Ryszard Mackiewicz

"Wielki dziad czy mały przodek"

W nawiązaniu do artykułu p. Alwidy Bajor "Witkiewiczowie i Matusewiczowie i ich późne wnuki" "Czas" Nr 77.

Pani Bajor w kilku kolejnych numerach "Czasu" zajęła się rodziną Witkiewiczów i przedstawiła sprawozdanie z uroczystości w Poszawszu, związanej z osobą malarza Stanisława Witkiewicza. Podczas lektury tego ostatniego, ze zdziwieniem stwierdziłem, że w uroczystościach nie brał udziału wnuk siostry Stanisława Witkiewicza Barbary, zamieszkały w Kownie, Henryk Matusewicz. Chcąc jakoś wypełnić tę lukę, a czytelnikom "Czasu" przybliżyć tę gałąź rodziny Witkiewiczów, napisałem uzupełnienie a właściwie przegląd ikonografii, doskonale uzupełniającej teksty p. Bajor, a otrzymanej onegdaj od pana Henryka. Artykuł mój (w następnym numerze) wywołał 3-stronicową polemikę p. Bajor, rzekomo będącą wynikiem jej podróży do Kowna i rozmów z Panem Henrykiem Matusewiczem.

Autorka polemiki czuje się również w obowiązku "dla dobra sprawy" sprostować istotne pomyłki z mojego tekstu. Do dwóch się przyznaję: Ignacy Witkiewicz założyciel Gimnazjum Szawelskiego był dla Pana Henryka nie dziadkiem a pradziadkiem i to jeszcze, jak podkreśla p. Bajor, po kądzieli. Na reprodukowanym zdjęciu grupowym z Tomska stoi nie Stanisław, a jego starszy brat Jan Witkiewicz. Moją wersję podałem za Panem Henrykiem, ale skoro pani Bajor lepiej poznała członków tej rodziny, kwestionować nie mam podstaw.

Na tym, na szczęście moje grzechy się kończą i uważam, że lepiej było materiały opublikować z błędem niż wcale. I na tym też według mnie musiałaby się skończyć krytyczna działalność p. Bajor. Niestety tak się nie stało, a rzeczowa krytyka zmieniła się w dyskwalifikację wymienionych przeze mnie osób i zacytowanych przeze mnie dokumentów z archiwum rodzinnego p. p. Matusewiczów. W tekście też jest wiele nie dających się do końca udowodnić osobistych wniosków p. Bajor i to mocno krzywdzących opisywane postacie. Na wstępie kilka ogólników. Prawie do wybuchu II wojny światowej i upadku polskości na Litwie, wśród tego środowiska dworsko - zaściankowego panował ogromny szacunek dla przodków i osób starszych i nikt nie dzielił babć i dziadków na stryjecznych, ciotecznych ani po kądzieli (no może w heraldyce), ale o tym zwyczaju jak widać p. Bajor nie wie.

W swoim tekście w odniesieniu do osoby Ignacego Witkiewicza nie użyłem sformułowania "Wielki dziad" (bo to obraźliwe) jak insynuuje p. Bajor, lecz napisałem "po swoim wielkim przodku", a to istotna różnica.

W dalszej części opracowania p. Bajor usiłuje udowodnić, że pradziad p. Henryk (po kądzieli) mimo że: "jako 16 - latek był młodzieńczym bohaterem powstania listopadowego u boku dzielnego Józefa Narbutta", "W powstaniu styczniowym brał udział jako naczelnik cywilny powiatu szawelskiego: dostarczał powstańcom konie, obrok, żywność, broń za co został skazany na śmierć i tylko dzięki staraniom żony... wyrok zamieniono zesłaniem na Sybir", "był czułym mężem, troskliwym ojcem, doskonałym gospodarzem na roli, dobrym patriotą". Mimo to p. Bajor, zapominając jeszcze o konfiskacie Poszawsza i wybudowaniu Gimnazjum Szawelskiego pisze, że "trudno go zaliczyć w poczet ludzi wielkiego formatu". Nie wiem jakie cechy według p. redaktor powinien mieć jeszcze pradziadek, który notabene umiera na zesłaniu, ale ja osobiście nie wstydziłbym się go nazwać "wielkim przodkiem". Podstawę w odebraniu Ignacemu Witkiewiczowi "wielkości" znajduje p. Bajor w tym, że jego przebywający karnie w sołdatach pod Oranienburgiem brat Jan "Batyr" nie otrzymał od razu z domu żądanych 5 tysięcy rubli wsparcia. Skarży się na to przyjaciołom, a oni bezkrytycznie opisują to w listach, które p. Bajor "ujawnia". A niby skąd zaangażowany w konspirację i budowę gimnazjum, gospodarzący w Poszawszu brat, między jednym a drugim powstaniem ma tak ogromną sumę wykołatać? W tym wypadku "Batyr" - "praporszczyk" śmielej do rodzonych przemawiający ... w teraźniejszości żyjący ... lubi i musi w potrzebie uczynioną brzęczącą lub grzeczną usługę opłacać w dwójnasób z dochodów spodziewanych sprawiedliwie mu należących?. A to "sprawiedliwie" podkreśla jeszcze p. Bajor na jakiej podstawie nie wiem. Stoi on według mnie moralnie niżej od brata, znamy przecież zwyczaje panujące w zapadłych carskich garnizonach, gdzie kartograjstwo, pijaństwo i przypalanie 100-rublówką fajki zdarzało się nagminnie, a cytowany Zan, jak wiemy z innych źródeł, też do ascetów nie należał. To zaś, że "Batyr" rodzonego brata i współgospodarującą z nim Matkę o pieniądze po carskich sądach ciągał, chwały mu nie przynosi, więcej - rzadki to wśród polskiej szlachty na Litwie wypadek. O śmierci "Batyra" wiemy niewiele, współpraca z każdym wywiadem jest "kalająca", ale skąd p. redaktor wie, że brat Ignacy musiał mieć wyrzuty sumienia z jakichś powodów związanych z bratem - tego zrozumieć nie umiem, bo zbieranie papierów według mnie mogło być poszukiwaniem przyczyny jego śmierci. Realia doby międzypowstaniowej są jak widać dla p. Bajor słabo znane, kwestionuje wspomnienia Barbary, w których wyraźnie czytamy o kasacie zakonów, w tym jezuitów z Poszawsza. (Patrz archiwa)

