Wioleta Salwińska

Niecodzienne spotkanie

W ubiegłym numerze "NG" opisując podróż po Ziemi Smołweńskiej, odnotowaliśmy fragment "Dziennika" Eugeniusza Romera, zawierający spotkanie w lipcu 1916 roku w gościnnym domu Kwintów w Kimbarciszkach, gdzie również był obecny Stanisław Prewisz- Kwinta z pobliskiego folwarku Lipniszki.

Wyjątkowo więc miłą niespodzianką i zaszczytem, była możliwość powitania w skromnych progach redakcji wnuków Stanisława Kwinty - Stanisława Marię Janikowskiego, mieszkającego obecnie w Anglii oraz Wojciecha Ignacego Marię Janikowskiego z małżonką p. Adą, mieszkających we Włoszech.

Obaj panowie przybyli tu, by odwiedzić rodzinne strony swojej matki Haliny, córki wyżej wymienionego Stanisława Prewisz - Kwinty i Eleonory z domu Turówny, którzy w tamte już odległe czasy przyczynili się do gospodarczego rozwoju tej części Smołw, zajmując się sadownictwem, ogrodnictwem jak również hodowlą ryb. Oprócz tego, babcia naszych gości, prowadziła fabrykę cukierków śmietankowych, która została wybudowana dzięki jej staraniom.

Oboje są pochowani w Lipniszkach. Obok spoczywa również ich syn Marian. Grób i napis, że jest on bohaterem walk z bolszewikami widocznie ocalały tylko dlatego, że żołnierze sowieccy, penetrujący teren już w roku 1939, nie znali języka polskiego.

Halina Prewisz - Kwinta, matka Stanisława i Wojciecha Janikowskich i ich ojciec Stanisław Leopold Janikowski, po zawarciu związku małżeńskiego zamieszkali w majątku Turowszczyzna, nieopodal Lipniszek, odziedziczonym przez matkę po babce Eleonorze

Rodzice Janikowscy doczekali się trójki dzieci. Najstarszą w rodzinie była siostra Hanna urodzona w Warszawie, przyszła żona Edwarda Szczepanika - ostatniego premiera II Rzeczypospolitej na uchodźstwie. Niestety już nie żyje. Zmarła w Anglii w 1996 roku.

W czasie, gdy ojciec Stanisław Leopold Janikowski został radcą ambasady polskiej przy Stolicy Apostolskiej, urodzili się dwaj synowie, nasi mili goście. Starszy - Stanisław Maria urodził się w Rzymie 1927 roku, tam też został ochrzczony przez kardynała Sapiehę. O siedem lat młodszy Wojciech urodził się natomiast w Wilnie. Matka specjalnie musiała przyjechać do Wilna, bo pragnęła, aby tu urodzić chociażby jedno, te najmłodsze dziecko. Urodzony w Wilnie Wojciech Janikowski, został ochrzczony w smołweńskim kościele.

Rodzice Janikowscy wraz z dziećmi wojnę spędzili w Rzymie, bo ojciec postanowił pozostać w swoim domu i ani się ruszył. Po wojnie ojciec jakiś czas pełnił jeszcze obowiązki ambasadora Rządu RP na uchodźstwie we Włoszech. Jednak Włosi potrzebowali na tym stanowisku ambasadora z Polski, wobec tego ojciec musiał zostawić placówkę i zostać uchodźcą politycznym

Mimo uciążliwości i tragizmu tamtych czasów, pan Wojciech wspomina również wydarzenia zabawne, jak to uruchomienie we własnym domu miniradiostacji nie bacząc, że mieszkali nieopodal siedziby dyktatora Mussoliniego, czy też późniejsze, powojenne, kiedy to tęskniący za swoimi rodzinami polscy żołnierze rozpieszczali spotykane w Rzymie polskie dzieci. Częste kontakty z wojskiem zaowocowały również tym, iż słownictwo pana Wojciecha, wtedy jeszcze dziecka, niezmiernie się "wzbogaciło" o słowa, które wprowadzały w wielkie zakłopotanie ojca, zawodowego dyplomatę.

Ciekawostką jest również, iż w Rzymie mieli gosposię Joannę Stachun, kobietę bardzo pobożną, pochodzącą z Wileńszczyzny. Tak smacznie umiała przygotowywać dania, że potem gotowała obiady nawet dla kardynałów w Watykanie. Nie umiała pisać, ani czytać, więc jej korespondencję z kardynałami prowadził ojciec. Pisał do nich listy na tematy religijne, a oni odpowiadali. Nie wiadomo co prawda, co się później z tymi listami stało.

Po wojnie pan Wojciech ukończył szkołę francuską i wstąpił na uniwersytet na wydział fizyki. Początkowo pracował w przemyśle. Dziś wraz z małżonką wykładają w wyższej szkole w Rzymie.

Pan Stanisław natomiast wstąpił do II Korpusu Wojska Polskiego we Włoszech, z którym następnie dotarł do Anglii, gdzie założył rodzinę, ukończył studia inżynierii chemicznej, pracował przez wiele lat w zawodzie i mieszka tu do dziś.

Żegnając miłych gości, życzyliśmy im częstych powrotów w rodzinne strony, prosząc również o podzielenie się z naszymi Czytelnikami bogactwem swoich wspomnień, nie udokumentowanie których stanowiłoby niepowetowaną stratę.

Na zdjęciu: państwo Janikowscy przed siedzibą redakcji. Z lewa na prawo Wojciech Janikowski z małżonką Adą oraz Stanisław Janikowski.

NG 33 (522)