisko 200 tys. mieszkańców kraju, którzy opuścili Litwę, stanowi tylko wierzchołek góry lodowej.

Niezależnie od tego, co mówi siwowłosa litewska profesura, musi ona przede wszystkim przyznać, że dyplomy kierowanych przez nią uniwersytetów nie są uznawane na świecie, więc to tylko małowartościowe papierki.

Niezależnie od tego, jak znane byłyby litewskie uniwersytety, rzadko który ich absolwent może na Zachodzie podjąć karierę zawodową bez uprzednich studiów na tamtejszych uniwersytetach. Najwięcej kłopotów ma młodzież po ukończeniu litewskich uczelni, w przypadku integracji ze społeczeństwem zachodnim. Często z dyplomem uniwersytetu litewskiego swą zachodnią karierę emigracyjną trzeba rozpoczynać od malowania płotów lub wynoszenia nocników. Nasuwa się więc pytanie, kto zechce płacić za takie dyplomy, których nie uznaje Zachód.

Jeśli politycy i kierownicy uniwersytetów sądzą, że znaleźli dobry sposób rozwiązania problemu finansowania wyższych studiów, to się bardzo mylą. Płatna rzecz jest zawsze bardziej ceniona od bezpłatnej. Dla młodzieży litewskiej może pozostać jeszcze mniej argumentów, dlaczego trzeba żyć w ojczyźnie, nie zaś zabiegać o wyższe studia i karierę na Zachodzie. Ustawodawcy w wieku emerytalnym powinniby szukać sposobów, jak zatrzymać młodzież na Litwie, i zastanowić się, kto będzie zarabiał na ich emerytury.

("Veidas", nr 31 z 2001 r.)

NG 31 (520)