Ryszard Maciejkianiec

Prawo do mienia, imienia i wyboru

Polacy na Litwie w znacznej mierze mogliby żyć znacznie lepiej, gdyby reprywatyzacja ziemi i mienia przebiegała w miarę sprawiedliwie. Tendencja do nabywania ziemi w pobliżu stolicy, stwarzała możliwość po jej odzyskaniu, przy mądrym gospodarowaniu, na pozyskanie środków na życie poprzez jej zagospodarowanie, bądź racjonalną częściową sprzedaż na cele rozwoju miejskiej i regionalnej infrastruktury, jak też na potrzeby indywidualnego budownictwa.

Niestety, już okres administracyjnego zarządzania i absolutne bezprawie, z którego skorzystało wielu prominentów i wysokich urzędników, w tym również obecny przewodniczący Sejmu RL Artűras Paulauskas, aby za kilka zaledwie litów przejąć nienależną im ziemię w Zujunach, Tarandzie, w okolicy Pogir itp.itp., uważnym obserwatorom naocznie uwidoczniły generalny przyszły kierunek reprywatyzacji ziemi, lasów i mienia w Wilnie i wokół niego. Tak zwane przenosiny ziemi z Kowna, Onikszt i z każdej innej miejscowości do Wilna, pod Wilno, czy bezdańskich lasów, przy chronicznym braku jej dla tychże mieszkanców Zujun, czy tubylczych obywateli stolicy były i są dalszym ciągiem bezprawia i nadużyć. W wyniku tysiące wybrańców ludu, urzędników, ich znajomych i krewnych kosztem tysięcy Polaków stało się posiadaczami znaczących dóbr, wartość których z dnia na dzień rośnie. Prawowici właściciele natomiast w i wokół Wilna od ponad dziesięciu lat oczekując na zwrot ziemi, w urzędach i sądach poszukują sprawiedliwości, której doszukać się bardzo trudno, tym bardziej, że proces reprywatyzacji odbywa się w całkowitej tajemnicy przed społeczeństwem.

Obserwując z bólem te urąganie się godności ludzkiej, trudno nie zauważyć innej tendencji, gdy z wielkim mozołem odzyskaną ziemię czy otrzymane w spadku ojcowskie domy nasi rodacy, szukający wyjścia z niełatwej sytuacji materialnej, próbują natychmiast je odsprzedać po cenach znacznie niższych ich rzeczywistej wartości z uwzględnieniem podwileńskiej lokalizacji. Byle prędzej, byle już dziś.

W związku z czym, w naszych ojczystych wioskach i naszych domach pojawiają się zdegradowane rodziny, co to za resztki zadłużonych czy wysprzedanych w mieście mieszkań za bezcen nabywają wiejskie domy, a domy i ziemię w pobliżu jezior i rzek nabywają też faktycznie za bezcen różni nowobogaccy.

Niestety, patriotyczne hasła nie są w stanie zamienić chleba, a bieda i pilne potrzeby dnia codziennego nadal będą stymulowały te niekorzystne tendencje. Próbujmy więc ludzi przekonywać na hasłach racjonalnych, że ziemia i nasze domy w zasięgu co najmniej 50 kilometrów od Wilna, a w atrakcyjnych miejscowościach i znacznie dalej, z każdym rokiem będą nabierały rzeczywistej wartości, i że sprzedawanie tego dziś, w czasie kryzysu ekonomicznego, jest wyjątkowo niekorzystne, będące faktycznie działaniem na szkodę następnych pokoleń. Światowa tendencja, kiedy to pracuje się w mieście, a mieszka się nawet na znacznych odległościach poza miastem, gdzie w ciszy i spokoju przy współczesnych środkach łączności i komunikacji wykonuje się część swoich powinności, jest ewidentnie zauważalna i wokół Wilna. Po drugie, ziemia i wiejski dom stanowią oazę bezpieczeństwa na chwile trudne, bez których w obecnych niestabilnych warunkach gospodarczych, człowiek jest naprawdę bezrolny i bezdomny.

"Naród, jeśli chce utrzymać swój byt narodowy i państwowy, swą niezależność i wolność musi być związany z ziemią. Tak jak trawy trzymają lotne piaski, aby ich burze nie przewiały, tak Naród polski musi się trzymać całą duszą i całym sercem ziemi, aby wiążąc się z ziemią i nie dając się z niej wydziedziczyć, zabezpieczać swą wolność i miejsce na karcie Europy."

Te słowa kardynała Stefana Wyszyńskiego, wypowiedziane w innym czasie i wobec całego narodu, mają nieprzemijające znaczenie i dziś, dotycząc nie tylko całej zbiorowości narodowej, ale i każdego z osobna. Warto je na pewno pamiętać.

