Wioleta Salwińska
Ryszard Maciejkianiec

Podróż do Smołweńskiej Atlantydy

Przez wiele ostatnich lat w świadomości społecznej praktycznie nie funkcjonowało pojęcie Smołw, jako jednego z regionów Litwy, gdzie na przeciągu kilku wieków zdecydowanie dominowały język i kultura polska.

Zrozumienie historycznej polskiej kulturowej obecności na Litwie nie może być więc pełne, jeżeli, jak dotychczas, będziemy mieli na uwadze jedynie dwa regiony - Wileńszczyznę oraz Kowieńszczyznę z Laudą, z pominięciem natomiast Smołw, których część zresztą znajduje się obecnie poza Litwą w sąsiedniej Łotwie i na Białorusi.

Nawet luźne kontakty z tym regionem, utrzymywane na przeciągu ostatnich kilku lat i okazyjne wyjazdy, pozwalają sądzić, iż jest to region unikalny, malowniczo piękny, a który do II wojny światowej był miejscem życia i wydajnej działalności wielu wybitnych ludzi, którzy zostawili znaczący ślad w historii Polski, Litwy i świata.

Zastanawiające jest natomiast, dlaczego na tle tak bogatego wspomnieniowego piśmiennictwa, poświęconego dwóm pierwszym regionom, praktycznie nie istnieje takowe odnośnie Ziemi Smołweńskiej.

Z rozmów z nielicznie mieszkającymi tam osobami, pamiętającymi tamte odległe czasy, można sądzić iż eksterminacja ludności z tamtego regionu, zamieszkałej w licznych dworach, majątkach i szlacheckich zaściankach była tak masowa, a jej ubytek poprzez zagładę w obozach i lagrach oraz rozproszenie po świecie, tak znaczący, iż prawie całkowicie znikło na zawsze kilka pokoleń ludzi, właścicieli tamtejszych dóbr, twórców, nosicieli i strażników tamtej kultury, tamtych tradycji i obyczajów.

Dlatego właśnie z myślą o potrzebie wypełnienia luki w świadomości społecznej, redakcja "NG" przy życzliwym zrozumieniu i poparciu zaproponowała w roku ubiegłym przeprowadzenia przez Katedrę Polonistyki Uniwersytetu Wileńskiego ekspedycji badawczej w tamtym terenie, której towarzyszyła również nasza dziennikarka Beata Garnyte. W roku bieżącym badania były kontynuowane.

Zainicjowany przez Visaginski Oddział Związku Polaków na Litwie coroczny Festyn Kultury Polskiej, wspieranie nauczania języka polskiego w niektórych miejscowościach, niestety rzadkie jeszcze wizyty koncertowe polskich zespołów spod Wilna też mają służyć nawiązaniu do historii i tradycji tamtego regionu, który dziś przeżywa kolejny niełatwy okres swojej bogatej historii.

* * *

...Korzystając z wolnych dni, w miniony czwartek redakcja "NG" niemal w całym składzie udała się w podróż po Smołwach, mając zamiar rozpocząć w niedalekiej przyszłości systematyczne publikacje, poświęcone temu wspaniałemu a zapomnianemu zakątkowi, z licznymi jeziorami, pagórkowatymi wzniesieniami, pokrytymi połaciami dziczejących dziś sadów, lasami i zagajnikami, jak też resztkami wiekowych alei, które nie prowadzą dziś, jak to przystało, do ludzkich siedzib, a do nikąd, będąc jedynie milczącymi świadkami tego, co tu się wydarzyło. I z cmentarzami, miejscem wiecznego spoczynku wiernych dzieci tej ziemi, z nagrobnymi napisami po polsku, upominającymi się o modlitwę za ich dusze...

Eugeniusz Romer, skrupulatny kronikarz losów otaczających go ludzi i wydarzeń, odnotował 16 lipca 1915 roku w "Dzienniku" ( wydawnictwo Interlibro, W-wa, 1995) w trakcie cofania się z rodziną i dobytkiem ze swych Cytowian na Żmudzi przed nacierającymi wojskami niemieckimi, iż w Kimbarciszkach, położonych tuż pośrodku między Smołwami, Turmontem i Tylżą:

"... Dom zastaliśmy pełen gości, co nie przeszkodziło, że jak starych znajomych natychmiast przyjęto nas, nakarmiono, napojono i wygodny nocleg przygotowano. Znowu doświadczyliśmy tego, że dla przyjęcia gości w dworkach szlacheckich ściany się rozszerzają i następuje cudowne rozmnożenie wszelkich zapasów spiżarnianych, żeby głodnych nakarmić, a wszystko robi się tak naturalnie, tak szczerym sercem, że nie czuje się człowiek skrępowany tą uprzejmością. Rodzina składa się z pani Marii Kwintowej, urodzonej Kiełpszówny, dwóch synów Stefana, młodzieńca dwudziestodwuletniego i młodszego o lat kilka Czesława, ucznia Korpusu Kadeckiego (...).

