Wileńskie perełki
Sytuacja nowa, a metody stare

Niedawno "KW" zamieścił dwie publikacje, które nosiły, naszym zdaniem, znamienne tytuły - "Firma nowa, ludzie starzy" oraz "Sytuacja nowa, a metody stare?"

Informacje dotyczyły powołania przez prywatne osoby na mieniu Państwa Polskiego, jakim jest faktycznie Dom Polski w Wilnie, łańcuchowej ośmiornicy fundacji, kiedy to tak zwana Fundacja Dobroczynności i Pomocy "Dom Kultury Polskiej w Wilnie" (powołana w swoim czasie przez nie wybrany "zarząd główny Związku") powołała instytucję wyższej użyteczności publicznej "Wilnwarsa", przekazując ostatniej restaurację, hotel, hol wystawowy oraz teren parkingowy poza gmachem. Jak można się domyśleć chodzi tu o to, aby po niedługim czasie już nikt nie mógł znaleźć końców i nie wiedział, ile faktycznie wydano na budowę Domu, kto jest jego właścicielem i kto tam rządzi, mimo że został zbudowany ze środków budżetowych Państwa Polskiego.

W wyniku podziału Domu między dwie fundacje, mieszkańcom części gmachu od strony ul. Kowieńskiej, gdzie się znalazły niezliczone siedziby polskich organizacji, w tym nie zarejestrowanych, trzeba będzie co i raz składać wiernopoddańcze wizyty na Krakowskim Przedmieściu 64 we "Wspólnocie", by przez długie dni i godziny wystawać przed drzwiami kierownictwa tej organizacji i dowodzić w Warszawie, jak bardzo potrzebna jest ich działalność w Wilnie z tym, aby uzyskać środki na utrzymanie zajmowanych siedzib. Prosimy więc o przyjęcie naszych głębokich wyrazów współczucia.

Życzliwie obserwując powyższe zwodnicze manewry i harce, mamy pretensje jedynie do redakcji "Kuriera Wileńskiego", iż nie chce przestrzegać prawideł i zasad gramatyki polskiej i tam, gdzie powinny się znaleźć co najmniej trzy wykrzykniki, nie wiedzieć czemu stawia znak zapytania.

* * *

Ostatnio nie wybrany "zarząd główny" (z 420 spędzonych do sali "za" przegłosowało zaledwie 149, czyli znacznie mniej niż połowa) miał swoje posiedzenie, na którym Z. Balcewicz po ponad roku od tamtego zebrania, zaproponował nakreślić plan przedsięwzięć działalności, aby żyć i działać w świetle "uchwał zjazdowych".

O tak "wyjątkowo ważnych zamiarach", które bez najmniejszego wątpienia zadecydują o przyszłych losach polskiego społeczeństwa na Litwie, szeroko informował "KW".

A więc - sytuacja nowa, a metody jak zwykle...

* * *

Jak poinformował swoich czytelników dziennik "Respublika" kolejną porażkę poniósł Cz. Okińczyc, który jako przewodniczący zarządu spółki "Polsat - Baltic" do niedawna widział siebie w roli magnata telewizyjnego na kraje bałtyckie. Występując w roli "swata", pomógł "Polsatowi" nabyć znaczną część udziałów w litewskiej BTV, za co objął stanowisko prezesa, mając w zamiarze w podobny sposób przejąć kanały telewizyjne i w innych krajach akwenu Morza Bałtyckiego. Niestety, krótkotrwały związek "Polsatu" i BTV kończy się sądem i widocznie rozwodem.

Jak widać w czas nie zwrócono uwagi na naszą serdeczną radę, iż mecenas nie ma lekkiej ręki do środków masowego przekazu. Z wielkim smutkiem wspominamy przecież, jak to padła gazeta "Znad Wilii", padły "Słowo Wileńskie" i "Gazeta Wileńska". A teraz, niestety, i spółka telewizyjna...

Jak zazwyczaj mówią w podobnej sytuacji rodowici wilnianie - i co tu zrobisz? Tym bardziej, iż nic w tym nowego. (rk)

NG 32 (521)