***

Wieloletnim staraniom o uzyskanie prawa do własnej ziemi i mienia, towarzyszą ponad siedmioletnie starania ludności polskiej o prawo do dóbr osobistych, jakim jest nienaruszalne przyrodzone prawo człowieka do własnego imienia i nazwiska. Ostatnio, jak wynika z oświadczeń polityków, góry o nas bez nas jakoby się domówiły, jak i w jakim zakresie będziemy mogli korzystać z tego prawa. Przemawiający natomiast w telewizji dyrektor Departamentu Mniejszości Remigijus Motuzas, tradycyjnie występujący w roli nieżyczliwego nadzorcy polskiej mniejszości narodowej, po raz kolejny przypomniał o nadumanych trudnościach z instalowaniem polskich liter oraz o problemach, które będą się piętrzyły przed tymi, co to zechcą z prawa do własnego imienia skorzystać.

Wszystko wskazuje na to, że w wyniku nieżyczliwości z jednej strony i pośpiechu przedwyborczego z drugiej strony, góra rzeczywiście może urodzić mysz. Czy będzie inaczej i czy ludność polska ponownie nie będzie ponosić kolejnych kosztów tylko dlatego, iż uprzednio zostały im wpisane nie ich imiona i nazwiska - pokaże najbliższa przyszłość. Treść umowy będzie też na pewno świadczyć o przygotowaniu naszych polityków do zrozumienia europejskich tendencji rozwoju praw i wolności obywatelskich.

***

Niedawno grupa mieszkańców Rudominy skierowała do Rządu list, proponując przyłączenie osiedla do miasta Wilna. Mimo, że autorzy petycji stanowią znikomą część tamtego lokalnego społeczeństwa, poseł A. Popławski w asyście Jakimavičiusa, znanego z wyjątkowo nieżyczliwego zachowania się wobec praw i potrzeb ludności polskiej, w czasie tzw. administracyjnego zarządzania oświadczył, że "dołoży wszelkich starań, aby Rudominę przyłączyć do miasta" ("KW" z dn.21.O8.).

Zastanawia więc w czyim imieniu to będzie robił, wiedząc zresztą doskonale, że jest to dla tam mieszkającej większości absolutnie niekorzystne i wręcz szkodliwe. Podatki za ziemię, ceny na nośniki energii, niemożność skorzystania z innych ulg i możliwości przysługujących ludności wiejskiej wyraźnie świadczą, iż nie będzie to służyło interesom tam mieszkającej ludności.

Zdaje się więc, że się powtarza niestety historia przećwiczona już kilkakrotnie w ciągu minionej dekady, kiedy to pierwszy start w karierze "robi się na Polakach", by następnie wchodząc w niekorzystne układy, dbać tylko i wyłącznie o swoje i o zachowanie tych układów. Oczywiście kosztem tych, co to dali start w karierze.

Rudomina ma dobrą perspektywę, ale nie w składzie Wilna. Pisaliśmy już niejednokrotnie, co zresztą wynika z listów i rozmów z miejscową ludnością, że gdyby doszło do podziału rejonu wileńskiego na mniejsze samorządy, to Rudomina powinna by była być jednym z centrów takiego podwileńskiego samorządu, by wraz ze Skojdziszkami, Czarnym Borem i przylegającymi terenami, ze względu na swoje położenie, dobre drogi, rozwiniętą infrastrukturę z koleją włącznie, już istniejącymi miejscami pracy i niższymi cenami gruntu, przyciągać by mogła kolejne inwestycje i być bodajże jedynym wiejskim samowystarczalnym samorządem w tym regionie. Dlatego kuszenie życiem w składzie drogiego i pięknego miasta jest nierzetelnością czystej wody.

Inna rzecz, że przybyła na ten teren w trakcie budowy fabryki drobiu ludność litewska, zamiast się integrować z miejscową ludnością, szukając wspólnie najlepszych i najkorzystniejszych dla wszystkich tam mieszkających rozwiązań na długie lata, jeszcze w wielu wypadkach ulega różnym politykom i politykierom z Wilna, robiącym sobie kapitał na pobudzaniu różnych aspektów uczuć narodowych, skutkiem czego jest ta i wiele innych bezpodstawnych skarg i zażaleń.

Nie bez winy oczywiście jest dzisiaj rządząca w rejonie władza samorządowa, która zbyt mało kontaktuje z ludnością, dając tym samym powody, aby z nie ogrzanej łazienki robić politykę.

***

Tematy zdawałoby się różne, ale mianownik wspólny - stosunek do obywatela, wyborcy i podatnika, polegający na ignoranckim i bezkarnym zachowaniu się ludzi władzy z jednej strony i absolutnym niedocenianiu swojej wartości przez tych, pracą rąk których stoi każde państwo, z drugiej.
Niestety, jak widać na zmiany we właściwym kierunku, które mianują się demokracją, potrzebne są długie lata.

NG 33 (522)