Z powodu wojny mieszkają w Kimborciszkach też córka p. Kwintów, zamężna za p. Leśniewskim, nauczycielem szkoły Rontalera w Warszawie, z mężem oraz siostra p. Kwintowej, wdowa od lat piętnastu, pani Stankiewiczowa. Prócz tego dość licznego towarzystwa domowego zastaliśmy uciekinierów z Poniewieża, p. Kosińskiego z żoną i adwokata poniewieskiego, p. Lutkiewicza z żoną. Prócz tego było kilkanaście osób młodzieży z bliskiego sąsiedztwa, z Lipniszek Stanisława Kwinty, z innych dworków. Dwór cały bardzo sympatyczne robi wrażenie; dobrze zabudowany; w malowniczej miejscowości; dom mieszkalny na pagórku ze ślicznym widokiem na jezioro, naokoło domu ogromne sady owocowe i warzywniane, doskonale prowadzone.

Rzecz charakterystyczna i dla nas nie zwyczajna to, że sady te stoją nie ogrodzone i pomimo przechodzącej mimo wielkiej drogi, nikt owoców nie kradnie i szkody nie robi, gdy na naszej "Świętej Żmudzi" nawet wielkimi płotami ustrzec się od złodziejstwa i łamania gałęzi nie można; tu dla zapobieżenia temu stale trzymają na drodze koło chat służby skrzynie, do których sypią dla użytku publicznego wszystkie opadki z ogrodu. Gospodarstwo rolne w Kimborciszkach, obejmujących tylko 130 dziesięcin wyrobnego pola, chociaż prowadzone doskonale, co można było sądzić z pięknych urodzai, gra podrzędną rolę. Największy dochód, bo dochodzący do 6-7000 rubli daje ogrodnictwo i poza tym fabryka cukierków śmietankowych, przerabiająca nie tylko mleko od własnych krów, ale i skupowane w sąsiedztwie; bliskość kolei o trzy wiorsty od Turmontu i Dźwińska o 20 wiorst, zapewnia łatwy zbyt wszystkim tym produktom i dlatego musiało gospodarstwo rozwinąć się w tym kierunku. Jest to charakterystyczne nie tylko dla Kimborciszek, ale dla całej okolicy, gdyż w tymże kierunku pracują i sąsiednie majątki p. Stanisława Kwinty, Witolda Kwinty, Chodźków itd. Wielu pożytecznych rzeczy nauczyliśmy się w Kimborciszkach, szczególnie co tyczące przechowywania owoców do wiosny i uprawy kapusty (...)."

Dziś po 86 latach od tamtych wydarzeń, zaliczając w ciągu dnia ponad 500 km, udało się nam po raz kolejny odwiedzić ciche Puszki z kościółkiem górującym nad otaczającymi go jeziorami w otoczeniu grobów rodu Pizzani, fundatorów świątyni. Meykszty, gdzie gościnny zespół pedagogów pokonuje trudny proces reorganizacji szkoły podstawowej (z braku dzieci) w początkową, a w pozostałościach pałacu Meysztowiczów, wybudowanego w I połowie XIX wieku na wzór zamku Miramare we Włoszech pod Triestem, rozpoczęto rozmieszczanie narkomanów na okres rehabilitacji... I podstawowy cel podróży - Smołwy z ich serdecznym proboszczem ks. Jerzym Dąbrowskim, z ust którego poznaliśmy piękną historię kościoła w Smołwach (fundator Jerzy Jan Samson Podbereski), wzruszające losy dzwonów smołweńskich, odwiedzając pod jego przewodnictwem wiekowy, bo liczący ponad 1500 lat dąb ?Stelmuże?. Nie ominęliśmy również wspomnianych wyżej Turmont, Kimbarciszek i Tylży, w których do dziś zachowały się autentyczne dowody wydarzeń, opisanych w "Dzienniku" Eugeniusza Romera - wybudowane jeszcze w okresie I wojny światowej niemieckie bunkry obronne. Niestety, nie ma tam już od dziesięcioleci gościnnego domu Kwintów...

Na powrotnej drodze zdążyliśmy jeszcze w Visaginasie na próbę zespołu "Tumielanka", przygotowującego się do II Festynu Polskiej Pieśni, a także odwiedzić Raj, dzieło życia prof. Adama Hrebnickiego.

Kolejna podróż po pięknej Ziemi Smołweńskiej. Za nami następne, a także prace w archiwach i bibliotekach - przed nami. Na pewno nie da się spisać chociażby w części, autentycznej historii Smołw bez wspomnień naocznych świadków wydarzeń, w wyniku których na dziesięciolecia zniknął z naszej świadomości i na rzeczy samej kwitnący kraj - Smołweńska Atlantyda.

Dlatego w celu odbudowania chociażby po części, w świadomości dziś żyjących historii Smołw i ocalenia od zapomnienia wobec następnych pokoleń, gorąco apelujemy do naszych Czytelników o różne materiały i wspomnienia, które poprzez publikacje na naszych łamach będą służyć powyższym celom.

Na zdjęciach: kościół w Smołwach; pałac Meysztowiczów w Meysztach., smołweńskie bociany.

Fot. Waldemar Dowejko

NG 32 (521)