O rozebraniu pozostałej po nich walącej się świątyni i przekazaniu budulca na gimnazjum przez Ignacego, czemuś wierzyć nie chce, mimo że łatwo to w archiwach sprawdzić. Ubolewa nad "niezbornością myśli" i wiekiem starczym Barbary Matusewicz, zapominając o tym, że są to wspomnienia naocznie widzianych wydarzeń z młodości i wydrukowane w "Dniu Kowieńskim" przez fachowych redaktorów Edmunda Jakubowskiego lub Kazimierza Szwoynickiego i nie mają żadnego śladu starczej demencji.

W załączeniu służę innymi tekstami tejże autorki, które dowodzą znakomitej pracy umysłu wiekowej bohaterki powstania 1963 r. na Litwie. Uważam, że te zarzuty p. Bajor nie są niczym udokumentowane, a wręcz krzywdzące dla pamięci tej dzielnej patriotki. Pani redaktor w swoim opracowaniu w sześciu miejscach pisze o Poszawszu jako o gnieździe Witkiewiczów, nie zauważa jego popowstaniowej konfiskaty i nagle dziwi się, że ojciec Barbary "miał" w Poszawszu kościół i klasztor, a zaraz potem twierdzi, że: "Poszawsz nie był nawet rodową posiadłością Witkiewiczów" - o co tu chodzi zrozumieć trudno. Warto w takim razie zapytać jak według p. redaktor ma wyglądać rodowa posiadłość i gdzie się ona znajdowała w wypadku Witkiewiczów w tamtym okresie" Osobiście uważam, że zamiast bezpodstawnie atakować dawno nieżyjących ludzi, szanowanych ongiś i do dzisiaj, mogłaby się p. redaktor pokusić o wyjaśnienie, jaką drogą Poszawsz trafił do rąk obecnych właścicieli. Warto pamiętać, że majątki odebrane straconym i zesłanym powstańcom trafiały do rąk carskich czynowników i lojalnych obywateli. Tak było między innym z moimi po kądzieli Billewiczami, które po 1863 r. otrzymał w nagrodę carski wojskowy, a później ze względu na swoje skłonności, zapisał niepiśmiennemu furmanowi.

Kończąc to może przydługie sprostowanie, chciałbym móc zrozumieć, że ... opisując "wędrówkę cennych fotografii" (podtytuł) p. Bajor w jednym artykule aż sześć razy podkreśla, że materiały pochodzą z prywatnych zbiorów Henryka Matusewicza. Ja w swoim uzupełnieniu też przecież tego nie ukrywałem.

I tym chciałbym zamknąć sprawę obchodów Witkiewiczowskich na Litwie, w które się zupełnie niepotrzebnie zaangażowałem. Wiem na pewno, że nigdy więcej artykułów p. Bajor w żadnej formie uzupełniać nie będę.

Na zdjęciach: Zdjęcie grupowe z Tomska, na którym stoi starszy brat Jan Witkiewicz ( w publikacji w nr 74 "Czasu" omyłkowo było wskazane, że stoi Stanisław), Pocztówka podtwierdzająca rok założenia Gimnazjum w Szawlach, Barbara z Witkiewiczów Matusewiczowa

NG 38 (527)