Liliana Narkowicz

KRESOWA NAUCZYCIELKA

Grasylda Malinowska ( 1833-1921), wywodząca się ze środowiska szlachty ziemiańskiej, przyszła na świat w guberni witebskiej w rodzinie Ignacego i Konkordii z Hanyżów. "Od urodzenia - pisała u schyłku życia w cudem zachowanym pamiętniku ( stąd "Pamiętnik Kresowej Nauczycielki..." - byłam ciągle chora, przez cztery lata nie chodziłam, w piątym roku stanęłam na nogi. Moja choroba groziła kalectwem, kości się wykrzywiły, garb rósł, co gorzkie łzy wyciskało z jej ( mamy - przyp. autorki) oczu. Woziła mnie do doktorów, wypełniała najściślej ich rady, mimo że nie byliśmy zamożnymi kąpała mnie nawet w winie. Na koniec doprowadzono do tego, że garb znikł, a pozostała tylko krzywa łopatka. Mając na szczęście moje szczęście, w przyszłości starała się zwrócić uwagę na to, że nad ciało nasze jest coś wyższego, jest dusza, którą upiększać powinniśmy, są czyny szlachetne i cele wyższe, do których dążyć powinniśmy."

Grasylda, wcześnie osierocona przez matkę, zmuszona była szukać miejsca nauczycielki (by przy sobie jeszcze trzymać młodszą siostrę) w jednym z pobliskich majątków. Trudny to był dla niej okres moralny: "Ledwo skończyłam drugą klasę (uczyła się w szkole przyklasztornej w Połocku, pod nadzorem nauczycielki domowej i na pensji w Berezweczu - przyp. autorki), umiałam coś powiedzieć po francusku, a po niemiecku i czytać dobrze nie umiałam. Z arytmetyki umiałam cztery działania... Najsilniejszą byłam w muzyce i to mi drogę torowało przez całe moje życie".

Do końca swoich lat dokształcała się, by nieść przysłowiowy kaganek oświaty innym. Widziała w tym swoje powołanie i sens życia. Mieszkając przy boku swojego brata Włodzimierza w Czerepowszczyźnie (udzielała pierwszych korepetycji jego dzieciom) w nie opodal dworu znajdującym się domku, pod pozorem nauki katechizmu, prowadziła tajną szkółkę nauczania. Zbierała okoliczne dzieci i uczyła je języka polskiego, historii polskiej, pieśni religijnych i patriotycznych. Przepisywała do zeszytów dzieje Polski, by je rozdawać dzieciom, bo nie było podręczników. Jak i cała rodzina, brała udział w domowej orkiestrze (kwartet skrzypcowy, bas i fortepian), występy której uświetniały uroczystości kościelne np. Święta Bożego Narodzenia, organizowane specjalnie przez Malinowskich dla dzieci i rodziców z okolicy. Wspólnie zasiadano do stołu, śpiewano polskie i białoruskie kolędy. Tego wieczora dzieci włościan tradycyjnie były obdarowywane ubrankami, książkami i słodyczami. Natomiast domowa biblioteka Malinowskich była do ich dyspozycji przez cały rok.

"Ciocia Grasia" nękana przez żandarmów (za organizację i prowadzenie nielegalnej szkółki polskiej) niejednokrotnie rewidujących jej mieszkanko, była aresztowana i przebywała w więzieniach Dziśny, Lepla, Uszacza. Represje były też karą za pomoc okazywaną powstańcom 1863r.(leczyła rannych, szukała bezpiecznych kryjówek, pośredniczyła w ucieczkach i dostawaniu fałszywych paszportów). Nigdy jednak nie zaniechała pracy oświatowej. Kiedy po powrocie, majątek rodziny znalazła oddany przez obcych w dzierżawę (brat Włodzimierz brał bezpośredni udział w powstaniu) tułała się , by nie umrzeć z głodu, po obcych dworach. Cierpiała fizycznie i moralnie, doznała wielu zawodów i rozczarowań, gdyż spotykała często ludzi ciemnych, skąpych, obojętnych na polskość i nie rozumiejących duszy, obdarzonej wyższymi ideałami.

G.Malinowska swoje czynne życie na rzecz oświaty polskiej zakończyła w schronisku dla nauczycielek w Zielonce pod Warszawą. Spisała pokrótce swoje dzieje. Po latach żałowała , że nie zaczęła drogi życia od przestrogi znajomego studenta : "Nie bądź słodka, bo połkną, nie bądź gorzka, bo wypluną".

Pisząc u schyłku żywota dziennik wspomnień m.in. odnotowała, że choć urodziła się i żyła na Kresach, zawsze tęskniła za Polską: "(...) Kochałam całą duszą Ojczyznę i te uczucia zamieniłam w czyn, bo pracowałam dla niej wpływając na młodzież, aby dla niej poświęcić całe sweżycie, aby ojczysty język ukochała, starała się poznać jej przeszłość, jej zalety i błędy, i pomyłki. Dewizą megożycia było: "Bóg, Ojczyzna i rodzina"!

NG 38 (527)